Upiór opery/XV

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Gaston Leroux
Tytuł Upiór opery
Wydawca E. Wende i S-ka
Data wyd. 1926
Druk Drukarnia Leona Nowaka
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Le fantôme de l'Opéra
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XV
NIEZWYKŁE ZASTOSOWANIE AGRAFKI

W gmachu opery panował chaos nie do opisania. Artyści, maszyniści, statyści, tancerki, chórzyści, cisnęli się na korytarzach, wykrzykując głośno:
„Krystyna Daaé znikła. — Porwano ją“.
„To sprawka wicehrabiego de Chagny“.
„Nie, nie! Carlotta to urządziła! — Albo najprędzej „Upiór Opery“.
Pośrodku tego tłumu można było zauważyć grupkę, złożoną z trojga ludzi. Rozmawiali półgłosem, lecz ruchy ich i twarze zdradzały wielki niepokój.
Był to Gabrjel, profesor śpiewu, Mercier administrator i sekretarz Remy.
„Pukałem, — mówił Remy, gestykulując rękami. — Nie odpowiedzieli. A może ich niema w kancelarji. Nie można się przekonać, bo pokój jest na klucz zamknięty“.
„Wydali rozkaz, żeby ich nie niepokoić pod żadnym pozorem.“
„Jednakże, — odezwał się z oburzeniem Gabrjel, — porwać śpiewaczkę z pośród tysiąca ludzi, — to niesłychana rzecz“!...
„Czy próbował pan im to powiedzieć?“ — zapytał Mercier.
„Spróbuję jeszcze“, — odparł Remy i szybko odbiegł. Na to nadszedł reżyser.
„No, cóż? chodźmy, panie Mercier! Co panowie tu robią? zdaje mi się, że pana ktoś szukał.“
„Nie chcą nic robić i o niczem wiedzieć przed nadejściem komisarza, — oświadczył Mercier. — Posłałem po Mifroida. Zobaczymy, co powie, gdy nadejdzie!
„A ja panu mówię, że należy natychmiast pójść do centrali oświetlenia“.
„Nie przed przybyciem komisarza“...
„Ja zresztą już chodziłem do centrali“.
„Ach tak! I cóż pan tam widział“?
„Właśnie, że nie widziałem tam nikogo! słyszy pan, nie było nikogo!
„I cóż ja mam na to poradzić“?
„No tak, — odparł reżyser, targając niesforną czuprynę, — oczywiście! Gdyby jednakże ktoś znajdował się w centrali, to może zdołałby nam wytłumaczyć powody tych nagłych ciemności. Mauclaira zaś nigdzie niema, rozumie pan?
„Mauclaira nigdzie niema? — powtórzył Mercier zaniepokojony. — A jego pomocnik?
„Niema Mauclaira, ani pomocników! — mówię chyba wyraźnie? Rozumie pan, że ta mała nie mogła zniknąć sama przez się! Była w tem jakaś machinacja, którą trzebił wyjaśnić... A gdzież są dyrektorowie?... Zabroniłem wchodzić do oświetlenia, postawiłem tam strażaka, aby pilnował! Chyba dobrze zrobiłem“?
„Tak, tak, doskonale... Zaczekajmy teraz na komisarza“.
Reżyser oddalił się, wzruszywszy ramionami, miotając przekleństwa pod adresem tych „zmokłych kur“, siedzących z całym spokojem gdzieś w kącie, gdy cały teatr „przewraca się do góry nogami“.
Lecz Gabrjel i Mercier bynajmniej nie byli spokojni, tylko otrzymali polecenie, które ich paraliżowało. Pod żadnym pozorem nie należało przeszkadzać dyrektorom. Raul spróbował nie zastosować się do tego, lecz nie osiągnął tego, o co mu chodziło.
W tej chwili nadbiega sekretarz powracający z powtórnej wyprawy, z miną jeszcze bardziej wylęknioną.
„No i cóż? widziałeś pan dyrektorów!? Mówiłeś z nimi“?
„Tak, niby widziałem, — odpowiedział Remy, którego twarz wyrażała wielkie niezadowolenie. — Ale nie mogłem ani słowa przemówić — Zaledwie Moncharmin mnie ujrzał, zawołał: „Masz pan szpilkę, agrafkę“? „Nie mam“ „No to zostaw nas pan w spokoju“. Otwieram usta, aby mu opowiedzieć o zaszłem w teatrze wydarzeniu, a on krzyczy: „Szpilki chcę, agrafki“! Chłopak jakiś od maszynistów usłyszał to wołanie i przybiegł z żądaną szpilką. Wyrwał mu ją z ręki, a mnie drzwi przed nosem zamknął“.
„I nie mogłeś mu pan powiedzieć, że Krystyna Daaé“...
„Aha, właśnie! Chciałbym, żebyś pan był go widział... Wściekał się ze złości... Wołał tylko o swoją szpilkę. Doprawdy, to nienaturalne!... Dyrektorowie nasi zaczynają warjować“.
„To znowu sprawka „Upiora Opery“, — szepnął profesor Gabrjel.
Sekretarz roześmiał się i spojrzał drwiąco na administratora, — lecz ten miał minę poważną i dał mu znak, by milczał.
„Trzebaby jednak, by który z nas poszedł do nich“... — rzekł, Mercier w poczuciu wzrastającej swej odpowiedzialności.
„Należy się dobrze nad tem zastanowić — wyrzekł ponuro Gabrjel. — Jeżeli dyrektorowie nie chcą wyjść z biura, widocznie coś w tem jest...
Upiór Opery rozporządza wieloma środkami...
Mercier potrząsnął głową.
„Niech tam! idę!... Już dawno ostrzegałem, by zawiadomić policję o wszystkiem“... — rzekł administrator, odchodząc.
„O wszystkiem? — zapytał Remy. — O czem to Mercier chciał mówić policji? Pan nic nie mówi, panie Gabrjelu? Więc i pan jest wtajemniczony“?
„Wtajemniczony? nie rozumiem pana!“
„Czy nie wiesz pan, — wrzasnął zrozpaczony Remy, — że dziś wieczór tutaj, w czasie antraktów, dyrektorowie nasi mieli wygląd istnych szaleńców!?
„Nie zauważyłem“, — mruknął Gabrjel.
„No to chyba pan jeden... Czy sądzisz, że tego nie dojrzał p. Parabise, dyrektor Centralnego Banku?...
A p. ambasador de la Borderie może jest ślepy!...
Wszyscy nasi znajomi i goście palcami wskazywali dyrektorów!...
„Nic nie rozumiem“, — powtórzył Gabrjel.
„Nie rozumiesz pan! Bo cóż naprawdę znaczyć ma ta nowa ich manja?...
Nie pozwalają nikomu zbliżać się do siebie. Nie pozwalają się dotykać!
„Naprawdę? — zauważył pan, że nie pozwalają się dotykać!? To jest dziwne!“
„Przyznajesz więc pan! Ale to nie wszystko. Chodzą tyłem!“
„Chodzą tyłem! Nasi dyrektorowie chodzą tyłem!? Myślałem dotąd, że jest to przywilej raków!“
„Niech się pan nie śmieje panie Gabrjelu! Czy mógłbyś mi pan wytłumaczyć, pan, który żyjesz w przyjaźni z dyrekcją, dlaczego, gdy w „foyer“ zbliżałem się z ręką wyciągniętą do p. Richarda, p. Moncharmin rzekł do mnie szybko: „Oddal się pan! Oddal się pani... I nie dotykaj się pan dyrektora!“ — Czego on chciał!? Czy jestem zapowietrzony!?“
„To nie do uwierzenia“!
„A w kilka chwil później, gdy pan ambasador podszedł do pana Richarda, czy nie widziałeś pan jak p. Moncharmin rzucił się między nich i krzyczał: „Panie ambasadorze, zaklinam pana, nie dotykaj się gol nie dotykaj“!...
„Niepojęte! A co robił pan Richard“?
„P. Richard chodził drobnymi kroczkami, kłaniał się, chociaż nie było przed nim nikogo i cofał tyłem! A Moncharmin stał za nim i powtarzał wszystkie jego ruchy. I tak, idąc tyłem, doszli do schodów wiodących do administracji!... I powiesz mi może, panie Gabrjelu, że ci panowie nie potracili zmysłów“!?
„Coś złego dzieje się w gmachu Opery, dodał po chwili Remy, pochylając się do ucha profesora śpiewu. — Krystyna Daaé znikła... lecz nie — tylko ona jedna...
„Ah! co znowu“!?
„Ależ mówię panu!. Wytłumacz mi pan proszę, dlaczego gdy stara Giry zeszła przed chwilą do „foyer“, p. Mercier wziął ją za rękę i szybko uprowadził“?
„Nie spostrzegłem tego“!?
„To dziwne! A przecież poszedłeś pan za panem Mercier i marną Giry. I od tej chwili nie widzę nigdzie tej starej“.
„Myślisz pan może, żeśmy ją pożarli“?
„Nie! Ale zamknęliście ją na klucz w gabinecie, z którego dochodzą okrzyki:
„Ah!! zbrodniarze! ah! bandyci!“
W tej chwili wpadł zadyszany Mercier.
„To nie do uwierzenia! — wołał oburzony. — Tego już za wiele! Wrzeszczę do nich przez drzwi: „Otwórzcie, chodzi o ważną rzecz! To ja, Mercier“. Nareszcie drzwi się uchyliły i wyjrzał z nich, blady jak płótno, Moncharmin. „Porwano Krystynę Daaé.“ — wołani bez tchu. I wiecie, co mi odpowiedział!?: Tem lepiej dla niej!“ I zamknął drzwi, ale przedtem wcisnął mi to oto do ręki!“
Mercier otworzył rękę. Remy i Gabrjel pochylili się ciekawie.
„Szpilka! agrafka“!
„To dziwne! Dziwne“! — szepnął Gabrjel, nie mogąc powstrzymać dreszczu. Nagle ztyłu za nimi rozbrzmią! jakiś głos: „Przepraszam panów, czy nie moglibyście mnie objaśnić, gdzie znajduje się Krystyna Daaé?“
Mimo powagi okoliczności, podobne zapytanie byłoby spowodowało ogólny wybuch śmiechu, lecz zrozpaczona, zbolała twarz pytającego zbudziła natychmiastowe współczucie. Była to twarz wicehrabiego Raula de Chagny.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Gaston Leroux i tłumacza: anonimowy.