Listy do cudzej żony/IX

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Klemens Junosza
Tytuł Listy do cudzej żony
Pochodzenie Listy do przyszłej narzeczonej i Listy do cudzej żony
Wydawca Saturnin Sikorski
Data wyd. 1898
Druk Drukarnia Artystyczna Saturnina Sikorskiego
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


IX.

„Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam — moja wina! Zaniedbałam się w korespondencyi, zaległam, ale niech mnie usprawiedliwi brak czasu. Widzę już ironiczny uśmiech na pańskiej twarzy, kochany Kuzynie, widzę jak wzruszasz ramionami i mówisz: Jakto, ona niema czasu? więc któż go mieć będzie? — a jednak ja mówię prawdę szczerą; dziesięć razy zabierałam się do pisania i za każdym razem coś mi przeszkodziło; bo... bo... widzi Kuzyn kochany, obecnie mam mnóstwo zatrudnień. Starzeję się widocznie, zaczynam się wdawać w drobiazgi, co więcej — wstyd się przyznać — zrzędzę, i to dość często. Zaczęłam wglądać w sprawy domowe i przeraziłam się, widząc, jaki w nich nieład. Trzeba było zrobić zmianę gabinetu, mówiąc językiem gazeciarskim; zmienić połowę służby, a nad całą zaprowadzić kontrolę. Niełatwo mi to przyszło, ale zmusiłam się do wczesnego wstawania, do zajęcia się drobiazgami, które poprzednio nie obchodziły mnie wcale. I wiesz, kochany Kuzynie, co zyskałam na tem? Nie mówię oczywiście o korzyściach materyalnych, ale zyskałam to, że moje pojęcia o czasie zmieniły się z gruntu; że nareszcie godzina wydaje mi się godziną — a nie rokiem, jak jeszcze niedawno. Ach! i dużo, dużo się tu zmieniło od czasu ostatniego mojego listu... ale o tem później. Przedewszystkiem dziękuję za przesyłkę, wszystko jest dobre, według miary. Szkoda, że się nie ożeniłeś, kochany Kuzynie, skoro tak doskonale umiesz załatwiać damskie zlecenia.
„Historyjka którą mi opisałeś, nie ma dla mnie uroku nowości; wiem o niej, znam nawet osobiście aktorów tego dramatu; bo mów sobie co chcesz, szydź, śmiej się — ale ja twierdzę i twierdzić będę zawsze, że to dramat...
„Była wprawdzie chwila, że ja myślałam sama, myślałam... ale zastanowiwszy się głębiej, wstydzę się tych myśli... To jest zobowiązanie, więcej niż zobowiązanie, przysięga...
„Na wsi byłam i bywać będę często.
„Wiele jest tam do roboty. Znalazłam chorą, opuszczoną staruszkę, bardzo jest biedna, dzieci o nią nie dbają, teraz ma opiekę i mieć ją będzie do śmierci. Znalazłam kilka sierot — są już na folwarku. Nakarmione, umyte, dobrze odziane, cieszą się ze zmiany swego losu. Mąż mój dał im stosowne zatrudnienie, więc darmo chleba nie jedzą... pracują także dzieciaki! Chłopiec ma dwanaście lat, jest przy koniach, dziewczęta dwie, trochę młodsze, obsługują drób. Dobre dzieci, bardzo mnie zajmują. Postaram się, aby im sieroctwo było lżejsze i znośne.
„Zapytujesz, kochany Kuzynie, co się u nas dzieje? Doprawdy, nie umiem na to dokładnie odpowiedzieć; niby wszystko tak jak było, a przecież nie tak. Weselej jakoś czas schodzi; mój mąż wciąż ma dobry humor, proponował, żebym się trochę zabawiła, żebyśmy karnawał spędzili w Warszawie; oparłam się temu stanowczo, z tego powodu, że mąż mój poniósł dość dużą stratę materyalną przez wypadek w gorzelni. Nie wiem, z jakiego powodu pękł kocieł i uszkodził cały, podobno dosyć kosztowny budynek. Szczęściem, stało się to w samo południe, kiedy wszyscy robotnicy wyszli na obiad i tym sposobem obeszło się bez ofiar. Przyprowadzenie fabryki do poprzedniego stanu kosztować będzie sporo, i to był powód, dla którego propozycyę Henryka odrzuciłam stanowczo. Opierał się on temu i nalegał, ale ostatecznie musiał ustąpić. Jestem przekonana, że zrobiło mu to przyjemność. Zabawić się można i tutaj na wsi, w kilku domach w sąsiedztwie projektowane są większe zebrania — u nas również. Będę miała z tego powodu dosyć roboty.
„Owa zabawa u nas ma być w końcu stycznia, dwudziestego piątego, byłabym bardzo szczęśliwa, gdybyś, kochany Kuzynie, chciał nas odwiedzić, przyjedź na tydzień albo na dwa. Wieś w zimie nie jest straszna, a jeśli jesteś amatorem polowania, to lepszego zapewne łatwo nie znajdziesz. Bo tu są ogromne lasy w naszych stronach i zwierzyny nie brak. Niech cię odległość nie przeraża, kilkanaście stacyj koleją, kilkanaście mil na saniach. W wagonie dość jest wygodnie, a droga zwyczajna wyda się jak spacer. Śniegu mamy w tym roku obfitość, cała okolica tonie w białym puchu. Droga wskutek tego jest wyborna i nie męcząca.
„Zapraszam serdecznie, w imieniu własnem i Henryka, który pragnie Cię poznać. Oboje dołożymy starań, abyś się nie nudził, a jeżeli nie zechcesz przerywać swych zatrudnień, to znajdziesz i u nas kącik tak spokojny, jakiego w całej Warszawie szukałbyś napróżno... Rzeknij słowo, Kuzynie, a przygotuję się godnie na Twoje przyjęcie. Gotowa jestem posunąć uprzejmość tak dalece, że sprowadzę specyalnie dla ciebie beczkę atramentu i cały wagon papieru, żeby ci nie zabrakło. Czekamy na Pana dobrodzieja.“







Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Klemens Szaniawski.