Wyga/Sen Krótkiego/I

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Jack London
Tytuł Wyga
Podtytuł Kurzawa Bellew
Wydawca E. Wende i Spółka
Data wyd. 1925
Druk Zakł. Graficzne „Drukarnia Bankowa”
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Jerzy Bandrowski
Tytuł orygin. Smoke Bellew
Alaska Kid
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


I

— Dziwna rzecz, że ty nie grasz — rzekł Krótki do Kurzawy pewnego wieczoru, kiedy siedzieli w barze „Pod Jelenim Rogiem”. — Hazard cię nie ciągnie?
— I owszem — odpowiedział Kurzawa — ale mam też w głowie statystykę. Lubię pieniądze wydawać w równem tempie.
W obszernym barze wszystko głuszyły odgłosy, szmery i zgiełk tuzina rulet i innych gier, w których ludzie odziani w futra i kierpce próbowali swego szczęścia. Kurzawa zrobił dłonią gest obejmujący ich wszystkich.
— Spojrzyj na nich! — mówił. — Zimne obliczenie wskaże ci, że oni stracą dzisiejszego wieczoru więcej niż wygrają, że większość już teraz przegrywa.
— Bity jesteś w rachunkach — mruknął Krótki z zachwytem — i w gruncie rzeczy masz słuszność. Faktem jednak jest, że bywa i inaczej. Do tych faktów należy przebłysk szczęścia. Zdarza się, że lada cymbał wygrywa i ręczę ci za to, bo nieraz byłem świadkiem takiej gry i widziałem rozbicie niejednego banku. Jedyny przepis na wygranie w grze hazardowej jest: wyczekać natchnienia, mówiącego, że twoja szczęśliwa chwila przyszła, a wtedy grać do końca.
— Brzmi to bardzo prosto — odpowiedział krytycznie Kurzawa — tak prosto, że nie mogę pojąć, w jaki sposób ludzie przegrywają.
— Cała trudność polega na tem — zgodził się Krótki — że ludzie przeważnie mylą się co do swego natchnienia, w danych wypadkach ja naprzykład zwykle się myliłem. Należałoby to wypróbować i wynaleźć jakąś regułę.
Kurzawa potrząsnął przecząco głową.
— Nie, Krótki, to już zaczepia o statystykę. Większość ludzi myli się co do swoich chwil szczęśliwych.
— A czy ty nigdy nie miałeś takiego niezłomnego przekonania, że gdybyś postawił wszystkie swoje pieniądze, wygrałbyś niezawodnie? —
Kurzawa zaśmiał się.
— O, ja też odniosłem niemało blizn z walki z procentem, jaki był przeciwko mnie. Ale wiesz, Krótki — coś ci powiem, właśnie teraz postawię na jedną kartę dolara. Przekonam się, czy też będzie w stanie kupić nam kieliszeczek czegoś dobrego.
Kurzawa skierował się ku stołowi, gdzie grano faraona, ale Krótki złapał go za ramię.
— Czekaj, mam właśnie chwilę natchnienia. Daj tego dolara na ruletę.
Podeszli do stołu z ruletą niedaleko lady.
— Czekaj, póki nie powiem — radził Krótki.
— Jaki numer? — zapytał Kurzawa.
— Jaki chcesz, ale czekaj, dopóki nie zobaczę jak gałka biega.
— Nie sądzisz chyba, że przy tym stole mam równe szanse? — mówił Kurzawa.
— Tak dobre jak i drugi.
— Ale nie tak dobre, jak bank.
— Czekaj, sam się przekonasz — nastawał Krótki. — Teraz! stawiaj!
W tej chwili właśnie krupier puścił wirującą gałkę na gładki brzeg toczącego się, podzielonego na działki, koła. Kurzawa, stojący na szarym końcu stołu, przechylił się przez jednego z graczy i na ślepo rzucił swego dolara.
Pieniądz potoczył się po gładkiem, zielonem suknie i padł w samym środku liczby „trzydzieści cztery”. Gałka zatrzymała się a krupier zawołał: — „trzydzieści cztery” wygrywa. — To mówiąc zgarnął wszystkie stawki i położył obok dolara Kurzawy trzydzieści pięć dolarów. Kurzawa zgarnął pieniądze a Krótki trzasnął go w plecy.
— A co, Kurzawa, może to nie prawdziwe natchnienie?
— Jakżeż to mogłem wiedzieć? Niema gadania, byłem pewny, że wygrasz. Gdyby nawet ten twój dolar padł na inny numer, wygrałbyś i tak. Kiedy natchnienie jest prawdziwe, wygrać musisz.
— A wyobraź sobie, coby było, gdyby wyszły dwa zera? — przekomarzał się Kurzawa, kiedy szli ku ladzie.
— Twój dolar padłby na dwa zera — odpowiedział Krótki. — Z tej sytuacji niema innego wyjścia. Co natchnienie, to natchnienie. Tak jest a nie inaczej. Moje natchnienie mówi mi, że zdobywszy wygraną dla ciebie, mogę postawić na parę numerów dla siebie.
— Czy grasz według jakiegoś systemu? — zapytał Kurzawa po dziesięciu minutach, kiedy jego wspólnik przegrał około stu dolarów.
Krótki potrząsnął z oburzeniem głową, rozsypując swe bony w sąsiedztwie numerów „3” „11” i „17”, a garstkę ich stawiając równocześnie na czerwone.
— Piekło z pewnością roi się od warjatów, którzy grali według systemu — oświadczył, kiedy krupier zgarniał pieniądze ze stołu.
Bezczynnie przyglądając się grze, Kurzawa zagłębił się w nią, bacznie śledząc najmniejszy jej szczegół, poczynając od wirowania gałki, a skończywszy na stawianiu i wypłacaniu stawek. Nie grał, poprzestając wyłącznie na obserwowaniu gry. Był tem jednakże tak zajęty, że kiedy Krótki wstał oświadczając, że ma już zupełnie dość, z trudnością udało mu się oderwać Kurzawę od stołu.
Krupier zwrócił Krótkiemu worek ze złotem, złożony jako poręka na grę. Równocześnie zaś wręczył mu papierek, na którym było napisane należytość „trzysta pięćdziesiąt dolarów”.
Krótki zaniósł swój worek i kwitek do znajdującej się po drugiej stronie sali, wagi na złoto. Siedzący za nią człowiek odważył z worka Krótkiego trzysta pięćdziesiąt dolarów i wsypał to złoto do szkatułki firmy.
— Ale to twoje natchnienie wchodzi istotnie w zakres statystyki, o której ja mówiłem.
— A jednak musiałem grać, choćby tylko poto, aby się przekonać, że ono było zawodne — odpowiedział Krótki — wyznaję, że kusiło mnie przekonać cię, że natchnienie naprawdę istnieje.
— Nic nie szkodzi, Krótki — roześmiał się Kurzawa — ja właśnie teraz mam natchnienie.
Oczy Krótkiego błysnęły. Zawołał z zapałem:
— Co ty mówisz? Idź i graj natychmiast!
— Moje natchnienie jest innego rodzaju, Krótki. — Widzisz, moje natchnienie mówi mi, że pewnego dnia opracuję system, który pobije wszystkie punkty na tym stole.
— System — jęknął Krótki, z niewymowną litością spoglądając na swego wspólnika — Kurzawa, posłuchaj swego szlafkamrata i daj systemowi spokój. Systemy gwarantują ci pewną przegraną. Natchnień w systemach niema.
— Oto dlaczego ja system wolę — odpowiedział Kurzawa. — System opiera się na statystyce. Jeśli stworzysz sobie system odpowiedni, przegrać nie możesz i to właśnie stanowi całą różnicę między systemem a natchnieniem. Bo nigdy nie możesz przewidzieć, kiedy cię prawdziwe natchnienie zawiedzie.
— Zato ja znam całą masę systemów, które zawodziły, a ani jednego, któryby nie zawiódł.
Krótki umilkł i westchnął.
— Słuchaj, Kurzawa, — jeżeli zaczynasz się chwytać systemów, to nie mamy tu co robić i musimy znowu iść w świat.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: John Griffith Chaney.