Mała arystokratka

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
>>> Dane tekstu >>>
Autor Elwira Korotyńska
Tytuł Mała arystokratka
Podtytuł Komedyjka w 1-ym akcie
Pochodzenie Księgozbiorek Dziecięcy Nr 50
Wydawca „Nowe Wydawnictwo”
Data wyd. 1929
Druk Zakłady Graficzne „Zjednoczeni Drukarze“
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron

KSIĘGOZBIOREK DZIECIĘCY.
E. KOROTYŃSKA.
MAŁA ARYSTOKRATKA.
Komedyjka w 1-ym akcie.
NAKŁADEM „NOWEGO WYDAWNICTWA“
WARSZAWA UL. SIENNA 3.
Zakłady Graficzne „Zjednoczeni Drukarze“
Warszawa, ul. Elektoralna 15.






OSOBY:

Bolek lat 12, uczeń 2-ej klasy, brat Irenki.
Irenka lat 14, uczennica 4-ej klasy.
Karolcia lat 12, koleżanka Irenki.
Krysia lat 13, koleżanka Irenki.
Walek lat 9, syn stróża, brat Krysi.




Rzecz dzieje się w Warszawie. Scena przedstawia pokój z lustrem, szafą, stołem i paru krzesłami. Na krzesłach rozrzucone ubranie.



AKT I.
SCENA 1-a.
Irenka (sama, przegląda się w lustrze).

Jakaż piękna sukienka! zaraz znać kim jest mój ojciec! Kto spojrzy na mnie, zaraz powie: To musi być ktoś z arystokracji!
I rzeczywiście, jestem panną inżynierówną, córką wielkiego człowieka!
Na pensji, niema ani jednej, któraby miała tak sławnego ojca i takie piękne ubranie!
Lilcia udaje wielkie coś, ale czemże jej ojciec? Lekarz na prowincji, nic więcej!.. I to może tylko lekarz weterynarji... konował! A tak się szczyci!
Mój ojciec, to co innego... Bogaty, bardzo bogaty i rozumny...

(Wchodzi Karolcia)
Karolcia.

Ach! co za śliczna sukienka!.. A pewnie i droga! Jakaś ty szczęśliwa, że masz rodziców, którzy mogą ci wciąż nowe sprawiać sukienki...
Mnie mamusia daje dwie sukienki na rok! Jedną na codzień, drugą od święta...
Najgorzej z tą codzienną, bo w szkole wciąż nosząc, zabrudzam ją okrutnie... to atramentem zaplamię, to śniadaniem, to znów szarpnie która z koleżanek ze zbytków i zaraz łata lub cera potrzebna...
A ty, chyba masz sukienkę na każdy dzień inną... Ile masz sukienek?..


Irenka (z dumą).

Nawet nie wiem... pewnie z kilkanaście!!.

Karolcia.

Kilkanaście?! czyż to być może!..

Irenka.

A cóż w tem dziwnego?.. przeciem córką bogatych rodziców... nie jakichś sklepikarzy lub marnych urzędników...

Karolcia.

Cóżem winna, że ojciec mój urzędnikiem?

Irenka.

Winną nie jesteś, ale nie należysz do mojej sfery...

Karolcia.

No, tak, ale ja cię bardzo kocham...


Irenka (na stronie).

Wielki mi zaszczyt! (głośno) nie ubiegam się za niczyją miłością...

Karolcia (smutnie).

Szkoda, że nie idzie ci o niczyje przywiązanie... Tak trudno i ciężko żyć bez przyjaźni...

Irenka.

Owszem, mam znajomości i przyjaźni, ale w mojej sferze... Przepraszam cię, ale wychodzę...

Karolcia.

Dokąd? może w tę co i ja stronę... pójdziemy razem...

Irenka.

O, dziękuje! Napewno nie w tę stronę...


Karolcia.

W takim razie wychodzę, do widzenia ci, Irenko.

(wychodzi)
Irenka.

Nareszcie się odczepiła! A to prawdziwe nieszczęście! Zaraz znać, że do wyższej sfery nie należy... Nie domyśla się nawet, że mnie jej obecność jest niemiłą... Naumyślnie powiedziałam, że wychodzę!..


SCENA 2-a.
Irenka i Bolek.
Bolek (wpada do pokoju).

A to ci się wystrychnęła! I do kogoż tak się stroisz? Czyżby do mnie?.. Wiesz? spotkałem na schodach twoją koleżankę Karolcię... Dlaczego nie prosiłaś jej na naszą zabawę? Taka miła i dobra panienka...

Irenka (zdziwiona).

Coo? Ją na podwieczorek i zabawę, na której będzie sama arystokracja?..

Bolek.

Przedewszystkiem nasz Franek od koni...

Irenka.

Co za żarty? Proszę sobie nie kpić!..

Bolek.

Wcale nie kpię... Wszak gramy komedyjkę, a w niej jest nasz Franek i nasza Nastusia od prania bielizny...

Irenka.

Komedyjka co innego, a co innego obcowanie wprost z osobami niższej sfery...


Bolek.

Ależ Karolcia wcale nie należy do nizkiej sfery... Matka wysoko wykształcona...

Irenka.

Bakalarka... uczy dzieci brudne z suteren...

Bolek.

Tem więcej szanować ją należy... A ojciec jest wysoko cenionym urzędnikiem i dojdzie do najwyższych godności...

Irenka.

Prezesem w Związkach, jak mój tatuś, napewno nie będzie...

Bolek.

Skąd to można wiedzieć?

Irenka.

Urzędnik to nie inżynier...


Bolek.

Ale dajmy temu spokój! Na tym punkcie nie zrozumiemy się nigdy... Ostatecznie więc któż będzie grał rolę twojej siostry?

Irenka.

Naturalnie, że nikt inny, tylko Krysia Zawilska... To jedyna arystokratka z naszego zebrania... Reszta, naturalnie, stoi wyżej od jakiejś Karolci lub Ewci, które tak lubisz — ale w każdym razie, ona najodpowiedniejsza dla mnie, córki inżyniera... prezesówny!..

Bolek (rozśmieszony).

Cha! cha! cha! jak ty to śmiesznie mówisz, jakbyś się wyuczyła tego na scenę! Paradna jesteś, siostrzyczko! (do siebie) A to się złapała! Krysia arystokratka? A to doskonałe!.. (głośno) Więc Krysię zaszczycasz siostrzaństwem?..


Irenka.

O tak! ona tylko godną jest przedstawiać wraz ze mną, i najwięcej ze mną obcować... Do jednej sfery należy...

Bolek (zaczyna skakać po pokoju i śmiać się bez przerwy).

Ach! ach! Ira, ulituj się, cicho bądź z tą swoją sferą... bo pęknę ze śmiechu! Oj! oj! aż mnie w boku zabolało od śmiechu!

Irenka.

Bo też śmiejesz się, sam nie wiesz czego... I co tu śmiesznego, że ktoś, zamiast obcować ze stróżównami lub szwaczkami, woli mieć wyborowe, wyższego świata towarzystwo...

Bolek.

Bez stróża tybyś też się nie obyła, jak i my wszyscy... Pamiętasz strajk stróżowski? Wyrzekałaś, że zasypana wciąż jesteś kurzem, że przejść przez ulicę w porządnej sukni nie można... A to już o włożeniu białej sukienki, nie mogło być nawet mowy, takie zasypywały wszystkich tumany... Nie gardź więc stróżem!?

Irenka.

Może chciałbyś, żebym ze stróżówną z naszego domu puściła się w taniec?

Bolek.

A cóżby to było złego, jeśli ta stróżówna była przyzwoicie wychowaną, kształciła się, jak i ty na pensji?..

Irenka.

Żartujesz chyba, Bolku... Ja? ja, córka inżyniera, panienka z wyższej sfery, miałabym tańczyć ze stróżówną? Nigdy! Umarłabym ze wstydu!


Bolek.

No, no, nie zarzekaj się! W życiu różnie się trafia...

Irenka.

Ale nie w mojem...

Bolek.

Dlaczego? czyś wyjątkiem?

Irenka.

Nie nudź mnie ze swemi stróżównami i urzędnikami... Drzwi naszego domu dla takich zamknięte...

Bolek.

Zgadzam się... Więc Krysię przebrać mamy w muśliny?

Irenka.

Nie ty przecie...


Bolek.

A kto?

Irenka.

Ja sama... Do stróżówny nie dotknęłabym się nigdy, boby mnie czuć było miotłą stróżowską... Ale arystokratka arystokratkę ubrać może... Z jednej jesteśmy sfery...

Bolek.

Dajże pokój z temi sferami... Sfera i sfera... Czyż nie czujesz, że to śmieszne?..

Irenka.

Dlaczego ma być śmieszne? Tobie tylko wszystko wydaje się śmiesznem... Powinniśmy szanować tradycje naszych pradziadów...

Bolek (z zapałem).

Masz rację, powinniśmy...


Irenka (przerywa).

A widzisz...

Bolek.

Nie przerywaj... Tak, powinniśmy robić, jak nasi robili dziadowie... Kochać kraj swój, miłować swą drogą Ojczyznę... A Ojczyzną naszą jest wszystko to, co nas otacza i wszyscy ci ubodzy i maluczcy, których dziadowie nasi do stołu razem sadzali i dłonie ich ściskali szlachetne... W tem rację masz, Irenko, bądź taką, jak twe prababki i dziadowie, a nie będziesz gardziła tym, co mniej strojnie, niż ty się ubiera, nie będziesz usuwała się z pychą od takich, jak Karolcia i Ewcia... Szanuj, szanuj tradycje...

Irenka.

Co za patos! wspaniały z ciebie aktor!


Bolek.

Mówiłem, co myślę i czuję — nic nadto... Pójdę teraz do kolegi.

Irenka.

Za parę godzin zabawa, wracaj prędko!.. (Bolek wychodzi)


SCENA 3-a.
Irenka, Krysia.
Irenka.

Dla Krysi gotowam dać nawet swój ukochany złoty medaljon na szyję, jeśli swojego nie włoży... Do białej muślinowej sukienki będzie prześlicznie (przegląda się w lustrze.) Do moich włosów ten kolor nie jest odpowiedni... Krysia mi poradzi, jaką mam włożyć... Ludzie sfery wyższej mają gust wyrobiony... (wygląda przez okno) Otóż idzie... (wchodzi Krysia)


Krysia.

Dzień dobry ci, Irenko, jeszcześ nie ubrana?

Irenka.

Dzień dobry, czekam na ciebie, może mi poradzisz, jaką mam wziąć na tę zabawę sukienkę?...

Krysia.

Różową, naturalnie, że różową...

Irenka.

Czy mi w niej dobrze?

Krysia.

Wyśmienicie!

Irenka.

Zawołam Małgosię, żeby mnie w nią ubrała.

Krysia.

Nie wołaj... sama ciebie ubiorę...


Irenka.

Ach! jakaś ty dobra! Tak nie lubię, żeby mnie ordynarne ręce mojej służącej dotykały...

Krysia (z tajemniczym uśmiechem).

O tak, stróżówna czy służąca to jedno... Od jednej i od drugiej przykrością jest brać przysługi...

Irenka (całując Krysię).

Jakie masz arystokratyczne poglądy!

Krysia.

Czy nie mam może racji?

Irenka.

Ależ, masz, masz najzupełniejszą!..

Krysia.

A kto ci włosy uczesze? Możebyś wolała pannę służącę?


Irenka.

O, nie, nie! Twoje pańskie rączęta, niech mnie uczeszą!..

Krysia (czesze, ubiera, potem zaczyna się przeglądać w lustrze).

Czy dobrze jestem ubrana?

Irenka.

Uczeszę ciebie inaczej...

Krysia.

Ty? mnie?..

Irenka.

A cóżto dziwnego? Obieśmy z jednej sfery (czesze Krysię i kładzie jej na szyję swój medaljon) O teraz wyglądasz wspaniale! Prawdziwa arystokratka!

Krysia.

Dziękuję ci bardzo, dziękuję! Mam nadzieję, że zabawimy się doskonale...


Irenka.

O, tak, tak! chodźmy!.. (Wychodzą)

SCENA 4-a.
Irenka, Walek, syn stróża, Bolek i Krysia.
Irenka (do Krysi).

Zabawa udała się świetnie! Zwłaszcza komedyjka odegrana była wspaniale...

Bolek.

A z jakiem uczuciem miłości siostrzanej, padłaś do nóg panny Krysi, dziękując za jej szlachetne serce...

Irenka (całując Krysię).

Tak ją kocham i tak cenię jej arystokratyczne pochodzenie, że bynajmniej nie upokorzyło mnie to schylenie się do jej kolan... Co innego, gdyby to był ktoś niższej sfery...

Bolek.

Znowu sfera?.. Ach! ty niepoprawna...


Irenka.

Co cię ta sfera tak drażni?..

Bolek.

Bo uznaję równość... Oceniam ludzi podług ich wartości moralnej, nie zaś pochodzenia i sfery...

Irenka.

To źle... Ale kiedyś przekonasz się napewno, że mam rację, usuwając od znajomości osoby nizkiego pochodzenia...
A znam się na ludziach doskonale! Od pierwszego wejrzenia wyczuję rasę.

Bolek.

Tak jak tatuś zaraz rozpozna psa z jakiej rasy pochodzi...

Irenka.

Co za porównanie! Ty, bo doprawdy, swem odezwaniem się nie robisz dodatniego wrażenia... Tak pospolite wyrażenia i porównania nie przystoją synowi inżyniera...

Krysia.

Raczej przystoją stróżównie...

Irenka.

O, tak, raczej stróżównie, lub tam jakiejś Karolci...

Krysia.

Nie lubisz Karolci? Ona taka milutka! I nie zaprosiłaś jej....

Irenka.

Raziłaby w naszem dobranem towarzystwie... Byłyśmy same arystokratki...

Bolek.

A najwięksi: Franek i Nastusia z pralni...

Irenka.

Mówiłam ci już raz, że nie byli to nasi towarzysze zabawy, lecz jakby najęci do przedstawienia aktorzy... Umarłabym raczej, niż przypuściłabym ich do swego towarzystwa...

Bolek.

Zwłaszcza, że Nastusia jest córką stróża...

Irenka.

O, tak! przedewszystkiem gardzę stróżównami i za próg swój nie wpuściłabym nigdy! (Wbiega pędem Walek)

Walek (woła głośno, śmiejąc się przytem).

Krysiu! Krysiu! a chodźno, siostrzyczko! Ojciec zamiótł już podwórze i bramę zamyka... Chodźmy!

Irenka (przerażona patrzy na Krysię).
Krysia (z godnością).

Jestem córką stróża z sąsiedniego domu. Do widzenia!

(Irenka stoi zdumiona).
KONIEC.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Elwira Korotyńska.