Podróż króla Stanisława Augusta do Kaniowa/D. 24 Marca

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Podróż króla Stanisława Augusta do Kaniowa
Podtytuł w r. 1787.
Wydawca Józef Zawadzki
Data wyd. 1860
Druk Józef Zawadzki
Miejsce wyd. Wilno
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

D. 24 Marca.

«Lubo, zaczyna Plater, między noclegiem wczorajszym a dzisiejszym wielka-by być powinna różnica, biorąc to z zacności urodzenia i stanu, — a ztąd każdyby był zdania, że mieszkanie gubernatora dóbr hrabiowskich, daleko wygodniejsze być powinno od chałupy chłopskiéj, przeciwnie jednak doświadczyć mi przyszło i poczciwego dziesiętnika mieszkanie znalazłem daleko czyściejsze i porządniejsze, a niżeli się spodziewać było można. Oprócz bowiem sieni przestronnéj w któréj były wszystkie gospodarskie rupiecie i dwóch izb po lewéj stronie od wchodu, gdzie gospodarz z żoną, synem żonatym, dziećmi innemi i wnuczętami był się sprowadził, strona prawa budynku, w któréj mi dano kwaterę, miała także izb dwie, w których piérwszéj był piec piekarniany, a w drugiéj kaflowy czysto tak jak i wszystkie ściany wybielony. Ta zaś białość dla tego łatwo mogła być utrzymywaną, iż tak z pieca w sposobie holenderskim rura na dym z gliny ulepiona, jako téż z piekarnianego, kanał na tenże sam dym dobrze z chróstu upleciony i gliną wymazany, do sieni były wyprowadzone, a z téj komin zupełnie na dach wychodził. Taż sama racja ochędóstwa w domach wiejskich ukraińskich jest przyczyną, że kobiéty płeć tu mają delikatniejszą a niżeli w Litwie i innych téż może częściach Polski.
Około godziny ósméj d. 24 Marca, zebrali się wszyscy na pokoje, gdyż wyjazd na późniejszą niż zwykle godzinę był naznaczony, a o dziewiątéj siadł do powozu król w towarzystwie tém samém, z którém do Potoku przybył. W Potoku miał chłop prosty mieć oracją do króla, ale się dwóch z gromady o to dopraszali, a gdy obu dozwolić dla straty czasu nie było podobna, żaden więc nic nie powiedział. Król dowiedziawszy się o tém nazajutrz ciekaw wymowy wiejskiéj, kazał się powozowi zatrzymać i oracji wysłuchał. To przyjęcie przez starców gromady ofiarujących chleb i sól, parę źrebców siwych, dwa woły siwe, parę owiec i jagniąt siwych, przy prostéj mowie, musiało się królowi podobać, który wieśniakom rękę swą dał do pocałowania i w dobrym humorze daléj ruszył.
W Stepańcach mil dwie za Potokiem przeprzęgano konie, gdzie znowu gromady ludu okrzykami witały, aż nareszcie ukazał się nie dościgniony Kaniów, przed którego wjazdem i wiejski lud i kahały i księża Bazyljanie z opatem na czele ks. Fizykiewiczem, powitali monarchę.
Tego dnia po obiedzie o godzinie drugiéj i po kawie, król do swych pokojów, a dwór po kwaterach się rozszedł. Odwiedzał przybyłych dziedzic miejscowy ks. podskarbi. Wieczorem było zgromadzenie na pokojach, ale się N. Pan nie ukazał: grano w wista i warcaby.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.