Socyjalizm jako konieczny objaw dziejowego rozwoju/V. Czy ma socyjalizm w krajach polskich warunki bytu?
<<< Dane tekstu | |
Autor | |
Tytuł | Socyjalizm jako konieczny objaw dziejowego rozwoju |
Wydawca | Nakładem autora |
Data wyd. | 1879 |
Druk | I. Związkowa Drukarnia we Lwowie, Hotel Żorża |
Miejsce wyd. | Lwów |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Nie ma i nie ma — krzyczą ze wszystkich stron.
Dla czego? — pytamy.
Naród nasz — odpowiadają jedni — ma wrodzony wstręt do socyjalizmu.
W narodzie naszym — mówią inni — przeważają idealne cele nad materyjalnemi.
Uczucie patryjotyczne, silne w naszym narodzie, oto potężna zapora przeciwko zachciankom socyjalistycznym.
Historyja nasza ukształtowała organizm narodowy odmienniej aniżeli na zachodzie. U nas — powiadają gabinetowi optymiści — każdy, kto chce pracować, może zarobić na kawałek chleba.
Nie mamy wielkiego fabrycznego przemysłu, socyjalizm więc u nas nie jest możliwy.
Muszę nasamprzód zauważać, że powszechna taktyka odstraszania od pewnych przekonań zależy na tem, ażeby przekonania te przedstawiać jako przeciwne duchowi narodowemu, jako niemające żadnych warunków bytu w danym narodzie, jako służące tylko na korzyść wrogom narodowym. Proszę przeczytać krytyki Mentzla[1], który chciał był wmówić niemieckiemu narodowi, że demokratyzm jest wyrobem francuskim i przyczyni się tylko do pozbawienia germanizmu pięknych i szlachetnych stron. Czyż u nas nie występowano także w podobnym rodzaju przeciw propagandzie demokratycznej? Czyż nie mówiono, że demokraci dążyli do rzezi i byli pomimowolnem narzędziem wrogich nam potęg? Czyż panslawiści rosyjscy nie starają się dowodzić, że socyjalizm w Rosyi nie ma żadnych podstaw, że sprzeciwia się duchowi narodu rosyjskiego i że jest chorobliwą wybujałością wpływów zgniłego zachodu? A znowu Moskiewskie Wiadomości, które są rosyjskim Czasem, zapewniają, że socyjalizm jest bezwiednem narzędziem polskiej intrygi.
Taktyka taka jest powszechna. Nic więc dziwnego, że i u nas znajduje zastosowanie.
W polskim narodzie jak i w każdym innym były dwa stronnictwa: jedno zwrócone ku przeszłości, drugie pracujące na przyszłość.
Ostatnie stronnictwo od upadku bytu państwowego ręka w rękę z ladami europejskiemi niosło chorągiew wolności, równości i braterstwa ludów. Niezepsuta samolubstwem młodzież polska całem sercem lgnęła do tych ludzi, którzy wysuwali się śmiało jak najdalej przeciwko posterunkom wrogiego despotyzmu.
Polacy więc byli wszędzie, gdzie toczyła się walka o wolność, o prawa ludu. W poruszeniu rewolucyjnem 1848 r.
widzimy ich we Francyi, we Włoszech, w Niemczech, w Węgrzech. Sympatyją też wielką mieliśmy u ludów europejskich.
W Komunie jeszcze paryskiej pełno nazwisk polskich: Jarosław Dąbrowski[2], Walery Wróblewski[3], Włodzimierz Rożałowski[4], Edward Borniewski, Karol Świdziński[5], Teofil Dąbrowski[6], Potapeński, Okołowicz[7], Wolkert, Daszewski, Helena Grudzińska.[8]
Od czasu jednak Komuny paryskiej widzimy niemal na całej linii polskiego narodu zwrot wsteczny. Demokracyja stała się niemal wszędzie mitem przeszłości. Jedni sprzeniewierzyli się dawnym swym zasadom, drudzy uciekli gdzieś na spoczynek, inni znowu zamilkli; niewielka tylko garstka, otoczona tłumem cudzoziemskim, pozostała na dawnym posterunku.
Cóż stało się tego powodem?
Wniknięcie tylko głębsze w istotę naszej demokracyi zdoła objaśnić ten smutny fakt.
Ruch demokratyczny, rozniecony głównie przez Jana Jakuba Russa[9], znalazł w Polsce gorliwego zwolennika: był nim szlachetny i uczony ks. Stanisław Staszic[10]. Dzieło jego, które wyszło bezimiennie w 1785 r. p. t. Uwagi nad życiem Jana Zamojskiego, do głębi poruszyło całe społeczeństwo szlacheckie. Wszyscy, co boleli szczerze nad upadkiem Ojczyzny, zrozumieli, że sama szlachta nie zdoła podźwignąć rzeczypospolitej. Na sejmie więc 1788 r. najszlachetniejsi i najzdolniejsi posłowie stanęli w ścieśnionych szeregach, wywieszając chorągiew wolności mieszczan i włościan. Było to pierwsze prawdziwie demokratyczne nasze stronnictwo.
Podczas pierwszego rozbioru, „wtenczas, kiedy nas sąsiedzi tak szarpali — powiada Staszic — nikt nas pożałować nie chciał. Czemu? Bo nas wszyscy za tyranów mieli.“ Zupełnie już inaczej było po drugim rozbiorze, a jeszcze bardziej po rewolucyi 1794 r. Odtąd datuje się powszechne współczucie ludów dla sprawy polskiej. Chęć szczera reformy społecznej zbratała naszych bojowników z przedstawicielami ludowych pragnień w Europie.
„Żadne powstanie ludowe — powiada Karol Hagen[11] w swoich Dziejach najnowszych[12] — nie miało wobec opinii publicznej takiego znaczenia, jak polskie (w 1831 r.). Z największem zajęciem śledziła ona przebiegu walki; każde zwycięstwo Polaków witała z radością, o każdej klęsce dowiadywała się z żalem i boleścią. Nie omieszkała też domagać się u swoich rządów pomocy dla Polaków, osobliwie pod koniec wojny, gdy się pokazało, że sami, jak się spodziewano, nie dadzą sobie rady z Rosyjanami, zwracały się ludy z licznemi adresami do rządów.“
Upadek powstania 1831 r., który wykazał samolubstwo uprzywilejowanej szlachecczyzny i niedołężność arystokratycznej dyplomacyi, pomnożył ogromnie szeregi demokracyi polskiej. Sprawa wyzwolenia i uwłaszczenia ludu stała się kardynalną zasadą jej programatu. Zrozumiano dobrze, że przyszłość Ojczyzny nie należy łączyć z tem, co upada, lecz z tem, co rozwija się i wzrasta.
„Europa, na której wsparciu Polacy mogą swojej przyszłości budować nadzieje — mówi Towarzystwo demokratyczne polskie w swoim manifeście z 17. marca 1832 r. — dziś nowemi o stosunkach towarzyskich ożywiona wyobrażeniami, na nowych się organizuje zasadach, nowe warunki politycznemu swemu wskazuje istnieniu. By przeto w niej istnieć, jej podobnym być trzeba. Zrzuca ona już ostatnią szatę zaciemnionej egoizmem konającej przeszłości i czyni wieczny rozbrat z wyobrażeniami przywilejów wszelkiego rodzaju. Tak więc i Polak, skoro do niej odwoływać się zechce, rozstać się winien z ową przeszłością, która go zgubnemi dla szczęścia ogółu napawała wyobrażeniami, i by przyszłe uzyskać życie, tę przyszłość przedstawiać, wyobrażać powinien... Reprezentacyja za granicą wobec interesu przyszłej Polski — nie na numerycznej zawisła większości, ale tym należy, którzy usiłować będą spajać interes Polski z interesem ludzkości, którzy w tem jedynie imieniu przemawiają do Europy i w przyszłej Polsce pragną widzieć milijony szczęśliwych, wolnych, dobrodziejstw natury używających mieszkańców, bez różnicy nazwisk rodu lub wyznań, a nie garstkę uprzywilejowanych, dawnym przesądem, dawnem przywłaszczeniem i nadużyciem użytkujących wyłącznie nie tylko ze wspólnej dla wszystkich ziemi i jej owoców, ale nawet z osób, pracy i trudów tych, których los w gronie tej garstki nie pomieścił.“
Myśl tę jeszcze wyraźniej rozwija manifest z 1836 r. Przez pół blisko wieku — czytamy w nim — ludzkość europejska na gruzach dawnego porządku rozwija swoje nowe przeznaczenie, nowych życia społecznego szuka warunków.
Dążność ta objawia się dzisiaj w całym politycznym i umysłowym świecie, we wszystkich usiłowaniach i poruszeniach ludów, w samych nawet koncesyjach rządów, wymaganiom usamowalniającej się myśli skutecznego oporu stawić nie mogących. Najświatlejsi obrońcy zeszłego porządku, najlękliwsi i najśmielsi jego burzyciele, równie na najwyższych jak na ostatnich szczeblach organizacyi społecznej postawieni ludzie, wszyscy przewidują lub żądają demokracyi, t. j. zniszczenia przywilejów, panowania równości.
„Ta równość, towarzyskiego porządku Słowian żywotna niegdyś podstawa, potem całą masą panującego w Polsce stanu rozwijana i kształcona, dziś światłem i potrzebą wieku tak silnie wywoływana, zupełne szczęście ludzkości zapowiadająca, jest kardynalną, nieprzemienną, narodową Towarzystwa naszego zasadą, godłem jego zjednoczenia, wspólną wszystkich członków wiarą. Głęboko albowiem przekonani jesteśmy, iż porządek towarzyski, na przywłaszczeniach oparty, w którym jedni używają wszystkich korzyści, do życia społecznego przywiązanych, drudzy same tylko ciężary życia tego znosić są przymuszeni, jest jedyną przyczyną nieszczęść Ojczyzny naszej i ludzkości. Póki porządek taki, przyrodzoną sprawiedliwość gwałcący, istnieć nie przestanie, trwać będzie wewnętrzna walka między uciemiężonemi a ich ciemiężcami; między masą na ciemnotę, nędzę a niewolę skazaną, a szczupłą liczbą tych, którzy wszystkie korzyści życia społecznego zagarnęli dla siebie. Wolne i harmonijne rozwijanie sił narodowych wśród takiej anarchii miejsca mieć nie może. Uczuła to ludzkość. Prawo przeto równości, dotąd tylko w myśli żyjące, w wykonanie wprowadzone być musi.
„Przywilej, jakiemkolwiek nazwaniem okryty, jest wyłamaniem się z pod ogólnych powinności lub przywłaszczeniem jakiego prawa: jest zatem negacyją równości, zgwałceniem natury.
„Bez równości niema wolności; bo tam, gdzie jednym nie wolno czynić tego, co drudzy czynić mogą, musi być z jednej strony niewola, z drugiej despotyzm, a w całem społeczeństwie anarchija.
„Bez równości niema braterstwa; bo tam, gdzie jedni zrzucają z siebie powinności i przenoszą je na drugich, musi być z jednej strony egoizm, z drugiej umysłowe i moralne znikczemnienie, a w całem społeczeństwie wzajemna między członkami nienawiść...
„Społeczność, obowiązkom swoim wierna, dla wszystkich członków jednakowe zapewnia korzyści: każdemu do zaspokojenia jego potrzeb fizycznych, umysłowych i moralnych równą niesie pomoc; prawo posiadania ziemi i każdej innej własności pracy tylko przyznaje; przez publiczne, jednostajne i wszystkim dostępne wychowanie, przez zupełną nieograniczoną wolność objawiania myśli, władze członków swoich rozwija; wolność sumienia prześladowaniem i nietolerancyją nie krępuje; drogę swobodnego rozwijania się i wyrabiania sił narodowych z przeszkód egoizmu i ciemnoty oczyszcza, i nie pojedyńcze tylko oderwane części narodu, ale całą jego masę koleją ciągłego postępu i doskonalenia prowadzi.
„Tym obowiązkom społeczność zadosyć uczynić nie może pod żadną formą, na pierwiastku antisocyjalnym, na przywileju opartą; każdej bowiem z nich jest nieuchronnem następstwem nierówny rozdział korzyści i ciężarów życia społecznego; każda dzieląc ludzi na panujących i podwładnych, jednym daje władzę, bogactwa i oświatę, drugim ujarzmienie, ubóstwo i ciemnotę. Los i przyszłość społeczności nie od niej samej, lecz od panującego stanu, od garstki uprzywilejowanych zależy. Wszelka przeto forma, powszechną zasadę równości gwałcąca, jest przeciwna naturze, sprawiedliwości i prawdzie.
„Wszystko dla ludu przez lud: oto najogólniejsza zasada demokracyi, cel i formę obejmująca. Wszystko dla ludu, dla wszystkich jest celem; wszystko przez lud, przez wszystkich jest formą.
„Równość zamyka w sobie wszystkie warunki indywidualnego i socyjalnego szczęścia; bez niej ani pojedynczy człowiek, ani społeczność, ani ludzkość powołaniu swemu odpowiedzieć nie są w stanie.
„Równość wprowadzą w życie dwa wielkie, wszechmocne uczucia: braterstwo i wolność. Czarującą ma potęgę miłość ludzkości, ta potęga codzień wzrasta. Wolność jest również niepożytą siłą, coraz większe masy ogarniającą. Miłość ludzkości i wolność, złączywszy siły swoje, rozburzą świat przywilejów; taż sama miłość i wolność wspólnemi siłami nowy świat równości zbudują...
„Odrodzona, niepodległa Polska demokratyczną będzie. Wszyscy bez różnicy wyznań i rodu odbiorą umysłowe, polityczne i socyjalne usamowolnienie; nowy porządek, obejmujący własność, pracę, przemysł, wychowanie i wszystkie stosunki towarzystwa, na zasadach równości oparty, zajmie miejsce bezrządu, któremu przywłaszczyciele nazwisko praw dotąd nadają. Odrodzona Polska arystokratyczną rzecząpospolitą być nie może. {{roz*|Wszechwładztwo wróci do ludu; stan niegdyś panujący rozwiąże się ostatecznie, stanie się ludem; wszyscy będą równi, wszyscy wolni, wszyscy dziećmi jednej matki Ojczyzny...
„Dla odzyskania niepodległego bytu, Polska ma w łonie własnem olbrzymie siły, których dotąd żaden głos sumienny i szczery nie wywołał jeszcze. Nietknięta to prawie, równie zewnętrznym jak wewnętrznym nieprzyjaciołom straszna potęga. Nią Polska powstanie.
„Lud polski, z praw wszelkich wyzuty, ciemnotą, nędzą i niewolą przyciśniony, wydartą mu przed wiekami ziemię dotąd w krwawym pocie na cudzą korzyść uprawia... Cierpiąca i znieważona w nim ludzkość o sprawiedliwość woła. Na głos ten głuchemi byli wewnętrzni ujarzmiciele. W ciągu ostatnich o niepodległość usiłowań chcieli oni, nadużywając świętego imienia miłości Ojczyzny, samym dźwiękiem słów nakarmić lud, niedostatkiem fizycznym dręczony; chcieli, aby krew swą przelewał za Ojczyznę, która przez tyle wieków wzgardą, poniżeniem i nędzą pracę jego nagradzała; wołali, aby powstał i najezdników zniszczył — oni! którzy sami najezdnikami praw jego byli. Dla tego na obłudne ich wołania słabe tylko odpowiadało echo — i upadliśmy...
„Lecz Polska oprócz sił własnych ma naturalnych sprzymierzeńców. Jeszcze podczas krwawej z nieprzyjacielem walki, każde jej zwycięstwo okrzykami radości i uwielbienia przyjmowała Europa; a my, wyobraziciele nieszczęść i ujarzmionego narodu, znaleźliśmy wylane dla siebie serca i przytułek na łonie powszechnej sympatyi. Z nieśmiertelnym duchem Polski sprzymierzyły się ludy i na tej samej mogile, na której absolutyzm piekielny zawarł związek, bratnie podały sobie ręce. Nasz nieprzyjaciel stał się ich nieprzyjacielem, a ich nieprzyjaciele naszemi. Dla tego też my przekonani, iż podsycane dawniej nienawiści narodowe zupełnie zaginęły, wierzymy w szczere ludów współdziałanie, na powszechnem braterstwie i wspólnej usamowolnienia potrzebie oparte...
„Oświadczamy nakoniec, iż daleką jest od nas chęć mordów i pożogi własnego kraju. Nie z mieczem archanioła, ale z księgą dziejów ojczystych w ręku, z jednej strony wykazywać będziemy uciśnionym, iż ani prawa boskie, ani kilkowiekowa przemoc ludzka nie obowiązują ich do pozostawania dłużej w nędzy i znieważającej godność ludzką niewoli; z drugiej budząc te same uczucia odwiecznej sprawiedliwości, przywodząc też same historyczne wspomnienia, nie przestaniemy wołać na dziedziców przywłaszczeń i przesądów szlacheckich w imię własnego ich interesu, w imię dzisiejszej oświaty, a szczególniej w czarodziejskie dla nas wszystkich imię miłości Ojczyzny, o powrócenie wydartych praw ludowi. Nie wiemy, czyli uczucie sprawiedliwości w jednych, czyli zniecierpliwienie i zawiedzione oczekiwania w drugich będą hasłem wyswobodzenia Polski. Gdyby jednak konieczna zmiana porządku społecznego i za nią idąca niepodległość bez gwałtownych wstrząśnień obejść się nie mogły, gdyby lud musiał być surowym sędzią przeszłości, mścicielem wyrządzonej sobie krzywdy i wykonawcą niecofnionych wyroków czasu; my dla garstki uprzywilejowanych nie poświęcim szczęścia dwudziestu milijonów, a przelana krew bratnia spadnie tylko na głowy tych, co w zapamiętaniu własny egoizm nad wspólne dobro i wyjarzmienie Ojczyzny przeniosą.“[13]
Manifest ten podpisało 1135 członków emigracyi.
Demokratyczne te przekonania upowszechniano w kraju.
Głownem ogniskiem, w którem zadzierzgnął się silny węzeł pomiędzy emigracyją i krajem, była rzeczpospolita Krakowska, używająca pewnej wolności i samorządu. Tam się zawiązało Stowarzyszenie ludu polskiego, które rozpostarło się gęstą siecią po Galicyi, znalazłszy gorliwego współpracownika w Sewerynie Goszczyńskim[14]. Pisma demokratyczne rozchodziły się w ogromnej ilości po Poznańskiem, Kongresówce, Galicyi. Szymon Konarski[15] szeroką zasnuł organizacyją na Litwie i Rusi. Emisaryjusze demokratyczni przeniknęli aż na Szlązk i Mazursko.
Jaki duch iście ludowy panował w ówczesnej demokracyi, świadczy pomiędzy innemi manifest, ogłoszony w Krakowie 22. lutego 1846 r. jako hasło do ogólnego powstania.
„Jest nas dwadzieścia milijonów! — czytamy tam. — Powstańmy razem jak mąż jeden, a potęgi naszej żadna nie przemoże siła.
„Będzie nam wolność, jakiej dotąd nie było na świecie,
„Wywalczymy sobie skład społeczeństwa, w którym każdy podług zasług i zdolności z dóbr ziemskich będzie mógł użytkować, a przywilej żaden i pod żadnym kształtem mieć nie będzie miejsca; w którym każdy Polak znajdzie zabezpieczenie dla siebie, dla żony i dzieci swoich; w którym upośledzony na ciele lub duszy znajdzie bez upokorzenia nieochybną pomoc całego społeczeństwa; w którym ziemia dzisiaj przez włościan warunkowo tylko posiadana, stanie się bezwarunkową ich własnością; ustaną czynsze, pańszczyzny i wszelkie podobne należytości, bez żadnego wynagrodzenia, a poświęcenie się sprawie narodowej z bronią w ręku będzie wynagrodzone ziemią z dóbr narodowych.
„Polacy! Nie znamy odtąd żadnej między sobą różnicy. Jesteśmy odtąd braćmi, synami jednej matki Ojczyzny, jednego ojca, Boga, w niebie!“
Ruch demokratyczny, okupiony krwią 1846 r., miał olbrzymie moralne znaczenie w dziejach naszego narodu. Chorągiew jego stała się chorągwią narodową. Poruszył on do głębi cały społeczny organizm, upowszechnił demokratyczne przekonania, wlał w naród ufność w swe siły. Zawdzięczając mu, zniesiono pańszczyznę w Galicyi w 1848 r.; za jego idąc hasłem, na samym początku powstania 1863 r. ogłoszono manifest, uwłaszczający ludność rolniczą.
Demokracyja jednak do 1863 r. była w gruncie szlachecką. Najzacniejsi jej apostołowie, jak Szymon Konarski, Edward Dembowski[16], Teofil Wiśniowski[17], trzymali się dworów szlacheckich jako podstawy w pracach swoich spiskowych. Znajdowała ona najgorętszych wyznawców pomiędzy uboższą szlachtą, która więcej z patryjotyzmu, aniżeli z przekonania stawała się demokratyczną. Wprawdzie, były usiłowania zejścia bezpośrednio do rzemieślników i włościan. Ksiądz Piotr Sciegienny w Lubelskiem zaczął organizować włościan w celu wypędzenia najeźdźców i utworzenia socyjalistycznej rzeczypospolitej; księgarz Stefański, młynarz Essmann i ślusarz Lipiński utworzyli spisek pomiędzy rzemieślnikami poznańskiemi; Lesław Łukaszewicz[18] i Julijan Goslar[19] zawiązali stowarzyszenia pomiędzy robotnikami i wyrobnikami w Krakowie, Lwowie i w Zachodniej Galicyi; w Warszawie czeladnicy krawieccy męczeństwem przypłacili gorliwość swą dla sprawy narodowej; w Wilnie młodzież szkolna i rzemieślnicy bratali się, wiążąc się przeciwko wrogowi wspólnemu. Na usiłowania te jednak szlachta, nawet patryjotyczna, patrzała z obawą, nazywając je komunistycznemi. Tolerowała ona zasady najskrajniejsze, lecz tylko dopóty, dopóki nie wychodziły one z koła młodzieży szlacheckiej lub z szlachtą żyjącej. Najzagorzalsi nawet demokraci nie uważali, ażeby można było przed powstaniem wytworzyć z samego ludu czynną siłę, któraby przygotowywała wybuch i dalej kierowała ruchem. Lud miał zawsze zostawać narzędziem w ręku demokratycznej inteligencyi. Błąd ten odpokutowaliśmy ciężko. Lud nie dał się użyć za narzędzie: nie ufał on sprawie, którą rozpoczęto bez jego wiedzy i współdziałania.
Naturalnym kierownikiem ruchu narodowego, który doprowadził do powstania 1863 r., powinna była być demokracyja emigracyjna, która miała już jasno sformułowane przekonania i posiadała doświadczenie w pracach rewolucyjnych. Młodzież gorąca i demokratyczna w kraju oglądała się z początku na nią. Lecz na nieszczęście, demokracyja emigracyjna w długich bojach o wolność potraciła najczynniejszych swych wyznawców (Wiśniowskiego, Konarskiego, Łukaszewicza, Worcela[20], Darasza Wojciecha[21], Alcijatę, Stolzmana, Chmielewskiego Roberta i innych), styrała swe siły i nie mogła zdobyć się na energiją pochwycenia chorągwi powstańczej w swe ręce. Po długich sporach i ustępstwach, czynionych w imię świętej zgody i jedności, w końcu lipca 1862 wybrano komitet demokratyczny, który już w pierwszej odezwie (z dnia 12. sierpnia 1862 r.) sprzeniewierzył się demokratycznej zasadzie, albowiem większą położył nadzieję w pomoc rządów, aniżeli we wspólnictwo z innemi ludami, dobijającemi się wolności. Komitet ten, odznaczający się chwiejnością, nie zyskał uznania w kraju. W samem stronnictwie ruchu, z którego wyłonił się centralny narodowy komitet w Warszawie, większą dźwignią była gorącość krwi, aniżeli siła przekonań demokratycznych. Wprawdzie, przyjęto program uwłaszczenia włościan, ale nie zdołano wprowadzić go z należytą energiją w wykonanie. Sądy powstańcze względniejszemi były dla szlachty, aniżeli dla ciemnej masy ludu. Kierownictwo, z początku prowadzone przez demokratyczną młodzież, przeszło prędko w ręce ludzi, którzy wszelkiemi siłami starali się odebrać powstaniu cechy rewolucyjne i usuwali pomoc rewolucyjnych stronnictw innych ludów. „Dziś nikomu nie tajno — powiada Wiktor Heltman[22] — że zwichnięciu pierwiastkowej myśli tej, co dała początkowanie ruchu pamiętnym aktem z 22. stycznia, przypisać należy brak sił wewnętrznych, za nim idący nieuchronny upadek i całą okropność dzisiejszego położenia. Demokracyja, co przewodniczyć miała narodowemu ruchowi, nie przewodniczyła mu: zastąpiła ją reakcyja ta sama, co powstanie 1831 r. do grobu wtrąciła. Trzydziestoletnie, nieustanne emigracyi napominania, aby do ludu braterskiem zbliżyć się sercem, wymierzyć mu sprawiedliwość, przez przodków naszych i nas samych zdeptaną, całemi masami do boju go wyprowadzić, nie oglądając się na żadną zewnętrzną pomoc — czczym pozostały dźwiękiem. Lud nie był z nami, a bez niego nie mogło być zwycięstwa.“[23]
Po upadku powstania 1863 r., kiedy główni jego sprawcy poginęli na szubienicach, wywiezieni zostali na Sybir lub musieli szukać ocalenia za granicą, reakcyja coraz śmielej zaczęła podnosić głowę w kraju. Wyszydzono powstanie, wyszydzono demokracyją. Wszelką śmielszą myśl dławiono, wszelkie gorętsze uczucie sarkazmem zimnym zlewano. System ten osięgnął swój skutek: miłość Ojczyzny u młodego pokolenia zamieniła się w chęć karyjery, praca organiczna służyła właśnie tylko na to, ażeby wypchać się na dochodne stanowisko. Umiarkowanie, zalecane przez gładkich reakcyjonistów, zeszło ostatecznie na brak wszelkich przekonań.
Dla emigracyi 1864 demokracyja nie przedstawiała już tak wyraźnego celu jak poprzednio. Do ostatniego powstania jasnem i dobitnem hasłem, które zapalało i jednoczyło wszystkie demokratycznie usposobione umysły, było uwolnienie i uwłaszczenie włościan. Temu stało się zadość; stało się nawet więcej, aniżeli tego sobie życzono. Rząd rosyjski bowiem, mszcząc się za powstanie i chcąc zjednać sobie masy ludowe, obdzierał i niszczył szlachtę a wydartą u niej ziemią hojnie obdzielał włościan. Prześladowanie szlacheckiej inteligencyi wzmogło ku niej sympatyją, a stronnicze popieranie włościan przez rząd najezdniczy osłabiło dawniejszy sentymentalizm demokratyczny ku nim. Wreszcie do czego miała teraz dążyć demokracyja? Do podniesienia oświaty i dobrobytu ludowego.
Lecz jaką ma być ta oświata, i w jaki sposób urządzić dobrobyt? Pytania te nasuwały się same przez się, lecz nie próbowano ich zgłębić, zadawalniając się ogólną odpowiedzią, że należy starać się o pomnożenie szkół, o wydawnictwa ludowe, o zawiązywanie stowarzyszeń ekonomicznych, o podniesienie rolnictwa, przemysłu, handlu i nauki. Lecz na ten program piszą się wszystkie stronnictwa, a przynajmniej możliwa jest tu praca w pewnej zgodzie ze wszystkiemi. Była atoli ważna jeszcze przegroda między tak zwanem arystokratyczno-szlacheckiem i demokratycznem stronnictwem, a mianowicie pierwsze liczyło głównie na gabinetową, dyplomatyczną pomoc w odzyskaniu niepodległości narodowej, drugie zaś pokładało nadzieję we własne siły i w przymierze ludów. Stronnictwo to ostatnie, stykając się z ruchem demokratycznym europejskim, zaczęło już wchodzić na właściwą drogę, jak to widzimy w manifeście Ogniska rewolucyjnego w Genewie, wydanym w 1867 r. i podpisanym przez jenerała Hauke-Bosaka[24] i Bulewskiego[25]. Ognisko rewolucyjne rozszerzyło program demokratyczny, podnosząc chorągiew socyjalistyczną.
Złamanie Francyi przez militaryzm pruski i wypadki Komuny paryskiej rozprzęgły ostatecznie naszę demokracyją.
Straciwszy wiarę w pomoc Francyi, którą uważała za przedstawicielkę ludów europejskich, i widząc w burżuazyi republikańskiej nagłą odmianę uczuć ku Polakom, spowodowaną udziałem naszych rodaków w obronie Komuny i dyplomatycznemi umizgami ku Rosyi, zwątpiła wreszcie o tej zasadzie, która ją aż do samego końca wyróżniała była od innych stronnictw. Przytem w całej Europie zaszła ważna zmiana. Utworzyły się silne, prawdziwie ludowe, bo złożone z przedstawicieli klasy pracującej, stronnictwa, stojące na gruncie socyjalistycznym, i zerwały węzeł, dotąd łączący je z radykalną burżuazyją. Trzeba było posunąć się dalej, albo cofnąć się. Łatwo było przewidzieć, że nastąpi ostatnie. Z wyjątkiem nielicznych jednostek, demokracyja nasza, prócz sentymentu nic niemająca wspólnego z ludem, ulękła się tych tłumów z zapracowanemi rękami, usuwających się z pod wszelkiej opieki i roszczących sobie prawo do reorganizacyi społeczeństwa odpowiednio do swoich potrzeb, zapomniała o tem, że sama wołała, iż wszystko dla ludu przed lud, i wraz z innemi stronnictwami zaczęła przywoływać pomoc policyjną państwa przeciwko „jawnej politycznej tendencyi podburzania wiejskiego i miejskiego ludu w imię socyjalistycznych haseł.“
Słowem, demokracyja nasza w znacznej swej większości okazała się tem, czem była istotnie, t. j. sentymentalizmem demokratycznym, spowodowanym najczęściej gorącością uczucia. Siły przekonania nie było w niej.
Naród nasz jednak na tem zatrzymać się nie może.
Socyjaliści polscy podnoszą więc na nowo sztandar demokratyczny Wiśniowskich, Worcelów, Goslarów, Ściegiennych, ów sztandar, na którym czytaliśmy, że wszechwładztwo wróci do ludu; stan niegdyś panujący rozwiąże się ostatecznie, między lud zstąpi, stanie się ludem; wszyscy będą równi, wszyscy wolni, wszyscy dziećmi jednej matki Ojczyzny!
Socyjaliści polscy chcą oświaty i dobrobytu ludu.
Chcą oświaty, któraby uczyniła lud samowiednym i samoczynnym. Chcą, by zrozumiał swoje położenie i zechciał wyjść z niego.
Chcą powszechnego dobrobytu, w którymby nie było wyzyskujących i wyzyskiwanych, bogaczy i nędzarzy.
Powtarzają słowa manifestu 1846 r.: Wywalczymy sobie skład społeczeństwa, w którym każdy poług zasług i zdolności z dóbr ziemskich będzie mógł użytkować, a przywilej żaden i pod żadnym kształtem mieć nie będzie miejsca; w którym każdy Polak znajdzie zabezpieczenie dla siebie, dla żony i dzieci swoich, w którym upośledzony od przyrodzenia na ciele lub na duszy znajdzie bez upokorzenia niechybną pomoc całego społeczeństwa.
Socyjaliści polscy chcą iść ręka w rękę z ludami, ale nie z rządami i rządzącemi warstwami. Podają oni bratnią dłoń rosyjskiemu i niemieckiemu ludowi przeciwko wspólnym wrogom: despotyzmowi, niewoli i wyzyskiwaniu.
Czy socyjalizm taki ma warunki bytu w Polsce?
Zaiste, smutno byłoby, gdyby wypadło dać przeczącą odpowiedź!
Wiemy jednak, że jest inaczej. Ziemia, krwią ofiarną zbroczona, nie może być jałową.
Socyjalistom polskim chodzi przedewszystkiem o wytworzenie ludowego stronnictwa z samego ludu — stronnictwa, w któremby robotnicy stanowili główne jądro i, nie oglądając się na inne warstwy, wzięliby w swe ręce sterownictwo nawy narodowej. Wówczas tylko demokracyja stanie się tem, czem powinna być ona w istocie.
Ludowe, robotnicze stronnictwo, kierujące a nie kierowane przez księży, szlachtę i burżuazyją, oto pierwszy cel naszych usiłowań.
Może moralne, ekonomiczne lub polityczne powody stanowią przeszkodę do podniesienia chorągwi socyjalistycznej na polskiej ziemi?
Wmawiają naszemu narodowi, że socyjalizm jest przeciwny jego charakterowi, że Polacy, rozmiłowani w wolności, dobrowolnie się nie poddadzą żadnemu systemowi, krępującemu rozwój indywidualnych ich interesów.
Widzimy tu złe zrozumienie socyjalizmu i fałszywe przedstawienie polskiego narodu.
Socyjalizm demokratyczny nie jest przeciwny wolności, ale chce wolności sprawiedliwej i powszechnej. Wrogiem jest tylko wolności wyzyskiwania i wolności, z którejby sama uprzywilejowana mniejszość korzystała. Socyjalizm demokratyczny chce wolności, lecz równocześnie także równości, braterstwa i sprawiedliwości. Ażaliby były one przeciwne charakterowi narodu naszego? Czyż przypuszczać coś podobnego, nie znaczyłoby rzucać oszczerstwa, nieusprawiedliwionego niczem?!
Jeśli mówimy o narodzie polskim, rozmiłowanym w wolności, to mamy na myśli szlachtę polską, gdyż ona tylko używała praw obywatelskich. Wreszcie i ta sama szlachta czyliż nie była więcej rozmiłowana w swych przywilejach aniżeli w wolności? Gdyby było inaczej, czyż niewola polityczna ciężyłaby nad nami przeszło całe stulecie? Jakiem było zachowanie się szlachty w walce porozbiorowej o wolność, poucza historyja. „Otrzymuję — pisze Kościuszko w r. 1794 — często skargi od żołnierzy i rekrutów; nie tylko — mówią oni — ich żony i dzieci nie doznają żadnej ulgi, lecz owszem zdaje się, jakoby za karę, że ich mężowie i ojcowie służą rzeczy pospolitej, chciano pogarszać ich położenie.“ W powstaniu 1831 r. wniosek uwłaszczenia wszystkich włościan zamieniono na sejmie projektem uwłaszczenia włościan w dobrach narodowych, i ten projekt uległ następnie niekorzystnej dla ludu wiejskiego zmianie. „Wniosku Szanieckiego (o nadanie włościanom własności gruntowej) — powiada Heltman — nie podniósł żaden poseł sejmujący, żaden organ opinii publicznej.“[26] I wówczas, kiedy już na emigracyi stanowczo zgodzono się na to, że bez pozyskania ludu niepodobna myśleć o Polsce, szlachta poznańska „zamiast porwać inicyjatywę projektu rządowego (pruskiego) i jednogłośnie, jednocześnie, braterskiem sercem ofiarować własność chłopom, wszelkiemi sposobami zwlekała przystąpienie, wynajdywała haczyki przeszkadzające, wiodła spór z chłopami o nic nieznaczące korzyści; oprócz kilkunastu wyjątków, tak względem chłopów postępowała, że chłopi zmuszeni byli w panu uważać wroga swojego, w komisarzu królewskim opiekuna, a w królu pruskim dobroczyńcę.“[27] Tak samo postąpiła i szlachta galicyjska; dopóty w 1848 r. ociągała się z darowaniem pańszczyzny, aż rząd austryjacki uprzedził ją, wydając w tym przedmiocie reskrypt 18. kwietnia. Wprawdzie, na początku 1863 r. Tymczasowy Rząd Narodowy ogłosił uwłaszczenie włościan; ale szlachta biernem swojem zachowaniem się pozbawiła ten akt wpływu, który przy czynnem z jej strony poparciu powinien był wywrzeć. Czyż wreszcie szlachta polska w jedynej prowincyi, Galicyi, gdzie może czynnie dzisiaj wystąpić na polu ustawodawczem, nie stara się z uszczerbkiem solidarności narodowej zachować swoje uprzywilejowane stanowisko, korzystając z przewagi liczebnej na sejmie?
Teoretycy niektórzy powiadają, że Polacy z wybitnym rysem indywidualizmu w swym charakterze nie mogą być zwolennikami porządku, opierającego się na wspólnej czyli społecznej własności. Nie wiem, na czem opierają to swoje twierdzenie. Na początku naszych dziejów widzimy, że lud władał wspólnie ziemią. „Była to — pisze Lelewel — ziemia gminna; nie moja, nie twoja, ale nasza; mirska, ziemia ludu, święta.“[28] Potwierdzają to i inni nasi historycy. Wprawdzie, szlachta, stawszy się wyłącznym panującym stanem, posunęła indywidualną wolność do wysokiego stopnia, ale jak słusznie nasi dziejopisarze i publicyści zauważali, poczucie braterstwa i wspólności było bardzo silnie pomiędzy nią rozwinięte. Szlacheckie rodziny uważały za święty swój obowiązek podawać rękę pomocy podupadłej braci i dawać jej możność podźwignięcia się z upadku. I tem potężniejszem było to uczucie, im bliżej stoimy złotych czasów rzeczypospolitej szlacheckiej. Następnie, kiedy pojęcia demokratyczne upowszechniły myśl o równości wszystkich, poczucie szczęścia powszechnego przeważa w wielu szlachetnych umysłach nad zamiłowaniem rozległej osobistej wolności. „Dobry obywatel — powiada Staszic — zaprzysięga posłuszeństwo prawu; przyznaje społeczności ogólną wszystkiego własność; wolę osobistą zamienia w wolę powszechną; swoję osobę niszczy, a przeistacza rzecz całą w część jednę, która namiętności, sławę, dobro i miłość wspólną z ciałem ogólnem mając, uszczęśliwia siebie, uszczęśliwiając wszystkich.“[29]
Wreszcie, kiedy przekonania socyjalistyczne wzmogły się potężnie we Francyi przed rewolucyją 1848 r., widzimy, że emigracyja demokratyczna w swych manifestach skłaniała się ku nim, że pojawili się otwarci wyznawcy socyjalizmu (Jan Czyński[30], Stanisław Worcel, Piotr Ściegenny, Leon Rzewuski i inni), że wieszczowie nasi — a zwłaszcza Adam Mickiewicz w swych prelekcyjach — przepowiadali nową bliską erę stosunków społecznych, opartą na słowiańskiej wspólności, że filozofowie — jak Trentowski[31] i Kamieński[32] — wskazywali jej dziejową konieczność. Duch socyjalistyczny wieje z ówczesnej naszej literatury emigracyjnej i krajowej.[33] „Duch słowiański — powiada Chojecki — jako syntetyczny dla tezis romańskiej i antitezis germańskiej, czyli równości centralizacyjnej i osobistej wolności (a więc i własności), za słowo swe postawi wolnosć i równość we wspólności. “ (Rewolucyjoniści i stronnictwa wsteczne.) Wielogłowski jeszcze dobitniej oświadcza: „Na jutro, czy to trochę wcześniej czy później, ale niezawodnie przewidujemy {{Rozstrzelony|rozwiązanie pojedyńczej własności ziemskiej na korzyść gminn. Jest to zasada wyższa, zaradcza i przynosząca jedyny już w położeniu obecnem ratunek, a wreszcie kończąca stan nienaturalnych, ale przeciągłych boleści i wzburzeń, w jakich się świat znajduje.“
Dobiegając połowy bieżącego stulecia, prawie wszystkie szlachetniejsze i wyższe umysły w naszym narodzie przeczuwały nastanie nowego porządku, opartego na wspólności — jak mniemano — zasadniczej myśli Słowian, i wierzyły, iż właśnie my, Polacy, przewodniczyć będziemy wcielaniu jej w życie, — a obecnie po trzydziestu latach odwracamy się od tej z tęsknotą wyglądanej przyszłości i potępiamy ją z góry jako nieodpowiednią polskiemu duchowi.
Kto ma słuszność? Czy to szlachetne pokolenie, które styrało życie swoje w walce o wolność, czy też rozsądni i praktyczni dzisiejsi przewodnicy na drodze dorabiania się majątków?
Młode pokolenie już odpowiedziało. Z pogardą odtrąciło podsuwany jej kielich używania, a weszło na drogę, po której stąpali Konarscy, Wiśniowscy, Dembowscy, Worcelowie, Ściegienni.
Czy może na prawdę stosunki ekonomiczne na ziemiach polskich są takie, że socyjalizm okazuje się zbyteczny a nawet niemożliwy?
Socyjalizm — jak widzieliśmy — dąży do usunięcia wyzyskiwania i nędzy. Ażali wyzyskiwanie nie odbywa się u nas na rozległą skalę i nędza nie pożera całych warstw ludności? Czyż na Szląsku Górnym nie widzimy strasznie wyzyskiwanych i znędzniałych robotników po kopalniach i fabrykach?[34] Czyż na fabrykach warszawskich dowolność wyzyskiwania nie posuwa się aż do zuchwalstwa w tak zwanem obcinaniu zarobionej już płacy? Robotnik na sztukę zarabia przypuśćmy 32 rubli miesięcznie, administracyja fabryczna nigdy mu takiej kwoty nie wypłaca, ale zawsze o kilka rubli mniej. Czyż zecerzy lwowscy, dopóki przez zmowę nie wymogli dla siebie korzystniejszych warunków i ustanowienia cennika, nie byli haniebnie wyzyskiwani, i czy dzisiaj nie dzieje się im krzywda pod wielu względami? Czy rzemieślnicza klasa po małych mieścinach nie jest skazana na śmierć głodową wobec konkurencyi wielkich miast i łatwości dzisiejszej sprowadzania towarów?[35] Czyż nędza wśród wiejskiej ludności nie rozrasta się do przerażających rozmiarów? Proszę przeczytać dziełko p. Jasieńskiego p. t. Nędza na Rusi. Proszę zajrzeć do książki zbiorowej p. t. D z w i n (Dzwon), wydanej w 1878 r. przez p. Michała Pawlika. Są tam przedstawione dochody i wydatki tkaczy w Komarnie. Na utrzymanie nędzne trzech osób w rodzinie konieczną jest kwota 200 złr. rocznie, a tymczasem przeciętny roczny dochód tej rodziny wynosi zaledwie 95 złr. i 55 ct.! Włościan bez ziemi z każdym dniem staje się liczba coraz większa. W Galicyi Zachodniej — pisze w prywatnej korespondencyi do mnie człowiek uczciwy, chociaż nie będący zwolennikiem socyjalizmu — chłopów, niemających ani kawalątka własnego ziemi, jest przynajmniej połowa. Zimą robotnik zarabia dziennie 20 ct. bez jadła; wiosną i jesienią 30 ct., podczas żniwa i zbiorów 50 ct., ale to trwa najwyżej 3 miesiące. Robotnik ma nieraz w domu żonę i kilkoro dzieci do wyżywienia. Po potrąceniu opłaty za mieszkanie i własnego wiktu, cóż mu pozostaje na rodzinę? To też najczęściej robotnik żywi się tylko chlebem: chleba za 5 ct. na śniadanie, chleba za 5 ct. na obiad, chleba za 5 ct. na wieczerzę. Pracuje zaś taki robotnik od 5 rano do 7 wieczór, oczywiście pod ciągłym dozorem, by nie próżnował. Z powodu odległości mieszkania bardzo często wychodzi z domu o godzinie 3ciej z rana, ażeby nie spóźnić się na robotę, gdyż kto przyjdzie po 4tej, musi czekać do 12tej i bierze następnie połowę tylko za pół
dnia. Jeśli żona może oddać dzieci do ochronki, to idzie także na zarobek. W Wieliczce są dwie ochronki i obie zwykle bywają pełne. Płaci się 8 centów za wyżywienie i naukę dziecka. Oficyjaliści, korzystając z niezaradności robotnika, krzywdzą go nieraz. Stąd bywają dość częste wypadki pożarów stodoł dworskich przez zemstę. Oto mamy obrazek życia naszego ludu wiejskiego!
W przytoczonym już Dzwonie jest korespondencyja ze wsi Ogladiw, z której dowiadujemy się, że większość ludności nie ma tam ziemi, a ci, co mają, nie mają więcej nad 4 morgi. Ludność Rolnicza (Lwów, 1874) p. Rapackiego podaje, że robotników wiejskich, niemających ziemi, jest w Wschodniej Galicyi 72·3% w stosunku do całej rolniczej ludności. Jest to stosunek przerażający! Wreszcie i w innych prowincyjach dawnej rzeczypospolitej szybko rośnie proletaryjat bezziemny — jak o tem nieustanne dochodzą z rozmaitych stron wiadomości. Najgorsze jednak agrarne stosunki są w Galicyi; grożą tu one straszną katastrofą, która bez idei przewodniej utorowałaby tylko drogę najeźdźcom od wschodu.
Wreszcie, przypuśćmy, że nie stanęliśmy jeszcze u kraju przepaści, jak to się stało już z Zachodnią Europą. Czyż mamy przeto czekać, aż nędza i wyzyskiwanie urosną do takich rozmiarów, że wszelka cierpliwość pęknąć będzie musiała? Czyż nie rozsądniej, nie dać rozwinąć się chorobie i szukać zawczasu na nią środków zaradczych, zwłaszcza, jeśli nauka już je wskazuje?
Lecz — powiadają na to — socyjalizm nie ma warunków bytu na ziemiach polskich.
Dla czego?
Niema bowiem wielkiego fabrycznego przemysłu.
Zapewne, wielki przemysł, skupiając masy robotników w fabrykach, ułatwia szybszą propagandę i ściślejszą organizacyją a nadto przyzwyczaja do wspólnej produkcyi w większych rozmiarach.
Brak więc fabrycznego przemysłu tłumaczy po części, dla czego u nas socyjalizm nie rozwija się tak szybko jak gdzieindziej; atoli nie stanowi to dowodu, jakoby wcale się nie krzewił, albowiem bądź co bądź należymy do rodziny ludów europejskich i nie możemy zupełnie odgrodzić się od interesów, kierujących niemi. Socyjalizm zaś w Europie to samowiedna kwestyja robotnicza.
Czy wszakże kwestyja robotnicza jest u nas na dobie?
Pomijając na teraz polityczne względy, które kazałyby nam stworzyć tę kwestyją, gdyby jej nawet nie było, widzimy, że istnieje ona wszędzie ze względów ekonomicznych. Przypomnijmy zmowy robotnicze drukarzy, krawców, piekarzy, ślusarzy we Lwowie w 1870 r., zmowę krawców w roku 1871. Uwzględnijmy, że w zaborze pruskim socyjalizm niemiecki pociągnął ku sobie znaczną liczbę polskich robotników. Pamiętajmy, że na Szląsku Górnym jest wielki fabryczny przemysł, a w Kongresówce w ostatnich latach wzmógł się on znakomicie. Przypomnijmy, że w Warszawie już w roku 1871 na fabryce Lilpopa i Raua[36] zorganizowała się była zmowa robotnicza, która tylko wskutek dowolności policyjnej rządu najezdniczego ustać wnet musiała. Kwestyja robotnicza stała się w Warszawie nawet do tyła naglącą, że sam rząd rosyjski w zeszłym roku wezwał fabrykantów i przemysłowców, ażeby obmyśleli środki polepszenia bytu materyjalnego robotników.
Jeśli jakie prowincyje, to właśnie Galicyja i polskie ziemie pod zaborem pruskim pragnąć gorąco powinny, ażeby socyjalizm demokratyczny corychlej zapanował w Europie, albowiem wielki przemysł niemiecki wyzyskuje te kraje, i przeciwko temu nic poradzić nie możemy. Socyjalizm, ograniczający produkcyją przeważnie do miejscowych potrzeb i wcale niemający zadań kupieckich zapełniania towarami rynków cudzoziemskich i wytworu na zapas, nie będzie zasypywał tych prowincyj tandetnemi towarami z uszczerbkiem krajowych rzemiosł i przemysłu.
Kwestyja robotnicza nie jest w Polsce na dobie — powiadają inni — albowiem klasa robotnicza nie dojrzała jeszcze u nas do tego stanowiska, jakie zajęła już w Zachodniej Europie. Zarzut ten pomiędzy innemi podniesiono na poufnych zgromadzeniach lwowskiego Klubu postępowego w 1875 r., kiedy z powodu rozpraw w sprawie zmiany prawa wyborczego do sejmu p. Antoni Mańkowski słuszne postawił żądanie, ażeby Klub oświadczył się za powszechnem bezpośredniem głosowaniem.[37]
Zapewne, że pragnęlibyśmy więcej światła i samodzielności od klasy robotniczej polskiej; zapewne, że wolelibyśmy, ażeby więcej sama rozumowała, aniżeli słuchała szlachecko-burżuaznych kuratorów, któremi ugarnirowano Gwiazdy i Towarzystwa przemysłowe, ale pomimo to wiemy, że w szeregach robotniczych jest wiele osób, które bardzo dobrze pojmują interesy swego stanu i kraju, tem bardziej, że te interesy ściśle łączą się z sobą.[38] Zdaje się, że i w tym względzie jak i we wszystkich innych Warszawa staje na czele ruchu.
W kraju jednak naszym socyjalizm rolny ma większe znaczenie od przemysłowego.
I w tym względzie, właśnie Galicyja i zabór pruski przedstawiają przedewszystkiem takie warunki, że tylko socyjalizm może zapobiedz wywłaszczaniu i wynaradawianiu ludności pracującej.
W Galicyi więcej niż dwie trzecie ludności rolniczej stanowi proletaryjat bezziemny! Widzieliśmy, że są wsie, w których większość nie ma wcale gruntu. Sama własność włościańska jest tak rozdrobniona i mała, że właścicielowi jej nie daje możności wyżywienia rodziny ani też cokolwiek staranniejszej uprawy. Wywłaszczenie — jak widzieliśmy — wzrasta w przerażający sposób. Równocześnie ziemia, przechodząc w ręce żydów-lichwiarzy, ulega najstraszniejszemu spustoszeniu. Ludność wiejska, wycieńczona głodem i przeciężona pracą, karłowacieje fizycznie. Spisy urzędowe
wykazują, że Galicyja ze wszystkich krajów austryjackich największą daje liczbę niezdolnych przy poborze do wojska, bo 849 na 1000, a między temi znowu największą liczbę niezdolnych z powodu niedostatecznego wzrostu, bo 392 na 1000! (Gazeta Lwowska, 1878 r. z 20. sierpnia.) Śmiertelność, choroby i przestępstwa wśród wiejskiej ludności znacznie się powiększyły w ostatnich latach, mnożąc tym sposobem ofiary potworowi pożerającej nędzy.
Wszystkie środki palijatywne zaradzenia temu przerażającemu stanowi nie zdadzą się na nic. Podział nawet gruntów, gdyż w takim wypadku na każdego rolnika wypadłoby wszelkiej ziemi 5·3 morga, mógłby tylko chwilową przynieść ulgę. Pozostaje jeden tylko ratunek: zorganizowanie rolniczych socyjalistycznych gmin i oddanie im wszystkich gruntów do uprawyy.
Przewrót społeczny da się łatwiej wykonać pomiędzy naszemi włościanami, aniżeli w Zachodniej Europie. Zamiłowanie bowiem własności osobistej nie miało jeszcze czasu tak wkorzenić się w umysł i uczucie naszego wiejskiego ludu, jak się stało np. we Francyi, Szwajcaryi, Niemczech, ponieważ włościanie nasi od niedawna tylko zostali właścicielami.
Tradycyja gminnej wspólnej własności jest silniejsza w naszym ludzie, aniżeli na zachodzie. W ostatnich czasach były nierzadkie wypadki energicznego oporu, z jakim cała wieś stawała przeciwko zaborowi gminnych ziem. Przytem zamożnych gospodarzy, którzy dostateczne wyżywienie czerpią z swej ziemi, jest bardzo mała tylko u nas liczba; przeważną większość stanowią bezrolni włościanie i właściciele drobnych kawałków gruntu, którzy z pewnością łatwo się ich zrzekną na rzecz całego ogółu, skoro tylko ujrzą możność polepszenia swego nędznego bytu w innym ustroju.
Poznańskie pod innym względem straszną zapowiada przyszłość. Polska ludność, coraz bardziej skrępowana, i zahukana, wydaje się tam na pastwę żywiołowi uprzywilejowanemu niemieckiemu, popieranemu całą potęgą państwa i kapitałów niemieckich. Podczas ostatnich wyborów do parlamentu niemieckiego (w lipcu i sierpniu 1878 r.) liczba głosów, oddanych na polskich kandydatów, zmniejszyła się w stosunku do lat poprzednich. Bardzo to smutny fakt! Nie oznacza on jednak zmniejszenia się liczebnego ludności polskiej, lecz tylko wzmożenie się przemocy uprzywilejowanego niemieckiego żywiołu. Jakoż istotnie, zawdzięczając starannie zebranym cyfrom przez p. Ludwika Żychlińskiego[39], widzimy, że odbywa się szybki postęp przechodzenia większej własności z rąk polskich do niemieckich. W 1848 r. z ogólnej sumy większej własności (6.214.772 morgów) Polacy posiadali 3,792.764 morgi a Niemcy 2, 422.008 morg., a więc pierwsi mieli więcej o 1,370.756 morgów. Dzisiaj stosunek się odmienił: Niemcy pomiędzy większemi właścicielami przeważają ilością gruntów i mają prawie o 590.000 morgów więcej od Polaków. Polska włościańska ludność, skazana przez rząd na ciemnotę i dowolność, gdyż szkoły i sądy z powodu obcego języka nie mogą jej przynosić rzeczywistej korzyści, a wyzyskiwana z coraz większą srogością przez wzrastający niechętny sobie uprzywilejowany żywioł, wyprzedaje ojcowiznę i wynosi się do Ameryki. Ze zgrozą dzienniki nasze wołają przeciwko tej emigracyi, temu opuszczaniu rodzinnej ziemi.
Lecz wołania ich są bezsilne i muszą takiemi pozostać wobec potężnego wpływu gniotących wieśniaka wielkopolskiego warunków.
Jedynym ratunkiem dla polskiej ludności w zaborze pruskim jest zorganizowanie gmin socyjalistycznych.
Wówczas ziemia będzie wspólną, gminną. Niepodobna jej będzie odrywać kawałkami. Gmina zaś, oparta na własności wspólnej, nawet przy dzisiejszym porządku, łatwiejby się oparła wywłaszczeniu, jak to widzimy w Rosyi, i idącemu za niem wynarodowieniu.
Przechodzimy teraz do warunków politycznych, pytając, o ile usprawiedliwiają one u nas szerzenie socyjalistycznych przekonań? Po ostatnim kongresie przedstawicieli mocarstw europejskich w Berlinie, trzeba być ślepym albo mieć w tem interes, ażeby nie widzieć, że od rządów zgoła niczego my jako naród spodziewać się nie możemy.
Dyplomatyczne matactwa wychodzą tylko na korzyść silnym, my zaś takiemi nie jesteśmy.
Pozostaje więc nam jedynie rachować na własne siły i na przymierze z temi, w których własnym interesie leży walka z naszemi wrogami i wywrót tego porządku, w którym zostaliśmy narodem-proletaryjuszem, pozbawieni moralnej i materyjalnej ojcowizny.
A czyż możemy rachować na własne siły, jeśli nie pozyszczemy ludu dla swojej sprawy?
Pozyskać zaś lud możemy tylko wówczas, jeśli sprawa jego wolności stanie się sprawą ogólną.
Czyż mamy czekać, aż same rządy najezdnicze, ażeby utrzymać swoje panowanie, najgwałtowniejszym potrzebom ludu poświęcą interes mniejszości?
Jeśliby ta chwila nieszczęsna miała nastąpić, to przynajmniej niech lud wie, czego ma żądać i niech ma dość spójni pomiędzy sobą, by poprzeć energicznie swe żądania. Niech rządy znajdą w nim czynną, nie zaś bierną siłę.
Maurycy Mochnacki[40] pojmował wielką doniosłość połączenia powstania z rewolucyją socyjalną. Pisząc (Nowa Polska z 2. lutego 1831 r.) o powstaniu 1794 r., tak powiada: „Kwestyja Kościuszki była taka: żeby skruszyć jarzmo rosyjskie, trzeba odpowiednich sił materyjalnych; siły odpowiednie zawarte są w masach; a zatem trzeba poruszyć masy, trzeba im nadać inne prawa, inne znaczenie. Nadanie tych praw stanowi istotę rewolucyi socyjalnej. A zatem dla rozwinięcia największości (maximum) sił potrzebnych ku wydźwignięciu narodu z pod obcego jarzma, z pod zewnętrznego ucisku, wypadało Kościuszce nadać rewolucyi kierunek socyjalno-rewolucyjny. Kościuszko nieraz wpadał na tę myśl, lecz zawsze obchodził go w koło strach wielko-oki na samo wspomnienie socyjalnego wstrząśnienia. Złe radykalne w niwecz nas obróciło. Nie zainteresował mas. Milijony patrzały obojętnie na upadek kraju. Względem nich odmieniły się tylko nazwiska ciemięzców. Nie dbał lud, kto mu panuje.“
Ten sam strach wielko-oki czyni i dzisiaj ślepemi naszych sytych patryjotów.
Podnosząc chorągiew ludową, nie tylko mamy na oku swój lud, ale także i inne ludy europejskie.
W ostatnich czasach nieraz dawało się słyszeć, że po 1848 r. doznaliśmy zawodu i ze strony ludów.
Właściwie jednak rzecz się tak ma: nie ludy nas zawiodły, lecz my sami siebie zwodzimy.
Szukamy bowiem ludu tam, gdzie go nie ma; szukamy go w klasach uprzywilejowanych.
Klasy te, niechętne a nawet wrogie dla wszelkiej rewolucyi, nie mogą sprzyjać naszej sprawie, która bez gwałtownych wstrząśnień nie da się zadowalniająco rozwiązać.
Szczerze ludowe stronnictwa w Europie — to są stronnictwa socyjalistyczne.
Powinniśmy to zrozumieć.
Właśnie w dwóch państwach, które przygniotły nas całym ciężarem jarzma, w caracie rosyjskim i kajzertumie niemieckim, socyjalizm szybko zdąża do obalenia tego potwornego porządku, który ludy zamienia w trzody a kraje w więzienia.
W obozie socyjalistów niemieckich i rosyjskich mamy szczerą sympatyją, jak tego dowiedli w licznych wypadkach. Karol Marx bardzo czynnie agitował w 1863 i 1864 r. w naszej sprawie; mowa Liebknecht’a, wypowiedziana w parlamencie niemieckim na początku 1878 r. za niepodległością Polski, wstrzęsła potężnie sumieniem naszego narodu. Z Rosyjan Hercen nie wahał się skazać na niepopularność swe pismo, broniąc wytrwale naszej sprawy. Uderzmy się w piersi i zapytajmy samych siebie, czy nasi redaktorowie zdobyliby się na tyle odwagi co Hercen. Przynajmniej to, co piszą i jak piszą, wcale o tem nie świadczy. Bakunin[41] z narażeniem własnej osoby szedł wraz z naszemi ochotnikami na pole walki. Nowsi wyznawcy socyjalizmu w przemowach swoich i programatach zawsze uwydatniają swoje szczerze życzliwe stanowisko dla narodu polskiego.
Mamyż więc czekać z założonemi rękami, aż nam kto inny rozbije kajdany i powie: jesteście już wolni? Nie mamyż dołożyć i my ze swojej strony usiłowań do odzyskania wolności? Czyż zrzekniemy się tradycyi naszych ojców, którzy wywieszali chorągiew: za naszę i waszę wolność? — I kiedy kto inny podnosi tę chorągiew, mamyż biernie wyczekiwać, co z tego będzie?[42]
Nie zgadzałoby się to z naszym narodowym charakterem i byłoby nawet niedyplomatycznem.
Wrogi bowiem czynią tylko ustępstwo tym, kogo się obawiają; nigdy zaś nie dadzą się uwieść żadnym przysięgom wierności niewolniczej.
Dopóki tylko mniejszość uprzywilejowana burzyć się będzie, dopóty rządy będą mogły ją zawsze powstrzymać, stając chwilowo po stronie ludu.
Lecz jeśli sam lud podniesie sztandar rokoszu, wówczas dni i godziny panowania przemocy policzone.
Nietknięta to prawie, równie zewnętrznym jak wewnętrznym nieprzyjaciołom straszna potęga. Nią Polska powstanie.
Kiedy rozbijano stary porządek, runęła Polska dawna, szlachecka; wraz z nowym ustrojem powstanie Polska odmłodzona, ludowa.
Czyj więc patryjotyzm ma cechy zdrowia: czy tych, którzy oburącz chcą podtrzymać walący się gmach społeczny, czyli też tych, którzy z wiarą i otuchą biorą się do budowy nowego?
Chcemy oprzeć nowy porządek na miłości i braterstwie ludzi, ze smutkiem przeto patrzylibyśmy na krew płynącą.
„Gdyby jednak — powtórzymy wraz z manifestem demokratycznym — konieczna zmiana porządku społecznego i za ną idąca niepodległość bez gwałtownych wstrząśnień obejść się nie mogły; gdyby lud musiał być surowym sędzią przeszłości, mścicielem wyrządzonej sobie krzywdy i wykonawcą niecofnionych wyroków czasu; my dla garstki uprzywilejowanych nie poświęcim szczęścia duwdziestu milijonów, a przelana krew bratnia spadnie tylko na głowy tych, co w zapamiętaniu własny tylko egoizm nad wspólne dobro i wyjarzmienie Ojczyzny przeniosą.“
- ↑ Wolfgang Menzel (1798-1873) – niemiecki poeta, krytyk i historyk literatury.
- ↑ Jarosław Dąbrowski (1836-1871) – polski działacz niepodległościowy, generał i naczelny dowódca wojsk Komuny Paryskiej.
- ↑ Walery Antoni Wróblewski (1836-1908) – polski działacz rewolucyjno-demokratyczny, dowódca w powstaniu styczniowym, generał Komuny Paryskiej, działacz Związku Zagranicznego Socjalistów Polskich.
- ↑ Włodzimierz Rożałowski - powstaniec styczniowy i kapitan Komuny Paryskiej, autor książki Żywot jenerała Jarosława Dąbrowskiego.
- ↑ Karol Świdziński (1841-1877) – polski poeta, kapitan Komuny Paryskiej.
- ↑ Teofil Dąbrowski (1842 – po 1890) – oficer powstania styczniowego, jeden z dowódców Komuny Paryskiej, brat Jarosława.
- ↑ August Okołowicz (1834/35 – po 1880) – generał Komuny Paryskiej.
- ↑ Większą część tych nazwisk wyjąłem z dziełka: „Żywot jenerała Jarosława Dąbrowskiego przez Włodzimierza Rożałowskiego.“ Lwów, 1878 r. Jest to żywy opis walk Komuny paryskiej.
- ↑ Jean-Jacques Rousseau (1712-1778) – genewski pisarz, piszący w języku francuskim, filozof, pedagog i teoretyk muzyki.
- ↑ Stanisław Staszic (1755-1826) – polski działacz oświeceniowy, pionier spółdzielczości, pisarz polityczny i publicysta, filozof i tłumacz, duchowny katolicki.
- ↑ Karl Hagen (1810-1868) – niemiecki historyk.
- ↑ Polski przekład wyszedł we Lwowie w 1877 r.
- ↑ Przytoczyłem liczne ustępy demokratycznego manifestu dla tego, że socyjaliści polscy mogliby go śmiało podpisać, poczyniwszy tylko małe odmiany.
- ↑ Seweryn Goszczyński (1801-1876) – polski działacz społeczny, rewolucjonista, pisarz i poeta polskiego romantyzmu.
- ↑ Szymon Konarski (1808-1839) – polski działacz niepodległościowy, powstaniec listopadowy, członek Młodej Polski i Stowarzyszenia Ludu Polskiego.
- ↑ Edward Dembowski (1822-1846) – polski działacz lewicy niepodległościowej, filozof, krytyk literacki, publicysta, pisarz i organizator powstania krakowskiego w 1846.
- ↑ Teofil Wiśniowski (1805/06-1847) – uczestnik powstania listopadowego i organizator związków węglarskich w Galicji.
- ↑ Lesław Łukaszewicz (1809-1855) – polski działacz nielegalnej opozycji demokratycznej, historyk literatury.
- ↑ Julian Goslar (1820-1852) – polski działacz rewolucyjny, autor broszur politycznych i poezji więziennej.
- ↑ Stanisław Gabriel Worcell (1799-1857) – polski działacz polityczny, publicysta, hrabia.
- ↑ Wojciech Darasz (1808-1852) – emigracyjny działacz niepodległościowy, publicysta, uczestnik powstania listopadowego.
- ↑ Wiktor Heltman (1796-1874) – polski działacz polityczny, publicysta.
- ↑ Str. 84. Emigracyja polska od 1831 do 1863 r. Lipsk, 1865.
- ↑ Józef Hauke-Bosak (1834-1871) – hrabia, generał broni, dowódca sił zbrojnych województw krakowskiego i sandomierskiego w powstaniu styczniowym.
- ↑ Ludwik Bulewski (1824-1883) – działacz emigracyjny, publicysta.
- ↑ Biblioteka pisarzy polskich. Demokracyja polska na emigracyi. Lipsk, 1866.
- ↑ Pismo Towarzystwa demokratycznego polskiego. Część II, str. 173.
- ↑ Polska średnich wieków, tom III, str. 379.
- ↑ Str. 152. Uwagi nad życiem Jana Zamojskiego.
- ↑ Jan Czyński (1801-1867) – polski publicysta żydowskiego pochodzenia, radykalny demokrata, socjalista utopijny, prawnik, działacz niepodległościowy.
- ↑ Bronisław Ferdynand Trentowski (1808-1869) – polski filozof i pedagog, mesjanista, wolnomularz.
- ↑ Henryk Michał Kamieński (1813-1866) polski ekonomista, filozof, publicysta, teoretyk ruchu rewolucyjno-demokratycznego, kuzyn Edwarda Dembowskiego.
- ↑ Przytoczę tu tylko następujące dzieła: Przedburza polityczna, Trentowskiego (Freiburg, 1849), Rewolucyjomści i stronnictwa wsteczne, Edmunda Chojeckiego (Berlin, 1849), Emigracyja polska wobec Boga i narodu, Walerego Wielogłowskiego (Wrocław, 1848), dzieła Leona Rzewuskiego, Zarys projektu Ustawy gminnej (Kraków, 1848), Myśli o przyszłości Słowian, przez Ł. (Poznań, 1849), O własności, napisał A. Mora (Poznań, 1848) i t. d.
- ↑ Patrz: Der Oberschlesische Industriebezirk mit besonderer Rücksicht auf seine Cultur und Gesundheitsverhältnisse. Von Dr. J. Schlockow. Breslau, 1876.
- ↑ „Maszyny, kolej i inne wynalazki przyniosły wprawdzie wielkie korzyści i ułatwienia wyższemu przemysłowi i innym ważniejszym stosunkom ludzkim, ale zabiły — można powiedzieć — przemysł drobniejszy, ręczny, a stąd namnożyły i biedy bez końca! Nie może mieć pojęcia, kto nie patrzył na to własnemi oczyma, jak ciężką a ukrytą, nędzę napotkać można u rzemieślników po małych mieścinach, którzy to dawniej rąk własnych pracą utrzymywali siebie i swą rodzinę; dziś, gdy ich robotę zastąpiła sprowadzona z stolicy lub i z dalsza, choć nie lepsza i mniej trwała; ale gotowa i ozdobniejsza, zabrakło im zarobku; nie posiadając zaś ani jednego zagonu własnego, nie są w stanie wyżywić się ani okryć.“ Str. 27. Jak spełnić można cud pożądany całkiem naturalnymi środkami. Rzeszów, 1876. Oto warunki, dla których socyjalizm musi krzewić się i pomiędzy drobnemi rzemieślnikami miasteczek naszych.
- ↑ Lilpop, Rau i Loewenstein (LRL) – spółka akcyjna i fabryka, założona w 1866 w Warszawie, zlikwidowana w 1944.
- ↑ P. Z. M. w swoim artykuliku: „Brak warunków socyjalizmu w krajach polskich“, zamieszczonym w Ekonomiście (1878 r., N. 30), pisze: „Nie mamy powszechnego, bezpośredniego prawa wyborczego, atoli nie dla tego, żeby przeważna większość ogółu myślącego prawa tego nie uznawała, jak tego dowodem rozprawy i uchwały różnych publicznych zebrań w latach ostatnich, ale dla dla tego, iż prawa tego nie chce nam przyznać władza.“ Widocznie, Klub Postępowy nie należał do przeważnej większości ogółu myślącego, albowiem — pomimo przekonywujących wywodów p. Mańkowskiego — odrzucał jego wniosek? Zapewne, i dzienniki lwowskie nie reprezentują większości ogółu myślącego, albowiem — jak powszechnie wiadomo — są przeciwne powszechnemu bezpośredniemu wyborczemu prawu?
- ↑ Tak zwracamy uwagę na broszurkę, wydaną w 1873 r. we Lwowie p. t. Głosy robotników! Podług broszury F. Schönhofer’a: „Was wollen, was sollen die Arbeiter?“ Przełożył Szczęsny Bednarski. Żądania robotników, wyrażone w tej broszurze, są następujące: powszechne, równe i bezpośrednie wyborcze prawo; konieczność ścisłego określenia dziennej pracy i dni roboczych, ograniczenia pracy dziewcząt, a zupełnego zniesienia pracy dzieci w fabrykach i pracowniach; odłączenie kościoła od państwa a szkoły od kościoła; zaprowadzenie obowiązkowej nauki w szkołach ludowych a bezpłatnej we wszystkich publicznych zakładach naukowych; zastąpienie stałej armii obroną krajową; niezawisłość sądów; wprowadzenie jawnego i ustnego postępowania sądowego i bezpłatna opieka prawa; zniesienie wszystkich pośrednich podatków i zaprowadzenie natomiast podatku bezpośredniego dochodowego; pomoc państwowa dla stowarzyszeń robotniczych; państwowy kredyt pieniężny dla produkcyjnych towarzystw robotniczych — za solidarnem poręczeniem. Do tych skromnych żądań lwowscy robotnicy dołączyli trzy następujące: 1.) zupełny samorząd krajowy, 2.) połączenie kalendarzy julijańskiego z gregorijańskim i 3.) zredukowanie świąt uroczystych o ⅔ części i równoczesne obchodzenie tychże.
- ↑ Ludwik Żychliński (1837-1891) – działacz niepodległościowy, pamiętnikarz, kronikarz, pułkownik, dowódca w powstaniu styczniowym, uczestnik wojny secesyjnej i powstania Polaków nad Bajkałem.
- ↑ Maurycy Mochnacki (1803-1834) – polski działacz i publicysta polityczny, jeden z teoretyków polskiego romantyzmu, pianista; uczestnik i kronikarz powstania listopadowego.
- ↑ Michaił Bakunin (1814-1876) – rosyjski myśliciel, panslawista i rewolucjonista, jeden z ojców kolektywistycznego anarchizmu.
- ↑ Bakunin w francuskiej swojej mowie, wypowiedzianej w roku 1847 w Paryżu podczas uroczystego obchodu rocznicy 29. listopada 1831 r., potępił surowo taką bierność ze strony rosyjskiego narodu: „Ah! panowie, nie zaniedbaliście nic, coby mogło przekonać nas o waszem współczuciu, poruszyć nasze serca, wydobyć nas z fatalnego zaślepienia. Próżne usiłowania, daremna praca! Żołdacy carscy, głusi na wasze wołanie, nic nie rozumiejąc, szliśmy przeciwko wam — i zbrodnia spełnioną została.“