Trzy godziny małżeństwa/Część pierwsza/Rozdział XIII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Hugo Bettauer
Tytuł Trzy godziny małżeństwa
Wydawca Udziałowa Spółka Wydawnicza
Data wyd. 1930
Druk Drukarnia Przemysłowa
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz Franciszek Mirandola
Tytuł orygin. Die drei Ehestunden der Elizabeth Lehndorff
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROZDZIAŁ XIII.

Tragiczna śmierć Szalaya sprawiła wielkie wrażenie i przez długie dni następne nie mówiono w mieście o niczem innem. Fakt, że morderstwo nastąpiło w sam dzień ślubu, w trzy zaledwie godziny po wspaniałym obrzędzie i uczcie, fakt ten nadawał zbrodni zabarwienie melodramatyczne, a wszyscy, którzy znali Szalaya i Elżbietę, zaczęli, jak to dobrze powiedział Bodenbach, skłaniać się do poglądu, że nie było to nieszczęście, ale przeciwnie akt niesłychanego, tajemniczego wprost szczęścia.
Ale sama policja tłumiła w zarodku to podejrzenie, od samego początku twierdząc z całą stanowczością, że zachodzi tu przypadek morderstwa rabunkowego i nic więcej. Z notatek i listów wysnuł Bodenbach oficjalnie wniosek, że zrabowano kilka miljonów, chociaż cyfra dokładna była niemożliwą do stwierdzenia. Radca dworu Kruger nie istniał w całej Austrji, nie ulegało przeto wątpliwości, że zbrodniarz zwabił ofiarę do biura, przybierając nazwisko fałszywe.
W trzy dni po morderstwie dała policja dziennikom obszerny komunikat, zakończony takim ustępem:
— Policja stwierdziła całkiem definitywnie, ze p. Erno Szalay utrzymywał stosunki z niezliczonymi agentami pieniężnymi, narodowości polskiej, rumuńskiej, węgierskiej i ukraińskiej. Załatwiali oni dla niego różne, bardzo podejrzane interesy, głównie zaś przemycali miljony zagranicę, oraz z zagranicy do A ustrji. Pośród tych agentów, mogło się znaleźć niejedno indywiduum, gotowe na wszelką zbrodnię. Któryś z nich, znający dokładnie rozkład mieszkania Szalaya i poinformowany o szczegółach uroczystości weselnej, wezwał go prawdopodobnie do telefonu, pod pozorem ważnych, nie ulegających zwłoce interesów i zwabił w ten sposób do biura. Mieszkanie port jera położone jest w podwórzu. On sam, jak zostało stwierdzonem siedział od ósmej wieczór w gospodzie naprzeciwko domu i grał w karty, podczas gdy żona jego pomagała w kuchni, w mieszkaniu rodziny Lehndorffów. Skutkiem tego mógł zbrodniarz wejść niepostrzeżenie do domu i do mieszkania Szalaya, który go oczekiwał. Dokonawszy czynu oddalił się z całym spokojem. Nie zdołano odnaleźć żadnych śladów stóp, ani też odcisków palców i z tego powodu na razie nie istnieje możliwość wykrycia mordercy.
Dalsze zawiadomienie policji dotyczyło spadku po zamordowanym.
— Nietylko policja bezpieczeństwa, ale także władze skarbowe są wysoce zainteresowane przypadkiem Szalaya. Podczas, gdy dotąd nie powiodło się natrafić na najdrobniejszy ślad mordercy, stwierdziły władze skarbowe, że zamordowany, poza różnemi cennemi nieruchomościami, jak dom przy Ferstlgasse i niedawno nabytej willi w Hietzingu, posiada jeszcze złożony w różnych bankach wiedeńskich majątek, wynoszący gotówką, około pięćdziesięciu miljonów. Zdaje się, że najmniej trzy czwarte tej gotówki zafantuje skarb państwa.
Po tem ostrożnem oświadczeniu policji, opinja publiczna nabrała przekonania, że pani Elżbieta Szalay jest wprawdzie osobą bogatą, ale nie oddziedziczyła wcale olbrzymich bogactw męża. Kilka tylko wtajemniczonych osób wiedziało o niezmiernych sumach zagranicą, jakie stały się własnością młodej wdowy.
W początkach lipca wyruszyła Elżbieta, noszącą z powrotem nazwisko ojca swego, z rodzicami i Ellen do Szwajcarji, zaś Theo Bodenbach, rozpocząwszy urlop, powędrował z plecakiem i kijem alpejskim w góry północnego Tyrolu. Komisarz Leidlich został we Wiedniu, zmuszony czekać powrotu szefa, zanim rozpocznie urlop własny.
Mimo, że przypadek Szalaya był niemal załatwiony ze stanowiska praktycznego, raz po raz wertował akty. Jednocześnie odbywał Leidlich częste, a długie konferencje w małej garkuchni, w Rossau, z wysokim, rudowłosym młodzieńcem, który wypuszczony z więzienia służył w prezydjum policji półurzędowo, jako jeden z najchytrzej szych konfidentów, a był używany także przez Leidlicha do prywatnych przeszpiegówek.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Hugo Bettauer i tłumacza: Franciszek Mirandola.