Żywoty pań swowolnych/O dotyku w miłości

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Pierre de Bourdeille
Tytuł Żywoty pań swowolnych
Wydawca Polska Drukarnia w Białymstoku
Wydanie czwarte
Data wyd. 1926
Druk Polska Drukarnia w Białymstoku
Tłumacz Tadeusz Boy-Żeleński
Tytuł orygin. Vies des dames galantes
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ARTYKUŁ PIRSZY.
O DOTYKU W MIŁOŚCI.

Owo, co do dotyku, wierę trzeba przyznać iż barzo iest rozkoszliwy, ile że doskonałość w miłości to iest posiadanie, a to posiadanie nie może się konać bez dotyku: zgoła bowiem iako głód y pragnienie nie mogą się uśmirzyć a uspokoić inak ieno przez iedzenie y picie, tak też y miłość nie zadawala się ani przez słuch ani przez zwrok, iedno telko przez dotknięcie, obłapienie a użycie wenericzne. Ku czemu głupi mózgowiec Dyogenes[1] cynik odparł trefnuiąc, ba wszetecznie zaiste, życząc aby mógł uśmirzyć głód pociraiąc sobie brzucha, tak iako pociraiąc sobie członek zbywał się chuci miłośney. Radbych to wywieść w słowiech barziey zrozumiałych, ale trzeba minąć koło tego barzo letko; abo, iako uczynił ów miłośnik Lamiey[2], który, gdy mu nadmiernie zaceniła się za użycie swoiey miłości, nie mógł abo nie chciał iey z tym nastarczyć; y dlatego wziął przedsię myśląc o niey zgwałcić się samemu y zmazać się y zbyć się ochoty w swoiem pomyśleniu: co gdy się dowiedziała, kazała go pozwać przed sędziego, iż ma iey zadość uczynić za to y zapłacić ią; przedsię ów sędzia dał wyrok iż dźwiękiem y brzęczeniem piniędzy które iey tamten pokaże ma być zapłacona, y nasycić ma swoią ochotę, tak samo iak tamten przez myśl y wyobrażenie zbył się swoiey.
Prawda iż przytoczyć mi mogą siła sposobów wenericznych, o których świadczą starożytni philosophowie; przedsię w tym zdaię się na nich y na barziey subtylnych odemnie, ieśli zechcą o tym rozprawiać. Tyle powiem, iż, skoro owocem miłości świeckiey nie iest ina rzecz ieno użycie, nie trzeba mnimać iż się ią dobrze posiądzie, iak ieno dotknąwszy a obłapiwszy. Wierę nieiedni byli mnimania, iż ta rozkosz iest barzo żadna bez zwroku y bez słowa; o dym mamy wdzięczny przykład w Stu Opowiastkach królowey Nawary, o tym godnym szlachcicu który ucieszywszy się wielekroć oną godną panią, w nocy, omotaną na twarzy swoią chusteczką (maszkary bowiem nie były ieszcze podczas w użyciu), w galeryey ciemney a przymroczney, mimo iż przeznał w dotyku że było wszytko ieno same dobre, smakowne a przednie, nie zaspokoił się takową łaską, ba chciał wiedzieć ieszcze z kim miał sprawę: ku czemu, obłapiwszy ią y dzierżąc iednego dnia, naznaczył ią krydą z tyłu na sukni będącey z czarnego axamitu; y potem wieczorem, gdy było po wieczerzy (bowiem ich potykania bywały o pewney godzinie zmówioney), skoro białe głowy wchodziły do sali balowey, ustawił się za drzwiami; y śledząc chciwie przechodzące, uźrzał wchodzącą swoią naznaczoną na ramieniu, o którey nigdyby nie był myślał; bowiem z iey wydwarzania, obyczaiu a słówek wziętoby ią za samą Roztropność Salomona, tak iako królowa Nawarska ią opisała w swoich opowiastkach.
Któż owo był zdumiony? Wierę, ów szlachcic, a to dla swego szczęścia sparzonego z oną białą głową, o któreyby nigdy nie był mniey sądził niźli o wszytkich damach całego dworu. Prawda iest, iż chciał ieszcze iść daley y nie zatrzymać się na tym: bowiem chciał iey wszytko odkryć y dowiedzieć się czemu się kryła przed nim y dawała się obsługiwać tak kryiomie a po omacku; przedsię ona, barzo wieldze chytra, przeczyła y wyparła się aże na swoie zbawienie y potępienie swoiey duszy, iako iest zwyczay białych głów kiedy się im obiawi rzeczy o ich p....ch których nie chcą aby wiedziano, mimo że się ich iest barzo upewnionym, y że są barzo prawdziwe.
Zaczym pogniwała się; y tak owo ów szlachcic postradał swoie szczęście. Wżdy było, wierę, szczęście, pani bowiem była znaczna y warta tego uczynku; a co więcey iest, ponieważ czyniła postać takiey cukrowey, niewinnei, stateczney, y strzegącey pozoru, w czym mógł czyrpać dwoiaką rozkosz: iedną dla oney lubości tak słodkiey, tak dobrey y osobney, a drugą pozieraiąc często na nią przed światem z iey subtylnie ułożoną minką, zimną y skromną, y na iey słówka cale niewinne, surowe, y odepchliwe, myśląc w sobie o iey poruszaniach lasciwnych, wytrząsywaniu się chutliwem y sprosności kiedy byli razem oboie.
Oto dlaczego ów szlachcic barzo nieroztropnie uczynił iż iey o tem wspomniał; powinien był radniey powtarzać swoie potykania y pożywać swoie mięsko, tak samo dobrze bez świcy iako przy wszytkich pochodniach iey kownaty. Powinien był, wierę, dowiedzieć się kto ona zacz; w czym trzeba pochwalić iego pilność, zwłaszcza że, iako mówi opowieść, obawiał się, aza nie ma do czynienia z iakiem rodzaiem dyabła; one dyabły bowiem rade przekształcaią się y bierą postać białych głów, aby ligać z mężczyznami, y tak ich zwodzą; którym wszelako, i wedle tego co słyszałem od niektórych subtylnych magików, łacniey iest przyswoić sobie postać y oblicze białogłowskie niźli ich sposób mówienia.
Oto dlaczego ów szlachcic słusznie czynił iż chciał widzieć y poznać; y, iako sam powiedał, strzemięźliwość, od mowy więcey mu czyniła obawy niżeli brak widzenia y przywodziła na myśl pokuszenia a sztuki dyabelskie, w czym przedsię okazał iż boi się Boga.
Wżdy, skoro iuż wszytko odkrył, nie powinien był nic mówić. Ba iako! powie niektóry, toć przyiaźń a miłowanie nie iest barzo doskonałe, ieźli się go nie wyznaie y sercem y usty; y dlatego ów szlachcic chciał iey to dobrze wyłożyć; przedsię nic na tym nie zyskał, bowiem wszytko stradał. Owo ktoby znał przyrodę tego szlachcica, ten go rozgrzyszy z tego, nie był bowiem tak zimny ani hamowny aby umiał prowadzić tę grę, y maskować w takową diszkrecyą; y, wedle tego com słyszał od moiey pani matki, która była na dworze królowey Nawarry, y która znała niektóre sekrety iey opowiastek, iako iż była w nich iedną z rozprawiaiących, mnimam iż to był nieboszczyk móy wuy dela Szatenire[3], który był człek nagły, porywczy y nieco przyletki.
Powiastka iest przedsię wykręcona aby go lepiey osłonić, nigdy bowiem nie był w służbach wielgiey xiężniczki, paniey iego damy, ani też króla iey brata; y insze też się nie schodzi, bowiem był barzo miłowany y od króla y od oney xiężniczki. Oney białey głowy nie nazwę, przedsię była wdowa y dworska pani iedney barzo znaczący xiężniczki, y która umiała podać się za świętulkę lepiey niż ktokolwiek na dworze.
Słyszałem opowieść o iedney damie na dworze naszych ostatnich królów, znaiomey mi, która, rozmiłowawszy się w barzo godnym szlachcicu na dworze, chciała naśladować sposób miłowania tamtey paniey; ba za każdym razem kiedy wracała z umówionego miesca y z onego potykania, szła do swoiey kownaty y kazała się oglądać ledney ze swoich dziwcząt lub niewiast pokoiowych ze wszytkich stron, aza nie była naznaczona; owo, takim sposobem, wystrzegła się bydź podchwyconą y rozpoznaną. Iakoż naznaczono ią dopiro za dziewiątem potkaniem, który znak odrazu był odkryty y poznany przez iey niewiasty. Y dlatego, z obawy aby nie bydź oszkalowaną, y popaść w osławę, skończyła na tym y nigdy iuż nie wróciła w umówione miesce.
Lepiey byłoby (rzekł o tym ktoś), gdyby mu była zwoliła czynić te znaki ile tylko pragnął, zasię uczynione przezeń wraz dała mazać y niweczyć; w czym miałaby dwoiaką rozkosz: iedną z onego zadowolnienia miłośnego, a drugą wyśmiawszy się ze swoiego galana, który tyle pracował koło tego kamienia philozophioznego aby odkryć y poznać, y nigdy nie mógł przyść k’temu.
Słyszałem znów opowieść o iney, za czasu króla Franciszka y o onym pięknym kawalerze Grufym[4], który był koniuszym stayni rzeczonego króla, y zmarł w Neapolim w czas podróży pana Delotreka, y o iedney barzo znaczney paniey ze dworu, która się w nim sielnie rozmiłowała: bo też był barzo urodny y nie nazywano go zwyczaynie inak ieno piękny Grufy: widziałem iego konterfekt, który go potwirdza takim.
Przywołała iednego dnia swoiego pokoiowca, w którym pokładała zaufanie (przedsię nieznanego na dworze y niewidzianego od nikogo) do swoiey kownaty, którego wysłała doń iednego dnia powiedzieć (samego przystoynie odzianego y patrzącego na szlachcica) iż iedna barzo godna y urodna dama poleca się iemu, y iest w nim tak rozmiłowana, iż pragnie statecznie sparzyć się z nim barziey niż z kimkolwiek na dworze, ale przedsię by nie chciała za wszytko dobro świata aby ią widział y ią poznał; ieno że w godzinie spoczynku y kiedy każdy na dworze uda się do siebie, przydzie po niego y spotka w pewnem miescu które z nim umówi y ztamtąd go zawiedzie, iżby się przespał z tą panią; wżdy takoż pod umową, iż mu przewiąże oczy piękną białą chusteczką, iako trębaczowi którego się wiedzie do nieprzyiacielskiego miesta, aby nie mógł widzieć y rozpoznać miesca ani pokoiu do którego go zawiedzie, y będzie go trzymał ustawnie za ręce aby nie mógł odwiązać oney chustki; tak mu bowiem rozkazała iego pani aby podał te warunki, iako iż nie chce bydź poznana od niego aż do nieiakiego czasu pewnego y oznaczonego, y aby mu to rzekł y przyrzekł; y dlatego aby pomyślał a weźrzał w się dobrze, czy chce przyść za tym warunkiem, iżby umiał mu dać nazaiutrz odpowiedź; przydzie bowiem go szukać y zabrać w miescu które mu powieda, a zwłaszcza aby był sam; y zawiedzie go na kąszczek tak smaczny, iż nie będzie żałował że tam poszedł.
Oto, wierę, ucieszne zawezwanie y opatrzone szczególnym warunkiem. Równie udało mi się owo poselstwo damy iszpańskiey, która zawezwała iednego na spotkanie, ale iżby przyniósł z sobą trzy S. S. S.[5] które miały znaczyć sabio, solo, segreto; strzemięźliwy, sam, sekretny. Tamten odkazał iey iż przydzie, przedsię iżby zaopatrzyła się y nagotowała troiakie F. F. F. które są: iżby nie była fea, flaca ani fria; aby nie była szpetna, obwisła, ani zimna.
Na czym ów wysłannik rozstał się z onym Grufym. Któż owo popadł w kłopot a zamyślenie? wierę pan Grufy, maiąc wielgą przyczynę mnimać, iż to była iakowaś sztuka zastawiona mu przez którego nieprzyiaciela za dworu, aby mu wyrządzić iaką pakość abo śmierzć abo przywieść w obrazę względem króla. Umyślał takoż iakaby to dama mogła być czy wielga, czy pośrzednia, czy mała, czy piękna czy szpetna, co barziey go trapiło; mimo że wszytkie koty są w nocy szare, iako powiedaią, a p... równa p.... bez iasności. Aliści uradziwszy się nad tym z iednym ze swoich kompanionów, co naypoufalszych, wziął przedsię podiąć ten ryzyk, iako że dla miłości znaczney paniey (a mnimał ią bydź taką) nie godzi się niczego uląc ani obawiać.
Ku temu, gdy nazaiutrz król, królowe, panie dworskie y wszytcy a wszytkie ze dworu porozchodzili się dla spoczynku, nie omiszkał naleźć się w miescu które on wysłannik mu skazał, który też nie omiszkał przybydź po niego z drugim, aby mu pomódz do trzymania czaty, czy za tamtym nie postępuie iaki paź, ani pacholik, ani sługa, ani dworzanin. Skoro go tylko zoczył, rzekł mu ieno: „Nuże, mości panie, dama czeka na was“. Zaczym nałożył mu opaskę, y powiódł go przez miesca ciemne, wązkie, y przesmyki nieznane w taki sposób iż ów rzekł mu szczyrze iż nie wiedział zgoła dokądby go prowadził; poczym wszedł do kownaty owey damy, która była tak mroczna a zaćmiona iż nic w niey nie mógł uźrzeć ani rozpoznać, nie więcey niżeli w czarnym kominie.
Owo nalazł ią wonieiącą wdzięcznie, y barzo sielnie upachnioną, tak iż począł nadziwać się czego dobrego; zaczym tamten dał mu znak aby się rozdziewał natychmiast y sam mu pomógł się rozdziewać; y potym zdiąwszy mu chustkę, powiódł go za rękę do łóżka tey paniey, która oczekiwała go barzo życzliwie; y legnął przy niey y zaczął ią obmacywać, ściskać a pieścić, w czym nie nalazł nic ieno samo dobre y wyborowe, tak w iey skórze, iako w bieliźnie y łożu barzo wspaniałym, które obmacał rękoma; y owo tak spędził radośnie noc z oną cudną białą głową, którey miano, wierę, iest mi wiadomem. Prosto, wszytko mu przypadło do smaku na wszelaki sposób; y uznał że barzo dobrze był ugoszczony przez tę noc: to ieno gniwało go nabarziey, iak powiedał, iż nigdy nie mógł dobydź z niey by naletszego słowa. Strzegła się tego, ponieważ mówił do niey często w ciągu dnia, iako do inych dam, y dlatego byłby ią poznał natychmiast. Zasię wszelakiey swowoli w figlowaniu, pieszczocie, dotykaniu y wszelkich inych rodzaiach okazowania miłowania a chutności, nie skąpiła mu niczego: tak iż czuł się uraczony do smaku.
Nazaiutrz, o pirszym brzasku, wysłannik nie omieszkał przyść go obudzić, pomódz z łóżka, ubrać go, założyć opaskę y wrócić go na miesce w którem go napotkał y polecić Bogu aż do następnego powrotu, który miał bydź niedługo. Y nie bez tego, by go nie spytał, aza mu skłamał, y czy się dobrze z tym czuł że mu uwierzył y co mu się zdawało o tym iako mu posłużył za kwatyrmistrza y czy mu dał dobrą kwaterę.
Piękny Grufy nadziękowawszy się mu po sto razy, pożegnał go rzekąc iż zawżdy będzie gotów powrócić na takie dobre specyiały y lecieć z powrotem kiedy tego zapragną; co też uczynił y to święto trwało dobry miesiąc, po którym czasie padło Grufemu iechać w podróż do Neapolu; zaczym wziął permisyią od swoiey damy, y żegnał się z nią z wielgiem żalem, nie dobywszy z niey zgoła ani iednego słowa wyrzeczonego usty, iedno same westchnienia a łzy, które czuł płynące iey z oczów. Tak iż rozstał się z nią nie poznawszy iey wcale ani postrzegłszy się na czem.
Późniey mówiono, iż ta pani praktikowała oną zabawę z dwoma abo z trzema inymi w ten sam sposób, wygadzaiąc sobie do smaku. Y powiedano iż wspomagała się tą chytrością, ile że była pani barzo skąpa, y w ten sposób oszczędzała swego y nie była zniewolona czynić podarków swoim służkom; bowiem, iakbądź, wszelkiey znaczney paniey dla iey honoru godzi się dawać abo więcey abo mniey, bądź piniądz, bądź pirzścionki lub klenoty, bądź ine bogate fawory. Tak owo ta zbytnica raczyła do syta swóy kuper, a oszczędzała sakiewki, nie obiawiaiąc zgoła kimby była; przez to nie mogła być nigdy przyłapiona za swoie obie taszki, nie daiąc się nigdy poznać. Oto, wierę, wielga nieobyczayność u tak znaczney paniey.
Iedni będą chwalili ten sposób za dobry, drudzy go złaią, ini zasię będą go trzymać za barzo szpatny; niektórzy znówuż będą ią uważać za dobrą gospodynią: ba w tym zdaię się na inych, lepszych rozprawców odemnie: to iest pewna, iż ta pani nie zasłużyła na taką przyganę, iak owa królowa[6], zamieszkała w zamku Nel wpodle Pariża, która, sprawuiąc czety na przechodniów, tych co nalepiey się iey udali y przypadli do smaku, iakiegoby kolwiek byli ludzie stanu, kazała ich wołać y sprowadzać do się; owo, wyciągnąwszy z nich to czego żądała, dawała ich strącać ze szczytu wieży (która stoi ieszcze) w dół do wody iż tonęli.
Nie mogę osądzić aza to iest prawdziwa; przed się pospólstwo, a przynamniey nawięcey ludzi w Pariżu tak twirdzi; niema takiego prostaka, który, gdy mu ieno pokazać wieżę a zapytać go, aby sam z się tego nie opowiedział.
Zostawmyż te miłowania, które barziey są do przepędzania płodu niźli do miłowania podobne, którymi co nawięcey naszych pań się brzydzi, w czem maią racyią, pragnąc obcować ze swymi miłośnikami, a nie zasię iako ze skałą martwą lub marmorem; ieno, wybrawszy ich co nalepiey, umieią odważnie a wdzięcznie dać się im osługiwać y świadczyć o miłości. Zasię potym, poznawszy ich wierność y uczciwą wytrwałość, parzą się z nimi cale żarką miłością, y zażywaią wespołek rozkoszy nie w maszkarach, ani w ciszy, ani iakoby nieme, ani pośród nocy a ciemności; ieno w pełnym pięknym dniu daią się widzieć, dotykać, macać, obłapiać, y ugwarzaią z nimi wdzięczne a sprosne dyszkury, słówka figlowne a wyrazki co chutliwsze. Tedy owędy wszakże posługuią się maską; bywa bowiem wiele pań, którym niekiedy niewola iest wziąść maskę czyniąc tę rzecz, ieżeli czynią to na wielgim skwarze, z obawy aby sobie gładkości lica nie popsowały, lub też indziey z obawy aby ieśli się nadto zagrzeią y ieśli ie kto podchwyci, aby nie było poznać ich czerwoności ani iey zaskoczoney postawy, iako to widywałem; owo maszkara zakrywa wszytko y w ten sposób tumanią świat.




  1. Anegdota o Dyogenesie z Plutarcha, De Stoicorum repugnantiis C. XXI.
  2. Tamże, Demetrius, cap. XXVII; ale kobieta, o którą chodzi zwała się nie Lamia, ale Thonis.
  3. La Chasteignerie.
  4. Franciszek de Compeys, pan de Grufy, który sprzedał w r. 1518 wszystkie dobra i opuścił Francyę. Był koniuszym stajni Franciszka I-go.
  5. Takie godła były bardzo w modzie w Hiszpanii w XVI w. Wedle Luis Barahona (Lagrimas de Angelica pieśń IV) doskonały kochanek powinien mieć z sobą nie trzy, ale cztery S, to jest: Sabio, solo, solicito i segreto.
  6. Legenda ta była bardzo popularną w Paryżu; z czasem włożono ją na skarb Małgorzaty Burgundzkiej. Być może przyczynę do niej dała pierwotnie Izabela Bawarska.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Pierre de Bourdeille i tłumacza: Tadeusz Boy-Żeleński.