Podróż króla Stanisława Augusta do Kaniowa/D. 25 Marca

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Podróż króla Stanisława Augusta do Kaniowa
Podtytuł w r. 1787.
Wydawca Józef Zawadzki
Data wyd. 1860
Druk Józef Zawadzki
Miejsce wyd. Wilno
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

D. 25 Marca.

«Kazał na dniu wczorajszym król JM. biskupowi Naruszewiczowi, ażeby opata miejscowego ostrzegł o chęci monarchy znajdowania się w cerkwi na godzinę 11 a zatém na tę samą godzinę gdyśmy się, pisze Plater, zebrali wszyscy na pokoje, nie kazał N. Pan pojazdów zaprzęgać, a z czasu pogodnego korzystając i suchéj wszędzie ziemi, piechotą w asystencji dworu i wojskowych poszedł na mszą. U drzwi cerkiewnych spotkał jmks. opat króla z assystencją duchownych z winem i chlebem naśladując piérwszego kapłana Melchisedecha, który podobnie Abrahamowi zaszedł drogę. Mszą s. tenże ks. opat pontyfikalnie ubrany miał dla N. Pana w obrządku ruskim, a po nabożeństwie poszedł król oglądać dawny kościoł w XII jeszcze wieku zburzony, którego jednak tyle jeszcze śladów muru pozostało i tak trwałych, że dla odżywienia téj starodawnéj bazyliki, równie jak dla zachowania ozdobnéj starożytności, przedsięwziął k-że podskarbi dziedzic Kaniowski zupełną tych murów reparację. Po obejrzenia tego kościoła, a przed powrótem do zamku poszedł N. Pan oglądać wszystkie wystawione i przygotowane domy dla wygody tych, co z nim przemieszkiwać w Kaniowie mieli do czasu przypłynienia N. Cesarzowéj do brzegów tutejszych, zasłużone oddając pochwały p. Kubickiemu, architektowi którego staraniem wszystko to wzniesione zostało.
«Tu jest miejsce ostrzeżenia czytelnika, że sam N. Pan, dwór jego i my wszyscy z nim przybyli w kilkunastu domach takich mieszkamy, których przed dwóma prawie miesiącami i śladu nie było. Ta téż dzielność w dopełnieniu tego co było zaleconém p. Kubickiemu, powodem była pewnemu obywatelowi rossyjskiemu, przed laty w odmiennym stanie znającemu Kaniów, do dowcipnego wyrażenia podziwienia swego — Iż gdyby to co widział w lecie było stanęło, powiedział by, że chyba diabli wystawić mogli, ale że się to zimą stało, aniołom to chyba przypisać potrzeba. W budowach tych chociaż przepychu nie widać, wygoda jednak dla wszystkich zupełna znajduje się, i najszczupléj z nas pomieszczny, ma jeszcze dwie uczciwe i ciepłe dla siebie stancje. — »
Po powrocie na pokoje, miał mowę do króla ks. opat Fizykiewicz w imieniu ruskiego duchowieństwa, a po nim kanonik R. G. U. z kapituły metropolitalnéj i professfor szkół w Kaniowie bazyljańskich po łacinie, doprawiając się o przypuszczenie studentów. Ci łaskawie przyjęci popisywali się z mowami w językach polskim, niemieckim i ruskim, wierszami i prozą, a było ich pięciu wybranych ku temu, w ostatku dwóch maluczkich na tacy srebrnéj podali odę na pamiątkę przybycia N. Pana napisaną.
«Na obiad do stołu pańskiego był przypuszczonym jm. ks. opat Fizykiewicz, a z okoliczności, że Kaniów był w posiadaniu niegdy Mikołaja Potockiego wojewodzica Bełskiego, sławnego w Polsce z wielu głośnych awantur, rożne więc o nim anegdoty i życia jego przypadki były roztrząsane, nie mijając i téj ciekawéj metamorfozy, gdy z pana więcéj miljona intraty mającego i wojska do 3000 ludzi utrzymującego, został starosta Kaniowski po rozdaniu całego majątku familii Bazyljanom, a po wystąpieniu z téj reguły nakoniec kawalerem Maltańskim, dla tego domyślnie aby młoda jego żona z którą, jednak nie żył, a z którą prawnego rozwodu wziąć nie mógł, wolną była od ślubów i powtórnie za mąż wyjść miała prawo.
Czas poobiedni obrócony został na expedjowanie kressów do Warszawy, z pomyślną nowiną o przybyciu szczęśliwém do Kaniowa. Czytano potém na pokojach gazety zagraniczne nadeszłe z Warszawy i około godziny dziesiątéj rozeszło się towarzystwo.
Nazajutrz rano hr. Plater wraz z ks. Naruszewiczem wybrali się do Kijowa, a dziennik swój datowany z tego miejsca rozpoczyna nasz sprawozdawca, od rysu historii téj stolicy, do któréj mimo dziewięciu mil odległości od Kaniowa, trzy dni aż jechali nasi podróżni. — «Aż do Mytnicy, pisze Plater, powracaliśmy tym samym traktem jakim N. Pan jechał do Kaniowa, a z tego miejsca do granicy gdy nierachują nad wiorst trzy, do Wasilkowa zaś miasteczka rossyjskiego gdzie jest pocztowa stacja siedém, a do samego Kijowa cztérdzieści i dwie, po ukraińsku zaś mil cztéry, cały więc przeciąg od Kaniowa do Kijowa niéma, wedle sposobu rachowania tutejszego, nad mil piętnaście. Ale wewszystkie te mile są kozackiéj miary, a rachując wedle czasu użytego na jazdę będzie tego wiorst ze dwieście. Lecz jeszczeby to marudnéj jazdy naszéj do godzin cztérdziestu kilku nieprzeciągnęło, gdybyśmy po drodze niespotykali panów rossyjskich z rekognicją do Kaniowa jadących, dla których przez grzeczność zostawując konie po stacjach, musieliśmy jednémi ciągnąć, popasywać i noclegować po drodze. — »
We środę po przenocowaniu w Mytnicy i wyruszeniu ztąd o szóstéj zrana, po ośmiogodzinnéj jezdzie dla przykrych grobel, i górzystego kraju pod Kijowem, wjechali podróżni nasi do téj stolicy o godzinie drugiéj z południa, a upewnieni przez ks. Potemkina w Chwastowie, że w monastérze Pieczerskim znajdą przygotowane mieszkanie, prosto wjechali do fortecy w któréj kościoł ten i klasztor jest położony. Jak się tylko dowiedział o przybyciu gości ten sam major Skipor, który był w Kozienicach kurjerem, wprowadził ich do sali gdzie około cztérdziestu ludzi zajętych było robieniem przepierzeń i czasowych mieszkań dla spodziewanych z Kaniowa podróżnych. Tu nic jeszcze w gotowości nie było, a Plater z ks. Naruszewiczem w jakiejś garderóbce naprędce się przebierać poczęli, gdy ks. Potemkin przysłał do nich zaraz hrabiego Romantzowa generał lejtnanta syna feldmarszałka, Zadunajskim nazwanego, który prosił ażeby do niego tak jak stali przybyli, gdyż obiad już dawano. Oprócz księcia Potemkina gospodarza, znajdowali się tu pani Skowrońska z domu Engelhardt sztats-dama i siostrzenica księcia, kilku generałów i oficerów.
Nad wieczorem stancje dla przybyłych już były zupełnie ukończone, i sala rozdzielona przepierzeniami oklejonemi obiciem, mieściła w sobie dla każdego przedpokoj, pokoj sypialny i pokoik dla ludzi. Oprócz tego mieli wspólną garderobę.
«Nie na tém wszakże tylko ludzkość i grzeczność ks. Potemkina skończyła się; bo przez cały czas mieszkania rozkazano nam wszelkie wygody czynić, obiad i wieczerza do naszéj były dyspozycji tak dalece, że do stancji nawet przynosiliby jedzenie, gdybyśmy tego byli żądali. Nakoniec do jazdy i wizyt oddawania, konie do pojazdu naszego z rozkazu księcia były dostarczane.»
Tegoż dnia, dając czas do ukończenia rzemieślnikom stancij, goście nasi pojechali odwiedzić polaków znajdujących się w Kijowie, mianowicie Mniszchów marszał. koron. i hetmana Tyszkiewicza. U marszałkowstwa nawet jedli kolację, gdyż ks. Potemkin nie znajdował się u siebie i wieczór cały spędził u Branickich hetmaństwa. Czwartek, piątek i sobotę poświęcili oddawaniu wizyt panom rossyjskim i polskim, to jest, nie licząc ks. Potemkina, i Feldmarszałka Romantzowa, Naryszkinowi w. koniuszemu, który tu z żoną, pięcią córkami, synem i zięciem się znajdował: hrabiemu Szuwalow wielkiemu podkomorzemu i bratu jego generałowi en chef, pp. Strekałow i Neledyńskiemu senatorom, hrab. Bezborodko piérwszemu sekretarzowi do spraw zagranicznych, osobie piérwsze po hr. Ostermanie zajmującéj stanowisko, hr. Cobentzel i Stackelberg posłom wiedeńskiemu w Petersburgu i rossyjskiemu w Warszawie, hr. de Segur i Fitz-Herbert posłom francuzkiemu i angielskiemu przy dworze rossyjskim, którzy w podróży monarchini assystowali; hr. Janowi Czerniszew vice-prezydentowi admiralicji, generałowi en chef Elmt, p. Rhebinder koniuszemu dworu w stopniu generał lejtnanta i równemu im rangą hr. Romantzow i Szyrkow gubernatorowi Kijowskiemu, generał majorowi Cohius ober-komendantowi Kijowa, gen. Lewaszow, Soltyków i t. d. Oprócz tego byli u hr. Czertkow i Wałujewa szambelanów, u ks. Wasilczykowa i Zorycza generał-majora i szambelana Alexandra Matwiejewicza Mamonowa, który z Kozienic przez Skipora miał sobie przysłany order Orła Białego, a z polaków u Mniszchów, u Potockich wojewodów ruskich, Branickich hetmaństwa: «z których sama pisze Plater, siostrzenica księcia i sztats-dama najpiérwszą tu jest w Kijowie damą i podróż dalszą z Cesarzową ma odbywać — » u Tyszkiewicza hetmana polnego i Potockiego marszałka nadwornego Lit., ks. Sapiehy generała artylerji, Seweryna Potockiego, Morskiego kasztel. Lwowskiego, Zabiełły pułkownika francuzkiego, księcia Józefa Poniatowskiego i z nowych indygenów u kks. de Ligne i ks. de Nassau.»
Oprócz tych mnóstwo cudzoziemców zapełniało Kijów, francuzi, szwajcarowie, niemcy dla ciekawości przybyli. «Na pokojach zaś ks. Potemkina które są zawsze pełne, pisze Plater, różnego narodu ludzi widzieć także można z Georgjanów, Czerkasów, Tatarów, i wielorakich hord zamieszkujących kraje rossyjskie. Z między tych odznaczają się dwaj bracia Herakljusze Carewiczami zwani, jeden metropolita w Georgij, drugi pułkownik w służbie rossyjskiej, synowiec Szain-Gueray’a przeszłego hana, Sułtanem zwany, w randze półkownika będący. Była téż kilką dniami przed naszym przyjazdem audjencja publiczna przysłanych od Kirgizów posłów, których już w Kijowie nie znaleźliśmy. — »
Z powodu oddanych wizyt przybyły zaproszenia, i tak we czwartek byli na kolacji u wojewodów ruskich, w piątek u generała Mamonowa, w sobotę u Naryszkina; obiady wszystkie prócz jednego w sobotę u Mniszchów, jedli u ks. Potemkina, który ich stale zaprosił na cały czas pobytu.
«Piątkowy dzień obraliśmy, pisze daléj, dla oglądania niektórych osobliwości, a w rzędzie tych samo miasto Kijów z położenia swojego zasługiwało na zastanowienie. Na prawym boku rzeki Dniepru leży to miasto po górach i dołach tak rozstrzelane, że na trzy pryncypalne dzieli się części, stary Kijów, nowy czyli części Pieczerskiem i Padołem zwane. Piérwsze dwa miasta są na dwóch górach doliną obszerną oddzielonych zabudowane, a w ostatniéj zbudowane domy stanowią część Padolską. Na Pieczersku jest forteca wałami, i suchemi kanałami opatrzona od strony lądowéj, te do Dniepru dochodząc kończą się, a przeto część tylko miejsca fortyfikują, we środku zaś i między wałami jest Cerkiew wielka metropolitalna Pieczarską zwana z obszernym klasztorem na wiele dziedzińców podzielonym i ogród rozległy między murami mającym. Innych przytém kilka Cerkwi i dom mieszkalny dla gubernatora, dom drugi dla ober-komendanta, kordygardy, magazyny różne i wielki gmach nowo zaczęty na Cekhaus destynowany. Opodal od téj Cerkwi ciągną się kilką ulicami podłużnemi i poprzecznemi, liche domy drewniane, w których najwięcéj panów rossyjskich i z dworem przybyłych mają sobie przeznaczone kwatery dla tego, iż na téj górze, na któréj część Pieczerska zbudowaną została, w końcu samym jest pałac Dworcem nazwany: a w nim N. Cesarzowa mieszka. Pałac ten wcale nie na ten koniec zbudowany, bo z drzewa tylko na fundamentach murowanych dwór namiestnika zaledwie w sobie objąć może. Z boku tego pałacu i koło parkanu ogrodu jadąc, zjeżdża się zaraz z téj góry a dobrą wiorstę ujechawszy gołemi polami, rozdwaja się droga w lewo do starego Kijowa, dokąd drapać się na górę potrzeba, a w prawo na Padoł sążni najmniéj kilkanaście niżéj ufundowany od górnych części Kijowa, i nad samym ciągnący się Dnieprem. W starym Kijowie najwięcéj widać kościołów, a z pomiędzy nich najznaczniejszy pod tytułem S. Zofii, przy którym mieszka teraz metropolita Kijowski z czerncami, których ma dla swéj asystencij. Sławny także jest kościoł dla ciała S. Barbary, które w nim ma się znajdować bez głowy, bo ta ucięta w Krakowie jest pokazywana. Na Padole nakoniec jest podobnież bardzo wiele cerkwi, a domy w téj części są daleko większe i okazalsze lubo drewniane, aniżeli w dwóch piérwszych.
«Co jeszcze ciekawość przybylców pobudza, to są katakumby tutaj pieczarami zwane, w ziemi rznięte różnie pod całym ogrodem mnichów ciągnące się, a w nich kilkadziesiąt (sic) ciał świętych. Przed naszém przybyciem kilką dniami sama Imperatorowa z całym dworem obchodziła te wszystkie pieczary, a za jéj przykładem, gdy téż i my zaprowadzeni być zażądaliśmy, zacny w klasztorze mnich dyrektor drukarni imieniem Teofanes dogodził naszéj ciekawości, służąc za konduktora w tym labiryncie podziemnym, w którym korytarze na łokcie dwa a najwięcéj trzy szeroko rznięte, a na wzwyż do półczwarta ledwo łokcia różnemi gzygzakami, idąca. Gdzieniegdzie mają nakształt kapliczek większe spacja, a w nich podług twierdzenia mnichów oratorja świętych, najwięcéj zaś framug w których na ławach są postawione trumny otwarte prawie wszystkie. Twarze wszystkie są pozakrywane i ciała nawet, tak, że oprócz czamar bławatnych kitajkowych i innych i zasłon głowy okrywających nic więcéj w trumnach nie widać. Przy każdéj z nich jest napis świadczący jaki tam święty spoczywa, wiele zaś oprócz tego wisi napisów osobnych tych świętych, których ciała mają być zamurowane. Najwięcéj archimandrytów, ihumenów i prostych mnichów ciał te pieczary napełniają. Z najznakomitszych i ciekawszych jest tamże spoczywający Nestor, ów sławny historyk ruski, Olha księżniczka Kijowska i święci Cyryl, i Theodozy piérwsi fundatorowie Pieczerskiéj cerkwi.. Pokazał nam téż nasz przewodnik kwadratowaną framugę dość obszerną, w któréj jak opowiadał leżących dwunastu mularzy, co kościoł murowali i obraz w nim będący z Konstantynopola wykradłszy do Kijowa przywieźli. W osobnéj zaś framudze innéj pokazują świętego w ziemię wchodzącego, którego jużeśmy więcéj widzieć niemogli nad głowę z barkami. Chciano nas jeszcze zaprowadzić do tych pieczar gdzie z głów trupich oléj płynący pokazują, którym oczy namazywać zwykli, ale że późno było, woleliśmy powrócić na świat z tych lochów podziemnych dla oglądania samego kościoła, struktury wnętrznéj i zewnętrznéj.»
«Jest to prawie kwadratowy gmach, we środku którego jest sama pryncypalna cerkiew oświecona oknami kopuły dość okazałéj, drzwiami carskiemi jak zwyczajnie ozdobiona, a snycerszczyzną i malowaniami tak zasłaniająca prezbiterium, że kiedy drzwi carskie zamknięte, kapłana mszę odprawującego nie widać; po bokach zaś téj pryncypalnéj cerkwi jest sześć innych mniejszych w sposobie kaplic zrobionych z których w każdéj greckim sposobem stoły są nakształt ołtarzów dla odprawiania mszy S. — Jest téż w tym kościele wiele wystawionych grobowców z pomiędzy których najznaczniejszy ks. Ostrogskiego, dobrodzieja niegdyś tego kościoła. Zewnętrzna struktura cerkwi niéma żadnéj uderzającéj architektury, lecz wieżyczki których z kopułą jest sześć w tém na zastanowienie zasługują, że kryte blachą żelazną pozłacaną, blask zadziwiający rzucają, gdy się promienie słoneczne odbijają od nich. Podobną blachą lubo niezłoconą jest cała cerkiew i kaplica wysłana, a wszystko co się w kościele i skarbcu znajduje, już przepych dawnych książąt Kijowskich i rossyjskich, już hojność z nabożeństwa pielgrzymujących z najodleglejszych miejsc do pieczar, już bogactwa mnichów oczéwiście zaświadczają. Równego nareszcie zadziwienia jest powodem wieża od dzwonów znacznéj cale wysokości, schodami któréj gdyśmy zmiarkować chcieli, jak wiele praecter propter może mieć łokci, wszedłszy 235 stopni aż do drzwi, któreśmy zastali zamknięte, zaledwie dwie części wieży téj zmierzyliśmy. Bolało nas to, że zamiaru naszego zupełnie do skutku doprowadzić nie mogliśmy, a ciekawość nasza na tém się tylko skończyła, żeśmy się przypatrzyli ogromnemu dzwonowi diametru, jak okiem zmiarkować można było, najmniéj pięć łokci mającemu.
«Klasztor Czernców cale w innym sposobie jest zbudowany od zwyczajnych u nas w Polsce klasztorów i bardziéj do miasteczka niżeli do klaustralnego zabudowania podobien. Wjeżdża się weń przez bramę tak wyniesioną i takiemi wieżyczkami przyozdobioną, że się ta z daleka zupełnie cerkwią być wydaje. Mieszkanie zaś mnichów na ulice jest podzielone z jednéj i drugiéj strony tejże, jedno piątrowe stoją gmachy, podzielone na tyle prawie apartamentów, ile mnichów było z piérwszego ułożenia, i sposobności majątku tymże przeznaczonego. Mówię było, bo nowe rozporządzenie umniejszyło liczbę zakonników, przyznać jednak muszę, że lubo odmienny jest rozkład mieszkania Czernców od konwentów i klasztorów naszych, za zdrowszy wszakże dla tych poczytuję, co się świata wyrzekając zdrowia jednak nie wyrzekli. Bo te uliczki, które tutaj znajdują się zamiast naszych korytarzów, dla tego są lepszemi, iż w nich wolne powietrze do oddechu zdrówszego, a przeto i utrzymania się przy siłach, skutecznym jest środkiem. — »
«Pewnie dowiedzieć się nie mogłem, jak wiele mnisi Kijewo-Pieczerscy mieli dóbr sobie nadanych, albowiem różni różnie o liczbie dusz powiadali, jeżeli jednak temu dać wiarę można, że każdy z mnichów miał pod swém szczególném rozporządzeniem dusz siedémset, a tych osób było sto pięćdziesiąt, podobném być może do prawdy o czém mnie upewniano, iż około trzydziestu kilka tysięcy gospodarzów miał ten klasztor sobie od dobrodziejów i fundatorów nadanych. Teraz jak wszędzie w Rossji, dobra te przeszły w wiedzę rządową, i ustanowiono, aby sto tylko było czernców i sto drugich posłuszników to jest braciszków, a na każdą osobę opłaca się po piętnaście rublów na rok, oprócz żywności, na którą fundusz determinowany w proporcji potrzeby do rąk namiestnika czyli ich superjora w czasach wyznaczonych się opłaca. Ihumeni, archimandryci, biskupi i archijereje mają téż sobie powyznaczane pensje podług stopnia i godności; a dla tego znaczniejsze, że sami o swém wyżywieniu myśleć powinni. Lubo dobra odjęte zostały mnichom, bogactwa zakrystji i kościoła, zbiory ich pieniężne przy nich zostały, a te są bardzo znaczne. Wioski zaś i poddani na skarb zabrani w tak są dobréj sytuacji, że się panowie rossyjsey ubijają o nich, a coordynaryjnie w proporcji jednéj duszy taxowaném jest po 35 do 50 najdaléj rubli, w innych dobrach, w tych od klasztoru odpadłych do 200 rubli szacowana jest na dziedzictwo każda dusza.»


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.