Oda III. O zwycięstwie Polaków nad Osmanem, cesarzem tureckim pod Chocimem dnia 6 września 1621 roku. Pieśń Galeza, rolnika dackiego

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
ODA III.
O zwycięstwie Polaków nad Osmanem, cesarzem
tureckim pod Chocimem dnia 6 września 1621 roku.
Pieśń Galeza, rolnika dackiego.

Dives Galesus, fertilis accola
Galesus Istri...



Galezus, z nad Istru ziemianin bogaty,
Gdy, orząc na swoim zagonie,
Wykopał w rozorze żelaza i szaty,
Rycerskie pancerze i bronie,

Gdy znalazł stos kości w pokrzywie i zielsku, —
Siadł sobie wieczorem pod sosną,
I piosnkę swobodną poprostu, po sielsku,
Zaśpiewał serdecznie i głośno:

Ej, soszne me woły! usłużne me woły!
Już wieczór szarzeje na dworze,
Już pora wam wytchnąć! Ot ugór wesoły!
Paście się w wesołym ugorze!

I Polak zwycięzca, znużony głęboko,
Położy swój bardysz i zdrzemie.
Ej, lackie wy dzieci! turecką posoką
Mołdawską spluchaliście ziemię!


Ha ileż to łomów i gruzów po Turku!
Co trupich się kości rozsiewa!
Co pustych pancerzów na dzikim pagórku!
Co trzasek żelaza i drzewa!

Pamiętam, pamiętam turecką niewolę,
(Jam wtedy dziecinne miał lata):
Od złota, od miedzi błyszczało się pole,
Gdy tędy przechodził Sarmata.

Ej, bitwęż widziałem na dackiej tu błoni!
Już druga się zręczność nie poda;
O, było co widzieć! co koni, co broni!
Rycerstwo płynęło, jak woda!

Zagrano na kotłach, podbiegły pogany,
Rycerze mieczami ich sieką;
A potem zagrzmiało — dym buchnął siarczany,
I ogień poleciał daleko!

Rozbiegły się pędem i zwarły się razem
Proporców i mężów dwa roje;
Grom z gromem, żelazo starło się z żelazem,
I zbroja stuknęła o zbroję.

Nie z takim zapędem gra burza szalona,
Nie warczą tak grady i deszcze,
I sosna alpejska, od wichrów tłuczona,
Nie z takiem jęczeniem szeleszczę.

Nie tak się gwałtownie Akwilon wydyma, —
Tu dzieła mądrości, tu prace,
Tu dzielność, tu wściekłość, tu gniewu już niema,
Lecz sława do serca kołace.

I długo fortuna na skrzydłach się waha,
Nie dając zwycięstwa oklasku.
Tu rota Polaków, na oko tak błaha,
Tu pułków tureckich, jak piasku,


Lecz cóż tam pierzchliwi Turkowie, Araby,
Co dzicy poradzą Tatarzy
Naprzeciw Sarmatom? — ich zastęp tak słaby,
Lecz w sercu odwaga się żarzy.

Tu Litwin szermuje dotrwały, waleczny,
Tu działa rycerski Sarmata, —
Polacy i Litwa, jak miecz obosieczny,
Co razem dwa cięcia rozpłata;

Jak rzeka gwałtowna, co dwoma koryty
Spadając ze wzgórza na błonie,
Czy pola, czy lasy, czy baszt wielkie szczyty
Podmyje, rozwali, pochłonie.

Armata Prusaków, bez przerwy ogniona,
Zionęła zabójcze wystrzały,
Chorągwie inflanckie i ruskie znamiona
Niepróżno nad wojskiem rozwiały.

Widziałem was, Turki! wasz księżyc obronny,
Wasza się chorągiew poddawa;
Gdy pierzchał wasz zastęp piechotny i konny,
Wzniosła się kłębami kurzawa!

Nie w liczbie, lecz w sercu wojenna różnica:
Wszak jedno żelazne narzędzie
Las cały wytrzebi, wszak jedna orlica
Największy gołębnik zdobędzie.

Co trupów, i jeńca, i broni, i znaków!
Nie prędko zapomnieć o biedzie:
O męże tureccy! szablica Polaków
Na długo wam z myśli nie znidzie.

Tam Emon — tu stosy zdobyczy i łupów,
Arabskich pocisków i grotów,
Tu leży Karakas, skrwawiony wśród trupów,
U wejścia do lackich namiotów.


Bezbożne nadzieje Bóg rzuca na stronie,
W proch marnej nicości rozetrze,
I pyszne przechwałki, co hardy wyzionie,
Rozpłyną się dymem na wietrze.

Ej piosnko ty moja, nieskładna i dzika!
Nie tobie dopłynąć do Nieba!
Tu harfą poety, nie fletem rolnika,
Tę wojnę opiewać potrzeba.

Ktoś wierszem godniejszym potomkom opieje
Te dzieła, ten tryumf bogaty...
Lecz woły już syte, już wieczór szarzeje:
Czas z pługiem powrócić do chaty.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Maciej Kazimierz Sarbiewski i tłumacza: Ludwik Kondratowicz.