Strona:PL Niedola Nibelungów.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

       207 Gdy spostrzegł król Liudger, co się z wojskiem dzieje,
Jak Balmung, miecz Zygfryda, wszędzie zgubę sieje,
Że padają, jak wichru zdmuchnięci powiewem,
Wstrząsnął się cały, z bólu strasznym zawrzał gniewem.

       208 Pomknął — i natarł na się przyboczny huf gęsty,
Wszczął się zamęt, ścisk, hałas, rozległy się chrzęsty,
Wodze idą o lepsze, krew się leje rzeką,
Drgnął szyk saski, lecz walczy, — tamci raźniej sieką,

       209 Wiedział już Sasów książę, że Liudgast wzięty
Jeńcem, więc pomsty żądał gniew jego zawzięty,
Wiedział też, że Zygfryda ręki to robota,
(Choć inni posądzali o ten czyn Gernota),

       210 Więc rąbał, co sił stało; od miecza zamachu
Ugiął się koń Zygfryda i potknął z przestrachu.
Lecz gdy się rumak podniósł, już junak bez trwogi
Walczył, siejąc zagładę, rozszalały, srogi.

       211 A pomagał mu Hagen i Gernot niemało,
Pomagał Dankwart, Volker, więc trupem leżało
Mężów mnogo, — i Sindolt i Hunolt z Ortwinem
W boju niejednym chrobrym wsławili się czynem.

       212 Zawsze razem się w walce trzymali junaki,
A coraz to wyleci oszczep nad szyszaki
Z ich reki, w lot przebija jaką tarczę lśniącą
Że się zaraz zrumieni krwią z rany płynącą,

       213 I co chwila się z konia jaki rycerz zwali
Trupem. Aż wreszcie w walce z sobą się spotkali