George Sand (Wotowski)/On ne badine pas avec l’amour...

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Antoni Wotowski
Tytuł George Sand
Podtytuł Aurora Dudevant. Kobieta nieposkromionych namiętności. Ostatnia miłość w życiu Chopina
Wydawca „Drukarnia Teatralna“ F. Syrewicza i S-ki
Data wyd. 1928
Druk „Drukarnia Teatralna“ F. Syrewicza i S-ki
Miejsce wyd. Warszawa
Ilustrator Julien-Léopold Boilly
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ON NE BADINE PAS AVEC L’AMOUR...

On ne badine pas avec l’amour... nie igra się miłością... ściślej mówiąc słowami Wilde’a, nie zapala się papierosa i miłości drugi raz.
Alfred de Musset i George Sand znów są razem, lecz nie są szczęśliwi. Raz po raz sceny czułości i miłosnego oddania przerywają wybuchy gniewu i zazdrości poety.
— Gdy byłem rozłączony z tobą — mówi — myślałem z bólem, że nie należysz do mnie! Obecnie, gdyś przy mnie, myślę tylko o tem, że należałaś do innego!
— Alfredzie!
— Ty jesteś kobietą qui sait si mai aimer et sait si bien sufrir! Umiesz cierpieć, nie umiesz kochać!
— Ale jednak ciebie kocham!
— Niestety i ja ciebie! Nienawidzę cię, pogardzam tobą a kocham!
Stosunek ich był to splot wymysłów, wyrzutów, łez i uścisków. Była to ciągła kłótnia i godzenie. George, gdyby chcąc wynagrodzić za wszystko złe, znosi pokornie kaprysy i zniewagi. On po obrzuceniu wymysłami pada do jej stóp i obsypuje pocałunkami. Wkońcu ten szał, to naprężenie do najwyższego stopnia nerwów znów doprowadza Musset’a do choroby. Leczy się u matki, lecz chwili bez kochanki wytrzymać nie może. Pisze więc do niej:
„Przyjdź dzisiaj z którym z moich przyjaciół. Wejdzie pierwszy a gdy w przedpokoju nie będzie nikogo — otworzy drzwi. Najlepiej nad wieczorem. Umieram z chęci ujrzenia cię choć na chwilę. Kochaj mnie! Może przyjdziesz koło ósmej? Chcesz?“
Ale Sand wynalazła lepszy sposób. Pójdzie go pielęgnować, jeśli to możliwe. Odpisuje:
„Czy twoja matka się sprzeciwi? Mogę wziąć fartuch i czepek służącej. Twoja siostra mnie nie zna, matka będzie udawała, że mnie nie poznaje i ujdę za siostrę miłosierdzia. Błagam cię, pozwól, abym czuwała przy tobie dzisiejszej nocy!“
Istotnie pani Sand w przebraniu przybyła i czuwała nie jedną, lecz parę nocy przy łożu chorego.
Chory szybko przychodzi do zdrowia i zdaje się być całkowicie z kochanką pogodzony. Ponieważ na ich temat kursują najzłośliwsze plotki w Paryżu, pisze ósmego listopada kartę do najzawziętszego wroga Gustawa Planche’a, w której oświadcza, że o ile nie zaprzestanie rozsiewania pogłosek, będzie musiał z tej sprawy wynieść odnośne konsekwencje. Swój adres podaje Quais Malaquais № 19, czyli mieszkanie Sand — nie oznacza to, by zamieszkiwali wspólnie, oznacza tylko pewną demonstrację, mającą na celu wykazanie całkowitej z nią łączności.


∗                    ∗

Niestety, zawarta zgoda trwa krótko. Znów te same swary, kłótnie, wypominanie przeszłości.
Oboje chcieliby zerwać, ale nie mają dość siły.
— Chcesz bym odeszła?... zapytuje George.
— Jeśli możesz, odejdź! — odpowiada Alfred... i George zostaje.
— Czuję iż kocham cię więcej niż kiedykolwiek! woła innym razem Sand. Ale nasza miłość to katorga! Jeśli nie wyjadę, smutnie się to wszystko skończy! Zabiję ciebie i siebie...
— Śmierć będzie tylko wyzwoleniem!
— W takim razie odbierzemy sobie życie wspólnie! Im prędzej tym lepiej... Wyjedziemy pod Paryż do Franchart, tam nikt nie przeszkodzi...
Lecz Musset miast wycieczki celem odebrania sobie życia, ucieka cichaczem pierwszy z Paryża. Mniej więcej w tydzień po napisaniu biletu do Planche’a. Jedzie do swych krewnych w Montbard a przyjaciela swego Tattet’a zawiadamia krótko:
— Wszystko skończone!
Tym razem zerwanie wydaje się serjo.
George Sand również wyjeżdża... do swej odwiecznej ucieczki, Nohant! W listach do przyjaciół udaje, że pocieszyła się zupełnie, zapomniała, znakomicie czuje się na wsi. W gruncie cierpi okropnie. Zadraśnięta jest i miłość własna. Tym razem nie ona porzuciła a ją rzucono. Gdy więc dowiaduje się, że w pierwszych dniach grudnia powrócił Musset, pędzi do Paryża, rozkochana, jak nigdy, błagając o widzenie.
Ale Musset jest stanowczy, odmawia kategorycznie.
W liście do „wiecznego powiernika“ Sainte Beuve’a pisze:
„Wdzięczny bardzo jestem, drogi przyjacielu za zainteresowanie, które Pan wykazał w tych smutnych okolicznościach, tyczących się mnie i drugiej osoby, o której obecnie Pan wspomina. Niemożebnem mi jest obecnie, pod jakimkolwiek bądź pozorem utrzymywać z nią stosunki piśmiennie lub w inny sposób. Sądzę że w tej decyzji jej przyjaciele nie dopatrzą się chęci obrażenia lub oskarżania o cośkolwiek. Jeśli kto winien w tej całej sprawie, to ja wyłącznie, który przez niewytłomaczoną słabość zgadzałem się na odwiedziny zapewne więcej niż niebezpieczne, jak zresztą sam Pan nadmienia. Pani Sand jest znakomicie świadoma, co do moich obecnych zamiarów i jeśli ona prosiła Pana, aby mnie powiadomić, że nadal widywać mnie nie chce, przyznaję, że nie rozumiem dobrze, czemu w ten sposób postępuje, gdyż nie dalej niźli wczoraj wieczór odmówiłem stanowczo przyjąć ją w moim domu“...
Jak widzimy nawet rozpaczająca Sand umiała świetnie przekręcać wypadki, byle wywołać śród znajomych wrażenie, iż zrywa sama.
Grubo szczersza jest zato w swoim „Journal intime“, poufnym dzienniku, gdy pod datą 24 grudnia pisze:
„Zobaczę go, choćbym miała nawet oberwać sznur dzwonka, dopóki nie otworzy, zobaczę go, choćbym miała nawet lec na poprzek jego drzwi!...
Wszystko, co ongi przeżywał Musset, obecnie przeżywa ona: błaga, poniża się — daremnie. Szuka zapomnienia, to pozując do rzeźby Eugenjuszowi Delacroix, to spędzając wieczory w teatrze, próżno usiłuje pracować, z kart wyziera szyderczo uśmiechnięta twarz Alfreda.
Wkońcu, niby druga Ninon de Lenclos, obcina wspaniałe swe włosy, swą chlubę i dumę, śle kochankowi.
— Jeśli zechcesz... i głowę obetnę dla ciebie! — dodaje.
Poświęcenie podobne wzrusza Musset’a. Po raz trzeci pokój zostaje zawarty.
Rozpoczyna się ostatni akt.
Parę tygodni spędzonych w miłości i zgodzie. Celem uczczenia zwycięstwa, urządza Sand wspaniały obiad 13 stycznia 1835 r., zapraszając licznych przyjaciół i znajomych, tych w pierwszym rzędzie, którzy ponowne zbliżenie z Alfredem odradzali.
— Nikt mi go nie odbierze! — triumfuje — zawsze do mnie powróci!
Istna sielanka. Niby zakochaną parę gołąbków widują ich w Komedji Francuskiej, na przechadzkach, a potem...
Znów sceny niebywale gwałtowne.
— Jesteś wampirem, który pragnie wyssać całe moje jestestwo! — krzyczy poeta. — Precz! Precz! Wracaj do włoskiego amanta!
Jednej rzeczy nie mogli zabić — przeszłości! Stawało wciąż między niemi dręczące widmo! A kiedyś, gdy zniecierpliwiona George, poczyna odpowiadać zarzutami na zarzuty, kochanek łapie za brzytwę i goni ją po schodach, wołając, że zabije. Nazajutrz płacze... pocałunki... przeprosiny.
Szał ich dochodził do granic, stykających się z obłędem. Życie realne ginęło w mroku, istniała straszliwa walka uwielbiającej się i nienawidzącej jaźni — mężczyzny i kobiety.
Zdawałoby się, że i teraz pierwszy Musset chce zerwać uciążliwe kajdany. Pragnie wyjechać, ale... ale uczynić tego nie może... bez pożegnania. Pisze do George w języku Dantego:
„Senza veder, e senza parlar, toccar la mano d’un pazzo chi parte domani“.
(Nie patrząc, bez słów, dotknąć dłoni szaleńca, który jutro wyjeżdża).
Napisał i został.
Lecz jeśli on miał zbyt mało siły woli, aby się zdobyć na postanowienie ostatecznej rozłąki, na siłę tą zdobyła się Sand. A może chodziło tylko o to, by decyzja wyszła od niej.
„Bez słowa, nie patrząc“ uciekła 6 marca 1835 r. z Paryża w towarzystwie swego przyjaciela Boucoiran’a.
Alfred, gdy przybył w odwiedziny, jak zwykle po południu, zastał drzwi zamknięte, na drzwiach zaś karteczkę z lakonicznemi słowy:
— Na zawsze!
Tym razem istotnie nastąpiło „na zawsze“.
On przebolał, przebolała i ona. Na dnie duszy poety pozostało jednak wiele goryczy i w ośmnaście lat później dyktując bratu swe wspomnienia, nie oszczędzał byłej kochanki.
O niej również opowiadają, że miała mu wsadzać potajemne szpilki a w 1848 r. przyczyniła się do pozbawienia go posady bibljotekarza, którą zajmował w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych. Opowiadają również, iż starała się szkodzić Musset’owi w różnych „przygodach miłosnych“.
Zapewne to plotki! Dość, że więcej w tem życiu się nie spotkali.
Miłość ludzi zwykłych przeważnie wyraża się cierpieniem — artystów cierpieniem, zaklętem w słowo. Kto pragnąłby z ust własnych bohaterów niniejszej opowieści poznać szczerze opisane wrażenia, niech czyta: „Spowiedź dziecięcia wieku“ Musseta[1] i „Ona i On“ („Elle et Lui“), „Dziennik poufny“, „Historję mego życia“ a nawet „Lelję“ — Sand. Dalszych reminiscencji doszukać się może w sztukach teatralnych poety „Nie igra się z miłością“ i w przysłowiu „Czynić nic nie mówiąc“ („Faire sans dire“).
Tak w świetle pamiętników i własnych wspomnień, rysuje się dola i niedola płomiennych porywów romantycznych — dwojga słynnych gwiazd literatury francuskiej połowy XIX wieku.





  1. Opowiadają, iż gdy Musset pisał „Spowiedź dziecięcia wieku“, zasiadając do pracy, pokój i biurko stroił w kwiaty.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Antoni Wotowski.