Strona:Jack London - Wyga.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
SEN KRÓTKIEGO.
I

— Dziwna rzecz, że ty nie grasz — rzekł Krótki do Kurzawy pewnego wieczoru, kiedy siedzieli w barze „Pod Jelenim Rogiem” — Hazard cię nie ciągnie?
— I owszem — odpowiedział Kurzawa — ale mam też w głowie statystykę. Lubię pieniądze wydawać w równem tempie.
W obszernym barze wszystko głuszyły odgłosy, szmery i zgiełk tuzina rulet i innych gier, w których ludzie odziani w futra i kierpce próbowali swego szczęścia. Kurzawa zrobił dłonią gest obejmujący ich wszystkich.
— Spojrzyj na nich! — mówił — Zimne obliczenie wskaże ci, że oni stracą dzisiejszego wieczoru więcej niż wygrają, że większość już teraz przegrywa.
— Bity jesteś w rachunkach — mruknął Krótki z zachwytem — i w gruncie rzeczy masz słuszność. Faktem jednak jest, że bywa i inaczej. Do tych faktów należy przebłysk szczęścia. Zdarza się, że lada cymbał wygrywa i ręczę ci za to, bo nieraz byłem świadkiem takiej gry i widziałem rozbicie niejednego banku. Jedyny przepis na wygranie