Przejdź do zawartości

Więzień Czyllonu (Byron, 1924)/Przedmowa

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor George Gordon Byron
Tytuł Przedmowa
Pochodzenie Powieści poetyckie
Więzień Czyllonu
Redaktor Andrzej Tretiak
Wydawca Krakowska Spółka Wydawnicza
Data wyd. 1924
Druk Druk W. L. Anczyc i Spółka w Krakowie
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz Andrzej Tretiak
Tytuł orygin. Advertisement
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


PRZEDMOWA[1]

W okresie pisania tego poematu nie znałem dokładnie historji Bonnivarda; w przeciwnym razie byłbym usiłował dodać tematowi temu godności przez naznaczenie jego odwagi i cnót. Krótki zarys jego życia otrzymałem przez grzeczność z rąk jednego z obywateli tej Rzeczypospolitej,[2] która zawsze jeszcze szczyci się pamięcią męża, godnego najlepszych okresów starożytnej wolności[3].
»Franciszek de Bonnivard[4], syn Ludwika de Bonnivard pana dziedzicznego na Seyssel i Seigneura de Lunes urodził się w r. 1496. Studja odbył w Turynie; w r. 1510 stryj jego, Jan Amadeusz de Bonnivard, zrzekł się na jego korzyść godności opata w St. Victor, które przytykało do murów Genewy i było świetnem beneficjum[5].
Ten wielki człowiek (Bonnivard zasługuje na to miano przez wielkość duszy, prostotę serca, szlachetność pobudek, mądrość udzielanych rad, odwagę swych wystąpień, rozległość swej wiedzy i żywość umysłu), ten wielki człowiek, wzbudzający podziw wszystkich, których bohaterska cnota potrafi jeszcze pobudzić, wznieca jeszcze żywszą wdzięczność w sercach obywateli Genewy, którzy swoje miasto kochają. Bonnivard był dla niego zawsze wielką podporą; aby utrwalić wolność nowej republiki, nie obawiał się często tracić swojej własnej, nie pamiętał na swoje trudy, gardził swem bogactwem, nie zaniedbał niczego, co mogło utwierdzić szczęście ojczyzny, którą zaszczycił swoim obiorem; od tej chwili dbał o nią, jak najgorliwsi z pośród jej obywateli; służył jej z nieustraszonem męstwem bohatera i napisał jej dzieje ze szczerością mędrca i ciepłem patrjoty.
Mówi na początku swych Dziejów Genewy, że »od chwili, gdy zaczął czytać historję narodów, czuł pociąg do republikanizmu, którego sprawę uznał za swoją; ten to właśnie pociąg do wolności kazał mu bezwątpienia obrać Genewę za swą ojczyznę...
Bonnivard jeszcze jako młodzieniec ogłosił się śmiało obrońcą Genewy przeciwko ks. Sabaudji i biskupowi...
W roku 1519 Bonnivard stał się męczennikiem za swoją ojczyznę; gdy ks. Sabaudji wkroczył do Genewy na czele 500 ludzi, Bonnivard, obawiając się nieprzychylności księcia, chciał się schronić do Fryburga przed jej skutkami; ale zdradzony przez dwóch towarzyszów swoich, został na rozkaz księcia zawieziony do zamku Grolée, gdzie dwa lata spędził jako więzień. Bonnivard miał dużo przykrości w swojej tułaczce, ale te przykrości nie osłabiły jego zapału dla Genewy; skąd zawsze jeszcze był niebezpiecznym nieprzyjacielem tych, którzy jej zagrażali, i wskutek tego był narażony na prześladowanie z ich strony. W r. 1530 opadli go w górach Jura złoczyńcy, i ograbiwszy go, wydali w ręce ks. Sabaudji; ten uwięził go w zamku Chillôn, gdzie Bonnivard przebywał bez śledztwa aż do r. 1536; w tym czasie został uwolniony przez Berneńczyków, którzy zdobyli Pays de Vaud.
Bonnivard, wydostawszy się na wolność, doznał tego szczęścia, że zobaczył Genewę wolną i protestancką. Rzeczpospolita nie omieszkała wyrazić mu swej wdzięczności i wynagrodzić za cierpienia, które znosił: uczyniła go obywatelem honorowym, w lipcu 1536 r., darowała mu dom, dawniejsze mieszkanie genewskiego Wikarjusza, i przeznaczyła pensję dwustu dukatów złotych, aby w Genewie pozostał; w r. 1537 został członkiem Rady Dwustu.
Bonnivard nie przestał jednak pracować z pożytkiem; skończywszy pracę nad uwolnieniem Genewy, zdołał uczynić ją pełną tolerancji. Bonnivard namówił Radę, aby przedkładając propozycje zmiany wiary (księżom i włościanom), dawała im czas dostateczny do ich zbadania. Nawracał przez swą dobroć: wykłada się zawsze dobrze naukę Chrystusa, jeżeli się ją wykłada z miłością...
Bonnivard był uczonym: jego rękopisy, znajdujące się obecnie w bibljotece publicznej, świadczą, że znał klasycznych autorów łacińskich, że zgłębiał teologję i historję. Ten wielki człowiek kochał wiedzę i wierzył że ona opromieni sławą Genewę; toteż nie zaniedbał niczego, aby ją umocnić w tem młodem mieście; w r. 1551 ofiarował swoją bibljotekę dla użytku publicznego; stała się ona zaczątkiem naszej publicznej bibljoteki; a książki owe to właśnie te rzadkie i piękne wydania z XV wieku, które widzieć można w naszych zbiorach. Wreszcie, w tym samym roku, ten wielki patrjota mianował Rzeczpospolitą swoją spadkobierczynią, pod warunkiem, że zużyje jego majątek na utrzymanie kollegjum, którego założenie właśnie projektowano.
Bonnivard umarł prawdopodobnie w r. 1570; ale stwierdzić tego nie można, gdyż w metrykach śmierci jest luka od lipca r. 1570 aż daleko w r. 1571«[6].





  1. w przekładzie wydawcy.
  2. szwajcarskiej
  3. w czasach republiki rzymskiej.
  4. Stąd zaczyna się oryg. tekst francuski.
  5. godność duchowna, przynosząca znaczne dochody.
  6. Cały ten ustęp jest wyjątkiem z dzieła J. Senebiera: Histoire littéraire de Genéve 1786, I, str. 131—137. Prawdopodobnie Byron otrzymał to rzeczywiście jako informację od jednego z obywateli genewskich. Gdyby był znał dzieło Senebiera, byłby z pewnością zacytował pochodzenie tekstu.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: George Gordon Byron i tłumacza: Andrzej Tretiak.