[39]TAMTOŚĆ
Płynne szkło w niepojętym kołysie dorożki,
Domy skośne naodwrót w mijającem lustrze,
O, któż z was, dźwigających horyzonty gorzkie,
I ulicą złamaną idący, idący,
Wreszcie się ustrzegł,
By nie pomyśleć o tem, co nie przyjdzie, jutrze?
Będę krzyczeć: między ulice realne
Nie chcę z tamtego świata pasażera,
Kto go opuścił w dnie straszne upalne,
Niech go z powrotem zabiera!
Każdy pamięta z dzieciństwa palącego lęku,
Co nigdy nie wystygnie,
Szum ciemności u drzwi niewiadomego pokoju,
Powracający w malignie.
[40]
Plusk wody z wszystkich kranów
Mistyczny, jak krew,
I mglisty strach w każde rano,
Sięgający trzew.
O ciągle jest, co było wprzód,
Zamknięte w mętny kryształ dni,
Żółty pas światła z poza półdomkniętych drzwi,
I żółty wrzód,
Co wzbiera tajemnicą krwi.
Nie zdławić drżenia ręki, co podnosi szklankę
Złocistej herbaty
I drżenia, aby kochankę
Nie zadławiły w szafie drzemiące krawaty.
[41]
O gdzież przepadła
Młoda ma twarz z przed laty, chwytana przez luster cienie,
Dokąd powędrowało tamto bezpowrotne wejrzenie
I cóż kryje za sobą gorzka głąb zwierciadła?
Okna zasuwają z hukiem zielone żaluzje,
Bramy się zawierają, tajemne, jak dekret,
Cały świat do ust przykłada wielki palec:
Sz-a, Sekret.
Po dniu nieprzytomnym, po nocy ciężkiej, jak kłoda,
Moje oczy wypełzłe, biało-mysie, stare,
Co rano zalewają snu przezrocze wody:
Ze studni niepamięci wracające czary.
Ciągle czuję rytm rzeczy, co w niebie kołacze,
Wymachuję rękami, wtłoczony między ostrza niewidzialnych śrub,
Aż wydrę się z otchłani, wyplączę z rozpaczy,
Gdy zwalę się na ziemię, zdziwiony miękki trup.