Przejdź do zawartości

Czy socjaliści mogą uznać „dyktaturę proletarjatu“?

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
>>> Dane tekstu >>>
Autor Ignacy Daszyński, Marian Malinowski
Tytuł Czy socjaliści mogą uznać dyktaturę proletariatu?
Wydawca Lubelski Okręgowy Komitet Robotniczy Polskiej Partji Socjalistycznej
Data wyd. 1927
Druk Drukarnia „Robotnika“
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron
IGNACY DASZYŃSKI
CZY SOCJALIŚCI MOGĄ UZNAĆ
„DYKTATURĘ PROLETARJATU“?
Cena 5 gr.
NAKŁADEM LUBELSKIEGO OKRĘGOWEGO KOMITETU
ROBOTNICZEGO POLSKIEJ PARTJI SOCJALISTYCZNEJ
ROK 1927.


Odbito w drukarni „Robotnika“, Warecka 7.


1.

Walka, którą prowadzi zorganizowana pod Sztandarem Socjalizmu klasa robotnicza, jest walką o dziejowym olbrzymim zakresie. Jest to nietylko dźwiganie się miljonów ludzi z okrutnej zależności gospodarczej, nietylko wywalczanie praw obywatelskich w państwie, lecz jest to także ruch wyzwoleńczy duchowej i moralnej natury.
Ruch socjalistyczny dawno już przestał być ruchem ślepego żywiołu, dawno już potęga klasy robotniczej oświecona jest przez naukę ścisłą, przez doświadczenia pokoleń, przez pracę talentów rosnących w samej walce.
Ale żaden ruch masowy nie pozbywa się „żywiołowości“ swojej klasy. W chwilach przełomowych, w chwilach zaostrzania się walk społecznych, czy politycznych, masy (nietylko robotnicze) skłonne są do reagowania żywiołowymi odruchami gniewu lub rozpaczy, odruchami, nie liczącemi się ani z nauką, ani z dziejowem doświadczeniem. Płacą też za to nieraz najokrutniejszemi stratami, osłabieniem i uwstecznieniem.
Wiedzą o tem rządzący i często cały swój „rozum stanu“ zużywają na to, żeby wrogi ruch masowy doprowadzić do ślepej „żywiołowości“, do szaleństw i jawnie nonsensowych „uproszczeń“ w tym tylko celu, żeby postawić masę w położeniu bez wyjścia... Karabiny maszynowe nowoczesnych armji odgrywają potem swoją straszliwą rolę.
Uproszczenia symplistyczne olbrzymich zapasów dziejowych, kształtujących się bogatym wzorem zależnie od układu sił społecznych, dziejowego znaczenia danej klasy, państwowych racji stanu, położenia gospodarczego, stopnia organizacji itd. — będzie zawsze pociągało umysły ludzkie, tak, jak nie da się prawie wytępić znachorstwa, proroctwa wróżek i t. p. rzeczy i to nietylko u „prostych“ ludzi, lecz i u obdarzonych stopniami uniwersyteckimi...
Pierwszą „żywiołową“ akcję nowoczesnego proletarjatu obserwujemy przed przeszło stu laty. Palenie przez robotników fabryk, aby w ten „prosty“ sposób zniszczyć nienawistnego konkurenta — maszynę, było wówczas najbardziej popularnym, lecz najmniej utrzymać się dającym, jako droga walki, odruchem żywiołowym. Ja sam mogłem jeszcze obserwować w Krakowie bunt biednych szewców, którzy usiłowali zdemolować sklepy z taniem, fabrycznem obuwiem...
Niezapomniane są spory, prowadzone nie tak znów dawno przez socjalistów w Królestwie na temat „teroru ekonomicznego“, hasła znakomicie „upraszczającego“ trudną walkę klasową proletarjatu. Hasło to doprowadziło było w praktyce do powstania najgłupszych, jakie widziano, organizacji rzekomo socjalistycznych i rzekomo rewolucyjnych, po których, na szczęście, dzisiaj śladu w Polsce nie zostało.
A sławna „greve generale“ (strajk generalny)? Owo „uproszczenie“ tak popularne we Francji przed laty jeszcze dwudziestu, a tak dziecinne, że dzisiaj nikt o czemś podobnem nie chce nawet mówić. A przecie było to tak cudownie proste: „Strajk generalny“ trzeba robić tak długo, aż się ustrój kapitalistyczny załamie i — przyjdzie ustrój socjalistyczny. I znowu utworzyły się, oparte na tem znachorstwie, odrębne organizacje, mające tylko jeden — najsmutniejszy — rezultat, że rozbiły jednolitą partję francuską na długie lata!

2.

Dzisiaj mistrzami „uproszczeń“ najradykalniejszych pod słońcem są komuniści, a kluczem centralnym tych uproszczeń jest ich hasło „dyktatura proletarjatu“, tem pewniej jako generalny środek rzucane światu, że przecież dziesiąty rok mija, odkąd zorganizowali ogromne państwo na zasadzie owej „dyktatury proletarjatu“.
Zastanówmy się tedy nad rosyjską „dyktaturą proletarjatu“. Socjaliści europejscy zebrali już tak bogaty materjał w tej sprawie, że możemy operować szeregiem pewników, czyli rzeczy ustalonych.
Po trzech latach gigantycznej wojny, powołującej pod broń kilkanaście miljonów żołnierzy, po wyniszczeniu gospodarczem kraju, po ujawnieniu zdrady państwowej u góry, po okropnych klęskach wojennych i zdezorganizowaniu armji, wybucha w roku 1917 w Rosji rewolucja, w której najbardziej rewolucyjni bolszewicy logiką rewolucyjną biorą górę i zwołują — Konstytuantę. Powołali do głosu cały naród. I oto okazuje się, że olbrzymia większość przedstawicieli tego narodu jest za parlamentarną demokracją! Gdyby wola tych przedstawicieli spełniła się, otworzyłoby się olbrzymie pole pracy obywatelskiej i walki politycznej dla stukilkudziesięciu miljonów ludzi. Granice Europy posunęłyby się aż do Uralu... Bolszewicy upraszczają sprawę, otaczają Konstytuantę — karabinami maszynowemi, rozpędzają ją haniebnie, odrzucają demokrację parlamentarną i proklamują przeciw olbrzymiej większości narodu dyktaturę swojej partji, nazywając to nielogicznie „dyktaturą proletarjatu“. Despotyzm zwyciężył. Azja przesunęła swoje granice aż do — Zdołbunowa...
„Dyktatura proletarjatu“ jest w Rosji bolszewickiej od początku rządem gwałtu i przemocy mniejszości nad większością. Mniejszość rządząca nie wynosi nawet pół procentu ludności i utrzymuje się przy władzy przez tak okrutną i krwawą przemoc, że żadne inne cywilizowane społeczeństwo podobnie dzikiej tyranji nie zniosłoby.
Niepodobna wyobrazić sobie kraju w Europie Zachodniej, ulegającego władzy, pod której rządami skonało z głodu siedm, a jak inni badacze twierdzą, jedenaście miljonów ludzi w jednym roku! Ale za pomocą okrucieństw, godnych dawnych carskich, bolszewicka „dyktatura proletarjatu“ nie osiągnęła żadnych celów ideowych proletarjatu. Przeciwnie, zaprzeczyła im wszystkim.
Robotnik rosyjski walczył przez długie lata bohatersko o wolność polityczną, otrzymał od bolszewików niewolę; walczył o poprawę bytu, otrzymał nędzę; walczył o rozwój obywatelski, otrzymał biurokrację sowiecką.
Przemoc tak znikomej mniejszości musiała z natury rzeczy wziąć sobie do pomocy trzykrotnie większą liczbę pomocników obcych, często wrogich władzy sowieckiej i nie mogła zorganizować społeczeństwa na zasadzie proletarjackiej, a już zgoła socjalistycznej.
To też wkrótce po mordach i rzeziach, po przejawieniu siły rzekomo najbardziej „dyktatorskiej“ władzy, bolszewicy ustępują dobrowolnie przed kapitalizmem i przed bogatem chłopstwem, a resztę przemysłu i handlu organizują w państwowych trustach, nie mających nic wspólnego z socjalizmem ani z proletarjatem. Nędza blisko dwu miljonów bezrobotnych, krocie tysięcy wałęsających się po Rosji sierot, ucisk despotyczny całej ludności i ciągłe starania rządu o dostanie pieniędzy od kapitalistów zagranicznych za sprzedane skarby ziemi rosyjskiej, oto są owoce owej potwornej „dyktatury proletarjatu“.
Sprawcy tej ponurej tragedji proletarjatu — bolszewicy, mają odwagę powoływania się na — Karola Marksa! On to miał być ich nauczycielem, jego to wskazania miały się na terenie Rosji urzeczywistnić!
Karol Marks piszący swoje genjalne dzieła w połowie XIX wieku przewidywał apriorycznie moment takiego rozwoju siły robotniczej w społeczeństwie kapitalistycznem, że do wprowadzenia w życie ustroju socjalistycznego potrzeba będzie kiedyś tylko krótkiego czasu przejściowej dyktatury zorganizowanej klasy robotniczej, która już właściwie zwyciężyła przez swoją potęgę w społeczeństwie najwyżej rozwiniętem, tworzącem objektywne warunki dla powstania społeczeństwa socjalistycznego. Cała teorja Marksa polega na głównej przesłance: na potężnym rozwoju kapitalizmu, działającego ekonomicznemi środkami na społeczeństwo w kierunku jego zrewolucjonizowania, przez oderwanie mas chłopskich od roli, sproletaryzowanie warstw średnich i ogromny wzrost liczebny i potęgę organizacji proletarjatu, mającego przed sobą kapitał nowoczesny, skoncentrowany w ręku nieznacznej mniejszości. „Wywłaszczyciele będą wywłaszczeni!“ pisze Marks; przyczem „wywłaszczyciele“ to znikoma mniejszość, a „wywłaszczający” to olbrzymia większość społeczeństwa.
Jak się przedstawiać będzie ostatnia faza przejścia ustroju kapitalistycznego w ustrój socjalistyczny, tego, oczywiście, największy nawet genjusz ludzki naprzód przewidzieć nie może. To też Marks wskazywał na konsekwencje rozwoju kapitalizmu nowoczesnego przy najwyższem jego natężeniu, a więc przy równoczesnym rozwoju potęgi klasy robotniczej, zorganizowanej pod sztandarem rewolucyjnego socjalizmu.
Rosyjska rzeczywistość mogła stworzyć tylko potworną karykaturę przypuszczeń Karola Marksa. To też gorąca wyznawczyni Marksa i zwolenniczka bolszewizmu, ale żyjąca przez całe życie w Europie, dr. Róża Luksemburg, musiała potępić bolszewizm za zdeptanie demokracji przez dyktaturę.

3.

Polska Partja Socjalistyczna okazała w dziejach swoich jedną z największych — mojem zdaniem — zalet, że miała zmysł rzeczywistości i usiłowała zawsze nadać kierowanemu przez się ruchowi organizację walki, odpowiedzialną za tę walkę. Odpowiedzialność bowiem polityczna w ruchu masowym oznacza równocześnie niezdawanie się na łaskę losu czy ślepego „żywiołu“.
Odrzuciła też ów „teror ekonomiczny“, który zalecali niegdyś znachorzy, odrzuciła a raczej nie przyjęła wcale „zbawczej“ roli strajku generalnego jako pewnego środka zwycięstwa i uzbrojona w cały aparat wiedzy i doświadczenia dziejowego odepchnęła „dyktaturę proletarjatu“, jako aktualną drogę walki z ustrojem kapitalistycznym w Polsce.
Postawiwszy na czoło swego „programu minimalnego“ „Niepodległą demokratyczną Republikę ludową“ i doszedłszy do znacznego wpływu z końcem wojny światowej, proklamuje P. P. S. tę republikę, opiera ją na powszechnem prawie głosowania, na swobodach obywatelskich i na reformach społecznych.
„Tymczasowy Rząd Ludowy Republiki Polskiej“ w Lublinie, zarówno jak i Rząd tow. Moraczewskiego, Praussa, Ziemięckiego, Arciszewskiego i Malinowskiego nie mają pilniejszego zadania, jak przeprowadzenie wyborów do Konstytuanty, opartych na pięcioprzymiotnikowem prawie głosowania. Konstytuanta daje ogromną większość wrogom klasowym P. P. S., ale nikt w jej szeregach nie myśli o otoczeniu jej karabinami maszynowemi!...
W dziewięciu latach istnienia Republiki Polskiej prowadziła P. P. S. szereg zaciętych bojów o rozwój klasy robotniczej, stworzyła nowy swój program partyjny, ale nigdy nie poszła na komunistyczne „uproszczenia“ swej taktyki bojowej.
Warto przytoczyć tutaj odnośne zdania z programu naszego — pisanego ręką niezapomnianego Towarzysza Feliksa Perla — zdania jasne i niedwuznaczne:
„Ustrój socjalistyczny nie może być urzeczywistniony wbrew większości społeczeństwa, musi tedy oprzeć się na zasadach demokratycznych“.
„Podnoszenie środków represji, a nawet teroru do godności trwałego systemu, zwłaszcza zaś opieranie przebudowy społecznej na bezwzględnych dyktatorskich rządach mniejszości — niezgodne jest z istotą Socjalizmu i nie może prowadzić do wyzwolenia klasy robotniczej“.
„Dlatego P. P. S. odrzuca tak rozumianą i stosowaną „dyktaturę proletarjatu“, wysuwając natomiast dążenie do rządów socjalistycznych, opartych na masach pracujących miast i wsi — zgodnych z wolą większości społeczeństwa — kontrolowanych przez ogół obywateli“.
Oto wskazania naszego programu partyjnego.
A teraz zastanówmy się nad wartością taktyczną hasła „dyktatury proletarjatu“ w Polsce. Na pierwszy rzut oka można ocenić różnice, jakie istnieją między warunkami Rosji, a jakiegokolwiek kraju w Europie, o ile chodzi o urzeczywistnienie „dyktatury proletarjatu“. Byliśmy świadkami — po wojnie światowej — dwu prób urzeczywistnienia „dyktatury“, w Bawarji i na Węgrzech. Obie nie przetrwały próby czasu kilkunastu tygodni i obie sprowadziły na kraj rządy najczarniejszej reakcji.
O ile chodzi o Polskę, to nie ma ona do obrony przewrotu, przeciw któremu chciałaby wystąpić zagranica, owych niezmierzonych, słabo zaludnionych, pozbawionych komunikacji przestrzeni, któremi rozporządza rząd bolszewicki.
„Dyktatura proletarjatu“ urzeczywistniona tutaj, musiałaby się liczyć z wrogą demonstracją sąsiadów. Liczyli się z tem np. towarzysze austrjaccy nawet wtedy, kiedy chwilowo mieli ze wschodu rewolucję komunistyczną w Budapeszcie, a z zachodu — takąż rewolucję w Monachjum! Polska tak samo, jak Austrja, nie jest wyspą, oddzieloną od świata…
„Dyktatura proletarjatu“ w Polsce byłaby w danych warunkach dyktaturą komunistyczną. O dyktaturze zwycięskiej socjalistów nie może być mowy. Dla tej prostej przyczyny, że w walce o zwycięstwo dyktatury staliby w pierwszych szeregach komuniści, którym Rosja pośpieszyłaby z natychmiastową pomocą i to tak wielką, że w krótkim czasie Polska dzieliłaby losy — Gruzji.
Ale gdyby już chciano zupełnie zamknąć oczy na istnienie bolszewickiego sąsiada, gdyby przypuszczono na serjo, że „dyktaturę“ zwycięską ogłosi tylko P. P. S. i Związki Zawodowe, to i wtedy wartość taktyczna środka „dyktatury“ jest nietylko zerem, ale nietrudno przewidzieć, że rezultatem jej byłoby tylko zniszczenie P. P. S.
300.000 zorganizowanych zawodowo robotników to jeden procent narodu. Chęć dyktatorskiego rządzenia tego jednego procentu nad olbrzymią większością, musiałaby pchnąć tę większość do zaciętej obrony demokracji przeciw dyktatorom. Role zmieniłyby się djametralnie. Nowoczesna klasa robotnicza nie wytrzymałaby tego nacisku, znaczna jej część wystąpiłaby przeciwko dyktaturze wraz z resztą społeczeństwa w imię programu socjalistycznego, potępiającego „represje i teror“, jako sposób rządzenia.
P. P. S. opuściłaby swoją podstawę programową, rozbiłaby się i upadkiem swoim ożywiłaby najszaleńszą reakcję faszystowską, klerykalną i nacjonalistyczną.
Nie jest bowiem prawdą, że partje mają dowolny wybór środków i dróg, prowadzących do celu. Drogi muszą być złączone z celem i już Lasalle powiedział, że „inne drogi inne rodzą cele“...
Pomysł zaś w prowadzenia „dyktatury“, aby za jej pomocą urzeczywistnić napowrót demokrację w Polsce, nosi w sobie znamiona tak humorystyczne, że słusznie nazwał go jeden z dowcipnych towarzyszy „sposobem dojścia do utworzenia rządu koalicyjnego“, bo mniejszość socjalistyczna w uratowaniu za pomocą „dyktatury“ systemie demokracji nie miałaby innej drogi do objęcia rządów, jak — koalicję!...
Taktyka partyjna musi stosować się do warunków, w których walczy partja. Otóż warto zanotować, że Polska znajduje się obecnie w środku pomyślnej konjunktury gospodarczej, że armja polska nie jest wcale zdezorganizowana, że polityka zagraniczna jest pokojowa i że socjaliści polscy rozumieją ogromne dla socjalizmu znaczenie niepodległego państwa polskiego, łączącego wszystkie dzielnice polskie. Całkiem inne zatem są te warunki, niż w Rosji dziesięć lat temu, kiedy w piekle rozpaczy i nędzy dziesiątków miljonów ludzi rodził się godny piekieł pomysł „dyktatury“ znikomej mniejszości nad większością, kiedy żołnierze, zabiwszy swoich oficerów, runęli w zgłodniały kraj, aby „grabić nagrabione“...

4.

Niejednemu wydawać się może, że pomysł taktyczny „dyktatury“ jest zaostrzeniem opozycji. Z tego, cośmy dotąd poznali, jest to tylko zaprzeczenie swoich własnych podstaw, zboczenie na manowce taktyczne, gdzie czekałaby ruch socjalistyczny klęska i rozbicie.
„Zaostrzenie“ opozycji przez wyrzeczenie się własnego programu, przez zaprzeczenie demokracji, — bo dyktatura jest jej zaprzeczeniem, — o której zwycięstwo socjaliści polscy walczą przez całe pokolenie, jest zboczeniem z właściwej drogi walki i to zboczeniem niepotrzebnem.
P. P. S. znajduje się w stosunku do Rządu w opozycji i głównym motywem tej opozycji jest metoda tego Rządu załatwienia spraw publicznych, metoda rządzenia trzydziestu miljonami obywateli. Metoda ta polega na zupełnem sparaliżowaniu parlamentu i kontroli demokratycznej w państwie. Przeciwko tej metodzie wysuwa PPS hasła demokracji parlamentarnej, będąc przekonana, że Polska bez tego systemu idzie ku zgubie. PPS znajduje się u początku tej walki. Każdy z nas wie dobrze, że nie chodzi tu tylko o istniejący dzisiaj Sejm, ani nawet o drugi Sejm; nie chodzi o ten czy inny przepis Konstytucji, lecz o to, aby masy narodu przywiązać do demokracji, ochronić od zguby jakiegokolwiekbądź rodzaju dyktatury i uczynić wolnymi obywatelami wolnego państwa! Opozycja jest dla socjalistów chlebem codziennym. Wypływa to z położenia klasy pracującej w państwie kapitalistycznym. Opozycja nie pozbawiła nas nigdy trzeźwości w ocenie środków taktycznych walki. Bywaliśmy w różnych sytuacjach w Polsce niepodległej. Prowadziliśmy walkę opozycyjną o najróżniejszych stopniach natężenia. Bywaliśmy w rządzie trzykrotnie, tolerowaliśmy inne rządy, nie zawahaliśmy się przed krwawą obroną naszych spraw, kiedy nie mieliśmy innej drogi, ale nigdy nie używaliśmy środków zabójczych dla nas samych!
Przeżyliśmy w Polsce coś około 18 rządów, wśród których byli wrogowie czyhający na samą naszą egzystencję. Sztandar nasz nie upadł w walce, szeregi nasze nie malały.
Czyżby nie mogli przetrzymać „sanacji?“ Czyżby właśnie „sanacja“ miała podyktować nam taktykę szkodliwą, nie naszą?
Nie wierzę w to. Opozycja nasza ma do zdobycia jeszcze krocie tysięcy nowych zwolenników, pole ogromne do walki o rząd dusz ludzi pracy i o zwiększony nasz wpływ w społeczeństwie. Całe szeregi środków taktycznych mamy do dyspozycji. Wkrótce znajdziemy się w walce wyborczej do Sejmu, wykluczającej wszelką myśl o „dyktaturach“...
A prześladowania?
Żadna partja rewolucyjna nie lęka się prześladowań. Nie takie znosiliśmy z humorem. A może modne „jaczejki“ mają nas rozsadzić? Nie znam lepszej obrony od „jaczejek“, jak trzymanie się jasnego programu własnego i zrozumiałej, celowej taktyki. To są najlepsze gwarancje jedności naszej.
Przeżyłem przeszło czterdzieści rządów, z których połowa przynajmniej groziła socjalizmowi zgubą.
Nigdy jednak nie czułem beznadziejnej rozpaczy, że owe groźby gotowe są się spełnić.
I teraz żadnej rozpaczy nie odczuwam.

Ignacy Daszyński.

∗                    ∗

Ze słów tow. Daszyńskiego wyżej przytoczonych, widzimy, jak złudnem i szkodliwem jest hasło „Dyktatury proletarjatu“ — hasło z takim uporem ciągle podsuwane nam, socjalistom przez wrogów socjalizmu — komunistów!
Ileż to lat, ile czasu zmarnowano, nad jałowym gadaniem o onej „dyktaturze“, mimo, że fakty, życie samo, wskazują straszną szkodliwość wszelkiej „dyktatury“ — zarówno komunistycznej (Rosja), jak i faszystowskiej (Włochy i Hiszpanja).
Każda bowiem „dyktatura” zastosowana w praktyce jest zaprzeczeniem demokracji, czyli ludowładztwa. Zamiast rządów ludu, zjawia się jeden, lub kilku spryciarzy, rządzących zapomocą bata.
Towarzysz Daszyński, wielki badacz i znawca różnych kierunków myśli komunistycznej i dyktatur, jasno i wyraźnie w książeczce ostrzega świadomych i rozsądnych robotników, oraz rzemieślników małych miasteczek, przed wszelkiego rodzaju „prorokami“, głoszącymi hasło „dyktatury”, gwoli zawracania ludziom głowy i odciągania robotników od pracy prawdziwie organizacyjnej.
Nie ten jest rewolucjonistą, kto potrafi na wiecu pięknie i rrrewolucyjnie krzyczeć — ale dziś prawdziwym rewolucjonistą i socjalistą jest ten, kto poświęca swoje wolne chwile, po za pracą zarobkową, na organizowanie robotników, na rozwijanie i pogłębianie ich umysłowości.
Gdyby słuchacze wiecowi każdego takiego „rewolucyjnego gadacza wiecowego“ zapytali: „Pięknie nam tu mówisz, ale powiedz, coś ty do tej pory korzystnego i praktycznego dla proletarjatu zrobił?“ — napewno wielu z tych gadaczy w odpowiedzi zapomnieliby języka w gębie. Bo mówić tylko, — to bardzo łatwo, ale robić w myśl tego, co się mówi, to o wiele trudniej!
Nieraz na wiecu zabiera głos człowieczek, co nigdy palcem nie kiwnął, aby w jakiej organizacyjnej, twórczej pracy wziąć udział — ale w gadaniu pełne usta frazesów. Często tacy ludzie, wszedłszy do organizacyj — jeno zamęt, miast roboty pożytecznej, do niej wnoszą, ale w gębie aż mu trzeszczy od „rewolucyjnych frazesów i dyktatur“!!
Nieraz podczas dni rewolucyjnych widziałem takich gości — kiedy na ulicach grzmiały salwy karabinowe, kiedy trupy padały, i krew się lała — taki jeden i drugi „rewolucjonista“ siedział w mieszkaniu, jak mysz pod miotłą. Z chwilą zaś, jak walka ustawała, zjawiał się na ulicy — butny — pełen okrzyków i frazesów.
Towarzysz Daszyński w tej książeczce porusza i drugą, dziś ważną dla nas, socjalistów, sprawę, której wielu ludzi zrozumieć nie może. Sprawą tą jest nasze opozycyjne stanowisko w stosunku do rządu. Dzięki warunkom rządzi dziś w Polsce rząd, złożony z ludzi państwowców. My, socjaliści — nie potrzebujemy więc tak, jak to miało miejsce dawniej, pilnować za rząd państwowości polskiej. Dziś zajmujemy nasze naturalne stanowisko, jakie partja socjalistyczna powinna zajmować wszędzie, gdzie istnieje ustrój burżuazyjny.
Ale opozycja nasza musi być twórczą, to znaczy torującą drogę ideałom, przez nas głoszonym. Musi być twórczą w sensie praktycznym przez rozwijanie, wzmacnianie i pogłębianie życia organizacyjnego w masach pracujących. Opozycja nasza musi wpływać na kształcenie i pogłębianie umysłowości mas robotniczych.
Wszelka inna „opozycja“ będzie zawracaniem głowy i ośmieszaniem tych, co taką „opozycję robić“ będą. Opozycjonista, mający pełną gębę frazesów — opozycjonista, co wszystko krytykuje, a nic sam nie robi, jest blagierem i kłamcą!
Takich gości trzeba unikać, albowiem są to szkodnicy — często nasyłani przez wrogów socjalizmu dlatego, aby masy robotnicze tumanić i zabierać im drogi czas, potrzebny dla pracy twórczej, pracy organizacyjnej.
Towarzysz Daszyński w krótkich zdaniach sprawę powyższą nam wyjaśnia.
Niechże więc, każdy robociarz, czy inteligent, socjalista, czy nasz sympatyk, kilkakrotnie przeczyta słowa Towarzysza Daszyńskiego. Niech się nad niemi zastanowi.
Oto w tych krótkich słowach wypowiada się poważny myśliciel — socjalista — człowiek, który w życiu swoim przeżył wiele kierunków myśli socjalistycznej, przeżył wiele partyj i partyjek — wielu „proroków“.
Niechże te słowa naszego Towarzysza służą ku zastanowieniu się rozsądnych robotników, ku pognębieniu krzykaczy i warchołów.

Marjan Malinowski.



Książeczkę tę po przeczytaniu dać towarzyszowi lub sąsiadowi.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autorów: Ignacy Daszyński, Marian Malinowski.