Strona:Stanisław Antoni Wotowski - George Sand.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

W liście do „wiecznego powiernika“ Sainte Beuve’a pisze:
„Wdzięczny bardzo jestem, drogi przyjacielu za zainteresowanie, które Pan wykazał w tych smutnych okolicznościach, tyczących się mnie i drugiej osoby, o której obecnie Pan wspomina. Niemożebnem mi jest obecnie, pod jakimkolwiek bądź pozorem utrzymywać z nią stosunki piśmiennie lub w inny sposób. Sądzę że w tej decyzji jej przyjaciele nie dopatrzą się chęci obrażenia lub oskarżania o cośkolwiek. Jeśli kto winien w tej całej sprawie, to ja wyłącznie, który przez niewytłomaczoną słabość zgadzałem się na odwiedziny zapewne więcej niż niebezpieczne, jak zresztą sam Pan nadmienia. Pani Sand jest znakomicie świadoma, co do moich obecnych zamiarów i jeśli ona prosiła Pana, aby mnie powiadomić, że nadal widywać mnie nie chce, przyznaję, że nie rozumiem dobrze, czemu w ten sposób postępuje, gdyż nie dalej niźli wczoraj wieczór odmówiłem stanowczo przyjąć ją w moim domu“...
Jak widzimy nawet rozpaczająca Sand umiała świetnie przekręcać wypadki, byle wywołać śród znajomych wrażenie, iż zrywa sama.
Grubo szczersza jest zato w swoim „Journal intime“, poufnym dzienniku, gdy pod datą 24 grudnia pisze:
„Zobaczę go, choćbym miała nawet oberwać sznur dzwonka, dopóki nie otworzy, zobaczę