Hamlet (Shakespeare, tłum. Hołowiński, 1839)/Akt V

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor William Shakespeare
Tytuł Hamlet
Podtytuł Xiąże duński
Pochodzenie Dzieła Williama Shakspeare Tom pierwszy
Wydawca T. Glücksberg
Data wyd. 1839
Druk T. Glücksberg
Miejsce wyd. Wilno
Tłumacz Ignacy Hołowiński
Tytuł orygin. The Tragedie of Hamlet, Prince of Denmarke
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tom pierwszy
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Całe wydanie
Indeks stron
AKT V.

SCENA PIERWSZA.
(Smętarz).
Dwaj GRABARZE z rydlami i t. d.
PIERWSZY GRABARZ.

Czy na smętarzu ją pogrzebią, wszak samowolnie poszła szukać swojego zbawienia?

DRUGI GRABARZ.

Mówię ci ze na smętarzu; przeto pospieszaj z kopaniem dołu: proboszcz sam rozpatrywał tę sprawę i znalazł, że można ją pochować na smętarzu.

PIERWSZY GRABARZ.

Jakto być może, chyba się utopiła we własnéj obronie?

DRUGI GRABARZ.

Tak się okazało.

PIERWSZY GRABARZ.
Musi być se offendendo nie może być inaczéj. Na tém bowiem rzecz cała: jeśli się utopię samowolnie, to będzie uczynek, a każdy uczynek ma trzy gałęzie, to jest, chcieć, działać i wykonać: ergo samowolnie się utopiła.
DRUGI GRABARZ.

Ale no słuchaj, bracie kopaczu.

PIERWSZY GRABARZ,

Za pozwoleniem. Dajmy że tu woda; dobrze: a tu stoi człowiek; dobrze: jeśli człowiek przyjdzie do wody i utopi się chcąc niecheąc, zawsze przyszedł do wody; zważaj to dobrze: ale jeśli woda przyjdzie do niego i zatopi, wtedy nie sam się utopił: ergo, kto nie winien swojéj śmierci, ten sobie nie odebrał życia.

DRUGI GRABARZ.

Czy takie jest prawo?

PIERWSZY GRABARZ.

A rozum i się; prawo pogrzebowe.

DRUGI GRABARZ.

Chcesz-że w téj rzeczy wiedziéć prawdę? — Jeśliby nie należała do panów, toby ją za smętarzem pochowano.

PIERWSZY GRABARZ.

Dobrze mówisz: ale nad tém bardziéj się trzeba litować, że wielcy panowie mają w tym świecie więcéj protekcyi do utopienia i powieszenia siebie od nas chudych pachołków. No do rydla. Nie ma starożytniejszéj szlachty jak ogrodnicy, kopacze i grabarze, bo od Adama prowadzą swoje rzemiosło.

DRUGI GRABARZ.

Adam-że był szlachcicem?

PIERWSZY GRABARZ.

Pierwszy ze wszystkich ludzi był ręcznie uzbrojony.

DRUGI GRABARZ.
Nie mógł być wówczas.
PIERWSZY GRABARZ.

Jakto, czyś poganin? jakże tłumaczysz Pismo? Pismo mówi, Adam kopał; czémże kopał, kiedy nie był ręką uzbrojony? Zadam ci inne pytanie, jeśli dobrze nie odpowiesz, spowiadaj się i —[1]

DRUGI GRABARZ.

No, mów.

PIERWSZY GRABARZ.

Kto buduje trwaléj od mularza, cieśli i budownika okrętu?

DRUGI GRABARZ.

Ten co stawia szubienice, bo ta budowa przetrwa tysiące swoich mieszkańców.

PIERWSZY GRABARZ.

Brawo, lubię twój dowcip; szubienica dobrze przypada; ale komu dobrze przypada? temu co źle robi: a że ty źle robisz, mówiąc, ze szubienica trwalsza od kościoła, ergo, dobrze ci szubienica przypada. No jeszcze odpowiadaj.

DRUGI GRABARZ.

Kto buduje trwalej od mularza, cieśli i budownika okrętu?

PIERWSZY GRABARZ.

Tak, odpowiedz i pozbędziesz mozołu.

DRUGI GRABARZ.

O, teraz odpowiem.

PIERWSZY GRABARZ.
No, mów.
DRUGI GRABARZ.

Dalibóg, nie mogę, ale poczekaj, trzeba pójść po rozum do głowy.

(wchodzą HAMLET i HORACIO, w odległości)
PIERWSZY GRABARZ.

Ej braciszku nie włócz się darmo i buty zedrzesz i nic nie znajdziesz: na co próżno mordować biedny twój mózg, kiedy ten leniwy osioł, chocbyś go zabił, prędzej nie pójdzie. Ale jeśli kto zada ci podobne pytanie, odpowiedz że grabarz: domy jego roboty trwają aż do dnia sądnego. Proszę cię, idź do Yaughana i przynieś kwatérkę wódki.

(wychodzi 2gi grabarz)
(kopie i śpiéwa)

W młodym wieku gdy kochałem,
Miłość słodki raj się zdał,
Ze zwyczaju czas skracałem,
Ach to sobiem za nic miał.[2]

HAMLET.

Maż ten człowiek uczucie tego co robi? kopiąc grób śpiewa.

HORACIO.

Zwyczaj oswoił go z tém zatrudnieniem.

HAMLET.

Prawdę mówisz, ręka niepracowita czulsza w dotknięciu.

PIERWSZY GRABARZ.

(śpiewa)  Cicho skradł się wiek styrany,
W smutną starość pchnąwszy mnie,

Płynie ze mną w kraj nieznany:
Żegnam was młodości dnie!

(wyrzuca trupią głowę)
HAMLET.

Ta głowa miała język i mogła niegdyś śpiewać: jakże ten łotr ciska po ziemi tą czaszką, jakby to była Kaima, co piérwszy mord popełnił! Mozo to jakiego polityka głowa, którą ten osioł teraz podchwycił, co za życia chciała podchwycie samego Pana Boga: być to nic może?

HORACIO.

Być może, xiąże.

HAMLET.

Albo dworaka, co umiał powiedziéć, Dzień dobry Jaśnie Wielmożnemu Panu! Jakże najdroższe zdrowie łaskawego Pana! to może jaki Jaśnie Wielmożny, który chwalił konia jakiego Jaśnie Wielmożnego Pana, chcąc go miéć w podarunku; być to nie może?

HORACIO.

Dla czegoż nie, mój xiąże.

HAMLET.

O, tak: a teraz Jaśnie Wielmożny Robaczyński z obnażonym czerepem, któremu szczękę odbił rydel grabarza; piękna to rewolucya, jeśli tylko umiemy na nią patrzéć. Czyż tak niewiele kosztowało uformowanie tych kości, aby grać niémi w kręgle? Myśląc o tem czuję ból i w moich kościach.

PIERWSZY GRABARZ.

(śpiewa)  Kiedy oczy śmierć zaciemi,
Wtedy płachty lnianéj dość;
W cztérech deskach, w sążniu ziemi
Dobrze ten się prześpi gość.

(znowu wyrzuca trupią głowę)
HAMLET.

Otoż inna: może to głowa prawnika? Gdzie jego definicie, jego wykręty, jego kondesensie, jego kondemnatki i matactwa? Jak może cierpić, aby ten prosty chłop bił go zabłoconą łopatą po czerepie, jak nie zapozwie o pobój? Ha! Może ten jegomość w swoim czasie wiele kupował włości i posiadał hypoteki, przyznania prawne, indemnizacye, podwójną rękojmię i kompensaty: czyż ostateczna indemnizacya jego indenmizacyi i kompensata jego kompensat na tém się kończy, że jego subtelną mózgownicę napełnia proch i błoto? a jego podwójne rękojmie nicże mu więcéj nie zapewniają jak długość i szerokość pargaminu, na którym były pisane? Same posiadawcze tytuły jego majątku nie zmieściłyby się w tym czerepie; a dziedzicże jego więcéj nie posiędzie? ha?

HORACIO.

Ani na jotę, xiąże.

HAMLET.

Czy pargamin robi się ze skóry owiec?

HORACIO.

Tak, xiąże, z owiec i cieląt.

HAMLET.

To są owce i cielęta, co w tém szukają zabezpieczenia. Pomówię z tym kamratem: — Czyj to grób kopiesz, mospanie?

PIERWSZY GRABARZ.

Mój.

(śpiewa)  W cztérech deskach, w sążniu ziemi
Dobrze ten się prześpi gość.

HAMLET.
Wprawdzie zasługujesz, aby był twój, bo przy téj odpowiedzi dół podemną kopiesz.
PIERWSZY GRABARZ.

A pan nie kopiesz dołu, więc nic pański, a ja za ten dół wezmę pieniądze, więc nic kopiąc dołów pod panem mogę go nazwać moim.

HAMLET.

Wszakże cię nie pochowają w tym dole, bo grób dla umarłych a nie dla żywych, przeto kopiesz dół podemną chcąc mię zwieść tem żywem kłamstwem.

PIERWSZY GRABARZ.

Jeśli to żywe kłamstwo, to znowu może przejść odemnie do pana.

HAMLET.

Dla jakiego człowieka to kopiesz?

PIERWSZY GRABARZ.

Nie dla człowieka.

HAMLET.

Więc dla kobiety.

PIERWSZY GRABARZ.

Ani dla kobiety.

HAMLET.

Kogoż tedy pochowają?

PIERWSZY GRABARZ.

Tę co była kobietą, która, świéć Panie nad jéj duszą, umarła.

HAMLET.
Jakże to łepski hultaj! mówiąc z nim trzeba się miéć na baczności, bo swoimi dwuznacznikami gotów porazić na głowę. Na Boga, Horacio, w tych trzech latach, jak zauważyłem, do tyla się przechytrzył świat, że wieśniak następuje napięty dworaków i może ich skaleczyć. — Jak dawno jesteś grabarzem?
PIERWSZY GRABARZ.

Po wszystkie dnie roku, począwszy od dnia, w którym nasz ostatni król Hamlet zwyciężył Fortinbrasa.

HAMLET.

Jakto dawno?

PIERWSZY GRABARZ.

Czyż tego pan nie wie? lada głupiec to powie: właśnie to był ten sam dzień, w którym się urodził miody Hamlet, co oszalał i wysłany do Anglii.

HAMLET.

Aha dobrze, dla czegoż wysłali go do Anglii.

PIERWSZY GRABARZ.

Dla czego? bo oszalał: tam odzyska swój rozum, a jeśli nie odzyska, to nie wielka szkoda.

HAMLET.

Czemu?

PIERWSZY GRABARZ.

Nikt tego nic postrzeże, bo tu wszyscy jak on szaleni.

HAMLET.

Nie wiesz jak oszalał?

PIERWSZY GRABARZ.

Bardzo nadzwyczajnie, jak mówią.

HAMLET.

Jakto nadzwyczajnie?

PIERWSZY GRABARZ.

W rzeczy samej, aż do tego stopnia, że zupełnie utracił rozum.

HAMLET.

Cóż było gruntem?

PIERWSZY GRABARZ.
To było na gruncie Danii; od trzydziestu lat byłem tu grabarzem w młodym i starym wieku.
HAMLET.

Jak długo leży człowiek w ziemi nim zgnije?

PIERWSZY GRABARZ.

Jeśli nie zgnił przed śmiercią, jak często mamy w tych dniach do tyla zepsute i wątłe ciała, że ledwie bez rozerwania można je włożyć do trumny), przetrwa jakich lat ośm lub dziewięć, a białoskórnik taki pewnie lat dziewięć.

HAMLET.

Dlaczegóż ten więcej od innych?

PIERWSZY GRABARZ.

Bo, mój panie, jego skóra przez to rzemiosło tak się wyprawia, że długi czas nie przepuszcza wody; a wasza woda największy niszczyciel biednych nieboszczyków. Oto czaszka, która dwadzieścia trzy lat w ziemi teraz leżała.

HAMLET.

Czyja to była?

PIERWSZY GRABARZ.

Hultaja i szalonej palki; teraz, jak sądzisz, czyja?

HAMLET.

Nie wiem.

PIERWSZY GRABARZ.

Powietrze na tego zgłupia franta! raz mi butelkę reńskiego wylał na głowę. To czaszka Yorika trelnisia królewskiego.

HAMLET, bierze ją w rękę.

Ta?

PIERWSZY GRABARZ.

Ta sama.

HAMLET.

Niestety, biedny Yoriku! — Znałem go, Horacio; był to chłopiec niezmiernie dowcipny w żartach, najwyborniejszy w swoich pomysłach: tysiąc razy nosił mię na barkach; a teraz jakże się na to wzdryga moja wyobraźnia! serce się ściska. Tu były usta, które nie wiém, jak wiele razy, całowałem. Gdzie teraz twoje zabawne żarty? twoje skoki i śmiesznie płatane figle? twoje piosneczki? gdzie błyskawice twéj wesołości, na które cały stół śmiał się do rozpuku? Nicże teraz nie masz na wydrwienie twego grymasu ze straszném wyszczerzeniem zębów? wszystko się całkiem skurczyło i opadło. Pójdź do gotowalni teraz jakiéj pani i powiedz, że chociaż nakłada bielidła na palec grubości, skończy wszelako na tém, że stanie się podobną do ciebie — pewnie ją rozśmieszysz. — Proszę cię, Horacio, powiedz mi rzecz jedną.

HORACIO.

Cóż takiego, panie?

HAMLET.

Jak myślisz, czy Alexander leżąc w ziemi stał się do tego podobny?

HORACIO.

Zupełnie.

HAMLET.

I tak zgnilizną trącił? fe!(rzuca czaszkę)

HORACIO.

Tak samo, xiąże.

HAMLET.

Na jak podłe użycie możemy przejść Horacio! Dla czegóż wyobraźnia szukając prochu Alexandra, nie może go znaleść w zasmarowaniu szpuntu jakiéj beczki?

HORACIO.

Byłoby nadto przesadnie widziéć tak rzeczy!

HAMLET.

Nie nadto, ani na jotę; ale bardzo umiarkowanie i z wielkiém prawdopodobieństwem do tego przyjdziemy; na przykład: Alexander umarł, Alexander był pogrzebiemy; Alexander w proch się obrócił; proch jest ziemia, czyli glina: nie mógłże tą samą gliną, w którą się Alexander obrócił, szpunt być zasmarowany?

Cezar po śmierci będąc garstką gliny,
Może od wiatru klei gdzie szczeliny:
Proch ten, przed którym pełzał świat poddany,
Dziś od zimowych burz olepia ściany.

Cicho! na stronę; — król tu nadchodzi,
(Wchodzą xięza i t d. w processyi: ciało Ofelii, LAERTES i za nim poczet w żałobie, KRÓL, KRÓLOWA i ich Świta).

Dwór i królowa: kogoż prowadzą?
Obrzęd niepełny? pewnie to znaczy,
Że samobójczą ręką w rozpaczy
Życia się pozbył. Cóś to wielkiego;
Tu się przyczajmy chwilę i patrzmy.

(Hamlet i Horacio usuwają się)
LAERTES.

Inneż obrzęda?

HAMLET.

Patrz, to Laertes
Zacny młodzieniec.

LAERTES.

Inneż obrzęda?

PIERWSZY XIĄDZ.

Wszystko, co było można, zdziałano:
Śmierć jéj wątpliwa; gdyby porządku
Króla rozkazem nie tamowano,
W niepoświęconym spałaby kątku

Aż do budzącéj trąby anioła;
Miasto modlitwy nas sług kościoła
Gruzby i czerep na nią rzucano:
Tu zaś panieński wieniec jéj dano,
Kwieciem dziewiczém grób osypano,
Wiodąc przy dzwonach w miejsce spoczynku.

LAERTES.

Nicże nie można więcéj?

PIERWSZY XIĄDZ.

Nie można;
Rzecz to niezmiernie byłaby zdrożna
Tak profanować zmarłych obrzędy,
Jeśli przez ludzkie dla niéjby względy
Requiem śpiewać z modły świętemi,
Jakie odbiéra dusza pobożna
Zeszła w pokoju.

LAERTES.

Włóżcież do ziemi, —
Ciało jej piękne, niepokalane
W ładny i skromny przejdzie fiołek;
Dusza méj siostry, mówię ci, xięże,
Będzie do usług Boga aniołek,
Twoja zaś wyjąc w przepaściach lęże.

HAMLET.

Co, Ofelia w grób się ten chowa?

KRÓLOWA, sypiąc kwiaty.

Kwiecie do kwiecia: bywaj mi zdrowa!
Słodka dziewico, nadzieję miałam,
Że ty zostaniesz żoną Hamleta;
Łożę ci szlubne stroić myślałam,
A nie grobowe.

LAERTES.

O stokroć biada
Na tę przeklętą głowę niech spada,
Która jéj rozum sprawą zbrodniczą
Tak pomieszała! — Nie sypcie jeszcze,
Po raz ostatni niech ją popieszczę: (skacze w grób)
Teraz mię żywcem grzebcie z nią społem;
Wielką usypcie górę nad dołem,
Któraby przeszła Pelion czołem,
Jak i Olimpu grzbiet niebotyczny.

(Hamlet podchodzi)
HAMLET.

Kto to, którego żal emfatyczny
W biegu zaklina przez swe rozpacze
Gwiazdy wędrowne, tak że stawają
Jakby rażeni dziwem słuchacze?
Otom ja Hamlet Danii xiąże.(skacze w grób)

LAERTES.

Czart niech cię porwie:(chwyta go za gardło)

HAMLET.

Złe twe modlitwy.
Przyjmijże rękę, puszczaj mi szyję,
Chociaż nie jestem skłonny do bitwy,
Lecz coś strasznego we mnie się kryje,
Czego i rozum lękać się każe:
Odejmże rękę.

KRÓL.

Niech ich rozłączą!

KRÓLOWA.

Hamlet mój, Hamlet!

WSZYSCY.

Cóż to, panowie?

HORACIO.

Xiąże łaskawy, bądźże spokojny.

(Rozdzielają ich. Hamlet i Laertes wyłażą z grobu.)
HAMLET.

O to nie skończę nigdy z nim wojny,
Aż do zawarcia powiek na zawsze.

KRÓLOWA.

O co, mój synu?

HAMLET.

Że mi najdroższa była Ofelka —
Dwiestu tysięcy najczulszych braci
Summa kochania jaka chce wielka,
Mojéj miłości nigdy nie spłaci. —
Cózbyś wielkiego dla niéj uczynił?

KRÓL.

O Laertesie, on pomieszany.

KRÓLOWA.

Niech go, na miłość Boga, wstrzymają.

HAMLET.

Cóż, do pioruna! zrobisz do tyla
Niepodobnego? Zechcesz-li płakać,
Siebie rozszarpać, głodem się męczyć?
Rzekę wypijesz, zjész krokodyla?
Zrobię to. — Może chcesz tylko jęczéć?
Ze mną się wadzić w samym jéj grobie?
Lecz się z nią zakop, i ja to zrobię.
Prawisz o górach, niech nas przywali

Milion morgów, niechaj się pali
Szczyt tej mogiły aż u równika,
Przy niéj jak proszek Ossa niech znika!
Wściekłym-li będziesz? wściekłym zostanę.

KRÓLOWA.

Ach to szaleństwo, ale po chwili
Straszny ten przystęp znów się przesili;
Jak gołębica, która wysiada
Parę pisklątek, cichym się stanie.

HAMLET.

Z jakiéj przyczyny, powiedz mi, panie,
Zemnąś się obszedł z taką prostotą?
Zawszem cię kochał: lecz mniejsza o to;
Herkules niech się jak chce wysila;
Na psa kot miauczy, przyjdzie psa chwila.

(wychodzi)
KRÓL.

Proszę, Horacio, miéj go w baczeniu. —

(wychodzi Horacio)
(do Laertesa)

Krzep twą cierpliwość mową wczorajszą;
Zaraz przystąpili! ku wypełnieniu. —
Nasadź, Gertrudo, nad synem strażę. —
Wznieść nad tym grobem pomnik rozkażę; —
Wkrótce pokoju chwila nadbieży:
Dotąd to wszystko znosić należy.

((wychodzą).

SCENA DRUGA.
(Sala w zamku).
Wchodzą: HAMLET i HORACIO.
HAMLET.

Dość tego; inną rzecz ci objawię; —
Pomnisz-li wszystkie okoliczności?

HORACIO.

Pomnę-li, xiąże?

HAMLET.

W sercu mém wrzały wewnętrzne burze,
Późno w noc było, sen się nie stawił;
W łożum się męczył, jak na torturze.
Nagle, — ten nagły pomysł mię zbawił. —
Wiedz bo, że płochość czasem się nada
Tam, gdzie najmędrszy zamiar upada:
Z tego się uczym, że boska ręka
W postać uczynku sama obleka
Jakie bądź pierwsze myśli człowieka. —

HORACIO.

Najniezawodniéj.

HAMLET.

Z izby wyszedłem,
Płaszcz mój żeglarski tyłkom narzucił,
Ich po omacku w nocy szukałem;
Poszło szczęśliwie; pakiet dostałem;
Znowum do mojéj izby powrócił:
Smiały bojaźnią pismom otworzył;
Kędym królewskie poznał zamachy;
Rozkaz wyraźny z mnóstwem dowodów,
Że są dla szczęścia dwóch tych narodów

W życiu mém jakieś widma i strachy,
Przeto powinni wnet bez przyboru,
Bez wyostrzenia nawet toporu,
Głowę mi uciąć.

HORACIO.

Czyż to podobna?

HAMLET.

Pismo przeczytaj, czarne na białém;
Żądasz-li wiedziéć, co ja zdziałałem?

HORACIO.

Pragnę najmocniéj.

HAMLET.

Tak obsaczony wkoło przez zdradę,
Nimem do głowy poszedł poradę,
Sam się mi zjawił plan już gotowy; —
Siadłem skreśliłem list całkiem nowy;
Piękniem przepisał: wprzód uważałem,
Równie jak nasi wielcy panowie,
Ładne pisanie rzeczą tak podłą,
Że na umyślnie brzydko bazgrałem;
Dziś mię to z wielkiej biedy wywiodło:
Żądasz-li wiedziéć co napisałem?

HORACIO.

Powiedz mi, xiąże.

HAMLET.

Króla zaklęcia z prośbą niezmierną, —
Jeśli lenniczką Anglia wierną; —
Jeśli, jak palma, kwitnie ich miłość,
Jeśli ma pokój w kłosów koronie
Łączyć przyjazną krajów zażyłość;
I innych kulbak na wszystkie konie, —

To po czytaniu bez odwlekania,
Bez najmniejszego w tém roztrząsania,
Posłom obydwom łby pousiekać,
Nawet na spowiedź chwilki nie czekać.

HORACIO.

Jakżeś, mój xiąże, zapieczętował?

HAMLET.

Ba, i w téj rzeczy Pan Bóg kierował;
Miałem ojcowski sygnet w kieszeni,
Na wzór pieczęci duńskiéj zrobiony:
Papier złożyłem, jak był złożony:
Równiem podpisał, przypieczętował,
Włożył na miejsce i nie poznano
Mego podrzutka; nazajutz rano
Bitwa na morzu; reszta wiadoma.

HORACIO.

Tak z Rozenkrancem Guildenstern płyną.

HAMLET.

Sprawę tę pełnią nadto radośnie;
Wina nie moja, jeśli poginą;
Z ich to podłości zguba ich rośnie:
Bo niebezpiecznie podłym się wciskać
Tam, gdzie pałasze wrogów potężnych
Lecą w zapale.

HORACIO.

Król, co za człowiek!

HAMLET.

Czy mię obraził, zwróć sam uwagę;
Ojcu śmierć zadał, matce zniewagę;
A mnie nadziei tronu pozbawił:
Wędkę na moje życie nastawił

Z taką chytrością; czystém sumieniem
Czy mu nic może dłoń ta skwitować?
Czyby nie było mém potępieniem
Rak ten natury ludzkiéj zachować,
Dla rozkrzewienia złego po świecie?

HORACIO.

Ale się wkrótce z Anglii dowie,
Co otrzymali jego posłowie.

HAMLET.

Wkrótce, lecz jestem panem téj pory,
A życie ludzkie wisi na chwilce.
Mój przyjacielu, mocno żałuję,
Że z Laertesem byłem za skory,
Zwłaszcza ze w jego sprawie oglądam
Obraz méj sprawy: zgodzić się żądam.
Ależ na jego żalu perory
Wstrzymać nie mogłem gniewu powodzi?

HORACIO.

Cicho, mój xiąże; któżto nadchodzi?

(wchodzi OSRIK)
OSRIK.

Witam z powrotem do Danii Waszę Królewiczowską Mość, mego najmiłościwszego Pana.

HAMLET.

Najpokorniéj panu dziękuję. — Znasz tego dudka?

HORACIO.

Nie, mój xiąże.

HAMLET.

Pewniejszyś przeto zbawienia; znać go bowiem jest grzéchem. Wiele posiada włości i to żyznych; ale niech zwierze będzie lordem zwierząt, żłob jego postawią przy stole królewskim. To gawron, ale, jak mówiłem, obszerną posiada majętność błota.

OSRIK.

Najłaskawszy xiąże, jeśli Wasza Wysokość ma teraz czas wolny, miałbym coś do obwieszczenia z rozkazu królewskiego.

HAMLET.

Gotowym to, panie, przyjąć z całym pośpiechem. Niech pan czapki użyje jak przeznaczona, to jest na głowę.

OSRIK.

Dzięki powinne składam Waszej Xiążęcej Mości; bardzo gorąco.

HAMLET.

Nie, proszę mi wierzyć, że bardzo zimno; wiatr dmie północny.

OSRIK.

Istotnie, xiąże, dosyć zimno.

HAMLET.

A jednak mnie się zdaje, ze bardzo parno i gorąco, chyba moja komplexia —

OSRIK.

Nadzwyczaj, xiąże, parno, — jakby było — prawdziwie nie wiem z czém porównać. — Jego Królewska Mość kazała mi oświadczyć Waszéj Xiązęcéj Mości, że uczyniła wielki zakład dla sławy pańskiéj: rzecz tak się ma, —

HAMLET.

Proszę pana pamiętać. —

(przymusza go do włożenia czapki)
OSRIK.

W rzeczy saméj, łaskawy xiąże, mnie daleko wygodniéj być z gołą głową. Niedawno przybył do dworu Laertes, proszę wierzyć, prawdziwie doskonały kawaler, pełen najwyborniejszych przymiotów, dziwnie i słodko ugrzeczniony w towarzystwie, z najświetniejszą powierzchownością: istotnie, mówiąc o nim przyzwoicie, jest regułą i prawidłem wysokiego i szlachetnego tonu, bo w nim znajdzie xiąze wygórowaną treść wszystkich przymiotów; na które każdy dobrze urodzony patrzy jako na zwierciadło i wzór do naśladowania.

HAMLET.

Jego opisanie nieuszkodzone bynajmniéj wyszło z ust pańskich; chociaż jestem mocno przeświadczony, ze zrobienie jakby inwentarza jego przymiotów niezmiernieby zawróciło głowę saméj arytmetyce i zawsze byłoby nizkie z jego wysokim polotem. Ale w najrzeczywistszém uwielbianiu uważam go jako człowieka z wielką duszą i dziwnie uzdatnionego: wewnętrzna jego wartość do tyla drogocenna i rzadka, że aby prawdę o nim powiedziéć, nie widzi sobie podobnego tylko w zwiereiedle, a każdy chcący go naśladować słabym cieniem zostanie.

OSRIK.

Wasza Xiążęca Mość raczy mówić o nim najnieomylniéj.

HAMLET.

O co rzecz, panie i dla czegośmy ubierali tego zacnego młodzieńca w niezgrabne słowa nasze.

OSRIK.

Panie?

HORACIO.
Dość latać po obłokach, czy nie byłoby można porozumieć się w nieco prościejszéj mowie? Sądzę ze to łatwo panu przyjdzie.
HAMLET.

Co było pobudką do uczynienia wzmianki o tym kawalerze?

OSRIK.

O Laertesie?

HORACIO.

Worek jego już próżny, cały swój zapas pozłacanych słówek wyszafował.

HAMLET.

O nim, panie.

OSRIK.

Wiem, ze nie jesteś, xiąze, nieświadomy —

HAMLET.


Chciałbym, abyś pan wiedział o tem; chociaż w téj rzeczy pańskie przyznanie nie ustali pochlebnego o mnie sądu. — A więc, panie, —

OSRIK.

Nie jesteś, xiąze, nieświadomy jak wielka doskonałość Laertesa —

HAMLET.

Nie mogę się do tego przyznać z obawy, abym się nie porównał z jego doskonałością; dla poznania kogo dobrze, potrzeba znać siebie samego.

OSRIK.

Ja chcę mówić o jego doskonałości w robieniu bronią, wedle tego, jak mówią, nie ma sobie równia w téj rzeczy.

HAMLET.

Jakaż broń jego?

OSRIK.

Pałasz i szpada.

HAMLET.
To dwie bronie; ale cóż daléj?
OSRIK.

Król dał w zakład sześć koni barbaryjskich, a Laertes ze swojéj strony, jak słyszałem, postawił sześć francuzkieh pałaszów i sztyletów z całym przyborem jak pendent, obladra i tym podobne. Te trzy ekwipaże, istotnie, są arcy przyjemne oku, z arcy odpowiednią rękojeścią i dziwnie wybujałego pomysłu.

HAMLET.

Co pan zowie ekwipażami?

HORACIO.

Widzę, ze pan musisz ze swojém zbudowaniem brodzić w kommentarzach dla złapania myśli.

OSRIK.

Ekwipaze, panie, są obladra.

HAMLET.

To słowo byłoby w bliższém pokrewieństwie z materyą, jeślibyśmy działa wozili przy boku naszym, lecz póki tego nie czynimy, to wolałbym nazywać po dawnemu. Ale daléj: sześć barbaryjskich koni postawiono przeciw sześciu mieczom francuzkim z ich przyborem i trzema dziwnie wybujałego pomysłu ekwipażami; to jest Francya przeciwko Danii, o cózto poszli w zakład czy zastawili się, jak pan mówi?

OSRIK.
Król założył się, że jeśli panowie bić się będą na pałasze, to w dwunastu razach trzykroć tylko dotrąci się pana, a przeciwnie on utrzymuje że w dziewięciu razach zada dwanaście uderzeń[3]. I to natychmiast żądają sprawdzić, jeśli Wasza Xiążęca Mość raczy odpowiedziéć.
HAMLET.

Cóż, jeśli odpowiem, nie?

OSRIK.

Chcę mówić jeśli Wasza Xiążęca Mość raczy przyjąć takowe wyzwanie.

HAMLET.

Będę się, panie, przechadzał po sali: jeśli się podoba Jego Królewskiéj Mości, to właśnie pora dnia, w której odpoczywam. Niech przyniosą rapiry kiedy chce ten młodzieniec i kiedy król stoi przy zakładzie; jeśli będę mógł postaram się wygrać zakład, jeśli zaś to przechodzi moję możność, dostanie się mi w zysku wstyd i nieprzyjemne razy.

OSRIK.

Mamże to oznajmić?

HAMLET.

To, panie, sama treść, którą możesz ukwiecić wedle własnego upodobania.

OSRIK.

Najpokorniéj polecam się łasce i względom Waszéj Xiążęcéj Mości.(wychodzi)

HAMLET.

Do zobaczenia — Dobrze robi, że się poleca, bo nie znalazłby ani jednych ust, któreby to chciały uczynić.

HORACIO.

Ta czajka pobiegła jeszcze z łupiną na głowie, z któréj się niedawno wylęgła.

HAMLET.

Jeszcze dzieckiem stroił komplementa do piersi nim zaczął ssac. Tak pozyskał, jak i wielu innych tego rodzaju ludzi, za któremi świat płochy szaleje, ton modny i zewnętrzny układ obcowania, ten rodzaj szumowin po których umieją się prześliznąć nawet w głębokich i wytrawnych rzeczach, ale doświadcz ich zbliska i dmuchnij, a znikną te mydlane banki.

(wchodzi jeden z panów będących przy dworze)
PAN.

Jego Królewska Mość przesłała swoje uszanowanie Waszéj Xiążęcéj Mości przez młodego Osrika, który mu doniósł, ze xiąże czeka go w sali: teraz mię znowu przysłał dowiedziéć się, czy się podoba xięciu panu stać przy zamiarze walczenia z Laertesem, czy może na czas dalszy zechce odłożyć?

HAMLET.

Jestem stały w mojém postanowieniu, które się zgadza z wolą królewską: jeśli mu teraz dogodnie, jam gotów. Teraz czy późniéj, bylebym był w dzisiejszém usposobieniu.

PAN.

Król, królowa i wszyscy tu nadchodzą.

HAMLET.

W dobry czas.

PAN.

Królowa prosi, aby xiąże raczył przemówić kilka słów uprzejmych do Laertesa przed zaczęciem pojedynku.

HAMLET.

Bardzo mi dobrze radzi.(wychodzi pan)

HORACIO.

Przegrasz xiąże ten zakład.

HAMLET.

Tak nie sądzę, bo po jego wyjeździe do Francyi ciągle się wprawiałem, a przy nierówności zakładu spodziewam się go wygrać. Lecz nie możesz sobie wystawić, jak mi coś smutno i serce ściska się: ale to fraszka.

HORACIO.

To nie fraszka, łaskawy xiąże.

HAMLET.

Dzieciństwo; jednak jestto rodzaj jakiegoś złowieszczego przeczucia, któreby mogło ztrwozyć niewiastę.

HORACIO.

Jeśli dusza pańska wzdryga się czego, proszę jéj słuchać. Uprzedzę natychmiast ich przyjście i powiém żeś niezdrów.

HAMLET.

O, bynajmniej, drwię z przeczucia; wszakże i wróbel nie zginie bez woli boskiéj. Jeśli teraz będzie, nie będzie potém; jeśli nie będzie potém, musi być teraz; jeśli nie będzie teraz, musi być potém: cala rzecz na gotowości. Kiedy każdemu człowiekowi nieznana przyszłość, cóż go ma obchodzić chwila odejścia? Niech się dzieje Boża wola.
Wchodzą: KRÓL, KRÓLOWA, LAERTES, PANOWIE, OSRIK i ŚWITA niosąc rapiry i t. d.

KRÓL, kładąc rękę Laertesa w rękę Hamleta.

Przyjmij Hamlecie dłoń tę odemnie.

HAMLET.

Przebacz zdziałaną krzywdę przezemnie;
Wspaniałomyślnie przebacz mi, panie.
Pewnie słyszałeś, — wszyscy to wiedzą,
Że nasłał na mnie Bóg pomieszanie.
To co zdziałałem,
Choć może serce, honor i grzeczność
W panu oburzyć; ogłaszam szałem.
Hamlet nie myślał o twej obrazie:

Hamlet zupełnie nie był przy sobie;
A nieprzytomny krzywdę ci zadał,
Więc to nie Hamlet, Hamlet zaprzecza.
Któż winowajca? Szał: a w tym razie,
Hamlet przyjaciel stoi przy tobie;
Mamy wspólnego w szale tym wroga.
Wobec tu wszystkich przez to zeznanie,
Żem złych zamiarów nie chciał; niech, panie,
Twoja szlachetność tak mi przebaczy,
Jakbym puściwszy strzałę za domem,
W brata na drugiéj stronie ugodził.

LAERTES.

Tem uśmierzyłeś głos mego serca,
To najsilniejsze zemsty narzędzie:[4]
Lecz punkt honoru mając na względzie,
Zgody dopóty z nami nie będzie,
Az doświadczeni honoru sędzie
O tym pokoju nie rzekną sami,
Że się me imie przezeń nie splami:
Dotąd zaś biorę przyjaźń jak przyjaźń,
Pańskiém uczuciem wcale nic gardzę.

HAMLET.

Chętnie się zgadzam;
Będzie braterska walka ta nasza. —
Podać mi pałasz!

LAERTES.

Dać mi pałasza.

HAMLET.

Będę ci niczém, mój Laertesie;
W méj niezręczności, w mojej niemocy
Błyszczéć, jak gwiazda wśród ciemnéj nocy,
Będzie twa zręczność.

LAERTES.

Wolneto żarty.

HAMLET.

Nie, na prawicę!

KRÓL.

Młody Osriku, daj im szablice. —
Synu Hamlecie, wiesz o zakładzie?

HAMLET.

Wiem, że nie równie zakład zrobiony,
Z wielką korzyścią dla mojéj strony.

KRÓL.

Nic się nie lękam, obu widziałem: —
Lecz się Laertes wydoskonalił,
Przeto ci trochę więcéj naddałem.

LAERTES.

Pałasz ten ciężki, podaj mi drugi.

HAMLET.

Dobry ten dla mnie: równie-li długi?

OSRIK.

Równie, mój xiąże.(gotują się do walki)

KRÓL.

Podać tu na stół wino i szklanki: —
Jeśli raz, lub dwa Hamlet uderzy
I trzecim ciosem na cios odpowie,
Zagrzmią działami wszystkie te blanki;

Król Hamletowe wypije zdrowie;
W kubku tym droższa perła utonie,
Jak poprzednicy czteréj królowie
W duńskiéj nosili złotéj koronie:
Z kotłem niech trąby głoszą armatom,
Armaty niebu, a niebo światom,
„Teraz król pije Hamleta zdrowie.“ —
Zacząć, patrzajcie pilnie, sędziowie.

HAMLET.

Zaczniemy, panie.

LAERTES.

Dobrze, xiąże(biją się)

HAMLET.

Raz!

LAERTES.

Nie.

HAMLET.

Proszę sądzić.

OSRIK.

Uderzył, najniezawodniéj

LAERTES.

Dobrze, — jeszcze.

KROL.

Stójcie na chwilę, podać mi wina:
Oto ta perła twoja, Hamlecie,
Piję twe zdrowie. — Kubek dla syna!

(trąbią i strzelają z działa)
HAMLET

Piérwéj to skończę, niechaj postoi.(biją się)
Otoż i drugi, cóż na to powiész?

LAERTES

Prawda, dotknąłeś.

KRÓL.

Wygra nasz syn.

KRÓLOWA.

Jak się zadychał! cieknie pot gęście. —
Chustkę na synu, otrzyj swe czoło;
Pije królowa na twoje szczęście.

HAMLET.

Matko łaskawa, —

KRÓL.

Nie pij Gertrudo!

KRÓLOWA.

Żądam się napie: — proszę darować.

KRÓL, na stronie.

Kubek zatruty; ale zapóźno.

HAMLET.

Matko, w téj chwili napić się boję:
Potem.

KRÓLOWA.

Niech lice obetrę twoje.

LAERTES.

Zranię go, królu.

KRÓL.

Mnie się nie zdaje.

LAERTES, na stronie.

Jednak sumienie na to powstaje.

HAMLET.

Panie, zaczniemy walkę już trzecię:
Żartem się bijesz; niech, Laertesie,
Męztwo najżywsze razy twe niesie;
Lękam się, może masz mię za dziecie.

LAERTES.

Mówisz tak! dobrze.(biją się)

OSRIK.

Nikt nie uderzył.

LAERTES.

Teraz dostałeś!

(Laertes rani Hamleta, ale w utarczce zamienili pałasze i Hamlet rani Laertesa.)

KRÓL.

Niech ich rozdzielą, zbyt zapaleni.

HAMLET.

Jeszcze powalczym.(królowa upada)

OSRIK.

Ach, na królowę patrzcie!

HORACIO.

Krew u obydwóch: — Jakże ci xiąże?

OSRIK.

Jak ci, Laertes?
Własnąm, jak ptaszek, siatką złapany:
W dół, co przezemnie był wykopany,
Słusznie upadłem.

HAMLET.

Cóz ci, królowo?

KRÓL.

We krwi jesteście, przeto zemglała.

KRÓLOWA.

Nie, nie, to napój, — Drogi Hamlecie! —
Napój ten, napój — jestem otruta.(umiéra)

HAMLET.

Zbrodnia! dla Boga! drzwi pozamykać:
Szukać gdzie zdrada.(Laertes pada)

LAERTES.

Tu, xiąże: jużeś zginął, Hamlecie;
Na nic ci wszystkie leki na świecie,
Za pół godziny po tobie będzie;
Ostre, zatrute zdrady narzędzie
Trzymasz w swéj dłoni: własna ma zdrada
I mnie zadała śmiertelną ranę;
Patrzaj tu leżę, więcéj nie wstanę:
Matka istotnie twoja otruta:
Więcéj ci mówić nie jestem w stanie; —
Król to sprężyna wszystkiego, panie.

HAMLET.

Ostrze zatrute! działaj trucizno!(przebija króla)

OSRIK i PANOWIE.

Zdrada! zdrada!

KRÓL.

Brońcie mię, bracia, tyłkom draśnięty.

HAMLET.

Masz potępieńcze, zbójco przeklęty!
Puhar śmiertelny: — jestże w nim perła?
Ruszaj za matką.(król umiéra)

LAERTES.

Na to zarobił;
Bo tę truciznę sam przysposobił. —
Wzajem odpuśćmy sobie, Hamlecie,
Zgon mój i ojca niech ci nie cięży,
Śmierć twa sumienia niech mi nie gniecie.(umiéra)

HAMLET.

Niechaj ci niebo grzech ten przebaczy!
Idę za tobą. — Horacio, ginę. —

Żegnam cię matko, biedna królowa! —
Dla was pobladłych, drżących słuchaczy
I świadków niemych tajną przyczynę,
Całéj téj sprawy mogłyby słowa
Moje odsłonie, ale nie pora. —
Śmierć, jakby żołnierz, ścisła i skora
W aresztowaniu. — Niech i tak będzie: —
Umrę, Horacio, ale ty żywy
Usprawiedliwisz mnie i mą sprawę.

HORACIO.

Tego nie zrobię; duch Rzymianina
Więcéj jak duński w sercu mém włada;
Dość zatrutego zostało wina.

HAMLET.

Jakeś człowiekiem! podaj mi czaszę!
W zgonie przyjaciel o to zaklina! —
Przebóg, Horacio, więc ja zostawię,
Gdy nieodkryta będzie przyczyna,
Imie po mojéj śmierci w niesławie?
Jeśli nosiłeś w sercu mię kiedy,
Wyrzecz się szczęścia śmierci na chwilę,
Męcz się w gorzkości świata, choć tyle,
Byś me ogłosił dzieje i biedy.

{słychać marsz i strzały)

Jakież to słychac wojenne wrzawy?

OSRIK.

Młody Fortinbras w tryumfie sławy
Z Polski powrócił, i na przybycie
Anglii posłów z dział teraz bije.

HAMLET.

Konam, Horacio, wzrok mój zagasa:
Silna trucizna zjadła mi życie;
Z Anglii nowin już nie dożyję;
Widzę w przyszłości, że Fortinbrasa
Królem obiorą; głos mu xiążęcy
Daję przy śmierci. — Jemu mniéj więcéj
Powiedz o każdém naszém zdarzeniu,
Co pobudzało. — Reszta w milczeniu.(umiéra)

HORACIO.

Pękajże teraz serce szlachetne!
Wieczne dobranoc, xiąże mój drogi!
Niechaj cię chóry aniołów świetne
Z pieśnią zawiodą w spoczynek błogi!

(słychać marsz)

Jakieżto słychać bębny tak zbliska?

(Wchodzi FORTINBRAS, Posłowie angielscy i inni)
FORTINBRAS.

Gdzież jest ten widok?

HORACIO.

Chcesz widowiska
Najsmutniéjszego, najstraszniejszego?
Oto znalazłeś widok ten rzadki.

FORTINBRAS.

Czy założyła śmierć tu swe jatki?
O dumna śmierci! jakaż się czyni
Uczta w podziemnéj twojéj jaskini,
Kiedy tak wiele xiążąt zarazem
Padło pod twojém krwawém żelazem?

PIERWSZY POSEŁ.

Widok okropny! — Myśmy przybyli
Z naszą nowiną w spóźnionej dobie:
Ten nie usłyszy cośmy mu chcieli
Donieść że jego wyrok spełnili,
Że z Rozenkrancem Guildenstern w grobie:
Któż nam za sprawę wdzięczność wydzieli?

HORACIO.

Nawetby żyjąc wam nie dziękował,
Nigdy ich śmierci nie rozkazował.
Kiedy Fortinbras z polskiéj wyprawy
Zbiegł się z posłami Anglii razem
Na ten okropny widok i krwawy;
Niechże te ciała waszym rozkazem
Na katafalku wyniosłym staną. —
Światu odkryję sprawę nieznaną,
Jakim sposobem przyszło do tego:
Wtedy dla wszystkich staną się głośne
Czyny nieludzkie, krwawe i sprośne;
Mord nieumyślny, sąd trefunkowy;
Gwałtem lub sztuką śmierci sprawione;
Chytre podstępy, co omylone
Spadły na samych podstępców głowy;
Wszystko to powiem.

FORTINBRAS.

O tém wiadomość żądam miéć skorą:
Niech znakomitsi wszyscy się zbiorą.
Smętnie przyjmuję moją fortunę;
Dawnych do tronu praw mi nie zbywa,
Z niemi wystąpić dobro me wzywa.

HORACIO.

W rzeczy téj właśnie głos tego złożę,
Który już nigdy mówić nie może:
Róbmy to zaraz, lękać się trzeba
Wśród poburzonych sprawą tą duchów
Nowych zamachów, klęsk i rozruchów.

FORTINBRAS.

Czterej wodzowie, jakby wojaka,
Niechaj Hamleta xięcia wynoszą;
Boby największym rycerzom sprostał;
Jeśliby dłużéj w życiu pozostał.
W jego przechodzie niech o nim głoszą
Muzyka wojska, wojenne działa. —
Przyjąć te ciała: —
Oczy przeraża to widowisko!
W miejscu nieswojem pobojowisko.
Idźmy, niech zagrzmią posępnie działa.

(Wychodzą marszem pogrzebowym).





  1. Confess thyself and be hang’d. Spowiadaj się i na szubienicę: grabarz przytacza tylko pierwsze słowa tego gminnego przysłowia.
  2. Ta strofa jak i następne wzięte z poezyi Vaux cała ta pieśń znajduje się w piérwszym tomie szczątków dawnéj angielskiéj poezyi, wydanych przez Doktora Percy, jednak tę pieśń grabarz przekręcił po swojemu.
  3. Ten zakład niezrozumiały: ale to miejsce niewielkiéj wagi, dość na tem ze był zakład.Johnson.
  4. Jestto krytyka śmiesznie zrozumiałego honoru: bo chociaż serce i uczucie Laertesa zaspokojone uniewinnieniem się Hamleta, jednak punkt honoru nie każe mu na tém przestawać.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: William Shakespeare i tłumacza: Ignacy Hołowiński.