Przy ściętym dębie

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Władysław Tarnowski
Tytuł Przy ściętym dębie
Podtytuł (Parafraza z lat dziecinnych.)
Pochodzenie Poezye Studenta Tom III
Wydawca F. A. Brockhaus
Data wyd. 1865
Druk F. A. Brockhaus
Miejsce wyd. Lipsk
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom III
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


PRZY ŚCIĘTYM DĘBIE.
(PARAFRAZA Z LAT DZIECINNYCH.)

W świątyni dumań zagłębiony cały
Szukam pamiątek świętych memu ranu,
Czy już młodości ostygły zapały,
Z księgi przyrody czyż nic niedam Panu?...
O! tyle kłosów chyli się z nad łanu!
I w szum falisty pola zaszumiały —
Z trzech wieków dawnych rodowi twojemu
Dębie! o kędy dwa wieki zniknęły?...
Cożeś zawinił rodowi ludzkiemu,
Co tym toporom, co twój pień podcięły?...
Sto lat zaledwo nad czołem zakwita,
Z trzystu co twojem były przeznaczeniem,
I byłeś wielki miedzy drzew plemieniem,
Pieśń cię o życie dzisiaj smutnie pyta…
Już głucho szumisz liśćmi zielonemi,
Na których orły gnieździły się dumnie,

O! boś ty runął podobien kolumnie
Co rosła wieki – by runąć z wiekami!
Dumne twe czoło, w liści wianek świeży
Za tobą już – ten czas co bieży –
O! i czemże są te bóle namiętne,
Walki – i żale, dzieła ludzi smętne,
W obec wieczności, co nad wszystkiem leży?...
I burzyć tylko jest człowieka losem –
Co tworzy, jemu nieodpowie głosem!
W pogwizdach burzy, z łona chmur grom śmierci
Twojej potęgi, w twe biodra uderzył,
Lecz jedną gałęź rozdarłszy na ćwierci
U stóp twych konał – tyś go hardo zmierzył...
Burza szamocząc twemi gałęziami,
Siłą oporu wzmacniała konary
I szamotałeś się z nią groźny, jary
Wznosząc gałęzie w górę konarami
Tak najeżony – gdy burza poczyna
Wyć, taką grozą dziką rozdąsany
Jak cień pradziada z grobów wywołany
Co pokarlałe wnuczęta przeklina…
I szumiąc liściem, czołem trząsłeś śmiało
Bo w dół twej dumie patrzeć nie przystało…
I burza wściekła, uchodząc zawyła,
A wyciem swojem twój tryumf wtórzyła...
Pomnisz tej wiosny, gdy stopniały śniegi,
Ślepa moc dziko lecącej powodzi
Rwała twych braci, podmywając brzegi,
I biada tamom, wszelkiej biada łodzi,
A tyś samotny oparł się powodzi!
I uciekała jak przyszła zuchwała,
Pian swych wścieklizną twe stopy lizała...
Ale gdy przyszło trzech razem rębaczy
Z wyostrzonemi i na głazach topory,
Ugrzęzło ostrze w mchu siwym twej kory
I padłeś – olbrzym – że zadrżał bór cały!
Któż teraz przyjmie chór ptasząt tułaczy,
Co na gałęziach twoich gniazda miały?

Jutro cię odrą z liścia twe zabójcy,
O! a z rębaczów twoich, jeden trójcy,
Cios ci najsilniej zadał – cios o! skrycie,
Lecz rąbie śmiało, nic go nieobchodzi,
Bo on zapomniał, jak w czasie powodzi,
Na twych gałęziach wyratował życie...
Dziś ci toporem wdzięczność swą odpłacił,
(Lecz musiał, bo by był na tem coś stracił!...)
Dębie!... na twoje pomarszczone czoło!
Ono się chwilą tylko w proch ukryło,
Chór ptasząt tutaj zanucił ci w koło,
Kiedyś natura wróci pomsty siłą!...
Wszak tobie wieki latarni są tylko
A dębom – życie pokoleń – jest chwilką?...
Dębie!... na twoim pniu osieroconym
Gałązki dzisiaj tak słabe i małe,
Staną się kiedy znów dębem zielonym,
Potężne siłą – i swym wiekiem całe!
Drzewa, co podle tobie urągają,
Ścięte, zgrzybiale dotąd popadają,
A twe gałązki potęgi plemieniem,
Wzrosną podwójne siły swej zmłodnieniem,
I jako Feniks z prochów ojca swego
Powstanie mściciel, co orlem spójrzeniem
Popatrzy w słońce! zmierzywszy kres jego,
Roztoczy pióra pod niebios sklepieniem,
Dumny syn wieków, gdy wionie skrzydłami
U szczytu chwały – sięgnie za laurami!

∗             ∗

I roztysiączni się twoje nasienie
Jako w nocy otchłaniach – słoneczne promienie!...
(1849.)



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Władysław Tarnowski.