Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom I.djvu/271

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kolwiek byli ludzie stanu, kazała ich wołać y sprowadzać do się; owo, wyciągnąwszy z nich to czego żądała, dawała ich strącać ze szczytu wieży (która stoi ieszcze) w dół do wody iż tonęli.
Nie mogę osądzić aza to iest prawdziwa; przed się pospólstwo, a przynamniey nawięcey ludzi w Pariżu tak twirdzi; niema takiego prostaka, który, gdy mu ieno pokazać wieżę a zapytać go, aby sam z się tego nie opowiedział.
Zostawmyż te miłowania, które barziey są do przepędzania płodu niźli do miłowania podobne, którymi co nawięcey naszych pań się brzydzi, w czem maią racyią, pragnąc obcować ze swymi miłośnikami, a nie zasię iako ze skałą martwą lub marmorem; ieno, wybrawszy ich co nalepiey, umieią odważnie a wdzięcznie dać się im osługiwać y świadczyć o miłości. Zasię potym, poznawszy ich wierność y uczciwą wytrwałość, parzą się z nimi cale żarką miłością, y zażywaią wespołek rozkoszy nie w maszkarach, ani w ciszy, ani iakoby nieme, ani pośród nocy a ciemności; ieno w pełnym pięknym dniu daią się widzieć, dotykać, macać, obłapiać, y ugwarzaią z nimi wdzięczne a sprosne dyszkury, słówka figlowne a wyrazki co chutliwsze. Tedy owędy wszakże posługuią się maską; bywa bowiem wiele pań, którym niekiedy niewola iest wziąść maskę czyniąc tę rzecz, ieżeli czynią to na wielgim skwarze, z obawy aby sobie gładkości lica nie popsowały, lub też indziey z obawy aby ieśli się nadto zagrzeią y ieśli ie kto podchwyci, aby nie było poznać ich czerwoności ani iey zaskoczoney postawy, iako to widywałem; owo