Strona:Jack London - Wyga.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ale to twoje natchnienie wchodzi istotnie w zakres statystyki, o której ja mówiłem.
— A jednak musiałem grać, choćby tylko poto, aby się przekonać, że ono było zawodne — odpowiedział Krótki — wyznaję, że kusiło mnie przekonać cię, że natchnienie naprawdę istnieje.
— Nic nie szkodzi, Krótki — roześmiał się Kurzawa — ja właśnie teraz mam natchnienie.
Oczy Krótkiego błysnęły. Zawołał z zapałem:
— Co ty mówisz? Idź i graj natychmiast!
— Moje natchnienie jest innego rodzaju, Krótki. — Widzisz, moje natchnienie mówi mi, że pewnego dnia opracuję system, który pobije wszystkie punkty na tym stole.
— System — jęknął Krótki, z niewymowną litością spoglądając na swego wspólnika — Kurzawa, posłuchaj swego szlafkamrata i daj systemowi spokój. Systemy gwarantują ci pewną przegraną. Natchnień w systemach niema.
— Oto dlaczego ja system wolę — odpowiedział Kurzawa — System opiera się na statystyce. Jeśli stworzysz sobie system odpowiedni, przegrać nie możesz i to właśnie stanowi całą różnicę między systemem a natchnieniem. Bo nigdy nie możesz przewidzieć, kiedy cię prawdziwe natchnienie zawiedzie.
— Zato ja znam całą masę systemów, które zawodziły, a ani jednego, któryby nie zawiódł.
Krótki umilkł i westchnął.
— Słuchaj, Kurzawa, — jeżeli zaczynasz się chwytać systemów, to nie mamy tu co robić i musimy znowu iść w świat.