Strona:PL Ernest Buława - Poezye studenta tom III.djvu/306

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Mi gwiazdy sine, że tam gorzej jeszcze?...
O! przez wszystkie przekleństw, bolów dreszcze,
Czegóż się lękam? a syn mój — zabije
Mnie może kiedyś, jeżeli ma serce?...
Dziś jak wilczyca głośnym bólem wyję
I kąsam głazy — a wąż w swoje kleszcze
Objął mnie — Adah! Adah! Adah! Adah!
Jak straszne śmiechy szatanów szydercze...
Przez niemą wieczność niech się ból spowiada —
Ból mój Jehowah! straszniejszy od Ciebie,
Od Ciebie, co tam mścisz się w twojem niebie…
Pęknij o piersi! albo w głaz się zamień…
Adah!... z Kaina stał się niemy kamień —
Więc lećmy razem w śmiertelne otchłanie,
Niech prócz przekleństwa — nic tu niezostanie!...
..............................



PRZY ŚCIĘTYM DĘBIE.
(PARAFRAZA Z LAT DZIECINNYCH.)

W świątyni dumań zagłębiony cały
Szukam pamiątek świętych memu ranu,
Czy już młodości ostygły zapały,
Z księgi przyrody czyż nic niedam Panu?...
O! tyle kłosów chyli się z nad łanu!
I w szum falisty pola zaszumiały —
Z trzech wieków dawnych rodowi twojemu
Dębie! o kędy dwa wieki zniknęły?...
Cożeś zawinił rodowi ludzkiemu,
Co tym toporom, co twój pień podcięły?...
Sto lat zaledwo nad czołem zakwita,
Z trzystu co twojem były przeznaczeniem,
I byłeś wielki miedzy drzew plemieniem,
Pieśń cię o życie dzisiaj smutnie pyta…
Już głucho szumisz liśćmi zielonemi,
Na których orły gnieździły się dumnie,