Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom I.djvu/263

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mroczney, mimo iż przeznał w dotyku że było wszytko ieno same dobre, smakowne a przednie, nie zaspokoił się takową łaską, ba chciał wiedzieć ieszcze z kim miał sprawę: ku czemu, obłapiwszy ią y dzierżąc iednego dnia, naznaczył ią krydą z tyłu na sukni będącey z czarnego axamitu; y potem wieczorem, gdy było po wieczerzy (bowiem ich potykania bywały o pewney godzinie zmówioney), skoro białe głowy wchodziły do sali balowey, ustawił się za drzwiami; y śledząc chciwie przechodzące, uźrzał wchodzącą swoią naznaczoną na ramieniu, o którey nigdyby nie był myślał; bowiem z iey wydwarzania, obyczaiu a słówek wziętoby ią za samą Roztropność Salomona, tak iako królowa Nawarska ią opisała w swoich opowiastkach.
Któż owo był zdumiony? Wierę, ów szlachcic, a to dla swego szczęścia sparzonego z oną białą głową, o któreyby nigdy nie był mniey sądził niźli o wszytkich damach całego dworu. Prawda iest, iż chciał ieszcze iść daley y nie zatrzymać się na tym: bowiem chciał iey wszytko odkryć y dowiedzieć się czemu się kryła przed nim y dawała się obsługiwać tak kryiomie a po omacku; przedsię ona, barzo wieldze chytra, przeczyła y wyparła się aże na swoie zbawienie y potępienie swoiey duszy, iako iest zwyczay białych głów kiedy się im obiawi rzeczy o ich p....ch których nie chcą aby wiedziano, mimo że się ich iest barzo upewnionym, y że są barzo prawdziwe.
Zaczym pogniwała się; y tak owo ów szlachcic postradał swoie szczęście. Wżdy było, wierę, szczęście, pani bowiem była znaczna y warta tego uczynku; a co więcey