Różaniec

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Władysław Tarnowski
Tytuł Różaniec
Pochodzenie Poezye Studenta Tom III
Wydawca F. A. Brockhaus
Data wyd. 1865
Miejsce wyd. Lipsk
Źródło Skany na Commons
Inne Cały Szkice nocne
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tom III
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
RÓŻANIEC.
(WIERSZ POŚWIĘCONY MATCE POLCE.)

Klęczała młoda Polka na Wawelu,
A przed Jadwigi Chrystusem klęczała,
Z różańcem w ręku za wielu i wielu,
Promiennem sercem jak lampą pałała...
Z różańcem w ręku, ze smutkiem u czoła
Zdała się raczej postacią anioła,
Co łzy tej ziemi perłami nawleka
I przed tron Boga niesie żal — człowieka!...
Tak tonąc myślą w przededniu przyszłości,
Patrząc w twarz czarną Ukrzyżowanego,
Zdała siłę widzieć Polskę z wysokości
I postać ludu na krzyż wzniesionego...
Perła po perle z różańca opada...
Różańcem Polko jest i twoje życie,
Z lat, dni i godzin jak z pereł się składa,
A gdy opadną ... człowiek w lepszym świecie —
Pierwszy dzisiątek —
To dziecię na łące,
Z okiem jak niebo i z duszą jak niebo,
Z kwiatka na kwiatek motyle goniące,
A czoło jasne, lśni pieszczót potrzebą...
Gerlandy kwiatów siano wiosny dłonią,
Nad nieruchome gerlandy
A aniołkowie z dzieciną się gonią,
By nie tęskniła o sierocej chwili...
W tem dzwon wieczorny zajęczał tak śpiewnie!
Dziecię stanęło, upuściło kwiatki,

W duszy dzieciątka tak tęskno, tak rzewnie,
Dziecię stanęło — nad mogiłą matki...
Opadła perła...
To drugi dziesiątek —
To już dziewica z mgła tęsknoty w oku,
W sercu dziecinnej wesołości szczątek,
Świeci jak gwiazdka we wspomnień obłoku...
Kształt jej tak wiotki, powiewny, uroczy,
Jakby odlecieć już chciała od ziemi —
W błękit błękitne utopiła oczy,
I wije wianek z dębowej łąk zieleni —
A myśl jej w rzewnym zadumaniu tonie
Czyje tym wieńcem uwieńczyć jej skronie?...
Opadła perła...
Już dziesiątek trzeci,
W ciemnej komnacie kołyska dziecinna,
Nad nią jak gwiazda oko matki świeci,
W szatach żałoby, niewiasta już inna...
Choć znać na czole straty i boleści,
Choć włos niedługo przyprószy siwizna,
Spokojny uśmiech żałoby niewieściej
I cicho boli każda wielka blizna...
Znać, że swe życie macierzyńskim tchnieniem,
W przyszłą pierś dziecka leje w głos natchnienia,
Znać, że choć wielkiem boleje cierpieniem,
Ona jest większą od swego cierpienia...
Opadła perła...
To dziesiątek nowy —
Dni płyną chyżo jak fala wezbrana,
Już nad jej czołem wieje śnieg zimowy
Chociaż źrenica, w młody blask świetlana —
U nóg jej ukląkł młodzian z szablą w dłoni,
Twarz męzką ukrył w macierzyńskie łono,
Ona mu ręce złożyła na skroni
I błogosławi — boleścią zwalczoną...
Zerwał się, spojrzał raz — jeszcze raz drugi,
Znikł, padła — jako drzewo suchej grusze,
Zimowe wiatry wieją w tuman długi,

A aniołowie niosą białą duszę...
Opadła perła...
Pękłaż nitka cała?
Czy się tak perły w słońcu rozsypały?
Nie! Bo różaniec w dłoniach swych trzymała,
Lecz to z jej źrenic perły się staczały...
W tem zabrzmiał Zygmunt, ona obie dłonie
Na pierś złożyła — oto Polski zbroja!...
I znikła patrząc na Chrystusa skronie —
Odwróć ten kielich!... lecz bądź wola twoja!...
W sercu jej cicho — święto — jak w kościele —
Gdzie hymnem śpiewa naród skajdaniony,
O! weź do nieba — boleści aniele
Różaniec życia — czynem odmówiony!...
Gdyby Ci Polko, coś tyle — cierpiała,
Bóg dodał jeszcze męczeństw szereg długi,
Piekło dla Polski tu byś znieść zdołała
A nawet — nawet rodzić się raz drugi — —
Poszła — i strzelił promień od sklepienia
I łzy te zebrał, co pod krzyżem drżały,
A na Wawelu znów świętość milczenia
Jakby w posągach dzieje skamieniały...



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Władysław Tarnowski.