Śpiewałem wielkość ojczystego kraju.../Czas

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Wyspiański
Tytuł Śpiewałem wielkość ojczystego kraju...
Podtytuł myśli, wybrane z dzieł Stanisława Wyspiańskiego
Rozdział Czas
Wydawca H. Altenberg; E. Wende i Ska
Data wyd. 1909
Druk Drukarnia Narodowa w Krakowie
Miejsce wyd. Lwów; Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


CZAS


Hej, wróćcie z pieśnią,
niech się prześnią
wasi bohaterowie!
Niech szczęście wróci!
Czekać długo,
zanim się przerwie nić żywota —
zanim kwiat zwiędnie, co rozkwita —
zanim to ptaszę, co dziś buja
po onym górnym, hen, przestworze,
opadnie ze złamanem skrzydłem —
nim pieśń mą skończę!

Legenda.


Bywało, brzęczał wkoło gaj;
gaj widzę w oczach ścięty.
Człowiek, zasieczon w kwietny maj,
przez wieki wstanie święty!

Zabójca posiadł tron i kraj,
ród w klątwie padł, przeklęty.
Naród się męką w życie rwie
i idzie w ślady świętej krwie,
przez mękę krwi poczęty.

Skałka.



Syn słońca zaszedł na groby —
szuka czego u zapadłych cmentarzy?
Szuka czego u obcych ołtarzy?
Czemu bierze na się strój żałoby
i żałobny wieniec do skroni?
Od trumien próchno mu dzwoni.
Dawniej, ze słońcem u skroni,
zapalał ognie ołtarzy
u leśnych kamiennych stołów...
O, lato słonecznej pogody!
Oto słońce wlecze do padołów.
...O, patrzcie, słońce w grób wiedzie,
do krzyża rwie się spragniony,
szaleństwem krzyża szalony!

Legion.



Tak się w każdym z nas coś burzy,
na taką się burzę zbiera,
tak w nas ciska piorunami,
dziwnemi wre postaciami,
dawnym strojem, dawnym krojem,
a ze sercem zawsze swojem...
To dawność tak z nami walczy.

Wesele.



Tęsknota kiedyś pożenie te dusze,
które raz pycha i chwalba ujęła,
że, pustą wszędy odgadując głuszę,
niszczyć w przekleństwach będą własne dzieła —
i targać serca w pokutniczej skrusze,
ażby śmierć wieczna, jak lodem je ścięła,
czyniąc, jakoby zastęp skamieniały,
jakby pół-drogi las-hufiec skrzepł cały.

Bolesław Śmiały (Rapsod).


Runą pałace złote,
runąć muszą.
Kamienie się rozsuną,
ciężarami poduszą
rozkosze...
Z pod gruzów nędza wystanie
i pójdzie w świat.

Daniel.



Przyszedłem tu do Wesela,
bo byłem ich ojcom kat,
a dzisiaj ja jestem swat!
Umyje się, wystroje się.
Dajcie, bracie, kubeł wody,
ręce myć, gębę myć,
suknie prać — nie będzie znać!
Chce mi się tu, na Weselu,
żyć, hulać, pić...
jeno ta plama na czole...

Wesele.



Zdobędziem się na wielki czyn...
Cisnę w naród, co posiąść miał mój syn...
Hej, chłopie, bierz tę karabelę!
Hej, chłopie, bierz mój lity pas!
Gdy na narodu staniesz czele
pamiętaj nas, wspominaj nas;
bądź taki, jacy myśmy byli —
cha-cha — wyucz się naszych wad!

Wyzwolenie.


Tak się orze, tak się zwala
rok w rok, w każdem pokoleniu;
raz w raz dusza się odsłania,
raz w raz wielkość się wyłania
i, raz w raz, grąży się w cieniu.
Raz w raz wstaje wielka postać,
że ino jej skrzydeł dostać,
rok w rok w każdem pokoleniu
i, raz w raz, przepada, gaśnie,
jakby czas jej przepaść właśnie...
Każden ogień swój zapala,
każden swoją świętość święci.

Wesele.



Pomarły, przepadły przesądy;
wiekowe ludzkie wołania,
jak cienie, idą w otchłanie;
nie przeczucie, nie zmartwychpowstanie,
ale pewność wiecznego skonania.
Wieczysta śmierć, pan wszechświata,
zdruzgoce kolumny Romy,
zdruzgoce świątynie Piotrowe.
Oto Sławy śmierć na dniu poznania.

Legion.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Wyspiański.