Strona:PL Lord Lister -14- Agencja matrymonialna.pdf/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

osobę i że odpowiedzi skierowane do „Timesa“ nie będą mi doręczone.
— Doskonale, panie szefie — rzekł Marholm, śmiejąc się ironicznie. — Wykonam rozkaz. Mam wrażenie, że w ten sposób nie unikniemy nowego potopu. Pańskie zamiary małżeńskie fałszywe, czy prawdziwe, są teraz ostatnią londyńską sensacją. Nie uda nam się zdemontować tego zbyt łatwo.
— Zrób, co ci kazałem — powtórzył Baxter.
Pchła usiadł za biurkiem i zaczął redagować oświadczenie wedle wskazówek Baxtera.
W tej samej chwili zadźwięczał telefon. Marholm ujął słuchawkę.
— Tu Scotland Yard. Sekretarz Marholm.
— Tu madame Lina Pussyfoot, właścicielka prywatnego biura pośrednictwa małżeństw.
W tajemniczym kobiecym głosie Marholm poznał głos swego nieuchwytnego przyjaciela Johna C. Rafflesa. Z trudem powstrzymał śmiech.
— Słuchajcie, Marholm, czy wasz szef jest w biurze?
— Oczywista, madame — odpowiedział Pchła uprzejmie. — Nie sądzę jednak, aby w tej chwili mogła z nim pani rozmawiać. Inspektor Baxter oświadczył mi kategorycznie, że nie chce nic wiedzieć o aferze małżeńskiej i że ogłoszenie, które pojawiło się w „Timesie“, jest złośliwym żartem.
— Oczywiście, ale moja oferta jest czymś zgoła wyjątkowym — odparła madame Lina Pussyfoot — Idzie tu o córkę szkockiego multi-milionera, lorda, który daje swej córce posag w wysokości miliona funtów szterlingów. Otrzymałem od ojca tej damy polecenie zaproszenia na jutro po obiedzie pana inspektora Baxtera do Cecil-Hotelu. Mieszka w nim lord wraz ze swą córką. Przybył on do Londynu specjalnie w tym celu i wynajął w hotelu całe piętro.
Pchła słuchał z uwagą.
— Chwileczkę — rzekł do aparatu — Chcę zawiadomić inspektora Baxtera o pani miłej ofercie.
Marholm położył słuchawkę i powtórzył Baxterowi treść rozmowy z panią Pussyfoot.
— Winszuję panu serdecznie, panie inspektorze, zostanie pan mężem córki szkockiego lorda, który daje w posagu okrągły milion.
Baxter zapalił cygaro, ręka jego drżała lekko ze wzruszenia.
— Co za nowa blaga? — odparł — Powiedziałem panu przed chwilą, że porzuciłem moje projekty małżeńskie na zawsze.
Marholm zapalił, swą krótką fajeczkę.
— Czuję dla pana podziw, komendancie — rzekł drwiąco — Nie ma prawdopodobnie nikogo w całym Londynie, ktoby wzgardził córką lorda i milionem.
— Czy nie rozumiecie, Marholm — odparł czerwony ze złości Baxter — że cała ta rozmowa telefoniczna to skończona blaga?
Marholm potrząsnął energicznie głową.
— Wprost przeciwnie, panie inspektorze. Jestem pewien, że szczęście samo wchodzi w pańskie ręce. Madame Pussyfoot jest znana w całym kraju jako kobieta godna zaufania. Winien pan skorzystać z nadarzającej się okazji. Pani Pussyfoot czeka przy telefonie, ponieważ przyrzekła, że będzie rozmawiać z panem osobiście. Ponadto chciała dać panu pewne wskazówki. Rozumie pan, że musi pan się zachować należycie, aby być przyjętym przez Jego Lordowską Mość...
Baxter uwierzył w szczerość słów Marholma. Niechętnie, choć do połowy już przekonany, podniósł się i skierował w stronę telefonu. Ukończywszy rozmowę odłożył słuchawkę i dumnie wrócił do swego biura.
— Jeśli będziecie się sprawować przyzwoicie w ciągu najbliższych tygodni zaproszę was na ślub z miss Mabel Kennington.
Marholm podziękował z ukłonem.
— Zbliża się poważna godzina. Wchodzi pan, panie inspektorze, w całkiem nowy świat. Chwila ta zostanie nazawsze wyryta w mym sercu.
— Cieszę się — odparł Baxter — Słowa wasze świadczą, że praca jaką włożyłem, aby was wykierować na ludzi, nie poszła na marne.


∗             ∗


Wielki zegar na kościele Świętej Trójcy wskazywał godzinę za pięć piątą, gdy szef Scotland Yardu wszedł do Cecil Hotelu i z niemałym wzruszeniem rozejrzał się dokoła. Przepych tego najdroższego zresztą w Londynie Hotelu odebrał mu jego zwykłą pychę.
Baxter ubrał się w sposób nader wytworny. Jego frak leżał bez zarzutu, czarny cylinder lśnił jak lustro. W lakierkach można się było przejrzeć z łatwością. Na nieszczęście brakło mu gustu. Rękawiczki jego miały żółto jaskrawy kolor. Pad pachą dźwigał ciężką olbrzymią laskę. Zgłosił się do portiera, gdzie dowiedział się, że lord Kennington wraz z córką i pokojową przyjechali wczoraj bezpośrednio z Edinburga. Na pierwszym piętrze zajęli apartamenty, poczynając od numeru szesnastego aż do trzydziestego drugiego. Lord uprzedził portiera, że oczekuje wizyty inspektora policji.
W kilka minut później Baxter znalazł się w obliczu przemiłego starszego pana, którego siwa broda opadała aż na piersi. Robił wrażenie człowieka poważnie już posuniętego w latach. Stary lord pochylił głowę ruchem pełnym godności.
Cieszę się, że pana widzę, panie inspektorze policji. Ponieważ nie lubię zbędnych słów, przejdziemy natychmiast do faktów. Krótko...
Obydwaj mężczyźni usiedli naprzeciw siebie.
— Za pośrednictwem pewnej osoby należącej do Ambasady francuskiej w Londynie a którą znam bardzo blisko, dowiedziałem się, że zamierza pan wstąpić w związki małżeńskie. Ponieważ chciałem się o tym przekonać osobiście i sprawdzić dane zawarte w owym wspaniałym ogłoszeniu, opuściłem śpiesznie mój zamek w Dundley-Castel i zabrałem z sobą mą córkę Mabel. Niestety nie mogę jej dzisiaj panu przedstawić, ponieważ udała się z wizytą do lorda Mayera Londynu, którego jest cioteczną wnuczką. Jeśli w trakcie naszej obecnej rozmowy dojdziemy do porozumienia, przedstawię ją panu z przyjemnością.
Baxter, któremu ta litania sławnych nazwisk zawróciła lekko w głowie, skłonił się głęboko.
— Uważam propozycję pańską lordzie Kenningston, za niesłychany zaszczyt. Jego Lordowską Mość zechce przyjąć wyrazy zapewnienia, że oceniam doniosłość dzisiejszej rozmowy i że...
Zaplątał się w zdaniu, z którego w żaden sposób nie mógł wybrnąć. Wybawił go z kłopotu lord.
— Ponieważ mówimy serdecznie, jak szlachcic z szlachcicem, musi pan zrozumieć, panie inspektorze policji, że jeśli córka jednego z najstarszych rodów w Szkocji, rodu który wydał dwuch królów, piętnastu hrabiów i osiemnastu baronów, zgadza się na poślubienie mieszczanina, nawet z najlepszej