Przejdź do zawartości

Szlachta na winie (Pol, 1864)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Wincenty Pol
Tytuł Szlachta na winie
Pochodzenie Lutnia. Piosennik polski. Zbiór pierwszy
Wydawca F. A. Brockhaus
Data wyd. 1864
Druk F. A. Brockhaus
Miejsce wyd. Lipsk
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
SZLACHTA NA WINIE.
Bić i używać — jest co Polak lubi.
J. U. Niemcewicz.

Po nad Wisłą gdzieś za borem,
Grzmiały polskie działa.
Do miasteczka, nad wieczorem,
Szlachta się zjechała.

«Co tu robić?» rada w radę —
«Ot, chodźmy na wino;
Bo dziś jeszcze do dom jadę,
A chciałbym z nowiną.

Pewnie już tam Wojciech siedzi,
I oddawna prawi —
Będą może i sąsiedzi,
To się człek zabawi.»

Jakoż wszystkich tam zastali
Już pod dobrą datą;
Wojciech rąbał w puch Moskali,
I to z małą stratą!

A Jan, co to wszystkim sługą,
Wszystkich grzecznie witał,

Wziął gazety, czytał długo,
I rzekł, gdy przeczytał:

«Teraz, kiedy tak uczcili
Niegodnych sąsiadów,
Czas by przecie przystąpili
Do jakich układów.»

«Co układy!? a wiesz Wasze,
Co za taką mowę?
Są tu z nami i pałasze,
A Waść nosisz głowę!

Kto zaś widział! — chcesz się korzyć,
I o zgodzie gadać?
W kordy wolno wam się złożyć,
Ale nie układać.»

«Ależ zwolna mój Wojciechu!
Nie groź sąsiadowi —
Wszakto za to nie ma grzechu,
Że człek coś wypowie.»

«O jest Panie! jest — i wielki!
Bo mamy sąsiadów;
A to w kraju pizus wszelki
Poszedł z tych układów!»


«Ależ jedź-bo do Warszawy,
Tam ci każdy powie:
Że już dawno nasze sprawy
Ważą i Panowie.

Dzisiaj myśmy już nie sami;
Anglia morzem śpieszy,
Z całej duszy Francuz z nami —
Jest ruch nawet w Rzeszy.

Wiem ja jeszcze i coś więcej;
Lecz — sekret — Panowie!
W trzydzieści i sześć tysięcy
Ciągną już Węgrowie.

Krótko mówiąc, ślicznie stojem
Z Austryackim tronem;
Chcią ukończyć rzecz pokojem —
Młodym Napoljonem.»

Na to Wojciech, zagadnięty,
Bardzo się zadziwił;
Z razu wieścią był przejęty,
A potem się skrzywił.


«Ej, Mospanie! mówmy szczerze —
Nikt nas nie ratował,
Odkąd wróg nas zamordował;
Więc i dziś nie wierzę.

I Napoljon durzył wprzódy,
A jak nas nagrodził?
Cóż dopiero ów żak młody,
Co się z Niemki zrodził!?

Węgry? Węgry? — tą nowiną
Toś mię Waść pocieszył,
Jeźli tacy jak ich wino,
Tobym się rozgrzeszył!

Ale próżne to zawody!
Powiem wam dla czego:
Ot, niedawno chłopak młody
Wpadł do domu mego;

A był jakiś chłopak żwawy,
Widać krew szlachecka!
Ukrainiec z nad Unawy —
Żal mi było dziecka.


Był raniony w lewą nogę,
Jakiś czas przeleżał;
Bo mu Niemcy zaszli drogę,
Jak od Lwowa zmierzał.

«Więc niepięknie pono stoim
Z Austryackim tronem. —
Pal ich djabli z tym pokojem,
I Napoleonem!»

«Któż wie? może — Jan mu rzecze —
Ja nie lubię zwady;
Ale — może — ja nie przeczę,
Może te układy — —»

«Fe! fe! Janie! co się marzy
Wam z tą polityką?
Więcej, niż stem kałamarzy,
Zrobisz jedną piką!

Niechaj łepskie nasze wnuki
Idą w dziadów ślady:
Wyrżnąć wszystkich co do sztuki —
To mi to układy!


W czystem polu, gęsto, żwawo,
I sztuką krzyżową —
Szast na lewo! — szast na prawo! —
I szast po nad głową!

Co tam piszą, wiedzą djabli!
Co człek rąbnie — widzi!
A przynajmniej już przy szabli,
Człek się nie powstydzi!»

Na to Jan mu zcicha rzecze:
«Do nowej budowy
Dobre wprawdzie są i miecze,
Lecz potrzeba głowy!

A głów nie ma między tłumem,
Każdy ci to powie;
Gospodarskim dziś rozumem
Niech rządzą Panowie.»

«Co, Panowie? do kaduka!
Ja Panom nie wierzę —
Zawsze szlachtę Pan oszuka,
A z krajem nieszczerze.


Kiedy bił się brat Pułaski,
Co tamci robili
Z Bożej i nie z Bożej łaski? —
Bóty nam uszyli!

Oto bies wie, zkąd wywiedli
In Poloniam jura!
Więc dziś, gdyśmy na koń siedli;
Hura, Bracia, hura!»

«Ależ, Panie! gdzież wojować
Polsce z całym światem?
Nie trza kraj kompromitować?
Cała sztuka na tem.

Wreszcie Kongres i Traktaty,
Chociaż Klub im przeczy —
Przecież święte są to rzeczy,
Uświęcone laty.»

«Co Traktaty?! ej, za katy!
Ustąp Wasze sporu!
Mój wąs starszy, niż traktaty
Od Polski rozbioru.


— — — — — — — — — [1]
Jak im dobrze czuba utrą,
Spuszczą nos na kwintę.
Piękna zgoda — lecz na jutro,
Dzisiaj wierzmy w flintę.

Jakem szlachcic! gdybym wiedział,
Że spuszczą piędź ziemi,
Pewniebym tu nie usiedział,
I ruszył z młodszemi.»

«Ślicznie mówi! brawo! brawo!
W kielichy Panowie!
Karabela z dobrą sprawą!
Pijmy jego zdrowie!

Niech grom trzaśnie te traktaty!
Niech je porwą djabli!
Wiwat! Wiwat! Bracia chwaty!
Wiwat zacność szabli!»

Zawołali i zapili,
Wojciecha objęli,

Szablą w stoły uderzyli,
I śpiewać poczęli.

A Jan, co to chwat niewielki,
Czmychnął sobie z cicha;
Bo do szabli i butelki
Dyplomat wart licha! —

(Pieśni Janusza.)








  1. Tu brakuje trzech strof, które i w oryginalnem wydaniu punktami są oznaczone.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Wincenty Pol.