Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom I.djvu/268

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

maiąc wielgą przyczynę mnimać, iż to była iakowaś sztuka zastawiona mu przez którego nieprzyiaciela za dworu, aby mu wyrządzić iaką pakość abo śmierzć abo przywieść w obrazę względem króla. Umyślał takoż iakaby to dama mogła być czy wielga, czy pośrzednia, czy mała, czy piękna czy szpetna, co barziey go trapiło; mimo że wszytkie koty są w nocy szare, iako powiedaią, a p... równa p.... bez iasności. Aliści uradziwszy się nad tym z iednym ze swoich kompanionów, co naypoufalszych, wziął przedsię podiąć ten ryzyk, iako że dla miłości znaczney paniey (a mnimał ią bydź taką) nie godzi się niczego uląc ani obawiać.
Ku temu, gdy nazaiutrz król, królowe, panie dworskie y wszytcy a wszytkie ze dworu porozchodzili się dla spoczynku, nie omiszkał naleźć się w miescu które on wysłannik mu skazał, który też nie omiszkał przybydź po niego z drugim, aby mu pomódz do trzymania czaty, czy za tamtym nie postępuie iaki paź, ani pacholik, ani sługa, ani dworzanin. Skoro go tylko zoczył, rzekł mu ieno: „Nuże, mości panie, dama czeka na was“. Zaczym nałożył mu opaskę, y powiódł go przez miesca ciemne, wązkie, y przesmyki nieznane w taki sposób iż ów rzekł mu szczyrze iż nie wiedział zgoła dokądby go prowadził; poczym wszedł do kownaty owey damy, która była tak mroczna a zaćmiona iż nic w niey nie mógł uźrzeć ani rozpoznać, nie więcey niżeli w czarnym kominie.
Owo nalazł ią wonieiącą wdzięcznie, y barzo sielnie upachnioną, tak iż począł nadziwać się czego dobrego; zaczym tamten dał mu znak aby się rozdziewał natych-