Przejdź do zawartości

Niedola Nibelungów (tłum. German)/IV

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor anonimowy
Tytuł Niedola Nibelungów
Wydawca Wilhelm Zuckerkandl
Data wyd. 1908
Druk Wilhelm Zuckerkandl
Miejsce wyd. Złoczów
Tłumacz Ludomił German
Tytuł orygin. Nibelunge Not
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
IV.
Jak walczył z Sasami.

       139 Aliści wieść się dziwna w Guntera stolicy
Rozeszła, że przybyli na dwór z zagranicy
Obcy posłowie, niosąc zapowiedzi wojny
I posmutniał królewski dwór dotąd spokojny.

       140 Przybywali posłowie króla Liudgera
Z ziemi saskiej, możnego wielce bohatera;
Z nim Liudgast, król z Danii, zbierał się na boje
A wiódł w swoim orszaku co najlepsze woje.

       141 Wysłali z zapowiedzią posłów najezdnicy.
Ci tę wieść do Guntera przynieśli stolicy,
A gdy tam posłyszano słowa wojownicze,
Wnet ich na dwór przed króla stawiono oblicze.

       142 Król zapytał uprzejmie: „Witajcież na dworze!
„A powiedzcie, kto taki do mnie o tej porze
„Przysłał was, bo mi wasi nieznani panowie!“
Mówił grzecznie, a przecież bali się posłowie

       143 I składali się mówiąc: „Jeżeli raczycie
„Posłuchać, możny królu, snadnie się dowiecie:
„Liudger i Liudgast chcą najechać zbrojno
„Wasze kraje i grożą, o królu, wam wojną.

       144 „Winy waszej nie znamy, lecz obaj książęta
„Wrą na was srogą zemstą, nienawiść zawzięta
„Wojną nadreńskiej ziemi grozi, a po temu
„Sił im nie braknie! Słowu wierzcie rycerskiemu!

       145 „Za dwanaście tygodni mają począć wojnę:
„Więc przyjaznej drużyny zbierzcie hufce zbrojne,

„Niechaj ziemi i grodów bronić wam pomogą,
„Bo tu pęknie wnet hełmów i puklerzy mnogo.

       146 „Ale jeśli układów chcecie, miasto boju,
„Raczcie rzec jeno, wtedy waszego spokoju
„Nie naruszą, wojennej odstąpią wyprawy,
„Którą życiem przypłaci niejeden zuch żwawy!“

       147 — „Dozwólcie chwilę, zanim wolę mą obwieszczę“ —
Odpowie król spokojnie — „namyślę się jeszcze
„I zapytam się wiernej o radę drużyny.
„Wszak utaić nie mogę tej przykrej nowiny“.

       148 Zafrasował się Gunter tą wieścią nie mało,
Wzdy milczał, ale w duszy rozważał rzecz całą,
Słał gońce po Hagena, po innych, by orzec
Przyszli, co czynić; słał też na Gernota dworzec.

       149 Przybyli wnet do króla dostojni rycerze,
Zawezwani na radę, a król głos zabierze:
„Grozi nam wojna wielka, radźcież na to, mili!“
A Gernot, rycerz dzielny, zawoła tej chwili:

       150 „Wojna grozi? Toć mamy miecz jeszcze u boku!
„Nikt śmiercią bez Bożego nie padnie wyroku,
„Kto ma zginąć, niech ginie, lecz z honoru drogi
„Strach mnie nigdy nie zepchnie! Gdzież te nasze wrogi?“

       151 Ale Hagen do rzeczy nie brał się tak skoro:
„Liudger i Liudgast wielkie siły zbiorą,
„My wici nie zdołamy rozesłać tak snadnie, —
„Zresztą — może Zygfryda zapytać wypadnie!“

       152 Tymczasem posłom wmieście wskazano mieszkanie,
A Gunter prosił, aby uprzejme staranie

Mieć o nich, choć to wrogi, — (powinnością było,
Posłów szanować) — zanim obliczy się z siłą.

       153 Rozmyślał król, co począć, a troska mu czoło
Ciężką chmurą zaległa. W tem nadbiegł wesoło
Młody Zygfryd, — o wojnie nie słyszał nic jeszcze
I pytał króla, zkąd te smutki w nim złowieszcze:

       154 „Dziwo, że wy, mój królu, pierwszy do zabawy
„I wszelakiej ochoty, dla jakowejś sprawy
„Oblicze przysłonili czarną smutku szatą!“
A mądrze mu wytrawny rzecze Gunter na to:

       155 „Toć nie mogę każdemu mówić, co mnie boli
„I dręczy. Temu tylko zwierzam się w niedoli,
„Co wiernym zawsze druhem mi i sprzymierzeńcem!“
Zygfryd bladł, to znów twarz mu płonęła rumieńcem,

       156 Wreszcie rzekł: „Jam ni razu nie zawiódł was przecie;
„Więc pomogę i teraz, gdy troska was gniecie.
„Potrzeba wam przyjaciół? Liczcie na mnie śmiało,
„Pomogę wam z honorem zakończyć rzecz całą!“

       157 — „Niech ci za dobre słowo zapłaci Bóg w niebie!
„A chociażbyś mi pomódz nie zdołał w potrzebie,
„Dość mi, żeś tak gotowy stać przy mnie w niedoli:
„Może Bóg mi się kiedy odwdzięczyć pozwoli.

       158 „Teraz powiedzieć mogę, czemu jestem smutny:
„Wypowiedział mi wojnę przez posły wróg butny,
„Ziemie mi chce najechać, kraj zabrać i grody, —
„Takich wieści jam nigdy nie odbierał wprzódy.“


       159 — „Więc jeno o to chodzi?“ — młodzieniec zawoła
„Rzućcie precz troski wasze, precz ten smutek z czoła!
„Ja wam i sławę zyskam ztąd i korzyść mnogą!
„Proście jeno rycerzy, niech nam dopomogą.

       160 „Choćby wam zagrażało nieprzyjaciół więcej —
„I choćby z sobą wiedli trzydzieści tysięcy
„A ja tysiąc, nie pokpię sprawy! Za to ręczę!“
Na to Gunter zawoła: „Jakżeć się odwdzięczę!“

       161 — „Zwołajcie tylko tysiąc walecznych rycerzy, —
„Bo ze mną li dwunastu po gospodach leży, —
„A bezpieczne wam będą burgundzkie rubierze;
„Dłoń moja wiernie w walce usłuży i szczerze.

       162 „Niechże Hagen, niech Ortwin w tej sprawie pomoże
„Żwawy Dankwart i Sindolt, co na twoim dworze,
„I Volker niechaj z nami na wojnę podąży, —
„Pojedzie zuch ten przodem, jako nasz chorąży.

       163 „A posłowie niech do dom wracają co żywo
„Z odpowiedzią, że stawim się im nieleniwo,
„O grody zaś nie trwożym się, ni o krainę.“
Więc król zaraz po krewnych słał i po drużynę.

       164 I Liudgera posły stanęli na dworze,
— Każdy rad był, że cało do dom wracać może,
Jeszcze ich miłościwy król obdarzył hojnie
I dał glejty, by nazad wracali spokojnie.

       165 „Odpowiedzcie“ — rzekł Gunter — „tym, co was posłali,
„By raczej tej wyprawy na mnie zaniechali,

„Jeśli zaś wojny pragną, staną hufce chrobre
„Druhów przy mnie. Zaczepka nie wyjdzie na dobre!“

       166 Bogate posłom dano przy odprawie dary,
— A miał ich w swoim skarbcu król Gunter bez miary —
Nie śmieli wzgardzić niemi Liudgera posły
A na myśl o powrocie aż serca w nich rosły.

       167 Kiedy do duńskiej ziemi poselstwo przybyło,
A Liudgast usłyszał, co im się zdarzyło
To nad Renem i z jakim powracają skutkiem,
Harda odpowiedź ciężkim przejęła go smutkiem.

       168 Powiadali posłowie, że w burgundzkiej ziemi
Rycerzy dzielnych mnogo, jeden między nimi,
Zygfryd z Żuław, nad całą góruje drużyną.
Strapił się bardzo Liudgast tą przykrą nowiną.

       169 Więc kiedy wysłuchano opowieści całej,
Nakazał król, by większe hufce się zebrały.
Miał dwadzieścia tysięcy wojaków wytrawnych
Wziąć na wojnę, rycerzy i dzielnych i sprawnych.

       170 Liudger swoich Sasów zbierał co najwięcej,
Że mieli rzem wojska czterdzieści tysięcy
I już na kraj Burgundów wiedli hufce zbrojne,
Lecz i Gunter już wici rozesłał na wojnę.

       171 Wezwał braci i krewnych z swoimi lenniki,
By do boju powiedli swe orężne szyki,
I Hagen przybył z swymi. Gotowy do drogi
Stanął zastęp, zagładę sposobiąc na wrogi.


       172 Więc na wojnę! Gdy w pole ruszyli pochodem,
Przed wojskiem dzielny Volker niósł chorągiew przodem;
Nad Renem, kiedy orszak miał się już przeprawiać,
Hagen z Tronje, mąż dzielny, musiał szyki sprawiać.

       173 Ruszał na boje Sindolt i Hunolt z ochotą,
Pragnąc w walce zasłużyć na Guntera złoto;
Ruszał Dankwart, Hagena brat, i Ortwin śmiały,
Dodając tej wyprawie i blasku i chwały.

       174 „Wy zaś zostańcie w domu, królu mój i panie“,
Rzecze Zygfryd, „boć za was dosyć mężów stanie, —
„Więc spokojnie komnaty pilnujcie niewieściej, —
„Nie uronim wam ziemi, ni rycerskiej części.

       175 „A tych śmiałków, co wojną grozili zuchwale,
„Zatrudnię w domu! — Chętka odejdzie im wcale,
„Gdy ujrzą, że w ich ziemi nasze znaki błysły, —
„Wnet się w smutek zamienią harde ich zamysły!“

       176 Więc z nad Renu przez heskie ruszyli rubieże
W kraj Sasów, a pożoga, zgliszcze i grabieże
Znaczyły pochód wojska; rozniosły to wieści —
Obaj królowie ciężkiej doznali boleści.

       177 Przybył poczt na granicę. Pachołków w tył szyków
Postawiono, a Zygfryd pytał wojowników:
„Któryż będzie po drodze czeladzią dowodził?“
— Jeszcze Sasom nikt w boju tak srodze nie szkodził —

       178 „Niech wiedzie pacholęta“, odrzekli rycerze,
„Żwawy Dankwart, mąż dzielny, sprawny w każdej mierze!

„Ustrzeże nas od szkody, mając baczność pilną,
„Niechaj Dankwart i Ortwin obejmą straż tylną“.

       179 — „A ja zaś“, rzecze Zygfryd, „pojadę na zwiady,
„Aby dostać języka lub trafić na ślady,
„I wybadać koniecznie, gdzie te wrogi przecie“.
Wnet też zbroja okryła Zygelindy dziecię.

       180 Zdał wojsko na Hagena pieczę i Gernota,
Co pierwszy, gdzie rycerska zdarzy się robota;
Sam na zwiady się w saską zapuścił ziemicę
I niejedne dnia tego porąbał przyłbicę.

       181 Ujrzał, jak tam na polu roją się niezmierne
Zastępy, — przy nich nikły hufce jego wierne,
Było tam ze czterdzieści tysięcy lub więcej.
Zygfryd cieszył się, boju pragnął najgoręcej.

       182 Od wrogów też się rycerz wysunął na czaty,
W pełnej zbroi rycerskiej, w piękne odzian szaty.
Widział go Zygfryd, tamten spostrzegł go niebawem,
Obaj się wzajem okiem śledzili ciekawem.

       183 Zacny to mąż wojennej podjął się usługi,
Złoty puklerz mu z ramion spływał, lśniący, długi, —
Był to Liudgast, wartę pełnił nieleniwo,
A już nań dzielny Zygfryd pomyka co żywo.

       184 Zoczył go król i czwałem puścił się na wroga,
Bodzie konia do biegu żelazna ostroga,
Na tarcze mierzą długich kopij ostre groty, —
Nie myślał król, że tyle będzie do roboty!

       185 Pękły drzewce, lecz dalej poniosły ich konie
Rozhukane, jak wicher, co szumi przez błonie,
Zwrócili je wędzidłem, ostrogami sparli,
I z mieczem w dłoni znowu na siebie natarli.


       186 Ciął Zygfryd po szyszaku wroga z siłą całą,
Grzmot się rozległ i pole od ciosu zadrżało,
Prysły iskry z szyszaka, jak z ognistej głowni, —
Zeszli się zapaśnicy, siłą prawie równi!

       187 Liudgast mu na każde odpowiadał cięcie —
Godził w tarcz przeciwnika a rąbał zawzięcie,
Już na pomoc Duńczyków trzydziestu pomyka, —
Lecz nim przybyli, Zygfryd zgromił przeciwnika.

       188 Zadał królowi takie okropne trzy rany
Przez zbroję, — bo był cały w żelazo odziany —
Iż miecz po cięciu z rany wyniósł krwawe znaki.
Więc Liudgasta spotkał smutny koniec taki.

       189 Błagał o życie, kraj mu cały w okup składał,
Że jest Duńczyków królem, zwycięzcy powiadał. —
W tem przybyli rycerze, co widzieli z dala,
Jak im króla na czatach przeciwnik obala.

       190 Zygfryd chciał uprowadzić jeńca, lecz drużyna
Zabiega, odciąć pragnie, godzić nań poczyna,
Ale bułat Zygfryda gęsto na nich padał, —
Obronił jeńca, szkody więcej jeszcze zadał.

       191 Legło onych trzydziestu trupem z jego dłoni,
Li jeden umknął z życiem, ten uszedł pogoni
I przyniósł do obozu wieść o tej przegranej, —
Że nie kłamał, poświadczał szyszak krwią zbryzgany.

       192 A kiedy po obozie gruchnęła nowina,
Że król jeńcem, — strapiła ciężko się drużyna;
Liudger szalał z gniewu, że mu wzięto brata,
Ból go nękał, a ciężka przygniotła go strata.


       193 Tymczasem do obozu powiódł Zygfryd śmiały
Jeńca, kędy burgundzkie szyki go czekały,
I oddał w straż Hagena. Radość ze zwycięstwa
Podniosła ducha w wojsku i dodała męstwa.

       194 A już Zygfryd rozkazał chorągiew przytroczyć
I wołał: „Trzeba więcej krwi jeszcze utoczyć,
„Nim zgaśnie słońce, chyba że sam w boju zginę!
„Nie jedne my dziś saską zasmucim dziewczynę.

       195 „Za mną, męże z nad Renu! Za mną, wojowniki!
„Powiodę was, gdzie stoją Liudgera szyki, —
„Ujrzycie, jako hełmy pękają od ciosu
„Chrobrej ręki, — dziś wrogom nie zazdroszczę losu!“

       196 Już Gernot na koń siada, a z nim wierna rzesza,
Bieży cny grajek Volker, uchwycić pospiesza
Swą chorągiew i staje z nią na wojska czele,
Za nim czeladź do walki szykuje się śmiele.

       197 A było ich nie więcej, jak tysiąc wojaków
I dwunastu rycerzy. A kurz się ze szlaków
Wzbił w górę, gdy przez saską jechali ziemicę, —
Lśnią tarcze, błyszczą zbroje, świecą się przyłbice.

       198 Lecz już się przybliżały do nich wrogie szyki,
Ostre miecze dzierżyli w ręku wojowniki
A władali też nimi walecznie w zawody,
Idąc w bój za ojczyznę, za ziemie i grody.

       199 Wiodą wojska wodzowie, dwóch królów hetmany
A Zygfryd w bój pomyka, za nim huf dobrany
Mężów, co dlań ojczyste rzucili Żuławy.
Wpadli na wrogów szyki: dzień się począł krwawy.


       200 Sindolt i Hunolt dzielny pospołu z Gernotem
Walczą, z ich rąk niejeden ściele się pokotem,
Zanim jeszcze okazać zdołał swoje męstwo,
Łzy i jęki za sobą wiodło ich zwycięstwo.

       201 Ówdzie zaś Volker śmiały i Hagen z siostrzanem
Walczą śród wrogów z męstwem niepohamowanem,
Kędy cios padł, wnet jasny szyszak krwią opływał;
Tam znowu Dankwart cudów męstwa dokazywał,

       202 Lecz i Duńczycy wcale nie skąpili ręki:
Od pchnięcia kopij tarcze w głośne brzmią rozdźwięki,
A jak gromy na karki padają oręże;
Obok nich walczą dzielnie Liudgera męże

       203 Burgundzkie hufce ławą w wir walki ruszały,
Grzmiały miecze o hełmy, wnet się krwią zmazały,
Popłynęła po siodłach wraża krew strumieniem:
Czci i sławy się każdy dobijał ramieniem.

       204 Wtem chrzęst rozgłośny! Spadły z grzmotem na puklerze
Ostre miecze: natarli Zygfryda rycerze
W huf najgęstszy, już wrogom wsiadają na karki,
Wódz przodem, w jego tropy lot ich poniósł szparki.

       205 W natarciu im z Burgundów ni jeden nie sprostał,
Kędy przebiegli, potok czerwony pozostał.
Ciął Zygfryd hełmy, strugą krew przelewał wrażą,
Aż znalazł Liudgera z swą przyboczną strażą.

       206 Dwa razy przedarł szyki, trzeci raz przedziera,
Aż Hagen przez zastępy w pomoc się przebiera
Ku niemu i wnet pędem uderzyli razem,
Śmierć siejąc, kędy ostrem dosięgną żelazem.


       207 Gdy spostrzegł król Liudger, co się z wojskiem dzieje,
Jak Balmung, miecz Zygfryda, wszędzie zgubę sieje,
Że padają, jak wichru zdmuchnięci powiewem,
Wstrząsnął się cały, z bólu strasznym zawrzał gniewem.

       208 Pomknął — i natarł na się przyboczny huf gęsty,
Wszczął się zamęt, ścisk, hałas, rozległy się chrzęsty,
Wodze idą o lepsze, krew się leje rzeką,
Drgnął szyk saski, lecz walczy, — tamci raźniej sieką,

       209 Wiedział już Sasów książę, że Liudgast wzięty
Jeńcem, więc pomsty żądał gniew jego zawzięty,
Wiedział też, że Zygfryda ręki to robota,
(Choć inni posądzali o ten czyn Gernota),

       210 Więc rąbał, co sił stało; od miecza zamachu
Ugiął się koń Zygfryda i potknął z przestrachu.
Lecz gdy się rumak podniósł, już junak bez trwogi
Walczył, siejąc zagładę, rozszalały, srogi.

       211 A pomagał mu Hagen i Gernot niemało,
Pomagał Dankwart, Volker, więc trupem leżało
Mężów mnogo, — i Sindolt i Hunolt z Ortwinem
W boju niejednym chrobrym wsławili się czynem.

       212 Zawsze razem się w walce trzymali junaki,
A coraz to wyleci oszczep nad szyszaki
Z ich ręki, w lot przebija jaką tarczę lśniącą
Że się zaraz zrumieni krwią z rany płynącą,

       213 I co chwila się z konia jaki rycerz zwali
Trupem. Aż wreszcie w walce z sobą się spotkali

Mężny Zygfryd i Sasów król, Liudger śmiały,
W zgiełku, kędy oszczepy najgęściej padały.

       214 Wnet od pchnięcia Zygfryda pękła przeciwnika
Tarcza, pewny zwycięstwa młodzieniec pomyka —
A dzielnych Sasów wiele srodze rannych jęczy,
Bo i Dankwart nie szczędził w pancerzach obręczy.

       215 Wtem dostrzegł król Liudger na tarczy koronę,
Zygfryda godło, — zaczem porzucił: obronę:
Wiedział, że temu nic już oprzeć się nie zdoła
Więc na przyjaciół głosem potężnym zawoła:

       216 „Zaniechajcie już walki, i wy i drużyna!
„Oto Zygmuntowego obaczyłem syna,
„Zygfryda, co w swej sile wielkiej znalazł chlubę!
„Bies go chyba przeklęty przyniósł nam na zgubę!“

       217 Kazał skłonić chorągwie, i zaprzestać boju
I prosił, by zwycięzca nie wzbraniał pokoju;
Otrzymał go, lecz jeńcem miał pójść przed Guntera.
Zgromiła go Zygfryda ręka, bohatera.

       218 Zaczem wszyscy przystali, by zaniechać wojny;
Dziurawe hełmy, tarcze, i czem kto był zbrojny,
Musieli złożyć, każda zbroja była krwawą,
Po każdej krew pociekła za Burgundów sprawą.

       219 Każdy jeńca do woli z pobitych wybierał,
Gernot jeno z Hagenem baczył i dozierał,
Aby rannych na nosze złożono, a z niemi
Pięćset rycerzy wiedli w plon do swojej ziemi.

       220 Zwyciężeni do Danii wracali w boleści,
I Sasi wielkiej w walce nie zyskali części
Nie było się czem szczycić ni pochwalić w domu,
Płakali i poległych i własnego sromu.


       221 Zdobytą broń zabrano do burgundzkiej ziemi.
Dzielnie zakończył wojnę cny Zygfryd ze swymi
Wojakami i sławy dobił się niemałej,
Że przyznać mu to musiał Guntera huf cały.

       222 Gernot mężny słał przodem do Wormacyi posły,
By się prędzej do kraju nowiny doniosły,
Jak szczęśliwie z wojennej wracają wyprawy,
Ile w boju zyskali i części i sławy.

       223 Biegli przodem posłowie i przynieśli wieści,
Wnet radość szczera miejsce zajęła boleści,
Cieszył się każdy, słyszeć każdy pragnął gońca,
A kobiety badały, pytały bez końca,

       224 Jak się królewskiej rzeszy wyprawa udała?
I Krymhilda jednego do siebie przyzwała
Tajemnie, bo otwarcie pytać o nowiny
Wstyd bronił, — wszak na wojnie był i jej jedyny.

       225 Zaledwie wszedł wezwany poseł do świetlicy,
Uprzejme słyszał słowa nadobnej dziewicy:
„Mów wieść miłą, a złotem nagrodzę cię hojnie
„I łaską mą, gdy wiernie opowiesz o wojnie:

       226 „Jak się ma Gernot? inni? kto nam w boju zginął?
„Kto najdzielniejszym czynem nad innych zasłynął?
„Opowiedz mi!“ — A poseł żywo się odzywa:
„Tchórza śród nas nie było, pani miłościwa!

       227 „Ale w harcach rycerskich i gdzie bój wrzał srogi,
„Nie zebrał nikt tej chwały, mogę rzec bez trwogi,
„Co gość on, co tu przybył z Żuławskiej krainy!
„Cudów męstwa dokazał, nadludzkie to czyny!

       228 „Choć po staremu w boju i mężni i czynni
„Byli Dankwart i Hagen i rycerze inni,

„I chociaż czci rycerskiej zyskali nie mało,
„Wszystkich przewyższył w walce Zygmuntowic chwałą.

       229 „I tamci trupa dosyć przed sobą nasłali,
„Ale nikt nie wypowie, co ostrzem swej stali
„Dokazał mężny Zygfryd, kiedy wpadł na wroga.
„Niejedna swych krewniaków opłacze nieboga,

       230 „Lub się łzami zaleje cała po kochanku!
„Grzmiał ostry miecz Zygfryda głośno, bez ustanku
„Po hełmach, a za każdym ciosem krew bryznęła, —
„Boć to mąż rycerskiego dobrze świadom dzieła.

       231 „Prawda, i Ortwin z Metzu popisał się dzielnie:
„Kogo dopadł miecz jego, to albo śmiertelnie
„Ranny, albo się trupem powalił na trawę;
„I brat wasz miłościwy utrwalił swą sławę,

       232 „Orężem siekąc szczerby w nieprzyjaciół szykach.
„O wszystkich śmiele można wyznać wojownikach,
„Iż poczynali sobie dzielnie w każdej porze,
„I żaden iście zarzut spaść na nich nie może.

       233 „Kiedy miecze rozgłośnym uderzyły grzmotem,
„Wrogowie lecąc z siodeł, słali się pokotem,
„Niejeden z nich zaniechać walki radby szczerze;
„Tak dzielnie wojowali nadreńscy rycerze.

       234 „I Hagena lennicy wyrządzili szkody
„Wiele, kiedy się wojska puściły w zawody;
„Kędy Hagen się zjawi, wróg się trupem ściele.
„Jak walczył, o tem trzeba opowiadać wiele!

       235 „Także Sindolt i Hunolt z Gernota drużyny
„I Rumolt się chrobrymi odznaczyli czyny.

„Poznał Liudger późno, że ciężko zapłaci
„Za to, iż się zuchwale porwał na twych braci.

       236 „Ale wszystkich przewyższył, najdzielniej się sprawiał
„Mężny Zygfryd; on takie cuda tam wyprawiał,
„Jakich nikt nie obaczy, ni przedtem ni potem.
„Wiedzie jeńców, co hojnie wykupią się złotem.

       237 „A nabrał ich niemało wojak ten wsławiony:
„Król Liudgast potężnie przez niego zgromiony,
„I Liudger, brat jego, co Sasami władał!
„Słuchaj pani, coć jeszcze będę opowiadał:

       238 „Do niewoli ich wzięła Zygfryda prawica
„A nigdy takich jeńców nasza okolica
„Nie widziała, jak teraz pojmać się zdarzyło!“
Słuchała a serduszko radośnie jej biło.

       239 A poseł mówił: „Wziętych pięciuset rycerzy
„Z okładem, zaś na noszach krwią oblanych leży
„Rannych mnóstwo, — tych noszów z ośmdziesiąt wloką
„Miecz Zygfryda ich własną tak oblał posoką.

       240 „Zuchwalce, co niedawno nam wyzwanie harde
„Słali, dzisiaj w niewoli zgięli karki twarde
„Przywiodą ich niebawem wojska do stolicy!“
Na tę wieść pokraśniało oblicze dziewicy

       241 I prześliczna twarzyczka zatkwiła różowo,
Bo z trudów i zapasów walki wyszedł zdrowo
Dzielny Zygfryd, on junak nad wszystkie junaki,
I dzielnie się sprawili w boju jej krewniaki.

       242 Więc rzecze urodziwa dziewka: „Za te słowa
„Nagrodą niech ci będzie ta szata godowa

„I dziesięć grzywien złota zaniosąć odemnie!“
Możnej pani wieść przynieść dla posła przyjemnie,

       243 Bo w nagrodę i złoto i bogate szaty. —
Dziewczęta już czatują przy oknach komnaty,
Wyglądają na drogę, — już butni rycerze
Spieszą, wojnę skończywszy, w ojczyste rubieże,

       244 Przodem zdrowi, za nimi szli ranni do domu, —
Każdy z nich mógł się z druhem przywitać bez sromu.
Król wyjechał wesoło powitać swych gości,
Znikł jego smutek, miejsca ustąpił radości.

       245 Pozdrowił swych rycerzy i obcych układnie.
Godziło się królowi potężnemu snadnie
Podziękować łaskawie rycerzom po wojnie,
Że mu sławy zwycięstwa przysporzyli hojnie.

       246 Pytał Gunter o losy druhów i wyprawy,
Kogo mu śmierć zabrała śród wojennej sprawy:
Utracił w walce jeno sześćdziesiąt rycerzy. —
Żal było, — lecz ukoi się każdy żal świeży.

       247 Zwycięzcy wieźli z sobą puklerze pocięte,
Poszczerbione, pogięte i hełmy pęknięte;
Przed pałacem królewskim wszyscy z koni zsiedli, —
Po powitaniu harce wesołe zawiedli.

       248 Wnet rozdano rycerzom po mieście gospody,
Król kazał, by im żadnej nie szczędzić wygody,
Ranni mieli opiekę i staranność wszelką,
Bo król i wrogów łaską swą otoczył wielką.

       249 Do Liudgasta rzecze: „Witajcie w mej ziemi!
„Zadaliście mi szkody rękami waszemi

„Wiele, lecz powetuję straty me tej chwili,
„Dzięki druhom, co dobrze mi się zasłużyli“.

       250 — „Podziękujcie im szczerze!“ — Liudger odpowie,
„Takich jeńców nie prędko dostaną królowie!
„Za uczciwe przyjęcie okup złożym suty,
Ze pobitym zwycięskiej nie dasz uczuć buty“.

       251 Król odrzekł: „Wam zostawiam wolność całkowicie,
„Lecz by jeńcy mi z kraju nie umknęli skrycie
Bez mego pozwolenia, chciałbym mieć porękę!“
Więc Liudger ochoczo dał królowi rękę.

       252 Zaraz też dano królom gospody swobodne;
Ranni pościel dostali i łoża wygodne.
Zdrowych winem i miodem uraczono hojnie
Było się czem pocieszyć po trudach, po wojnie.

       253 Potrzaskane puklerze wnieśli do komory
I siodła pokrwawione, — był ich poczet spory, —
By niewiastom usunąć widok opłakany.
Spoczął wreszcie niejeden trudami znękany.

       254 Król wszystkich podejmował ochoczo i szczerze,
Snuli się gęsto swoi i obcy rycerze,
Rannym wrogom nie brakło starannej opieki,
Lecz ich duma zuchwała w pył starta na wieki.

       255 Kto się znał na lekarskiej sztuce, ten bogate
Dostał dary i srebra, złota dość w zapłatę
Swych trudów, by wyleczyć rycerzy schorzałych.
Król gościom podarunków nie szczędził wspaniałych.

       256 Ten i ów do ojczystej chciał już wracać włości;
Król wstrzymywał, uprzejmej pełen gościnności,

Wdzięczen był za ich trudy, radził się krewniaków,
Jak godnie wynagrodzić tych dzielnych wojaków.

       257 Gernot taką dał radę: „Niechaj do dom jadą!
„Za sześć niedziel zaś uczcij zwycięstwo biesiadą —
„Z zaproszeniem niech gońcy rozjadą się chyżo,
„Tymczasem się i ranni z ran swoich wyliżą“.

       258 Chciał i Zygfryd w ojczyste już powracać strony,
Lecz Gunter o zamiarze wczas powiadomiony,
Uprzejmie prosił, aby pozostał w stolicy.
Więc Zygfryd gwoli lubej wstrzymał się dziewicy.

       259 „Lecz jak go wynagrodzić!“ — Płacić królewica
Nie można; — więc przyjaźnią sam król go zaszczyca
I krewni króla, — dobrze im wiadomo było,
Jakich on w boju czynów dokazał swą siłą.

       260 Jedynie dla królewnej swej wyjazd odwlekał.
Spodziewał się ją ujrzeć, wreszcie się doczekał
Spełnienia swoich życzeń i poznał dziewicę! —
Potem wrócił szczęśliwy w Zygmunta dzielnicę.

       261 Nie brak było na dworze rycerskiej ochoty,
Zabawiała się młodzież, w tarcze grzmiały groty —
Król tymczasem pod miastem kazał stawiać ławy,
Gdzie się miały odbywać harce i zabawy.

       262 A kiedy przybyć mieli sproszeni nareszcie,
Dostała się wieść o tem w komnaty niewieście.
Usłyszała Krymhilda o blizkiej zabawie,
Więc kobiety się jęły bez spoczynku prawie

       263 Do roboty, by wstęgi gotować i stroje,
I na pani Uoty zabiegła pokoje
Wieść o godach, że obcych nazjeżdża się gości.
Więc ze skrzyń dobywała stroje, kosztowności.


       264 Kazała piękne szaty zdobić złotem hojnie,
By niewiasty i panny swe odziać przystojnie,
Niepoślednio przybrała też rycerską młodzież
I dla gości wspaniałą przyrządziła odzież.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: anonimowy i tłumacza: Ludomił German.