Wazowie (Niewiadomska)/Na Jasnej Górze

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Cecylia Niewiadomska
Tytuł Wazowie
Pochodzenie Legendy, podania i obrazki historyczne
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1921
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Na Jasnej Górze.

Gwiazda zbawienia dla Polski błysnęła na Jasnej Górze.
Już kraj zalały szwedzkie i moskiewskie fale, pokryły jednem morzem klęski i niedoli. Stracone wszystko, nikt nie ma nadziei. Król opuszczony uszedł, szuka schronienia na Śląsku. Czarniecki opuścił Kraków, wydał go w ręce Szweda. Szybko poddają się grody, prowincje — na cóż bezskuteczny opór? Lepiej nie draźnić zwycięzcy, może łaskawszy będzie.
Nowy pan zaczyna rządy. Rzucił okiem po całym kraju: czy wszystko już posłuszne i uległe? czy nic się nie sprzeciwia jego władzy?
Jest-ci klasztor na Jasnej Górze, takie sobie schronienie mnichów, ale skarby podobno wielkie.
Niech więc oddadzą skarby — taka wola i rozkaz Karola Gustawa.
Oporu nie przewidział, gdyż — po pierwsze — kraj cały oporu zaniechał i nie stawiał go prawie od początku, a po wtóre — któż tutaj opierać się może? czy garstka zakonników?
Nie wiedział, że tam właśnie schronił się duch Polski, potężny, nieśmiertelny duch narodu, duch miłości ojczyzny i wolności. Ten duch, co jaśniał w genjuszu Chrobrego, w męstwie Łokietka, mądrości Kazimierza, w szlachetnem poświęceniu obrońców Głogowa, Karlińskiego, w czynach i chwale zwycięzców z pod Grunwaldu i Chocimia. Teraz przemówił niezachwianem męstwem z ust cichego, pokornego zakonnika, dając przykład nieustraszonej wytrwałości.
Przemówił z mocą, a wielką prostotą:
— Klasztoru nie wyda Szwedom. Słuchać Karola Gustawa nie będzie, bo Janowi Kazimierzowi przysiągł wiarę.
— Klasztoru nie wyda? — Więc zająć go gwałtem i zabrać, co ma wartość.
— Zamknął bramy, Szwedów nie wpuści.
— Wysadzić je i zburzyć to gniazdo zuchwalstwa! Cóż to, gród czy forteca?
— Niby twierdza licha, na górce, za wałami. Kilkudziesięciu mnichów, paruset okolicznej szlachty, która się tam schroniła, parę armatek, proch mają zapewne — i przeor, Augustyn Kordecki.
— Śmieszne zuchwalstwo.
Śmieszne byłoby, gdyby to było zuchwalstwo; ale to była wiara, co góry przenosi, i poczucie obowiązku niewzruszone.
Obowiązkiem każdego jest umrzeć na stanowisku. Opuścić go niewolno, kto przyjął odpowiedzialność.
Ksiądz Augustyn Kordecki postanowił bronić klasztoru: to było jego obowiązkiem. Jeśli Bóg zechce, nikt go tu nie zwalczy, — a jeśli wola Boża, aby zginął, spełni powinność swoją.
W początkach listopada obległ Częstochowę wódz szwedzki Müller, zwany zdobywaczem fortec; 6 tygodni stał pod nią, naprzemian szturmując i próbując układów — nadaremnie.
Co ocaliło klasztor? — Niewzruszona wiara.
Nic też dziwnego, że dzieje tych kilku tygodni broniącej się od wrogów Jasnej Góry to szereg cudownych legend, w których Najświętsza Panna występuje jako Królowa narodu, osłaniająca Boską opieką walczących, krzepiąca serca męstwem i natchnieniem.
Widzieli oblężeni, jak gwiaździstym płaszczem osłaniała klasztor od szwedzkich pocisków, które nie mogły szkodzić świętym murom, przelatywały nad niemi w powietrzu, lub jak zabite ptaki spadały na ziemię. To znowu odskakując od murów klasztornych, w obozie szwedzkim szerzyły zniszczenie. Pękały działa szwedzkie, broń ręczna odmawiała posłuszeństwa. Ludziom martwiały serca na widok tych cudów i przeklinali chwilę, w której stanęli do walki.
Daremnie Müller srożył się i karał, bluźnił i groził mnichom; to znowu usiłował skłonić ich podstępem do ustępstw. Wojska jego topniały w sposób niewytłumaczony, ludzie znikali z szeregów, inni coraz niechętniej spełniali rozkazy. Bo jakże walczyć z nadziemską potęgą?
Nakoniec siostrzeniec wodza, kulą z armatki klasztornej trafiony, u stóp jego pada bez życia.
Müller zemścić się pragnie, uderza do szturmu; ale szturm odpierają z wałów wojownicy, a za nimi w obłokach dymu i kadzideł, z pieśnią na ustach i modlitwą w sercu, przesuwają się zwolna i spokojnie białe postaci mnichów, dzieci, kobiety i starcy, płyną chorągwie, świecą krzyże złote, w niebiosa bije hymn wiary gorącej i ufności bez granic.
Ci ludzie nie obawiają się śmierci, czują nad sobą Boga.
Wyrzekłby się Müller jasnogórskich skarbów, byle klasztor uznał Karola Gustawa swym panem i nie jaśniał przykładem całemu krajowi. Więc straszy i proponuje układy.
— Najłaskawszy król szwedzki pragnie tylko błahego znaku uległości; nietykalność klasztoru zapewnić gotów każdej chwili.
Ksiądz Kordecki na takie uprzejme wezwanie odpowiada przesłaniem znaku świętej zgody i miłości chrześcijańskiej — święconym opłatkiem.
Wściekłym szturmem pożegnali Szwedzi Częstochowę. Przez krótki dzień zimowy bito bezustannie z kilkudziesięciu armat; drżała ziemia, a huk wystrzałów głuszył okrzyki wściekłości i trwogi, jęk konających, wzywanie pomocy.
Na budynkach klasztornych płonęły dachówki i krokwie, tynk opadał z muru, pękały granaty, a nieliczni obrońcy odpowiadali z wałów wystrzałami, chociaż dym dech zapierał i zasłaniał oczy. Inni gasili pożar, kobiety nosiły im wodę, opatrywały rannych, podawały proch i kule. A przed obrazem Matki Boskiej i Królowej, starcy i dzieci z płaczem wzywają ratunku, błagają zmiłowania i opieki.
Noc ciemna położyła wreszcie koniec walce.
A nazajutrz cisza w obozie. Co to znaczy? Czy jaki nowy podstęp i zdradziecki zamiar?
Koło południa ktoś stuka do bramy. Otwierają ostrożnie — to wieśniacy — przywieźli żywność do klasztoru, bo może i zabrakło.
— A Szwedzi? Jakże was oni puścili?
— Szweda niema. Odstąpił pod osłoną nocy, żeby uniknąć wstydu.
Zwyciężył duch i wiara.
Na to hasło kraj cały zbudził się jak ze snu i jak mąż jeden zerwał się do walki, pełen mocy i wiary w swe zwycięstwo.

Trochę inaczej Szwedzi w swej historji przedstawiają obronę Częstochowy. Oni jej wcale zdobywać nie chcieli! Tak sobie tylko Müller — może zupełnie wypadkiem — odpoczywał pod jej wałami kilka zimowych tygodni, prawdopodobnie dla zdrowia i świeżego powietrza. Nie miał o co nawet się kusić: cóż dla Karola Gustawa stanowiła licha forteczka?












Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Cecylia Niewiadomska.