Przejdź do zawartości

Zabawa w fanty

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
>>> Dane tekstu >>>
Autor Zofia Dromlewiczowa
Tytuł Zabawa w fanty
Podtytuł Powiastka
Pochodzenie Skarbnica Milusińskich Nr 129
Wydawca Wydawnictwo Księgarni Popularnej
Data wyd. 1935
Druk Sikora
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron
SKARBNICA MILUSIŃSKICH
POD REDAKCJĄ S. NYRTYCA



ZOFJA DROMLEWICZOWA
ZABAWA W FANTY
POWIASTKA
Z ILUSTRACJAMI


WYDAWNICTWO
KSIĘGARNI POPULARNEJ
W WARSZAWIE
PRINTED IN POLAND
Druk. Sikora, Warszawa






Dzieci zebrały się w niedzielę u Hali. Początkowo siedziały wszystkie razem obok siebie i rozmawiały półgłosem o szkole, o Luna-Parku, o ogrodzie Zoologicznym. A potem Janek wstał pierwszy z miejsca i zawołał:
— A w co będziemy się bawić?
I natychmiast za nim powtórzyła mała Stefcia, która zawsze we wszystkiem naśladowała starszego brata:
— W co będziemy się bawić?
Dzieci zastanowiły się. Potem każdy zaproponował co inne.
— W farby.
— W cenzurowanego!
— W chowanego.
— W ślepą babkę.
— W wyścigi.
— Urządźmy tramwaj!
— Obejrzmy obrazki!
— Chodźmy do salonu, przyjrzeć się żółtym rybkom w akwarjum.
Jedno dziecko krzyczało głośniej od drugiego. Koniec końców więc zrobił gwar nie do opisania i nikt nie wiedział co zostało postanowione. Janek powtórzył więc raz jeszcze:
— W co więc będziemy się bawić?
A zaraz potem Stefcia powtórzyła pytanie:
— W co więc będziemy się bawić?
I znów śród gwaru i hałasu posypały się liczne odpowiedzi, każdy proponował co innego i pragnął przekrzyczeć wszystkich pozostałych.
— Nie, tak nie możemy mówić — powiedziała wreszcie Janka, która była najstarsza.
— A jak?

— Poczekajcie, ja to wszystko urządzę. Usiądźcie.
Dzieci usiadły.
— A teraz po kolei.
Stasiu, jaką proponujesz zabawę?
Staś zamyślił się.
— Farby — odpowiedział po chwili.
— A ty Janku?
— Ja nie wiem, dlatego właśnie pytałem się innych.
— Ja też nie wiem — powiedziała prędko nie pytana jeszcze przez nikogo Stefcia.
— Hala?
— Może nastawimy płyty na gramofonie i trochę pogramy.
— Jasia?
— W ślepą babkę.
— Rys?
— W chowanego.
— Romka?
— Nie wiem, może cenzurowane, a jeżeli nie chcecie, to w wielkich ludzi.
— Jednym słowem każdy proponuje co innego, roześmiała się Janka. Może więc wobec tego będziemy ciągnęły supełki, kto wyciągnie, tego zabawa będzie pierwsza.
— Dobrze, doskonale.
— Brawo Janka.
Ciągnięto więc supełki i supełek wyciągnęła Romka. — Coś ty proponowała Romko?
— Zabawmy się w wielkich ludzi a potem w fanty.
— Doskonale.
Teraz okazało się, że właściwie każdy chciał zaproponować zabawę w wielkich ludzi. Dzieci usiadły na środku pokoju i rozpoczęło się rzucanie chusteczki. W kogo rzucono chusteczką, ten musiał wymienić nazwisko jakiegoś wielkiego człowieka. A kto nie odpowiedział dosyć prędko, ten dawał fant.
— Naturalnie Stefcia da pierwsza fant — zapewniała Hala.
Lecz jakoś Stefcia odpowiadała szczęśliwie, raz powiedziała „Kolumb“, a raz „Mickiewicz“, natomiast Hala zgapiła się i otrzymawszy niespodziewanie chusteczkę zawahała się a potem zawołała:
— Słowacki.
— Już było, już było — zawołało odrazu kilka głosów.
— To nie szkodzi.
— Nie, nie można powtarzać, musisz dać fant.
I Hala dała pierwszy fant, bransoletkę z ręki.
Potem omylił się Janek i dał zegarek, potem Romka i dała chusteczkę. Po kwadransie na kolanach Janki, która zbierała fanty, leżało już kilkanaście przedmiotów.
— Mnie się zdaje, że wy się rozmyślnie mylicie, aby dać jaknajwięcej fantów — powiedziała Janka śmiejąc się.

Wkrótce można już było przystąpić do rozgrywania fantów.
— Co ma zrobić ten, którego fant trzymam w ręku.
— Zadeklamować.
— Dobrze, Hala to twoje.
Hala skrzywiła się, bo bardzo nie lubiła deklamować. Nie było jednak rady.
Chcąc nie chcąc musiała wypowiedzieć wiersz Pola.
— A teraz?
Zatańczyć.
Fant należał do Stefci i Stefcia zatańczyła chętnie jakiś niezwykły taniec który nazwała tańcem dzikich a który miał takie powodzenie, że musiała powtórzyć go raz jeszcze.
Potem Janek musiał na poczekaniu narysować karykatury wszystkich. Janka zaśpiewać piosenkę, a Romka pokazać magiczne sztuki.
Gdy wreszcie wszystkie fanty były rozegrane, Janka zapytała:
— A jaki jest dalszy ciąg zabawy?
— To przecież tyś powinna wiedzieć. Zabrałaś się do organizacji.
— A więc proponuję, abyśmy odpoczęli trochę przy gramofonie.
— Dobrze.
Hala przyniosła gramofon i dzieci słuchały dosyć długo najrozmaitsze melodje.
Potem Janka zamknęła gramofon i zaproponowała, aby się bawić w farby, na co dzieci przystały chętnie.
— O, dzisiaj bawicie się ładnie — powiedziała mamusia Halinki, wchodząc do pokoju i witając się z dziećmi.
— Zawsze przecież bawimy się jednakowo — zdziwiła się Hala.
— Nie, nie zawsze, nieraz biegacie bezładnie, każdy krzyczy co innego, sami nie wiecie co robić i właściwie nudzicie się zamiast bawić.
— To zasługa Janki — oznajmił Janek — ona objęła nad nami komendę.

— Tak, to najważniejsze — przyznała mamusia Hali — aby wszystko robić z planem.
Wtedy wszystko zupełnie inaczej idzie.
A gdy wyszła Halka powtórzyła jej słowa zdziwiona:
— Najważniejsze aby wszystko robić z planem. Wcale o tem nie pomyślałam.
— A ja wiedziałam. Zawsze piszę wypracowania z planem.
— E, wypracowania to zupełnie co innego. Ale zabawa.
— Okazuje się, że we wszystkiem plan jest potrzebny. Nawet w zabawie.
— A więc Janko co robimy?
— Nie, teraz ja zastąpię Jankę — zawołała Hala i postanawiam, że pójdziemy na podwieczorek.
Okazało się, że dzieci nie miały nic przeciwko temu i po chwili siedziały już w stołowym pokoju i zastanawiały się nad tem po które ciastko należy sięgnąć.

KONIEC


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Zofia Dromlewiczowa.