Strona:PL Wyspiański - Śpiewałem wielkość.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Bywało, brzęczał wkoło gaj;
gaj widzę w oczach ścięty.
Człowiek, zasieczon w kwietny maj,
przez wieki wstanie święty!

Zabójca posiadł tron i kraj,
ród w klątwie padł, przeklęty.
Naród się męką w życie rwie
i idzie w ślady świętej krwie,
przez mękę krwi poczęty.

Skałka.



Syn słońca zaszedł na groby —
szuka czego u zapadłych cmentarzy?
Szuka czego u obcych ołtarzy?
Czemu bierze na się strój żałoby
i żałobny wieniec do skroni?
Od trumien próchno mu dzwoni.
Dawniej, ze słońcem u skroni,
zapalał ognie ołtarzy
u leśnych kamiennych stołów...
O, lato słonecznej pogody!
Oto słońce wlecze do padołów.
...O, patrzcie, słońce w grób wiedzie,
do krzyża rwie się spragniony,
szaleństwem krzyża szalony!

Legion.