Oda IV. Parodya z pieśni Jana Kochanowskiego, po zwycięstwie nad Turkami i porażce Kozaków przez Koniecpolskiego
←Oda III. O zwycięstwie Polaków nad Osmanem, cesarzem tureckim pod Chocimem... | Oda IV. Parodya z pieśni Jana Kochanowskiego, po zwycięstwie nad Turkami i porażce Kozaków przez Koniecpolskiego Poezye ks. Macieja Kazimierza Sarbiewskiego Księga czwarta Maciej Kazimierz Sarbiewski |
Oda V. Pochwała miasta Gdańska. — Przypomina zwycięstwo Gdańszczan nad Teutonami i wychwala ich wierność ku Polsce→ |
Przekład: Ludwik Kondratowicz. |
Parodya z pieśni Jana Kochanowskiego,
po zwycięstwie nad Turkami i porażce Kozaków przez
Koniecpolskiego.
Aeterna laudum, nec violabilis, Polone, merces, sanguine Concanos... |
Wieczna ci chwała, chwała niezachwiana,
Lachu! masz pokój w posoce Konkana,
Za jednem cięciem twojego bułata,
Padł Afrykanin, zginął Azyata.
Lud Europy północny, ubogi,
Zgruchotał ostre księżycowi rogi,
Od których słońce zaciera się we dnie,
I wschód różowej jutrzenki poblednie.
Hej, zatryumfuj, narodzie nasz stary!
Oto zabrali Gelonom sztandary
Hetmani polscy, a Tatar złośliwy
Nie rychło wróci pustoszyć nam niwy.
Jedni ucichli, drudzy całą zgrają
Na Wołoszczyźnie przytułku szukają.
W Polsce Twój kościół, o dzięki Ci, Boże!
W proporce Turka ozdobić się może.
Lud z kaukazkich bezdrożnych sumiotów,
Co wszystką ziemię zagarnąć był gotów,
Lądem i wodą dziś drżący i blady
Podłą ucieczką chce ubiedz zagłady:
Jak wilk żarłoczny w ciemne legowiska,
Pomiędzy chróstów i drzew się przeciska,
Kiedy mu ostęp myśliwy ogarnie,
Uderzy w strzelbę i wypuści psiarnię.
Jakiż strach rzucim w nieprzyjaciół strony,
Na szwedzkich wrogów, na harde Liwony!
Widzę już, widzę, jak wygrana nasza
Gród oblężonych Ryżanów przestrasza.
Ale, mężowie! choć szczęście się zacznie,
Na szczęście wojny nie liczmy niebacznie:
Czasem fortuna i zwycięzców spęta,
Czasem znękany wróg się opamięta.
Tak niegdyś, z ciemna wychyliwszy głowy,
Lacedemona i gród Romulowy
Rosły znienacka, aż potem zaiste
Spięły narody w cugle wiekuiste.
Zwykle po czasie oblicza się szkoda,
Nie drażnij wroga, bo gniew sił mu doda:
I gołąb dziobnie w rozdrażnienia chwili,
I jeż ukole, i pszczółka uszpili.
I sam ów Turczyn chciał znęcać się dalej,
Już kładł na Dunaj kajdany ze stali,
I zaufany w sprzyjającą dolę,
Szedł tryumfalnie pustoszyć Podole,
Lecz na Podolu zaznał nasze ramię;
Wróżę, iż kark mu do końca nadłamie
Lechicki koncerz, — bo tak rozkazywa
Potężna dola i Nemezys mściwa.