Anna Karenina (Tołstoj, 1898)/Część siódma/IV

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Lew Tołstoj
Tytuł Anna Karenina
Wydawca Spółka Wydawnicza Polska
Data wyd. 1898-1900
Druk Drukarnia »Czasu« Fr. Kluczyckiego i Spółki
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz J. Wołowski
Tytuł orygin. Анна Каренина
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


IV.

Lwow, żonaty z Natalią Szczerbacką, siostrą Kiti, spędził całe swe życie w zagranicznych stolicach, gdzie wychowywał się i gdzie zajmował dyplomatyczne urzędy.
W zeszłym roku porzucił swe dyplomatyczne stanowisko, ale nie z powodu jakichbądż nieprzyjemności (Lwow nie miewał nigdy z nikim nieprzyjemnych zajść) i objął urząd w ministeryum Dworu w Moskwie, aby być w możności zapewnić najlepsze wychowanie swym dwom synom.
Pomimo wręcz przeciwnych upodobań i poglądów oraz znacznej różnicy wieku (Lwow był starszym od Lewina), dwaj szwagrowie widywali się bardzo często i polubili nawzajem.
Lwow był w domu i Lewin, nie meldując się, wszedł do jego gabinetu.
Lwow siedział na fotelu w bluzie, przepasanej pasem, w zamszowych kamaszach, w pince-nez z niebieskiemi szkłami na nosie, i czytał książkę, leżącą na pulpicie, trzymając ostrożnie w starannie utrzymanej ręce spopielone już do połowy cygaro; gdy ujrzał wchodzącego Lewina, przystojna, delikatna, względnie młoda twarz jego, której kędzierzawe, połyskujące srebrem włosy nadawały jeszcze bardziej rasowy wygląd, rozpromieniła się uśmiechem.
— Dobrze, że pan przyszedł... chciałem już posyłać po pana. Jak się miewa Kiti? Niech pan siada tutaj, będzie panu wygodniej — rzekł przysuwając fotel na biegunach. Czy pan czytał ostatni cyrkularz w Journal de St. Pétersbourg? Mojem zdaniem świetnie napisany — mówił z francuskim akcentem.
Lewin podzielił się z nim wiadomościami, jakie kursują po Petersburgu, a o których dowiedział się od Katowasowa, i porozmawiawszy o polityce, opowiedział mu o swej znajomości z Metrowem i o posiedzeniu, co bardzo zajęło Lwowa.
— Zazdroszczę panu, że pan ma wstęp do tego interesującego, uczonego świata — rzekł, i po chwili, jak zwykle, zaczął mówić po francusku, gdyż tym językiem władał najbieglej. Co prawda, to ja niebardzo mam czas na to; zajęcia biurowe i kształcenie dzieci pozbawiają mnie tej przyjemności, nie wstydzę się więc mówić, że wykształcenie moje uważam za zupełnie niedostateczne.
— Nie zgadzam się z panem pod tym względem — odparł Lewin z uśmiechem, podziwiając, jak zawsze, jego skromne mniemanie o samym sobie, w którem dawała się czuć szczerość, a nie chęć wydawania się skromnym nad miarę.
— A jakże... teraz dopiero przekonywam się, że wykształcenie moje jest niedostatecznem. Nawet, wychowując obecnie dzieci, muszę wiele rzeczy odświeżyć sobie w pamięci, lub wręcz uczyć się ich na nowo. Mojem zdaniem, nie dość jest wziąć nauczycieli, trzeba koniecznie, aby ktoś nadawał ogólny kierunek i dopilnował całości; tak, jak np. pańskie gospodarstwo nie może się obejść bez robotników i dozorcy. Widzi pan co ja czytam?... — wskazał na leżącą na stole gramatykę Busłajewa — Misza musi się tego uczyć, a to takie trudne... Niech mi pan będzie łaskaw wytłómaczyć... tutaj powiedziano że...
Lewin usiłował wytłómaczyć mu, że tutaj niema nic do zrozumienia, a trzeba poprostu nauczyć się na pamięć, lecz Lwow nie chciał się zgodzić na to.
— Pan śmieje się tylko ze mnie.
— Myli się pan... ja właśnie, patrząc na pana, uczę się zawsze tego, co mnie czeka w przyszłości, t. j. wychowywania dzieci.
— Odemnie pan niewiele skorzysta — rzekł Lwow.
— Wiem tylko — odparł Lewin, żem nie widział dzieci lepiej wychowanych, jak pańskie, i życzę sobie, aby moje dorównywały im z czasem pod tym względem.
Lwow nie był w stanie powstrzymać uśmiechu zadowolenia.
— Niech tylko mają więcej wykształcenia niż ja... to wszystko czego pragnę. Nie ma pan pojęcia, ile pracy wymagają chłopcy, których nauka przez tak długi pobyt zagranicą była zaniedbaną.
— Nic nie szkodzi... to takie zdolne dzieci. Najważniejsza rzecz wykształcenie charakteru, uczę się tego, patrząc na pańskie dzieci.
— Powiada pan, wykształcenie charakteru! Nie może pan sobie wyobrazić, ile przedstawia ono trudności! Zaledwie zwalczył pan w dziecku jedną wadę, objawia się inna, z którą znów trzeba prowadzić uporczywą walkę. Gdyby religia nie dawała nam pewnego punktu oparcia... pamięta pan rozmawialiśmy o tem, to żaden ojciec bez tej pomocy nie byłby wstanie o własnych siłach wychować dziecka.
Wejście słynnej ze swej piękności, ubranej już na koncert, Natalii Aleksandrownej, przerwało rozmowę, zajmującą nadzwyczaj Lewina.
— Nie wiedziałam nawet, że jesteś u nas — odezwała się, widocznie nietylko nie żałując, ale ciesząc się nawet, że przerwała tę znaną jej oddawna rozmowę, która już ją znudziła.
— Co porabia Kiti? Będę u was dzisiaj na obiedzie. Trzeba Arsenjuszu — zwróciła się do męża — abyś wziął karetę...
I mąż z żoną zaczęli układać plany na cały dzień. Ponieważ mąż musiał jechać na kolej, na spotkanie przyjeżdżającego do Moskwy księcia zagranicznego, a żona na koncert i posiedzenie południowo-wschodniego komitetu, trzeba więc było obmyśleć i omówić wiele rzeczy. Lewin, jako członek rodziny, również był dopuszczonym do tych narad. Stanęło ostatecznie na tem, że Lewin pojedzie z Natalią na koncert i na posiedzenie południowo-wschodniego komitetu, i że stamtąd kareta uda się do biura po Lwowa, a Lwow przyjedzie potem po żonę na posiedzenie i zawiezie do Kiti; jeżeli zaś nie będzie miał czasu, to kareta powróci próżna i Natalia pojedzie z Lewinem.
— On mnie psuje — odezwał się Lwow do żony — twierdząc, że nasze dzieci są bez zarzutu, a ja tymczasem widzę, że im brakuje bardzo dużo.
— Zawsze powtarzam swoje, że Arsenjusz przesadza; kto pragnie doskonałości, ten nigdy nie będzie zadowolonym... i, doprawdy, papa ma racyę, powiadając, że dawniej, gdy myśmy się wychowywali, siedzieliśmy w antresoli, a rodzice zajmowali pierwsze piętro, a teraz naodwrót, rodzice mogą mieszkać choćby na strychu, dzieci jednak koniecznie w najparadniejszych pokojach. Rodzice do niczego już teraz prawa nie mają, gdyż wszystko należy się dzieciom.
— Cóż to szkodzi, gdy mi to sprawia przyjemność? — rzekł Lwow, uśmiechając się i biorąc ją za rękę. — Kto cię nie zna, gotów pomyśleć, żeś ty nie matka, ale macocha.
— Nie, ale w niczem nie należy przesadzać — odparła spokojnie Natalia, kładąc na właściwem miejscu na stole nożyk do rozcinania papieru.
— No, chodźcie tutaj, doskonałe dzieci — zawołał Lwow na wchodzących dwóch ładnych chłopców, którzy, ukłoniwszy się Lewinowi, podeszli do ojca, chcąc widocznie zapytać go o coś.
Lewin miał chęć porozmawiać z nimi i posłuchać, co mają do powiedzenia ojcu, lecz bratowa zwróciła się do niego z jakiemś zapytaniem, i w tej samej chwili wszedł do pokoju kolega Lwowa, Machotin. Machotin był w dworskim mundurze, gdyż miał razem ze Lwowem jechać na stacyę. Z wejściem Machotina rozpoczęła się niemilknąca na chwilę rozmowa o Hercegowinie, o księżniczce Korzińskiej, o radzie miejskiej i o nagłej śmierci Apraksinowej.
Lewin zapomniał zupełnie o poleceniu żony i przypomniał sobie o niem dopiero w przedpokoju.
— Kiti poleciła mi porozmawiać z panem o Obłońskim — rzekł, gdy Lwow, wyprowadzając jego i żonę, zatrzymał się we drzwiach.
— Tak, tak, maman życzy sobie, żebyśmy les beaux frères, pogadali z nim — odparł Lwow, rumieniąc się. — Cóż ja mogę z nim zrobić?
— To już ja w takim razie z nim pogadam — zawołała ze śmiechem Natalia, zatrzymując się na dole i otulając się w rotundę. — Jedźmy więc i nie traćmy czasu...


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Lew Tołstoj i tłumacza: J. Wołowski.