Podróż króla Stanisława Augusta do Kaniowa/Zapowiedziano w wilję...

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Podróż króla Stanisława Augusta do Kaniowa
Podtytuł w r. 1787.
Wydawca Józef Zawadzki
Data wyd. 1860
Druk Józef Zawadzki
Miejsce wyd. Wilno
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Zapowiedziano w wilję, że następny obiad jeszcze w Kozienicach jeść miano, do w pół do dwunastéj więc wszyscy się zajmowali jak chcieli, gdy dano znać, że M. Pan wyszedł na pokoje. Znalazł go hr. Plater zajętego przeglądaniem mapp rozmaitych przez siebie zebranych a do ułożenia nowéj i dokładnéj mappy ogólnéj kraju służyć mających.
Zabawka ta przeciągnęła się do godziny piérwszéj, następnie rozmowa wpadła na Jezuitów i ich losy jak ten zakon krajowi w tym czasie użyteczny z wielką dla króla przykrością skassowany został. Przyznawał król, że od członków zgromadzenia tego po kraju rozsypanych, a po wszystkich swych klasztorach i domach ludzi zdatnych i uczonych mających, wiele otrzymał do wydoskonalenia mappy krajówéj pomocy, i byłby ją mógł wykończyć gdy by mu jéj nie zabrakło z powodu kassaty. Jakie było zdanie N. Pana o tym zakonie, wykłada hr. Plater w następujących wyrazach:
«Mówiąc o zakonie Jezuickim, opowiadał nam N. Pan historją onego w Polsce, jak weszły do niéj za króla Władysława (sic, ale fałszywie) w początkach samą nauką wsławiał się, potém zatrudniony intrygą zabierania do siebie młodzieży najpiérwszych familij i wiele obiecującéj, resztę w szkołach publicznych umyślnie (!!) w grubéj utrzymywać niewiadomości starał się (!), przez co za czasów ojca N. Pana i stryjów jego stało się, iż ci rodzice co wydoskonalać chcieli dzieci od szkół Jezuickich unikali, a do Pijarów, Teatynów i innych oddawali, co na końcu postrzeżoném przez ten zakon, sprawiło, iż odmienili swoją politykę a konformując się w nauce do kwitnących systematów innych krajów, łatwo tam do zakwitnienia na nowo nauk gruntownych pomogli, gdzie z wyboru osób i doskonałego rządu — prędzéj niż gdzieindziéj uczeni, jak z pod popiołu którym tylko przyduszony był ogień mądrości, na nowo jaśnieć światu polskiemu poczęli.»
Szczególniéj przyznawano zakonowi, że kraj mu był winien matematyków sposobnych, którzy teraz nowy pomiar podjąć mogli. Wśród téj rozmowy nad którą uwag czynić nie będziemy podając ją w treści, wszedł generał Komarzewski z raportem od Wisły przywiezionym przez pułkownika Kirkora, iż rzeka ta pod Puławami na nowo stawać poczęła, a pod Dęblinem stojąca jeszcze może być łatwo przebytą, gdy nieco wody pod Wólką opadną. Było do tego podobieństwo, bo już od mrozów na łokieć blizko się zniżyły, ale musiano czekać, a zatém jeszcze dzień przebyć w Kozienicach.
«Czasu obiadu, ciągnie daléj nasz podróżny, wielorakie dyskursa zabawiały N. Pana, a kiedy w przebiegu różnych materij wpadliśmy na imiona polskie, jmks. biskup Naruszewicz wniósł, iż może w innych krajach tego nie znajdzie, co w naszym łatwo, żeby nie tylko zaczynały się imiona szlachty od wszystkich liter alfabetu, ale nadto równie na wszystkie litery się kończyły. Dla sprawdzenia téj allegacji, gdy zagadnął N. Pan, ażeby choć po jedném nazwisku porządkiem alfabetu tak co do początku jak i końca imion zacytować, wszyscy u stołu siedzący razem z ks. biskupem przebiegać pamięcią Niesieckiego poczęli, i w skutku okazało się to nakoniec, co było trochę na los w początku powiedzianém. Znalezionemi zostały w piérwszym rzędzie następujące imiona: Abramowicz, Burba, Ciwiński, Doboszyński, Eperjasz, Fronckiewicz, Gaudzia, Houwalt, Illinicz, Kiełpsz, Lenkiewicz, Łapiński, Morsztyn, Naruszewicz, Ogiński, Plater, Radziwiłł, Sanguszko, Turski, Unrugh, Wyrwicz, Xięzki, Zienkowicz. Litera Q i Ypsylon nie weszły w rząd, gdyż piérwsza mięsza się z literą K, a druga z literą I. Co zaś do nazwisk zakończonych różnemi głoskami przebiegliśmy następujące: Wierpsza, Kołłb, Pac, Giełgud, Benoe, Korff, Zyberg, Mniszech, Korytkowski, Kwek, Wessel, Boufał, Bystram, Sieheń, Reno, Osztorp, Cetner, Parys, Gintowt, Karu, Żyniew, Cylinx, Bukaty, a na z wszystkie patronomica litewskie kończące się na wicz.
Z tego wyliczania imion przeszła rozmowa na liczbę szlachty jaka się znajdować może w Polsce i Litwie, ale jak we wszystkich takich objektach, w których bez gruntownéj wiadomości determinować pewnie liczby niemożna, nie mając nic na czémby oprzeć się mogło zdanie, tak jedni do 400,000, drudzy do 200,000 komputowali liczbę szlachty, a tak jedno jak drugie niczém dowiedzioném być nie mogło.»
Po obiedzie kawa, a po niéj zaczęto czytać opis podróży Cesarzowéj Katarzyny II. przedsięwziętéj na Smoleńsk, Kijów, lądem, a z tamtąd Dnieprem aż do Kudaku, zkąd znowu drogą lądową daléj do Chersonu dla zwiedzenia całéj nowo zdobytéj Tauryki, któréj oglądanie było celem głównym wyprawy. Powracać miała Cesarzowa na Azow, Białogród, Tułę, Moskwę, Twer, do stolicy. Jako przewodnik wydana została po rossyjsku książka zawierająca położenie geograficzne każdego z miejsc, które przebywać miała Cesarzowa, z przyłączeniem historji miast i krajów od najdawniejszych czasów. Dla N. Pana przetłómaczono ją na język polski. Gdy czytający doszli do miejsca traktującego o Tauryce, rzecz nabrała tém większego zajęcia, że świéżo biskup Naruszewicz czytał im swoją historję tego kraju.
Trwało to poważne czytanie do godziny siódméj, aż wreszcie N. Pan natężeniem umysłu znużony, przerwał je i kazał sobie służyć do gry Bocce, a po rozegraniu trzech partij wrócił do przerwanéj księgi. Oprócz małych omyłek chronologicznych, przewodnik ten dobrze się zdawał ułożonym i pracowicie zebranym. Tu dodaje hr. Plater: «Lecz nie tylko autor tego pisma biegłym w historji się okazał, ale i politykiem, gdy przebiegając dawne różnych narodów nad Tauryką rządy, wołał zamilczéć czasy władania litewskich książąt, i dependencją Taurydy od Polski, aniżeli w wierności skrupulatnéj użyczać światu téj wiadomości, która jeżeli nie większe, to zapewne równe prawo dowodzi Polsce należności téj wybornéj ziemi, co i innym.»
O dziewiątéj zdaje się z pociechą wewnętrzną wszystkich słuchaczów skończyło się czytanie geograficznego słównika dosyć niezabawne, a na hasło dane do wieczerzy, król usunął się do swojego gabinetu jak zwykle.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.