Agencja matrymonialna/5

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Kurt Matull, Matthias Blank
Tytuł Agencja matrymonialna
Wydawca Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o.
Data wyd. 10.2.1938
Druk drukarnia własna, Łódź
Miejsce wyd. Łódź
Tłumacz Anonimowy
Tytuł orygin. Tytuł cyklu:
Lord Lister, genannt Raffles, der grosse Unbekannte
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Pierwsza wizyta

Następnego dnia inspektor Baxter, wchodząc do swego biura, stanął zdumiony. W samym środku gabinetu stało sześć wielkich koszy do bielizny pełnych po brzegi listów rozmaitego formatu. Przez kilka chwil Baxter nie wiedział o co chodzi. Rzucił niespokojne spojrzenie w stronę Marholma, który rozparłszy się w fotelu zdradzał objawy żywej wesołości.
— Cóż to za kosze, Marholm? — zapytał groźnie inspektor policji.
— To pańska prywatna korespondencja — odparł.
Baxter zdjął swe futro i zwrócił się do sekretarza.
— Jeszcze raz zapytuję uprzejmie — rzekł, tłumiąc złość — co oznaczają te przeklęte kosze?
— To pańska prywatna korespondencja, panie inspektorze — rzekł Pchła z niezmąconym spokojem — Wyrażając się ściślej, są to odpowiedzi na pańskie ogłoszenia matrymonialne. W administracji „Timesa“ znajduje się ich daleko więcej, nie miałem jednak możności szybszego ich przetransportowania. Będą tu około południa.
Szef Scotland Yardu otarł zroszone potem czoło.
— Tak... — rzekł zgnębionym tonem — W jaki sposób ci ludzie dowiedzieli się kim jestem i dlaczego napisali bezpośrednio do policji?
Pchła wzruszył ramionami.
— Nie trudno było zgadnąć — odparł z zadowoleniem — Najważniejsze jest teraz ustalenie odpowiednich zastępców dla pełnienia funkcji zawodowych, abyśmy przez kilka dni przy pomocy całego sztabu ludzi mogli się zająć wyłącznie pańską korespondencją.
— Proszę, abyś zaprzestał idiotycznych żartów — wrzasnął Baxter, zadowolony, że może wyładować swoją złość na swym sekretarzu. Na przyszłość zabraniam wam zajmowania się mymi prywatnymi sprawami!
Inspektor policji począł niespokojnie obchodzić wokoło imponujące pod względem rozmiarów kosze.
Zatrzymał się wreszcie przed jednym z nich i rzekł rozkazującym tonem.
— Pójdziesz natychmiast do redakcji wszystkich gazet i oświadczysz, że padłem ofiarą głupiego żartu... Że jakiś nieznajomy podszył się pod moją osobę i że odpowiedzi skierowane do „Timesa“ nie będą mi doręczone.
— Doskonale, panie szefie — rzekł Marholm, śmiejąc się ironicznie. — Wykonam rozkaz. Mam wrażenie, że w ten sposób nie unikniemy nowego potopu. Pańskie zamiary małżeńskie fałszywe, czy prawdziwe, są teraz ostatnią londyńską sensacją. Nie uda nam się zdemontować tego zbyt łatwo.
— Zrób, co ci kazałem — powtórzył Baxter.
Pchła usiadł za biurkiem i zaczął redagować oświadczenie wedle wskazówek Baxtera.
W tej samej chwili zadźwięczał telefon. Marholm ujął słuchawkę.
— Tu Scotland Yard. Sekretarz Marholm.
— Tu madame Lina Pussyfoot, właścicielka prywatnego biura pośrednictwa małżeństw.
W tajemniczym kobiecym głosie Marholm poznał głos swego nieuchwytnego przyjaciela Johna C. Rafflesa. Z trudem powstrzymał śmiech.
— Słuchajcie, Marholm, czy wasz szef jest w biurze?
— Oczywista, madame — odpowiedział Pchła uprzejmie. — Nie sądzę jednak, aby w tej chwili mogła z nim pani rozmawiać. Inspektor Baxter oświadczył mi kategorycznie, że nie chce nic wiedzieć o aferze małżeńskiej i że ogłoszenie, które pojawiło się w „Timesie“, jest złośliwym żartem.
— Oczywiście, ale moja oferta jest czymś zgoła wyjątkowym — odparła madame Lina Pussyfoot — Idzie tu o córkę szkockiego multi-milionera, lorda, który daje swej córce posag w wysokości miliona funtów szterlingów. Otrzymałam od ojca tej damy polecenie zaproszenia na jutro po obiedzie pana inspektora Baxtera do Cecil-Hotelu. Mieszka w nim lord wraz ze swą córką. Przybył on do Londynu specjalnie w tym celu i wynajął w hotelu całe piętro.
Pchła słuchał z uwagą.
— Chwileczkę — rzekł do aparatu — Chcę zawiadomić inspektora Baxtera o pani miłej ofercie.
Marholm położył słuchawkę i powtórzył Baxterowi treść rozmowy z panią Pussyfoot.
— Winszuję panu serdecznie, panie inspektorze, zostanie pan mężem córki szkockiego lorda, który daje w posagu okrągły milion.
Baxter zapalił cygaro, ręka jego drżała lekko ze wzruszenia.
— Co za nowa blaga? — odparł — Powiedziałem panu przed chwilą, że porzuciłem moje projekty małżeńskie na zawsze.
Marholm zapalił, swą krótką fajeczkę.
— Czuję dla pana podziw, komendancie — rzekł drwiąco — Nie ma prawdopodobnie nikogo w całym Londynie, ktoby wzgardził córką lorda i milionem.
— Czy nie rozumiecie, Marholm — odparł czerwony ze złości Baxter — że cała ta rozmowa telefoniczna to skończona blaga?
Marholm potrząsnął energicznie głową.
— Wprost przeciwnie, panie inspektorze. Jestem pewien, że szczęście samo wchodzi w pańskie ręce. Madame Pussyfoot jest znana w całym kraju jako kobieta godna zaufania. Winien pan skorzystać z nadarzającej się okazji. Pani Pussyfoot czeka przy telefonie, ponieważ przyrzekła, że będzie rozmawiać z panem osobiście. Ponadto chciała dać panu pewne wskazówki. Rozumie pan, że musi pan się zachować należycie, aby być przyjętym przez Jego Lordowską Mość...
Baxter uwierzył w szczerość słów Marholma. Niechętnie, choć do połowy już przekonany, podniósł się i skierował w stronę telefonu. Ukończywszy rozmowę odłożył słuchawkę i dumnie wrócił do swego biura.
— Jeśli będziecie się sprawować przyzwoicie w ciągu najbliższych tygodni zaproszę was na ślub z miss Mabel Kennington.
Marholm podziękował z ukłonem.
— Zbliża się poważna godzina. Wchodzi pan, panie inspektorze, w całkiem nowy świat. Chwila ta zostanie nazawsze wyryta w mym sercu.
— Cieszę się — odparł Baxter — Słowa wasze świadczą, że praca jaką włożyłem, aby was wykierować na ludzi, nie poszła na marne.


∗             ∗

Wielki zegar na kościele Świętej Trójcy wskazywał godzinę za pięć piątą, gdy szef Scotland Yardu wszedł do Cecil Hotelu i z niemałym wzruszeniem rozejrzał się dokoła. Przepych tego najdroższego zresztą w Londynie Hotelu odebrał mu jego zwykłą pychę.
Baxter ubrał się w sposób nader wytworny. Jego frak leżał bez zarzutu, czarny cylinder lśnił jak lustro. W lakierkach można się było przejrzeć z łatwością. Na nieszczęście brakło mu gustu. Rękawiczki jego miały żółto jaskrawy kolor. Pad pachą dźwigał ciężką olbrzymią laskę. Zgłosił się do portiera, gdzie dowiedział się, że lord Kennington wraz z córką i pokojową przyjechali wczoraj bezpośrednio z Edinburga. Na pierwszym piętrze zajęli apartamenty, poczynając od numeru szesnastego aż do trzydziestego drugiego. Lord uprzedził portiera, że oczekuje wizyty inspektora policji.
W kilka minut później Baxter znalazł się w obliczu przemiłego starszego pana, którego siwa broda opadała aż na piersi. Robił wrażenie człowieka poważnie już posuniętego w latach. Stary lord pochylił głowę ruchem pełnym godności.
— Cieszę się, że pana widzę, panie inspektorze policji. Ponieważ nie lubię zbędnych słów, przejdziemy natychmiast do faktów. Krótko...
Obydwaj mężczyźni usiedli naprzeciw siebie.
— Za pośrednictwem pewnej osoby należącej do Ambasady francuskiej w Londynie a którą znam bardzo blisko, dowiedziałem się, że zamierza pan wstąpić w związki małżeńskie. Ponieważ chciałem się o tym przekonać osobiście i sprawdzić dane zawarte w owym wspaniałym ogłoszeniu, opuściłem śpiesznie mój zamek w Dundley-Castel i zabrałem z sobą mą córkę Mabel. Niestety nie mogę jej dzisiaj panu przedstawić, ponieważ udała się z wizytą do lorda Mayera Londynu, którego jest cioteczną wnuczką. Jeśli w trakcie naszej obecnej rozmowy dojdziemy do porozumienia, przedstawię ją panu z przyjemnością.
Baxter, któremu ta litania sławnych nazwisk zawróciła lekko w głowie, skłonił się głęboko.
— Uważam propozycję pańską lordzie Kenningston, za niesłychany zaszczyt. Jego Lordowską Mość zechce przyjąć wyrazy zapewnienia, że oceniam doniosłość dzisiejszej rozmowy i że...
Zaplątał się w zdaniu, z którego w żaden sposób nie mógł wybrnąć. Wybawił go z kłopotu lord.
— Ponieważ mówimy serdecznie, jak szlachcic z szlachcicem, musi pan zrozumieć, panie inspektorze policji, że jeśli córka jednego z najstarszych rodów w Szkocji, rodu który wydał dwuch królów, piętnastu hrabiów i osiemnastu baronów, zgadza się na poślubienie mieszczanina, nawet z najlepszej mieszczańskiej rodziny, musi być w tym jakaś ważna przyczyna. W naszym wypadku jeśli chodzi o moją córkę Mabel muszę przyznać, że przyczyny, które mnie do tego skłoniły, są wyłącznie fizycznej natury. Córka moja jest głuchoniema;ponadto cierpi jeszcze wskutek paraliżu dziecinnego na bezwład nóg... w niewielkim wprawdzie stopniu. Mam wrażenie, że to wyjaśnienie panu wystarczy i zechce mi pan odpowiedzieć szczerze?
Baxter potrząsnął energicznie głową.
— Oo! Wasza Wysokość... To niema nic do rzeczy. Powiedziałbym więcej: to jest całkowicie bez znaczenia. Wasza wysokość może być przekonana, że to co nazywa pan ułomnościami, przekształci się w mych oczach w najpiękniejsze zalety.
Lord Kennington zrobił zlekka zdziwioną minę, lecz szybko twarz jego przybrała wyraz pogodnego spokoju.
— Jest pan skończonym gentlemanem, panie inspektorze — rzekł z ukłonem. Jestem panu wdzięczny za sposób traktowania spraw dość przykrych dla mego ojcowskiego serca. Przechodząc do następnego punktu naszej rozmowy, chciałbym wspomnieć o posagu. Prawdopodobnie wspominała już panu o tym madame Pussyfoot. Miljon funtów zostanie panu wręczone gotówką w angielskiej walucie w trzy godziny po uroczystości zawarcia małżeństwa. Musimy jednak zawrzeć formalną umowę. Z pańskiej strony — jak pan zobaczy jestem człowiekiem ostrożnym — musi pan zawrzeć umowę ubezpieczeniową na sumę ćwierć miljona funtów na osobę okaziciela. Podpisze więc pan polisę in blanco. Czynię to po to, aby w przyszłości uniknąć wszelkiego rodzaju niespodzianek. Polisę tę złożę oczywista w moim skarbcu, aby zapewnić córce mej dochód ufundowany na jej posagu na wypadek naszej wcześniejszej śmierci.
Baxter nie słyszał prawie nic z końca przemowy lorda. W jego uszach słowa „miljon funtów sterlingów posagu“ dźwięczały jak najpiękniejsza muzyka.
— Cieszę się, Wasza Wysokość, że moja przyszła żona nawet po mojej śmierci będzie miała zapewnione wygody do których przywykła. Chciałbym jednak powiedzieć, że pieniądze w danym wypadku nie są sprawą zasadniczą. Nie oceniam małżeństwa z punktu widzenia posagu, ani bogactw. Jestem człowiekiem bezinteresownym... powiedziałbym nawet idealistą...
Stary lord ze wzruszeniem słuchał słów swego przyszłego zięcia.
— Jestem szczęśliwy, panie inspektorze, że znalazłem człowieka, którego lojalność i dobre obyczaje będą jedyną gwarancją szczęścia mego dziecka.
Nastąpiła lekka pauza, w czasie której Baxter nie spuszczał wzroku z wspaniałego kamienia, zdobiącego pierścień noszony przez lorda.
— Przejdźmy więc do ostatecznej konkluzji, — począł stary lord. Posiadam tylko jedno dziecko. Miałem ongiś i syna, który zginął w czasie polowania na lisy. W tych warunkach uważam za swój obowiązek przeprowadzenia dokładnego wywiadu o obyczajach i zachowaniu się mego przyszłego zięcia. Ród mój liczy siedemset lat. Zięć mój musi być pod każdym względem idealnym człowiekiem. Nie wątpię w pańską moralność, ale muszę zasięgnąć pewnej opinii. Żył pan dotychczas w kawalerskim stanie, wolny od węzłów małżeńskich. Mam wrażenie, że gospodarstwo pańskie musiało być prowadzone przez kobietę. Sądzę, że nie będzie pan miał nic przeciwko temu, abym zasięgnął u niej informacji? Jest to tylko zwykła formalność.
Baxter miał wrażenie, że w tej chwili ktoś chwyta go za gardło. Przypomniał sobie z przerażeniem, że przed kilku dniami wyrzucił Angelikę. Nie wątpił, że babsztyl osmaruje go w sposób najokrutniejszy. Angelika wiedziała również dobrze, gdzie pan jej spędzał swe noce.
Jeżeliby zechciała na ten temat udzielić informacji staremu szkockiemu szlachcicowi, odjechałby niewątpliwie pierwszym pociągiem do swego zamku. Nie mógł jednak odmówić prośbie ojca, nie wzbudzając w nim podejrzeń. Zrobił więc dobrą minę do złej gry i rzekł słodkim głosem:
— Jestem najzupełniej pańskiego zdania pod tym względem, Wasza Wysokość. Niestety, zmuszony byłem niedawno oddalić mą gospodynię, ponieważ dopuszczała się systematycznie pewnych nadużyć. Mimo to wierzę, że jeśli posiada jeszcze w sercu odrobinę uczciwości, udzieli panu prawdziwych o mnie informacji. Nie będąc zarozumiałym, ośmielę się twierdzić, że informacje te powinny całkowicie zadowolić Waszą Wysokość. Kobieta ta obecnie mieszka u siostry swej na Houson Street 216.
Stary lord zanotował skrzętnie adres.
— Mam nadzieję, drogi inspektorze, że już jutro wieczorem będziemy mogli ustalić datę ślubu. Jakem już poprzednio powiedział — tu lord powstał uroczyście ze swego miejsca — w trzy godziny po zawarciu małżeństwa mój skarbnik wyliczy panu miljon funtów, które daję panu jako posag, a właściwie jako podarunek ślubny.
Inspektor policji ukłonił się nisko.

— Wasza Wysokość zawstydza mnie swą dobrocią. Ażeby zaakcentować moją dobrą wolę, udam się natychmiast do instytutu dla głuchoniemych aby nauczyć się języka... to jest, chciałem powiedzieć, aby móc porozumieć się z moją przyszłą narzeczoną... Uważam to za konieczność. Lord uśmiechnął się pod wąsem i uprzejmie odprowadził Baxtera do drzwi. Przejęty rozmową, Baxter dowiedział się u portiera, jaki jest adres najbliższego instytutu dla głuchoniemych.

Wsiadł do taksówki i kazał się zawieźć do Instytutu.
Po drodze rozmyślał nad szczęściem, które stało się jego udziałem. Za kilka dni miał zostać zięciem lorda, właścicielem miliona i mężem głuchoniemej żony. Niechże teraz zjawi się Raffles!.. Jego nędzne sztuczki nie zdołają sięgnąć wysokości, na której Baxter będzie odtąd przebywał! Nagle straszna myśl przeszła mu przez głowę: Angelika! Radość jego zgasła. Ten babsztyl mógł zepsuć wszystko! Przypomniał sobie dziesięć wieczornych whisky!
— Trzeba więc ułagodzić starą sekutnicę. Poprostu obiecam jej, że się z nią ożenię... Nie omieszka wówczas udzielić lordowi o mnie jaknajlepszych informacji. A potem to sobie z niej już mogę nic nie robić. I tak jej nikt nie uwierzy, gdy będę zięciem lorda. Wszystko będzie dobrze!


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autorów: Matthias Blank, Kurt Matull i tłumacza: anonimowy.