Uwięziona (Lord Lister)/2

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Kurt Matull, Matthias Blank
Tytuł Uwięziona
Wydawca Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o.
Data wyd. 20.01.1938
Druk drukarnia Wydawnictwa „Republika”, Łódź
Miejsce wyd. Łódź
Tłumacz Anonimowy
Tytuł orygin. Tytuł cyklu:
Lord Lister, genannt Raffles, der grosse Unbekannte
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Piekło

Dzień wstawał mglisty i ulice Londynu były jeszcze puste. Miasto powoli budziło się z letargu.
Na Williams Street pod nr. 6 panowała kompletna cisza. Wychodzące na ulicę okna zamknięte były szczelnie, jak gdyby jeszcze trwała noc. Tylko w jednym z mieszkań znajdowały się czerwone rolety. Cała kamienica wyglądała na niezamieszkałą. Nikt nie przypuszczał, że nieruchomość ta posiada podziemne przejście wychodzące na ulicę biegnącą równolegle do Williams Street. Ulica ta bowiem oddzielona była od Williams Street dużym ogrodem. Właściciel tego domu bogaty stary kawaler uchodził za wielkiego dziwaka większą część roku spędzającego zagranicą. Nieruchomości owej nie chciał sprzedać ponieważ rodzice jego mieszkali w niej przeszło trzydzieści lat. Prawdopodobnie jednak, miał poważniejsze względy, aby nie wyzbywać się ojcowizny.
Za pośrednictwem osoby podstawionej nabył nieruchomość przy Market Street nr. 24. której ściany graniczyły z jego ogrodem. W ten sposób mógł bez trudu przejść przez ogród z jednej nieruchomości do drugiej nie zwracając niczyjej uwagi.
Robiło się coraz jaśniej i olbrzymie miasto budziło się ze snu do codziennego normalnego życia. Światło wdarło się również do pokoju, którego okna zasłonięte były szczelnie czerwonymi roletami. W pokoju tym stało szerokie wygodne łóżko, tualetka, szafa i dwa krzesła. Na łóżku leżała kobieta z twarzą przytuloną do poduszki. Jej długie włosy złotymi falami opadały na kołdrę. Od czasu do czasu nerwowe drżenie wstrząsało jej ciałem. Nie słychać było oddechu. Drobna biała rączka błądziła po kołdrze, jak gdyby szukając oparcia. Z ulicy dały się słyszeć elastyczne męskie kroki. Szybkim ruchem kobieta usiadła na łóżku i poczęła nasłuchiwać dopóki odgłos ten nie zamilkł. Przesunęła ręką po czole i zamyśliła się. Była uderzająco piękna. Grecki nos, błękitne oczy, ciemne łuki brwi, maleńkie usta, tworzyły całość doskonałą. Mogła mieć najwyżej siedemnaście lat. Na twarzy jej malował się wyraz strachu, usta drżały nerwowo, oczy pełne łez błądziły z jednego przedmiotu na drugi, wreszcie z płaczem opadła z powrotem na poduszki.
Dało się słyszeć energiczne pukanie i krzykliwy kobiecy głos zażądał otwarcia drzwi.
Młoda dziewczyna drgnęła, ubrała się machinalnie, umyła szybko i uczesała.
Kobieta widocznie odeszła. Słychać było jej ostry, krzykliwy głos dochodzący z korytarza. Po chwili wróciła po raz wtóry i poczęła się jeszcze energiczniej dobijać do drzwi.
Młoda dziewczyna skierowała się do drzwi i otworzyła. Na progu stała stara Murzynka o szarych odbarwionych przez lata policzkach. Uprzejmy grymas rozlał się po jej szerokiej twarzy.
— Dzień dobry, ślicznotko! Jak ci się spało? Chodźże bliżej. Niechże cię zobaczę przy świetle! Mówiąc te słowa weszła do pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. Pociągnęła za sobą wyrywającą się dziewczynę i stanąwszy przy oknie poczęła jej przyglądać się z żywą przyjemnością.
— Nie bądźże głupia! — rzekła grożąc jej palcem. — Pocóż ten strach? Przed kim? Nikt nie zrobi ci nic złego, moje dziecko. Jesteś zbyt piękną. Chcemy jedynie twego dobra. Czy ty tego nie rozumiesz? Gdyby w Havingowie mogli cię zobaczyć Cóż myślisz? Daliby mi napewno funta sterlinga na piwo. Ale nie zaczynaj od robienia głupstw. Nie wolno ci powtarzać więcej podobnych scen. Miałabyś wówczas ze mną do czynienia.
Chudymi rękami wpiła się w ramiona dziewczyny i potrząsnęła nią silnie.
— Nie chcę ci więcej powiedzieć na pierwszy raz — dodała łagodniejszym tonem, widząc przerażenie malujące się na twarzy dziewczyny — Być może, że nie zdajesz sobie sprawy ze szczęścia, które cię spotkało. Dopiero później zrozumiesz, żeś nie miała racji. Przyrzeknij mi, że będziesz grzeczna, moja gołąbko, a z pewnością będziesz szczęśliwa!
Nie zbliżaj się do mnie i zachowaj swoje rady dla siebie! — krzyknęła dziewczyna, cofając się instynktownie w tył, aby uniknąć dotknięcia starej megiery — Chcę natychmiast opuścić to piekło! Czy rozumiesz?
Dziewczyna z wściekłością tupnęła nogą. Złość dodała jej jeszcze uroku. Piękność jej zwróciła na siebie uwagę starej, która spojrzała na nią z podziwem.
— Doskonale, bardzo dobrze! — rzekła po chwili. — Cóż powiedzą na to moi panowie gdy im opowiem tę przygodę?
Dziewczyna z zaciśniętymi pięściami zbliżyła się do starej.
— Czy spełnisz moje rozkazy? — rzekła hamując wściekłość — żądam mej walizy i mego ubrania. Natychmiast opuszczam to piekło!
— No, no — rzekła łagodnie stara — dom ten jest szczelnie zamknięty i tylko osoba która cię tutaj sprowadziła posiada klucz. Nie da ci go z pewnością, możesz być tego pewna. Jesteśmy zbyt radzi widzieć cię u nas. Możesz być spokojna, że nie wyjdziesz stąd, chyba...
— Ale ja muszę stąd wyjść! — krzyknęła dziewczyna. — Jeśli nie żywa to umarła! A teraz — dodała wskazując starej drzwi rozkazującym ruchem — precz stąd! Stara Murzynka wyślizgnęła się jak kocica, szybko wyjęła z zamka klucz włożyła go z zewnętrznej strony do zamka i przekręciła.
Gdy dziewczyna rzuciła się do drzwi, były już zamknięte.
Znalazła się w potrzasku.
Przez chwilę stała jak sparaliżowana. Drzwi były z solidnego, masywnego dębu i nawet marzyć nie mogła o ich wyważeniu.
Cóż robić?
Nagle powzięła decyzję.
Tryumfalny uśmiech rozjaśnił jej rysy. Jakiś plan dojrzał widocznie w jej głowie. Otworzyła dużą szafę. Znalazła w niej kilka wieczorowych sukien i trochę bielizny. Dziewczyna posmutniała na ten widok. Było to wszystko, co odtąd miało stanowić jej własność. Wyjęła rzeczy te z szafy i zabrała się do jej przesuwania. Z trudem udało się jej przesunąć ją w róg pokoju. Powtórzyła ten manewr kilka razy. Za pierwszym razem przy przesuwaniu szafy jakiś przedmiot upadł na ziemię. Był to jakiś długi i wąski przedmiot, zawinięty w papier i przymocowany gumką przypominającą podwiązkę. Nasza młoda bohaterka umieściła paczkę tę na tualecie nie zwracając na nią uwagi. Nie ustała w pracy dopóki nie udało się jej przesunąć szafy na drzwi. Minęło kilka minut.
Zbliżyła się do okna i wyjrzała na ulicę. Po przeciwległej stronie stał elegancki młody człowiek, który ukłonił się jej uprzejmie. Przerażona, cofnęła się od okna. Twarz jej pokryła się rumieńcem. Po kilku jednak minutach wróciła na to samo miejsce i ukryta za firanką wyjrzała po raz wtóry. Widocznie młody człowiek poszedł dalej swoją drogą.
Nie było to jednak zgodne z rzeczywistością.
Nieznajomy przeszedł na drugą stronę ulicy i ukrył się we wnęce bramy domu nr. 6.
Towarzyszył mu jakiś człowiek, mniej wytwornie wyglądający i o wiele starszy. Człowiek ten, barczysty i wysportowany, miał pociągłą bladą twarz szare oczy tryskające inteligencją i energią. Po raz drugi przypuszczono atak do hermetycznie zamkniętych drzwi. Barczysty nieznajomy wyjął ze swej kieszeni rozmaite przyrządy i ukryty za plecami swego towarzysza pracował pilnie przy otworzeniu zamka. Jeszcze raz jednak wysiłki pozostały bez skutku.
— Zostaw, Harry — szepnął wreszcie starszy z dwuch mężczyzn, rezygnując ze spełnienia swego zamiaru. — To nie doprowadzi do niczego. Drzwi są mocno zaryglowane od góry do dołu. Szczwany lis, który tu mieszka umiał się obwarować doskonale!
— Czy myślisz mistrzu, że jest on w tym domu lub też przynajmniej w Londynie?
— Nie ulega kwestii — odparł Sherlock Holmes.
Był to bowiem sławny detektyw wraz ze swym wiernym uczniem Harry Taxonem.
Od dłuższego czasu usiłowali oni wedrzeć się do domu, niebezpiecznego bandyty Roberta Shayne.
— Pójdź, Harry, tracimy czas napróżno. Spróbujemy go podejść w inny sposób...
Obydwaj mężczyźni oddalili się powolnym krokiem


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autorów: Matthias Blank, Kurt Matull i tłumacza: anonimowy.