Strona:PL Niedola Nibelungów.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Ustrzeże nas od szkody, mając baczność pilną,
„Niechaj Dankwart i Ortwin obejmą straż tylną“.

       179 — „A ja zaś“, rzecze Zygfryd, „pojadę na zwiady,
„Aby dostać języka lub trafić na ślady,
„I wybadać koniecznie, gdzie te wrogi przecie“.
Wnet też zbroja okryła Zygelindy dziecię.

       180 Zdał wojsko na Hagena pieczę i Gernota,
Co pierwszy, gdzie rycerska zdarzy się robota;
Sam na zwiady się w saską zapuścił ziemicę
I niejedne dnia tego porąbał przyłbicę.

       181 Ujrzał, jak tam na polu roją się niezmierne
Zastępy, — przy nich nikły hufce jego wierne,
Było tam ze czterdzieści tysięcy lub więcej.
Zygfryd cieszył się, boju pragnął najgoręcej.

       182 Od wrogów też się rycerz wysunął na czaty,
W pełnej zbroi rycerskiej, w piękne odzian szaty.
Widział go Zygfryd, tamten spostrzegł go niebawem,
Obaj się wzajem okiem śledzili ciekawem.

       183 Zacny to mąż wojennej podjął się usługi,
Złoty puklerz mu z ramion spływał, lśniący, długi, —
Był to Liudgast, wartę pełnił nieleniwo,
A już nań dzielny Zygfryd pomyka co żywo.

       184 Zoczył go król i czwałem puścił się na wroga,
Bodzie konia do biegu żelazna ostroga,
Na tarcze mierzą długich kopij ostre groty, —
Nie myślał król, że tyle będzie do roboty!

       185 Pękły drzewce, lecz dalej poniosły ich konie
Rozhukane, jak wicher, co szumi przez błonie,
Zwrócili je wędzidłem, ostrogami sparli,
I z mieczem w dłoni znowu na siebie natarli.