Strona:PL Ernest Buława - Poezye studenta tom III.djvu/385

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

A aniołowie niosą białą duszę...
Opadła perła...
Pękłaż nitka cała?
Czy się tak perły w słońcu rozsypały?
Nie! Bo różaniec w dłoniach swych trzymała,
Lecz to z jej źrenic perły się staczały...
W tem zabrzmiał Zygmunt, ona obie dłonie
Na pierś złożyła — oto Polski zbroja!...
I znikła patrząc na Chrystusa skronie —
Odwróć ten kielich!... lecz bądź wola twoja!...
W sercu jej cicho — święto — jak w kościele —
Gdzie hymnem śpiewa naród skajdaniony,
O! weź do nieba — boleści aniele
Różaniec życia — czynem odmówiony!...
Gdyby Ci Polko, coś tyle — cierpiała,
Bóg dodał jeszcze męczeństw szereg długi,
Piekło dla Polski tu byś znieść zdołała
A nawet — nawet rodzić się raz drugi — —
Poszła — i strzelił promień od sklepienia
I łzy te zebrał, co pod krzyżem drżały,
A na Wawelu znów świętość milczenia
Jakby w posągach dzieje skamieniały...


STARY CMĘTARZ W NOCY.
PODŁUG OBRAZU MŁODEGO MALARZA.
(DO S. T.)

Tak niemo — dziko — na starym cmętarzu,
Jak na natury północnym ołtarzu —
Cicho i cicho — w północy milczeniu
Mgieł puchy rozdarł księżyc uroczyście,
Jak arcykapłan szatę w oburzeniu
I niemo płynie w głębi czarne chmury...
Na drzewach liście w szmeru dreszcz powiały
W dzikie grzeszłości wspomnienia chorały,
W dali się zaśmiał ptak nocy ponury...