Strona:PL Lord Lister -14- Agencja matrymonialna.pdf/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ko! Przypomniał sobie dziesięć wieczornych whisky!
— Trzeba więc ułagodzić starą sekutnicę. Poprostu obiecam jej, że się z nią ożenię... Nie omieszka wówcza udzielić lordowi o mnie jaknajlepszych informacji. A potem to sobie z niej już mogę nic nie robić. I tak jej nikt nie uwierzy, gdy będę zięciem lorda. Wszystko będzie dobrze!

Zaręczyny

Następnego dnia przed udaniem się do biura, Baxter kazał się zawieźć prosto na Houston-street, gdzie mieszkała jego ex-służąca.
Nie był bynajmniej pewien rezultatu tej wizyty. Niepewność na ten temat zepsuła mu całą poprzednią noc.
Za wszelką cenę należało pozyskać przychylność Angeliki. Inspektor widział tylko jedną możliwość: obietnicę małżeństwa.
— Czego się nie robi dla miliona funtów sterlingów? — szepnął do siebie Baxter.
Obawiał się, że Angelika dla przypieczętowania obietnicy małżeństwa zażąda pocałunku. Na myśl o zwałach tłuszczu swej uroczej narzeczonej Baxter poczuł mdłości.
Przezwyciężył obrzydzenie, myśląc o czekających go milionach. Widział się zięciem lorda, dziedzicem Dudley-Castle i krewniakiem lorda Mayora.
Miss Brown, siostra Angeliki, przyjęła go niezbyt uprzejmie.
— Pan w jakiej sprawie? — zagadnęła przez drzwi.
— W sprawie pani siostry. Przynoszę jej szczęście! — rzekł napuszonym głosem.
Miss Brown spojrzała na niego ze zdziwieniem. Jako osoba dobrze wychowana poprosiła go do pokoju i wskazała mu krzesło. Inspektor policji usiadł, założywszy nogę na nogę.
— Pójdę zobaczyć, czy siostra już wstała?.
Baxter powstrzymał przekleństwo cisnące mu się na usta: Angelika nie pozbyła się swego ohydnego lenistwa, które mu zatruwało życie, gdy była jeszcze u niego w służbie. W porę przypomniał sobie, że Angelika jest teraz panią swego czasu i może spać tak długo, jak to jej sprawia przyjemność.
Drzwi skrzypnęły: w drzwiach stanęła Angelika. Miała na sobie mocno wydekoltowany różowy brudny szlafrok obnażający jej mocno przytłuste wdzięki. Głowę owiązała jaskrawo zieloną wstążką. Inspektor bezwładnie opadł na krzesło.
— Pan chciał ze mną mówić, panie inspektorze?
— Tak... — odparł inspektor, siadając obok Angeliki na sofie.
— O co idzie? Dlaczego mnie pan wyrwał z objęć Morfeusza? — dodała, siląc się na napuszony styl.
— Żałuję bardzo, ale moje godziny służbowe, które rozpoczynają się o godzinie dziesiątej rano, zmuszają mnie do tego. Droga i czcigodna Angeliko, opuściłaś mnie przed sześciu dniami...
— To mnie pan wyrzucił, panie inspektorze — przerwała mu surowo Angelika. Ambicja nie pozwalała mi dłużej pozostać w tym domu.
— Przebacz mi, droga Angeliko — rzekł inspektor — Dopiero teraz zrozumiałem com stracił, jak mówi poeta... Jestem człowiekiem czynu i szybkiej decyzji. Powiedziałem sobie, że nie pozwolę, aby szczęście odeszło ode mnie na zawsze. Dlatego też zapytuję ciebie, Angeliko, ponieważ tylko ciebie uważam za godną tego zaszczytu, czy chcesz zostać moją żoną? Czy chcesz mieć na kartach wizytowych wyryte: Pani James Baxter, żona generalnego inspektora policji londyńskiej? Można zamówić zaraz takie karty: zrobią na poczekaniu!
Angelika słuchała z otwartymi ustami. Baxter podciągnął do góry starannie spodnie i, jak nakazuje obyczaj, padł przed ukochaną swą na kolana. W grubej służącej poczęła świtać jakaś myśl... W wyobraźni widziała się już królową dzielnicy! Wszystkie jej kumoszki z Battersea pękną z zazdrości... Angelika żoną generalnego inspektora Scotland Yardu! Jakie znajomości, co za stosunki! A nuż przyjmą ją na dworze królewskim?
Całym ciężarem swego ciała, ważącego przeszło dwa kwintale, zwaliła się w ramiona swego ukochanego. Pod tym słodkim ciężarem inspektor policji zachwiał się.
— Ach, mój Jamesie... mój ukochany... zostanę twoją żoną... twoją najukochańszą żoneczką... Kochałam cię od pierwszej chwili i wiedziałam, że to się tak musi skończyć... Stworzę ci raj na ziemi, gdzie będziemy żyli, jak dwie turkaweczki!
Baxter czynił nadludzkie wysiłki, aby wysunąć się z objęć ukochanej. Zorientował się szybko, że z Angeliką nie zajdzie daleko. Rozpoczął więc formalną walkę. Posługując się chwytami jiu-jitsu, pchnął ją na kanapę, gdzie wylądowała wreszcie z westchnieniem szczęścia.
Przez kilka chwil narzeczeni spoglądali na siebie. Angelika znów zrobiła taką minę, jak gdyby chciała paść w ramiona Baxtera. Ale tym razem inspektor policji schronił się przezornie za okrągły stolik.
— Angeliko, bądźmy rozsądni — rzekł — musimy odłożyć zapały, aż błogosławieństwo kapłańskie uświęci nasz związek. Jesteśmy przecież ludźmi moralnymi!
— O tak — odparła Angelika, wzruszona nagłym przypływem moralności u swego przyszłego małżonka.
Teraz należało przystąpić do realizacji drugiej części planu. Baxter włożył obie ręce w kieszenie i począł przechadzać się po pokoju dużymi krokami. Zmarszczył brwi i zatrzymawszy się przed Angeliką rzekł:
— Ponieważ jesteś moją narzeczoną powinienem się dzielić z tobą zarówno złymi jak i dobrymi wiadomościami. W obecnej chwili mam ci do zakomunikowania jedynie nowość, która cię ucieszy. Mam otrzymać wkrótce niezmiernie wysoką godność, która ma być dowodem uznania dla mych szczególnych zasług i niezwykłych kwalifikacji moralnych. Nie mogę ci jeszcze zdradzić, jakie to jest stanowisko... Jest rzeczą prawdopodobną, że władze, które mają mi zamiar je powierzyć, przeprowadzą ankietę o mnie. W tym wypadku najprawdopodobniej zwrócą się do ciebie. Wiadomo, żeś prowadziła u mnie gospodarstwo w ciągu długich lat i że z tego tytułu możesz mieć najlepsze o mnie wiadomości. Człowiekiem, któremu przypadnie w udziale ta misja, jest powszechnie szanowany lord szkocki hrabia Kennington, należący do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Związany jest ze mną węzłami szczerej przyjaźni. Lord Kennington zwróci się do ciebie osobiście, aby nie mieszać do tej sprawy zwykłych urzędników. Oczekuję od mej narzeczone jaknajlepszych referencji — rzekł spoglądając na nią powłóczyście. — Powtarzam, że idzie tu o