Sen w wigilią Ś. Jana/Akt V

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor William Shakespeare
Tytuł Sen w wigilią Ś. Jana
Pochodzenie Dzieła Williama Shakspeare Tom pierwszy
Wydawca T. Glücksberg
Data wyd. 1839
Druk T. Glücksberg
Miejsce wyd. Wilno
Tłumacz Ignacy Hołowiński
Tytuł orygin. A Midsummer Night's Dream
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tom pierwszy
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Całe wydanie
Indeks stron
AKT V.

SCENA PIÉRWSZA.
(Sala w pałacu Tezeusza)
Wchodzą: TEZEUSZ, HIPOLITA, FILOSTRAT, PANOWIE i ŚWITA.
HIPOLITA.

Ci kochankowie dziwne mówią rzeczy.

TEZEUSZ.

Przeto, że dziwne mniéj prawdziwe właśnie.
Nigdy nie wierzę w przestarzałe baśnie,
Albo igraszki duchów. Kochankowie,
Jak i szaleni, w swojej wrzącéj głowie
Takie widziadła, takie widzą rzeczy,
Których nie pojmie rozum i zaprzeczy.
Waryat, kochanek równie jak poeta
Całkiem ulani tylko z wyobraźni;
Więcéj, jak piekło djabłów objąć zdoła
Widzi szalony: a kochanek widzi
Piękność Heleny wśród cyganki czoła:
Ciska poeta w świetnym szale oczy,
Z nieba na ziemię, z ziemi w niebo toczy:
Gdy wyobraźnią w ciała przeistoczy

Rzeczy nieznane, wtedy jego pióro
Mary obleka kształtem i naturą,
Wnet im nazwania daje i siedliska.
To wyobraźni bujnej są igrzyska;
Kiedy w radości, zaraz widzieć zdoła
Przynoszącego radość tę anioła;
Kiedy doświadcza w nocy jakiéj trwogi,
Wnet na niedźwiedzie przeobraża głogi.

HIPOLITA.

Ale téj nocy sen opowiadany,
Który widzieli oni wszyscy razem,
Nie wyobraźni tylko czczym obrazem,
Ale zawiera jakąś prawdę tajną,
Choć rzeczywiście dziwną, nadzwyczajną.

(Wchodzą: LYZANDER, DEMETRYUSZ, HERMIA i HELENA.)

TEZEUSZ.

Oto wesela pełni kochankowie. —
Radość, najmilsi, jasne dni miłości
Niech towarzyszą wiecznie sercom waszym!

LYZANDER.

Większe jak na nas szczęście zlać się może,
Niechaj otoczy xięztwo i ich łoże!

TEZEUSZ.

Tańce i maski jakież nam zabiorą
Długi, nieznośny dla nas wiek trzech godzin,
Między wieczerzą naszą, a snu porą.
Kędyż zwyczajny zabaw naszych rządzca?
Cóż ma pod ręką? nié ma jakiéj sztuki,
Aby złagodzić mękę téj godziny?
Kędy Filostrat?

FILOSTRAT.

Tu, potężny xiąże.

TEZEUSZ.

Powiedz jak długi wieczór ten skrócimy?
Muzyką? maską? — Jakże oszukamy
Czas ten powolny, jeśli nie zabawą?

FILOSTRAT, podaje papier.

Proszę z gotowych zabaw listy wybrać,
Którą najpierwéj widzieć xiąże pragnie.

TEZEUSZ, czyta

Bój z Centaurami, który śpiéwać będzie
Kastrat ateński z przegrywaniem arfy.
Nie chcę: już o tém dość mówiłem lubéj
Z chwalą krewnego mego Herkulesa.(znowu czyta.)
Wściekłość Bachantek trunkiem rozognionych,
Jako Trackiego wieszcza rozszarpały.
Rzecz przestarzała, była przedstawiana,
Kiedym zwyciężcą z miasta Teb powrócił,(czyta)
Treny dziewięciu smutnych Muz po zgonie
Zmarłej nie dawno w nędzy Uczoności.[1]
Satyra jakaś ostra, uszczypliwa,
Godów obchodom wcale nie przystoi.(czyta.)
Nudna i krótka scena o Pyramie
Z Tisbą kochanką; śmiészna i tragiczna?
Nudna i krótka, śmiészna lub tragiczna,
Jakby ogniste lody, lub śnieg czarny.
Jakże pogodzim takie przeciwności?

FILOSTRAT.

Sztuka się składa z kilku słów dziesiątków,
Jednak z dziesiątkiem słów za nadto długa;
Nudna do tyla: wszyscy aktorowie,
Jak i ich słowa, nie są na swém miejscu.
Sztuka traiczna nasz dostojny xiąże;
Młody się bowiem sam zabija Pyram.
Próbęm jéj widział, jednak wyznać muszę,
Rzewnie płakałem, lecz łez tak wesołych
Nigdy nie wylał więcéj śmiech zbyteczny.

TEZEUSZ.

Cóż to za jedni tacy aktorowie?

FlLOSTRAT.

Rąk zatwardziałych rzemieślnicy z Aten,
Nie pracowali dotąd nigdy myślą;
Teraz męczyli pamięć swą nie wprawną,
Aby tę sztukę grać na godach xięcia.

TEZEUSZ.

Chcemy jéj słuchać.

FILOSTRAT.

Nie, dostojny panie,
To nie dla xięcia: całéj wysłuchałem,
Nic nie znalazłem, nic dobrego w świecie;
Chyba zabawi xięcia chęć ich dobra,
Jak się niezmiernie męczyć, pocić będą,
By się przysłużyć.

TEZEUSZ.

Chcemy słuchać sztukę:
Żadna nie będzie dla mnie rzecz nie dobra,

Gdy ją prostota i przychylność niesie.
Wprowadź ich; — siądźcie na swych miejscach panie.

(wychodzi Filostrat.)
HIPOLITA.

Widzieć nie lubię nędzę wyszydzoną,
Lub jak upada wierność w swej usłudze.

TEZEUSZ.

Właśnie kochanko nie obaczysz tego.

HIPOLITA.

Mówił, że w sztuce nic się im nie uda.

TEZEUSZ.

Wspaniałomyślniéj za nic podziękować.
Będzie zabawka patrzeć na ich błędy;
Czego uboga wierność nie podoła,
Chęć, nie zasługę, wzgląd ślachetny ceni.
Kiedym tu przybył chcieli mię uczeni
Przygotowaną mową swą powitać,
Alem ich ujrzał drżących i pobladłych,
Jak się jąkali, jak się zacinali,
Jak się ze strachu głos ich wprawny tłumił,
Jak na dobitkę całkiem oniemieli,
I powitanie spełzło; wierzaj, luba,
W tém ich milczeniu powitanie miałem;
W trwożnéj skromności więcéj wyczytałem,
Niźli wymowa w szumnym swym zapędzie
Aż do zuchwalstwa górnych słów dobędzie.
Trwożna prostota, miłość drżąca skromnie,
Milcząc najmocniéj przemawiają do mnie.

(wchodzi FILOSTRAT.)
FILOSTRAT.

Jeśli rozkaże Wasza Mość Xiążęca,
Prolog gotowy.

TEZEUSZ.

Niechaj zaraz wchodzi.

(Traby brzmią[2]. — Wchodzi PROLOG)
PROLOG.

„Jeśli obrazim, w dobréj naszéj woli.
„Myślcie, przychodzim nie dla obrażenia,
„Lecz w dobréj woli. Nieświadomość roli
„Chcemy pokazać, ten cel i życzenia.
„Zważcie, przychodzim lecz by przykrość sprawić.
„Nie przychodzimy jakby was ubawić,
„Cały nasz zamiar. Dla uweselenia
„Tuśmy nie przyszli. Byście przykrość mieli
„Stoją aktory, z których przedstawienia
„Wszystko poznacie, co będziecie chcieli.

TEZEUSZ.

Ten zuch nie zachował przestanków i przecinków.

LYZANDER.
Przebiegł swój prolog jak dzikie łoszę; nie umiał gdzie należy zatrzymać się: dobra, xiąże, nauka, nie dość mówić, ale trzeba właściwie mówić.
HIPOLITA.

Istotnie grał na swoim prologu, jak dziecko na flecie; tylko przykre głosy bez związku i harmonii.

TEZEUSZ.

Jego mowa, jak łańcuch poplątany, choć żadne nie zerwane ogniwo, ale wszystkie w nieporządku. Cóż następuje?
(Wchodzą: PYRAM, TISBE, MUR, XIĘŻYC i LEW, jakby w pantominach.)

PROLOG.

„Mozę was dziwi dziwny widok w świecie;
„Dziwcie się póki prawda się wyjaśni.
„Człowiek ten Pyram, jeśli wiedzieć chcecie;
„To piękna Tisbe, ja nie mówię baśni.
„Człowiek ten, jak mur, tynkiem obrzucany,
„Zamiast dzielącéj dwóch kochanków ściany:
„Przez szparę w murze szepcą nieszczęśliwi,
„Na tem przestając; niech się nikt nie dziwi.
„Człowiek z latarnią i widłami w dłoni
„Xiężyc przedstawia: w nocnéj bowiem dobie
„Czułéj téj parze skromność ich nie broni
„Stroić umizgi na Kambiza grobie.
„Zwiérze to straszne, ten lew bardzo srogi
„Tisbę, co piérwsza przyszła, spłoszył z drogi,
„Raczéj ujrzawszy jego Tisbe, w nogi!..
„Lecz uciekając gubi płaszcz w podróży,
„Który zwalała lwa skrwawiona paszcza:
„Pyram nadchodzi, chłopiec piękny, duży,
„Nie mógł nie widzieć skrwawionego płaszcza:
„Przeto pragnący pałasz krwi przeklęcie,

„W spiekłe posoką pchnął potężnie piersi;[3]
„Tisbe pod morwą skryta w tym momencie,
„Wziąwszy kord kona. Ale będą szczersi
„Lew ten i xiężyc, mur i kochankowie,
„Każdy na scenie najobszerniéj powie.“

(wychodzi Prolog, Tisbe, Lew i Xiężyc.)
TEZEUSZ.

Zdziwię się, jak lew przemówi.

DEMETRYUSZ.

Nic dziwnego, xiąże, dla czegożby lew nie miał mówić, kiedy mówi tyle osłów.

MUR.

„Mur prezentować w sztuce mnie kazano,
„Ale jest moje Ryj prawdziwe miano.
„Takim ja murem, tylko dajcie wiarę,
„Który ma w sobie otwór albo szparę,
„Przez nią to Pyram z Tisbą kochankowie,
„Często szeptali w zbyt sekretnéj mowie.
„Z tynku zaś można widzieć rzecz dowodnie,
„Że prezentuję mur ten niezawodnie:
„Między palcami oto u mnie szpara,
„Przez nią ma szeptać w strachu czuła para.“

TEZEUSZ.
Czy z można żądać, aby wapno i kłaki lepiéj mówiły?
DEMETRYUSZ.

Najdowcipniejsza obrona, jaką słyszałem kiedykolwiek, mój xiąże.

TEZEUSZ.

Pyram podsuwa się do muru: cicho!

(wchodzi PYRAM.)
PYRAM.

„Nocy posępna! Nocy straszna, blada!
„Nocy, ty zawsze jesteś jak dnia nie ma!
„Nocy, o nocy! biada, biada, biada!
„Drżę, może Tisbe słowa nie dotrzyma. —
„Ty ukochany murze, luby murze!
„Naszych rodziców gruntu tyś granica;
„Odkryj mi szparę, by, jak oczy zmrużę,
„Mogła przez ciebie widzieć ma zrzenica.

(Mur otwiéra palce.)

„Dzięki ci, Murze! Niech cię Jowisz trzyma!
„Cóz oko widzi? Tisby méj nie widzi.
„Murze przeklęty, mojéj lubéj nie ma;
„Głaz twój przeklęty, co tak ze mnie szydzi!“

TEZEUSZ.

Mur będąc żywy, sądzę, ze zechce kląć nawzajem.

PYRAM.

O nie, uręczam pana, nie będzie klął, bo po tych słowach ze mnie szydzi Tisbe ma odpowiadać; tylko co teraz wchodzi, a ja przez mur wnet ją wyszpieguję; obaczy pan, że się tak sprawdzi co do joty, jak powiedziałem: — Oto nadchodzi. (wchodzi TISBE.)

TISBE.

„Murze! słyszałeś nie raz me westchnienie,
„Bo ty z najdroższą dzielisz mię istotą;

„Jak całowałam często twe kamienie,
„Choć je pokrywa wapno, piasek, błoto.“

PYRAM.

„Widzę jéj mowę, spojrzę więc przez szparę,
„Abym usłyszał piękne jéj oblicze.“

TISBE.

„Luby! czyś luby? temuż dać mam wiarę?“

PYRAM.

„Wierz, albo nie wierz, lecz się lubym liczę;
„Jako Limander wiernym ci statecznie.“[4]

TISBE

„Jako Helena kochać będę wiecznie.“

PYRAM.

„Prokrus Sefalę tak nie kochał stale.“

TISBE.

„Kocham cię wiernie jak Prokrus Sefalę.“[5]

PYRAM.

„Przez mur pocałuj, życie me kochane.“

TISBE.

„Szparę całuję, ust twych nie dostanę.“

PYRAM.

„Będziesz ty zaraz na Bombiza grobie?“

TISBE.

„Śmierć, albo życie, byle być przy tobie.“

MUR.

„Mur już odegrał całą swoją rolę;
„Przeto ja ściana wyjść sobie pozwolę.“

(wychodzą: Mur, Pyram, Tisbe.)
TEZEUSZ.

Teraz zniesiona ściana między dwoma sąsiadami.

DEMETRYUSZ.

Nié ma ratunku, muszą paść te ściany, co uszy mają tylko do słuchania, a nie do ostrzegania.

HIPOLITA.
To najprostsza sztuka ze wszystkich co słyszałam.[6]
TEZEUSZ.

Najlepsza ze sztuk jest marném złudzeniem, a najgorsza nie będzie najgorszą, jeśli ją wyobraźnia upiększy.

HIPOLITA.

Chyba twoja, ale nie ich wyobraźnia.

TEZEUSZ.

Jeśli nasza wyobraźnia tak o nich trzymać zechce, jak oni sami o sobie, ujdą niemylnie za doskonałych ludzi. Oto przychodzą dwie szlachetne bestye, xiężyc i lew.

(wchodzi XIĘŻYC i LEW.)
LEW.

„Panie! co wasze czułe serca w trwodze,
„Jeśli przebiegnie myszka po podłodze:
„Może z was która zadrży i zakrzyczy,
„Gdy rozjuszony wściekle lew zaryczy.
„W iedzcież: nie jestem lwica, ani lwisko,
„W skórze lwiéj stolarz, a Strug me nazwisko:
„Jeślibym jak lew działał tu nie skromnie,
„Na témże miejscu jużby było po mnie.“

TEZEUSZ.

Bardzo grzeczna bestya i z dobrém sumieniem.

DEMETRYUSZ.

Jak na bestyę, najlepsza bestya ze wszystkich com widział.

LYZANDER.

Ten lew jest prawdziwym lisem co do odwagi.

TEZEUSZ.
Prawda, a gęsią co do roztropności.
DEMETRYUSZ.

Nie, łaskawy xiąże, bo jego męztwo nie zniesie jego roztropności, a lis gęś uniesie.

TEZEUSZ.

Jego roztropność, jestem pewny, nie podola jego męztwu, bo gęś nie podźwignie lisa. Dobrze tedy, zostawmy to jego roztropności, a słuchajmy co nam powie xiężyc.

XIĘŻYC.

„Xiężyc dwurożny ta w latarni świéca,“

DEMETRYUSZ.

Więc powinien mieć rogi na głowie.

TEZEUSZ.

Już nie młody, a w pełni rogi są niedojrzane.

XIĘŻYC.

„Xiężyc dwurożny ta w latarni świeca,
„Sam zaś człowiekiem niby wśród xiężyca.“

TEZEUSZ.

To najgrubsza ze wszystkiego pomyłka; człowiek powinien być w latarni, bo jak inaczéj będzie na xiężycu?

DEMETRYUSZ.

Boi się świécy, która, jak xiąże widzi w ostatnim stopniu goreje.

HIPOLITA.

Jak mię znudził ten xiężyc, bodaj prędko doczekać jego zmiany.

TEZEUSZ.
Sądząc po światełku jego rozumu, można wnieść, ze xiężyc ubywa: jednak przez samą grzeczność i wszystkie względy wypada czekać pory.
LYZANDER.

Mów daléj, xiężycu.

XIĘŻYC.

Wszystko, co mam powiedzieć, kończy się na tém, że ta latarnia prezentuje xiężyc: ja jestem człowiek na xiężycu z widłami, co oznacza, że Kaim zabił Abla.

DEMETRYUSZ.

To powinien być i trup na xiężycu. Ale cicho, oto nadchodzi Tisbe.

(wchodzi TISBE.)
TISBE.

„Gdzież mój kochanek, wszak to grób Bombiza?“

LEW.

„Oh!“(Lew ryczy, Tisbe ucieka.)

DEMETRYUSZ.

Dobrze ryczysz, lwie.

TEZEUSZ.

Dobrze uciekasz, Tisbe.

HIPOLITA.

Dobrze świecisz xiężycu. — Istotnie, xiężyc świéci z dziwnym urokiem.

TEZEUSZ.

Dobrze rozdziérasz, lwie.(Lew drze płaszcz Tisby.)

DEMETRYUSZ.

Oto nadchodzi Pyram.(wchodzi PYRAM.)

LYZANDER.

Oto i lew zemknął.

PYRAM.

„Dzięki, xiężycu! za słoneczne blaski,
„Dzięki xiężycu! z twojej bowiem łaski

„Jasny się promień pięknie światu darzy,
„Przy nim w najmilszéj wzrok zapuszczę twarzy.
„Lecz stój; — o katuszo!
„Lecz zważ; — biédna duszo,
„Straszne to widziadło.
„Oczy, czy widzicie?
„Jakże to wypadło?
„Kiciu, drogie życie!
„Twoj płaszcz nie znoszony
„Jakże w krwi zbroczony?
„Chodźcie wściekłe jędze!
„Piekło chodź z odmętu!
„Przetnij nić i przędze,
„Skrusz, stłucz, zburz do szczętu.

TEZEUSZ.

To uniesienie i śmierć drogiego przyjaciela ledwie człowieka smutnym nie czynią.

HIPOLITA.

Prawdziwie żal mi jego.

PYRAM.

„Na co natura postać lwią stworzyła,
„Kiedy rozdarta od lwa najmiléjsza?
„Która jest, — raczéj, była najpiękniejsza,
„Jaka kochała, żyła i patrzyła.
„Lać łzy ciurkiem, oczy!
„Niechaj miecz się zbroczy
„Czyniąc w piersiach krwawy znak;
„Znak w lewéj zioberce,
„Gdzie tnie hopki serce: —
„Tak umiéram, tak, tak, tak.

„Teraz już skonałem.
„Teraz być przestałem;
„Duch się w rajską wdarł krainę;
„Zgasł blask dla języka!
„Niech wnet xiężyc zmyka!
„Teraz ginę, ginę, ginę!“

(umiéra, Xiężyc wychodzi.)
HIPOLITA.

Jakże się stało, że xiężye odszedł, kiedy Tisbe ma wrócić i znaleść kochanka?

TEZEUSZ.

Znajdzie przy świetle gwiazd. — Oto nadchodzi, (wchodzi Tisbe), a jej rozpacz zakończy sztukę.

HIPOLITA.

Zdaje się nie powinni długo rozpaczać za takim Pyramem: mam nadzieję, że prędko się sprawi.

DEMETRYUSZ.

Ważąc Pyrama i Tisbę, ani na włosek jedno drugiego nie przeważy.

LYZANDER.

Już go wyszpiegowała swojémi słodkiémi oczyma.

DEMETRYUSZ.

I tak jęczyć zaczyna, naprzykład, —

TISBE.

„Czy spisz, moje złotko?
„Martwyś, ma pieszczotko?
„Zrywaj się, Pyramie, w skok.
„Niemyż? mów, co tobie?
„Ach, nie żywy! — W grobie
„Twój się słodki schowa wzrok.

„Już ten pawi głos,
„Ten wiszniowy nos,
„Twarz tę żółtą jak pierwiosnek,
„Zgładził miecz morderca:
„Płaczcie czule serca!
„Tchnął przyjemnie jakby czosnek.
„Chodźcie trzy siostrzyce,
„Nieście swe nożyce:
„Wasza dłoń jak mleko blada
„Cięła jego nić,
„Nie chcę więcej żyć,
„Niechże krwawy cios mi zada.
„Precz te słowa, precz!
„Niech ten wierny miecz
„Z mojém sercem ma rozmowę;
„Żegnam was kompanki!
„Taki zgon kochanki.
Bądźcie zdrowe! bądźcie zdrowe!(umiéra)

TEZEUSZ.

Tylko lew z xiężycem został dla pogrzebania umarłych.

DEMETRYUSZ.

Tak, ale jeszcze i mur został.

WĄTEK.
Nie, ręczę panu; obalono mur rozgraniczający ich rodziców. Czy się podoba obaczyć nasz epilog, albo usłyszeć Bergomasko taniec, między dwoma towarzyszami naszéj kompanii.[7]
TEZEUSZ.

Proszę was, nie potrzeba epilogu; bo wasza sztuka nie potrzebuje ani obrony, ani przeprosin. Żadnéj wymówki, bo kiedy wszyscy aktorowie pomarli, nie można żadnego naganić. Prawdziwie, jeśliby ten, co to pisał, grał rolę Pyrama i powiesił się na podwiązce Tisby, byłaby przecudowna trajedya; ale i tak bardzo dobra, a grana była najwyśmieniciéj. Ale zaczynajcie wasze Bergomasko: a epilog niech sobie rusza z Panem Bogiem.(taniec wieśniaków.)

Zegar dwunastą rzekł w stalowéj mowie: —
Duchów już pora; do snu, kochankowie.
Lękam się, byśmy ranku nie zaspali,
Bośmy za nadto poźno w noc czuwali.
Grubą tą farsą zbiegły prędko chwile
Nocy leniwéj. — Do snu, przyjaciele.
Parę tygodni pohulamy mile,
Co dnia rozrywka, uczta i wesele.

(wychodzą.)
SCENA DRUGA.
(Wchodzi PUK.)
PUK.

Teraz głodna ryczy lwica,
Chrapie rolnik rozciągniony,
Krwawą pracą utrudzony,
Teraz tlą się głównie w polu,
Puszczyk puha o tej dobie,
I choremu w ciężkim bolu,
Napomina myśl o grobie.
Wśród téj strasznéj nocnéj pory
Każdy grób podnosi wieko,

Wysyłając swe upiory,
Co się po smętarzu wleką.
Naszych duchów rój skrzydlaty,
Lecąc przy wozie Hekaty,
Pierzcha przed słońca promieniem:
Idąc jakby sny za cieniem,
Teraz skacze. Szelest myszy
W domie tym nie przerwie ciszy:
Mnie tu z miotłą wprzód posłano,
Proch za drzwiami zmieść kazano.[8]

(Wchodzą: OBERON i TITANIA z ich orszakiem.)
OBERON.

Wnieść do domu światło brzasku,
Przy tym bladym, słabym blasku
Skoczne duchów wieść igraszki
Lekko tańczcie jakby ptaszki.
Nućcie za mną pieśń wesołą,
Tocząc skoczne tańcu koło.

TITANIA.

Naprzód nucąc tę piosenkę,
Kręgi pląsające stawmy:
Z miłym wdziękiem ręka w rękę,
Nucąc, ten dóm błogosławmy.

(Pieśń,[9] i taniec.)
OBERON.

W domie tym aż do poranku
Błądźcie duchy bez ustanku.
Tam gdzie nowe spi małżeństwo
Pójdziem zlać błogosławieństwo;
A potomstwo z nich zrodzone,
Będzie wciąż błogosławione.
I w miłości te trzy pary,
Wiecznie dochowają wiary.
Twarda ręka przyrodzenia
Nie da dzieciom ich znamienia;
Ust zajęczych, ani blizny,
Ani w twarzy czerwonizny,
Strasznych tych plam w urodzeniu,
Nie będzie na ich plemieniu. —
Niech się snują dachów roje,
Niechaj poświęconą rosą
Skropią wszystkie te pokoje,
Niech spokojność w dom przyniosą:
Dom ten niechaj trwa najdłużéj,
Niech los panu jego służy.
Teraz w skoki;
Iść bez zwłoki;
Świtem wrócić z téj podróży.

(wychodzą: OBERON, TITANIA i Świta.)
PUK.

Jeśli od tych mar wam nudno,
To poprawić rzecz nie trudno:
Myślcie, żeście we śnie byli
I widzenia te marzyli:

Tak rzecz błahą nieskończenie
Uważając jak marzenie,
Gdy przebaczą nam łaskawi,
Nadal każdy się poprawi.
Bo jak jestem Puk poczciwy,
Gdy nad wartość los szczęśliwy
Nas od węża syku zbawi,[10]
Wnet rzecz lepsza to poprawi.
Lub do kłamców Puka wliczę.
Dobréj nocy wszystkim życzę,
W dłoń uderzcie nam łaskawi,
Robin wszystko to poprawi.

(wychodzi.)




  1. Odnosi się to do poematu Spencera, który umarł w nędzy roku 1598.
  2. Pokazuje się to z Guls Hornbook przez Deckera, 1609, że Prolog dawniéj wychodził poprzedzony trąbieniem. „Nie wychodź sam na scenę, (szczególniéj w nowéj sztuce), dopóki drżący Prolog przez natarcie sobie twarzy nie odzyska rumieńca i nie będzie gotów do uderzenia w trąbkę na znak, że wychodzi.“
  3. Pan Upton słusznie zauważył, ze Shakspeare w tych wierszach wyśmiewa przesadę zaczynania wielu słów od jednej litery: toż samo nagania Gaswigne, współczesny naszego poety. Johnson.
  4. Limander i Helena mówili prości aktorowie zamiast Leander i Hero.
  5. Prokrus i Sefala, miasto Prokris i Cefalus. Cefalus, małżonek Prokrydy, którego urodą zniewolona jutrzenka porwała go, ale napróżno; pozwoliła mu tedy wrócić do Prokrydy, nadając mu własność przeistoczenia się, końcem przekonania się o wierności téj małżonki, do któréj mocno był przywiązany. Przemienił się w kupca i po wielu trudnościach zdołał ją pozyskać, wtedy daje się poznać i wyrzuca jéj słabość. Prokryda zmieszana opuszcza męża i kryje się w lasach. Jéj oddalenie roznieciło w Cefalu miłość, przeto się z nią pojednał i odebrał od niéj w upominku strzałę nie chybiającą nigdy celu, i psa, którego jéj Minos darował. W myśliwym Cefalu te dary pomnożyły chęć łowów. Prokryda niespokojna z oddalenia męża i zdjęta zazdrością, potajemnie udała się za nim i w
  6. gęstym ukryta się krzaku. Małżonek strudzony spoczął przypadkiem pod b1iskiém drzewem i wzywał zefiru dla ochłodzenia (aura veni) usłyszawszy to żona rozumiała, ze przemawia do swéj współmiłośnicy i poruszeniem swojém liście zatrzęsła. Cefal biorąc ją za dzikie zwierzę, wymierzył strzałę odebraną od niéj w upominku i zabił. Swój błąd poznawszy tą samą przebił się strzałą. Jowisz użaliwszy się nad tém małżeństwem przemienił ich w gwiazdy. — Cephalus, Słownik Mitologicz. JW. Biskupa Osińskiego.
  7. Bergomasko taniec jest to naśladowanie wiejskiego tańca mieszkańców Bergom we Włoszech. Wszyscy pajacowie włoscy przejmują ich śmieszną i pokaleczoną włoszczyznę, a ztąd poszło, że naśladowano ich sposób tańczenia.
  8. Czystość jest koniecznie potrzebna, aby te duchy mogły przebywać w jakim domie. Proch za drzwiami zmieść, dla tego, że tam rzadko zbywa na prochu.Farmer.
  9. Ta pieśń zaginęła. Dr. Johnson sądzi, że i druga piosnka zginęła, która miała być zaraz po tych Oberona słowach:

    „Nućcie ze mną pieśń wesołą,
    „Tocząc skoczne tańcu koło.“

  10. Od świstania.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: William Shakespeare i tłumacza: Ignacy Hołowiński.