Zabawy zimą

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
>>> Dane tekstu >>>
Autor Antoni Stefański
Tytuł Zabawy zimą
Data wyd. ok. 1900
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron
ZABAWY ZIMĄ.


NAPISAŁ
STARY MACIEJ.


Z 5 RYCINAMI.


NAKŁADEM WYDAWNICTWA DZIEŁ LUDOWYCH
KAROLA MIARKI W MIKOŁOWIE.













Cena 15 fen.


ZABAWY ZIMĄ.




OPRACOWAŁ


STARY MACIEJ.




Z RYCINAMI.










NAKŁADEM WYDAWNICTWA DZIEŁ LUDOWYCH
KAROLA MIARKI W MIKOŁOWIE




Każda pora roku ma swoje przyjemności i nieprzyjemności. Najwięcej rozkoszami darzy nas wiosna; cała natura rwie się do życia, i ludzie, młodzi czy starzy, zdrowi czy chorzy, korzystają z jej darów; czarownym uśmiechom jej oprzeć się nie zdołają, a z piersi wyrywa się okrzyk podziwienia: ach, jak pięknym jest ten świat! W tem podziwie mieści się uwielbienie Stwórcy, który go stworzył i bogactwami bez granic uposażył.
I inne pory roku, choć może wiośnie pod względem piękności nie dorównują, ale za to innemi darami nas darzą. Lato zaopatruje nas w chleb na rok cały, jesień w owoce i płody rolnicze, zima pokrywa ziemię śnieżną pościelą, aby wypoczęła i przysposobiła się do nowej życiodajnej pracy. Każda z pór roku, jak już się rzekło, ma swoje przyjemności, zima bynajmniej nie w najskępszej mierze. Lód i śnieg dają wiele sposobności do zabaw i uciech.


1. Śnieg.

Skoro spadną pierwsze śniegi, wypadają gromady chłopców, lepią kule i dalejże na upatrzonego. W czasie wielkich mrozów trudno kulę ulepić, gdyż śnieg nie trzyma się kupy i w rękach się rozprósza. Najlepszym jest śnieg świeży, padający wielkiemi płatkami, nie suchy i nie za wilgotny; kulą z takiego śniegu nikomu krzywdy się nie zrobi. Śniegu, który topnieje pod wpływem promieni słońca, do rzucania używać nie można, ponieważ ściśnięty w dłoniach, w lód się zamienia; tak samo nie powinno się brać śniegu zmieszanego z piaskiem lub kamieniami. Byłoby to bardzo niegrzeczne i nieprzyzwoicie rzucać kulami tak niebezpiecznemi; następstwa rzucania takiemi kulami są niemniej smutne, jak rzucania kamieniami. Sądzę jednakże, że nasi mali czytelnicy są chłopcami grzecznymi, którzy z chęcią się zabawią, a nie pragną nikomu zrobić krzywdy.

Jeżeli jest więcej chłopców, powinni podzielić się na dwa oddziały; każdy oddział winien obrać sobie dowódzcę, którego słuchać należy. Oddział, który wyprze drugi z zajmowanego stanowiska, wygrywa. Dowódzca baczy, aby nie przyszło do prawdziwej bójki; na dany znak winni walczący ustępować lub iść naprzód. Wielkiemi szuflami do zgarniania śniegu można usypać wał, stworzyć niejako małą, śnieżną forteczkę. Jedni forteczki bronią, drudzy ją zdobywają. Forteczki broniący powinni już naprzód zaopatrzyć się w dostateczną ilość kul, gdyż w razie dłuższego nacierania nieprzyjaciela, zabrakłoby


im śniegu i musieliby chyba własny wał rozbierać. Walkę można ograniczyć na pewien czas, n. p. kwadrans. Jeżeli oblegający w przeciągu kwadransu forteczki nie zdobyli, natenczas jej broniący wygrali.
Gdy rzucisz na dach bryłę śniegu, spostrzeżesz, że bryła, spadając, rośnie, staje się coraz to większą; a to dlatego, że śnieg leżący na dachu, po którem bryła się kula, przylepia się do niej. W ten sposób kulając początkowo małą grupkę śniegu po ziemi, kiedy śnieg jest dostatecznie wilgotny, ukulać możesz bryły ogromne. Ustawiwszy takie dwie bryły jednę na drugiej, zalep śniegiem wręby i ładnie wygładź; będzie to korpus chłopa ze śniegu. Wsadź na korpus ten kulę mniejszą, wielkości głowy, oczy zrób z węgli, nos ze śniegu, a usta namaluj sadzami. Z boków utkwij dwa drążki i oblep śniegiem, — będą to ramiona. Dla większej uciechy możesz wsadzić mu na głowę jaki stary kapelusz albo pogniecony cylinder, chapeau-claque, a w usta włóż mały kijek — zamiast cygara. Taki chłop ze śniegu zwykle nie długo wiekuje, gdyż malcy, nabawiwszy się nim, w końcu do niego bombardują. Kto pierwszy łeb mu strąci, ten — król.
Do najprzyjemniejszych rozrywek, jakie zima nam nastręcza, jest bezwarunkowo sanna. Mianowicie w czasie karnawałowym kuligi są na porządku dziennym. Słowacki opisał nam w pięknym wierszu kulig polski. Wprawdzie utwor ten powstał pod wrażeniami wypadków z r. 1830, jednakże przedstawia nam właściwy obraz kuligu; dlatego wiersz ten powtarzamy:

Oto zapusty! dalej kulikiem,
Każdy wesoły a każdy zbrojny,
Jedzie na wojnę, jak gdyby z wojny,
Z szczękiem pałaszy, śmiechem i krzykiem.
Dalej! kulika w przyjaciół chaty —
Zbudzimy, śpiących zabierzem z sobą.
Nie trzeba wdziewać balowej szaty
Ani okrywać czoła żałobą.
Tak jak jesteśmy — dalej i dalej!
A gdzie staniemy? aż nad granicą —
Gwiazdy nam świecą, staniemy cali.
Ha! ha! koń parska — rade nam dwory —
Nie trzaskaj z bicza — niechaj śpi licho.
Szybko po drodze tak jak upiory,
Śmigajmy szybko — cicho — i cicho.
Niech sanki świszczą jak błyskawica
W okrąg księżyca, złote mgły w koło,
Kagańce błyszczą. Cha, cha, cha! jak nam wesoło.
Kto nas zobaczy, ten nie zostanie —
Z nami na nowe poleci tańce;
Mnogie hajduków świecą kagańce,
Szybkie po śniegu śmigają sanie.
A kto chce zostać — więc dobrej nocy,
Niech go nie zbudzi kogutów pianie,
Niech śpi spokojnie, — My bez pomocy
Tak jak jesteśmy — dalej i dalej! i t. d.
Stójcie tu! stójcie! oto dwór biały
I światło w oknach — dam znak — wystrzelę.

Odpowiedziały mnogie wystrzały.
Ha! dobra wróżba — wszak tu wesele.
Tu szlachta pije, wyprawia gody;
Drużby za nami! swaty za nami!
Od młodej panny chodź panie młody,
Lecz nie patrz na nią — zalana łzami,
A łzy kobiece zmiękczą ci serce —
Wrócisz! nie zwiędną ślubne kobierce.
Teraz za nami — tak z bukietami,
Tak jak jesteście — dalej! i dalej! i t. d.
Stójcie tu! stójcie! tu dwór szlachcica,
Dam znak, wystrzelę — nie, ciszej! ciszej!
Znagła wypadniemy, nikt nie usłyszy —
Przebóg! tu pogrzeb — błyszczy gromnica —
Porozwieszane w oknach całuny
I stoi truna — a koło truny,
Syn smutny w dłoniach ukrywa czoło. —
Ha, ha! co robić tu nie wesoło;
Lecz poco długie prawie androny:
Mój panie synu, prosimy z sobą.
Daj na pacierze — zostaw na dzwony,
Zabierz przyjaciół — Z czarną żałobą
Tak jak jesteście — dalej! i dalej! i t. d.
Stójcie tu! stójcie! tu znakomity
Szlachcic zamieszkał — więc drzwi uchylę —
Zielonem suknem stolik wybity,
A na stoliku świecą pamfile.
Panowie szlachta! do dyabła karty —
Dalej do broni! a karty w kąty!
Niech Dej algierski, Karol dziesiąty
I delfin grają; może kto czwarty
Do gry zasiędzie i na kozery
Będzie błękitne rzucał papiery,
Które już dawniej spadły na cztery

I jeszcze spadną. — Mości panowie!
Niech w karty sami grają królowie!
A my do koni — dalej i dalej! i t. d.
Stójcie tu! stójcie! tu zamek stary;
Na hasło mnogi strzał odpowiada.
Zamorskie jakieś widzę maszkary;
Panowie bracia! to maskarada.
Szaty w dziwaczne lepione wzory —
Słuchaj no! słuchaj! mój włoski panie,
Czy sycylijskie znasz ty nieszpory?
Znasz ty Neapol? a ty Hiszpanie,
Czy byłeś kiedy w Minny w orszaku?
Nie — mniejsza o to: Włoch, Korsykanin,
Żyd, Tatar, Turek, Amerykanin,
Chodźcie tu za mną wszyscy bez braku,
Tak jak jesteście — dalej! i dalej! i t. d.
Stójcie tu! stójcie! nowa gościna —
Już w oknach wszelkie światło pogasło.
Dam znak, wystrzelę, nie, po co hasło?
Tu śpią, nie słyszą nie nasza wina,
Że sen przerwiemy. — Stukam we wrota
Ha! stary sługa wychodzi, świeci.
Twój pan śpi teraz? to mi to cnota!
„O nie — on nie śpi — pan mój i dzieci,
Nim trzecie grudnia błysnęło zorze,
Wyszli na czele zbrojnej czeredy —
A teraz cicho pusto we dworze.
Wyszli na wroga, czy wrócą kiedy?”
Widzicie, bracia, mylą pozory;
Takiemu panu błogosław, Boże.
Oby tak wszystkie zastać nam dwory!
Jedźmy więc sami, dalej! i dalej! i t. d.
Jakże noc pyszna, jak lecą konie!
Lecą i lecą, a z pod kopyta

Pryskają iskry, połyska błonie,
Śmigają sanki, już świta! świta!
Na niebie blednie czoło księżyca,
Droga skończona, oto granica,
Wstrzymaj rumaka! Wstrzymaj rumaka!
Noc rozwidniała,
Zagrzmiały działa...
Oto jest kulik Polaka.


Dzisiajsze kuligi niedorównują wprawdzie dawniejszym hucznością, ponieważ warunki bytu są dzisiaj cięższe, a grosz trudniej wpływa — trzeba się z kieszenią liczyć. Konieczność uczy nas oszczędności, która bynajmniej nie zabrania nam zabawić się skromnie. Możemy zabawić się, wyjechać kuligiem, nie rujnując się materyalnie. Taka gremialna wycieczka sankami rozwesela umysł, a zdrowsza jest od balów w dusznych salach.
Dzieci używają sanny po swojemu; wciągają wązkie saneczki (dwie małe gładkie belki i deski na poprzek) i spuszczają się na nich z pagórków często nawet bardzo wysokich. Dzieci rodziców zamożniejszych mają saneczki elegancciejsze, ale pierwsze są bezwarunkowo bezpieczniejsze, bo mniej wywrotne. Jeżeli rodzice kupują dzieciom saneczki do zabawy, radzę kupować nizkie.


2. Na lodzie.

Zanim Gwiazdka przyniesie dzieciom w podarku po parze łyżew, już próbują one sztuki łyżwowania na drewienkach, które pod podeszwy podkładają, i ślizgają się na nich lub nawet i bez nich, to stojąco, to zgięto lub na czępku. Rozmaitym figurom, jakie starają się naśladować, nadają odpowiednie nazwiska. Ślizgają się więc jak szewc, strzelec, krawiec i t. d.



Rodzice, przekonawszy się, że dziateczki zbytnio na ślizgawkach zdzierają obuwia, sprawiają im na gwiazdkę łyżwy... cóżby ostatecznie dla dzieci swych nie uczynili? Niech się zabawią, niech użyją świeżego powietrza.
Łyżwy powinny być normalne, t. j. 1 centymetr dłuższe od obuwia, szyna 1 – 2 ctm. wysoka, ½ ctm. gruba, z przodu i z tyłu nieco w górę zagięta. Praktyczne są łyżwy, które do obuwia się przyczepia bez rzemieni.
Początkujący powinien poprosić dwóch przyjaciół, biegłych łyżwiarzy, którzyby go z obydwóch stron podjęli pod ramiona i pomału prowadzili. Pierwszym zadaniem jest nauczyć się stać; potem pomału posuwać nogę za nogą, drugą zawsze przyciągając; — nie chodzić, ale posuwać nogi należy. Posunąwszy lewą nogę, prawą się przyciąga do pierwszej w kącie prostym, nieco od lodu w powietrzu trzymając; poczem stawia się prawą, a lewą się odpycha — i znów przyciąga do prawej. Nim dłuższą przestrzeń na jednej nodze przebędziesz, tem lepiej. Już zaraz w początkach trzeba się starać trzymać korpus prosto, a nie pochyło. Kolan nie trzymaj sztywno, jak tyczki, ale nieco zgięto, elastycznie; rękoma nie wymachuj, ale trzymaj je spokojnie.



Chcesz skręcić na lewo, natenczas prawą nogę wysuń nieco naprzód, czubek kierując w lewą stronę, w tę stronę zwróć się też całą figurą. Skręcając na prawo, wysuń lewą nogę i t. d.
Najszybciej w tę lub ową stronę skręcić można przez przełożenie nogi, n. p. w lewo — prawej przed lewą, w prawo — lewej przed prawą. Przekładając nogę bezustannie, zataczać będziesz koło. Prawdziwą przyjemnością jest tak zwane holendrowanie. Jest to zataczanie kół na zewnątrz.



Wykonuje się je na zewnętrznej stronie szyny łyżwowej, przyczem ciało przechyla się w tę stronę, w którą koło się zatacza; noga powinna być mocno osadzona. Druga noga podaje kierunek, utrzymuje równowagę. Mocno się nią odepchnąwszy, podnieś ją w górę i pomału do pierwszej przyciągnij. Tam gdzie się kończy pierwsze koło, nowe drugą nogą rozpocząć się powinno. Tak samo możesz holendrować i w tył.
Kto się nauczył holendrować, temu nie sprawi trudności wykonywanie najrozmaitszych figur, n. p. ósemek lub trójek. Ósemka składa się z dwóch kółek; wykonuje się ją holendrując raz w prawo, drugi raz w lewo, tylko na zewnątrz. Trójka składa się z dwóch łuków. Wykonuje się ją na jednej nodze. Zaholendrowawszy na zewnątrz, zakręcasz w miejscu, gdzie owe dwa łuki trójki się łączą, i drugi łuk zataczasz tyłem na wewnątrz.



Przy pewnem ćwiczeniu uda ci się z pewnością wypisać wszelkie głoski alfabetu i wykonać inne figury.
Że i większe towarzystwa na lodzie zabawić się mogą, widzimy to wszędzie, gdziekolwiek miejsce do biegania na łyżwach urządzono. Można biegać parami i w większych grupach, bawić się w węża i inne gry towarzyskie, jak „ostatnia para wychódź!” i t. d. Nie mniej można wykonywać i tańce, a szczególniej nadaje się do tego kontredans.
Bieganie na łyżwach jest rozrywką bardzo zdrową i miłą, ale rozsądnie trzeba jej używać. Przytaczamy kilka uwag dla bezpieczeństwa czytelników.
Gdyś się zmęczył bieganiem, nie siadaj i nie odpoczywaj, lecz zwolnij biegu. Niewłaściwie czynią ci, którzy krótko przed zejściem z lodu, rozpędzają się, aby na ostatku jeszcze użyć zabawy. Usiadłszy następnie na ławce, aby odjąć łyżwy i pójść do domu, łatwo zaziębić się mogą. Piwa ani wódek na lodzie nie pij. Oddychaj przez nos; usta miej zamknięte. Wskutek nieprawidłowego oddychania powstają zaziębienia krtani, płuc, kaszle i inne niedomagania. Wciągaj powietrze nosem, a wypuszczaj ustami. W czasie biegania nie rozmawiaj, gdyż tak samo łatwo mógłbyś się zaziębić, jak gdybyś oddychał przez usta. Papierosów, cygar ani jakichkolwiek tytoni na lodzie nie pal. Palenie na lodzie szkodzi nietylko tobie, ale jest także nieprzyzwoitem. Jakże łatwo możesz zaprószyć ogniem oczy innym towarzyszom zabawy, mianowicie gdy wiatr wieje. Samo dymienie komuś w nos, kiedy każdy chce użyć świeżego powietrza, także przyjemnem nie jest. Zdarzały się wypadki, że jeden drugiemu, na niego wpadłszy, oko cygarem wypalił. Papierków, niedopałków, zapałek i t. d. na lód nie rzucaj, aby nieszczęście jakie z twojej winy się nie wydarzyło. Jeżeli już od palenia wstrzymać się nie możesz i musisz dymić jak komin, to przynajmniej zachowaj wszelką ostrożność i niedopałki wyrzucaj poza obręb miejsca zabawy. Schodząc z lodu, ubierz się w ciepłe palto, i idź natychmiast do domu.
Zachowujcie przeto wszelką ostrożność, abyście się nie zaziębili; a po drugie, aby z przyczyny waszej innym nieszczęście się nie wydarzyło.








Czcionkami Karola Miarki w w Mikołowie.


Znak domeny publicznej
Tekst lub tłumaczenie polskie jest własnością publiczną (public domain), ponieważ prawa autorskie do niego wygasły (expired copyright).