Podróż króla Stanisława Augusta do Kaniowa/Obiad jak zwykle podano...

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Podróż króla Stanisława Augusta do Kaniowa
Podtytuł w r. 1787.
Wydawca Józef Zawadzki
Data wyd. 1860
Druk Józef Zawadzki
Miejsce wyd. Wilno
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Obiad jak zwykle podano tu o drugiéj, ale wprzód jeszcze raz król p. Stollowi kazał opatrzyć kontuzje, a w czasie obiadu tak był wesół i dobréj myśli, jakby żadnego nie doznał wypadku. Po kawie ks. Naruszewicz czytał głośno świéżo przez siebie wydaną Taurykę. Czytanie to, któremu wszyscy towarzysze podróży byli przytomni, zabawiło do godziny siódméj wieczornéj, po którem, dodaje hr. Plater: «dla rozerwania myśli starożytnością dziejów i chronologicznym stosowaniem czasu zmordowanéj,» N. Pan z hetmanem Tyszkiewiczem, ks. Józefem i starostą Szydłowskim poszedł grać w billard «w grę włoską Bocce» a godzinę się zabawiwszy, usunął się do swego gabinetu.
Głodne podróżnych żołądki dopominały się wieczerzy, którą N. Pan przygotować kazał «a w swéj sztuce doskonały i biegły jmp. Tremo, w pół godziny dostarczył z zupełném wszystkich zadowoleniem.
W Kozienicach podróżni towarzysze królewscy jak najwygodniéj pomieszczeni zostali, a hr. Plater przez wdzięczność zapisał w swym dzienniku krótka wzmiankę o historji tego miejsca. Kozienice, powiada on, były zawsze ekonomją królewską; — w początku panowania Stanisława Augusta, trzymał je dzierżawą znajomy w całéj Polsce i sławny z gospodarstwa swego Ostrowski, naprzód biskup Inflantski, potém Kujawski, nakoniec prymas Rzptéj.
Ten piérwszy tu założył pałacyk i oficyny dla wygody królów zjeżdżających czasem na polowania w lasach otaczających ekonomją. Ale że dla pośpiechu, czy przez oszczędność piérwsze budowy z drzewa tylko wzniesione zostały, Rzewuski marszałek nadworny, potém wielki koronny, gdy był prezydentem kamery, zmienił je na murowane i do tego je stanu przyprowadził w jakiem się późniéj znajdowały. W pałacu i oficynie gościnnéj oprócz apartamentu królewskiego na dole, dwa jeszcze osobne na dole, a dziesięć na górze w samym pałacu i tyleż w oficynie przyrządzono dla gości. Każdy apartament składał się z przedpokoju, pokoju sypialnego, garderoby i kącika, miał łóżko z pawilonem, materacami, stolikiem, kantorek, stolik do pisania i t. d... Obicie wszędzie było przyzwoite, malowania, kominki, a nawet jak hr. Plater wyszczególnia miednice, nalewki, źwierciadła, kałamarze i cokolwiek kto mógł zapotrzebować, w każdym znajdowało się apartamencie.
«W jednym z nich pomieszczony równie jak wszyscy, pisze nasz podróżny, żem dobrze noc przebył nikt się temu dziwować nie będzie podobno, a gdym się o godzinie ósméj przetarłszy oczy obudził, nad dwóma objektami najbardziéj zajmującemi zastanowiłem się naprzód....» Domyśleć się łatwo, że temi dwóma przedmiotami były wiadomości z Warszawy i co o dalszéj postanowiono podróży.
O w pół do dziesiątéj nadeszły listy oczekiwane przywiezione przez kurjera gabinetowego wraz z korespondencją królewską, i oznajmiono, że obiad jeszcze w Kozienicach jeść miano.
O jedénastéj wszyscy się zeszli na pokoje do króla czekając na ukazanie się jego, gdyż miał na mszę św. przechodzić, tymczasem przybył posłany na zwiady do Wisły półkownik Słomiński i przywiósł wiadomość, że pod Demblinem żadną miarą przebyć jéj nie było można dla niezmiernych wód około Wisły rozlanych, a pod Racławicami dla gęsto płynącéj kry przewóz opieszale bardzo się odbywał i trwały niekiedy przeprawy przez trzy godziny. Postanowiono więc pozostać jeszcze dzień ten w Kozienicach, nie ruszając daléj. O w pół do dwunastéj N. Pan poszedł w assystencji całego dworu swojego piechotą do kościoła położonego w miasteczku, gdzie proboszcz miejscowy w kapie oczekiwał go u drzwi z wodą święconą, wprowadził i do pulpitu przygotowanego przywiódł. Król poklęknąwszy całéj mszy św. pobożnie słuchał. Po mszy z tąż samą ceremonją odprowadzony do drzwi kościelnych, wrócił nazad do pałacu, i po krótkiéj rozmowie z przytomnemi winszującemi mu, że wczorajszy wypadek żadnych złych nie pociągnął skutków, usunął się do swoich pokojów.
Po odejściu króla, który do Warszawy kurjera expedjował, do godziny obiadowéj goście bawili się na pokojach szczególniéj w billard à la guerre. Obiad zszedł na wesołéj pogadance, a wśród różnych materij i rozpraw, między innemi wprowadzono rozmowę o potrzebie oddzielenia w Polsce zupełnego funkcij cywilnych od wojskowych, nie cierpiąc połączenia ich w jednéj osobie; gdyż obu obowiązkom zadosyć uczynić było trudno, a i dodaje hr. Plater: «w rządzie osobliwie wolnym, na męztwie i rycerstwie zasadzonym, wielką to jest niezwyczajnością, iż rangi wojskowe nie są z cywilnemi porównane, a ztąd wynika, że skarbnik albo najmniejszy urzędnik powiatowy wyższym się być rozumie od generał-majora a choćby i lejtnanta, urzędem żadnym koronnym lub litewskim nie zaszczyconego.» Późniéj rozprawiano o podatkach i ich porównaniu, znajdując niestosowném, że cale inne były w Polsce a inne w Litwie, bez uproporcjonowania ich, a każdy Koronjasz i Litwin stali przy swoich dowodach, że u nich lepiéj to zostało urządzone. Ale tu każdy przy swojéj został opinji, dodaje hr. Plater, i tyle mieliśmy w zysku, że nam czas obiadowy szybko na rozmowie przeszedł.
Po obiedzie podano kawę, i pół godziny jeszcze N. Pan pozostał na pokojach, po czém wrócił do gabinetu, a towarzysze podroży każdy w swoją stronę na parę godzin się ruszyli, ci pisać, drudzy czytać, inni rozmawiać lub probować się z pistoletu do celu. Do ostatnich należeli hetman Tyszkiewicz, książę Józef i Szydłowski starosta Mielnicki. O godzinie siódméj zgromadzili się znowu wszyscy na pokoje, gdzie hr. Plater czytał głośno gazetę Wileńską, a sam król bulletin paryzkiego zgromadzenia Notables, przy którym były i rozprawy o przedmiotach jakie roztrząsać miało, i wniosek Le Brun’a z tego powodu napisany. Potém grał król w billard w grę włoską Bocce z hetmanem Tyszkiewiczem, ks. Józefem i hr. Platerem, a z każdym z osobna przegrawszy jednę partję; bo tu jak w kręgle gra zwykle dwóch na dwóch, oddał billard innym amatorom i przeszedł do drugiego pokoju z generałem Komarzewskim zasiadając w warcaby. «Jako zaś żadnéj nie tylko passji, pisze Plater, ale nawet ochoty nie ma N. Pan, tak przerywając te gry różne rozmową z otaczającemi i bawieniem się już to z tym, już z owym, gdy o godzinie dziewiątéj dał znać Furjer, że wieczerza na stole, posłał wszystkich na nią, a w wesołéj myśli i zupełnéj satysfakcji tak mile idąc już do swego gabinetu pożegnał nas, jak pełen ukontentowania i wnętrznéj spokojności był przez dzień cały.»
Po wieczerzy wszyscy się zaraz rozeszli, gdzie był każdy panem woli swéj i czynności; jak więc inni użyli swéj swobody, same ściany chyba i współtowarzysze zaświadczyć tylko potrafią, powiada p. Plater, ja wiém tylko żem na przeciwko siebie stojącego ks. biskupa Naruszewicza znalazł niemą konwersacją z Herodotem zabawiającego się» — nie jest to bez przekąsu...





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.