Projekt Akademii Literatury Polskiej/II

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Stefan Żeromski
Tytuł Projekt Akademii Literatury Polskiej
Wydawca Wydawnictwo J. Mortkowicza
Wydanie drugie
Data wyd. 1925
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa — Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
II.

Zakopiańskie Koło Towarzystwa Szkoły Ludowej rozsyła do wsi okolicznych — Bystrego, Olczy, Poronina, Białego Dunajca, Nowego Bystrego, Murzasichla, Ratułowa, Suchego Zębu, Witowa, Chochołowa, Koniówki i innych płaskie szafki, szczelnie zamknięte, o jednej ścianie wysuwanej. Każda z tych skrzynek posiada wewnątrz cztery półki, na których zmieści się mniej więcej setka tomów. Po upływie kilku miesięcy, od chwili otrzymania transportu, książki przeczytane przez dane osiedle zwraca się do biura zakopiańskiego Koła T. S. L. Tam skrzynkę naładowuje się nowym zasobem i przekazuje tejże Wiosce, podczas gdy dzieła wydobyte i umieszczone w innej szafce wędrują do wsi następnej, gdzie ich jeszcze nie było. Kierownik każdej z takich biblioteczek okrężnych, zazwyczaj nauczyciel ludowy, komunikuje wraz ze zwróconemi książkami sprawozdanie, wykazujące, jak często każdy z tytułów wypożyczane, ilu było czytelników, mężczyzn, kobiet, dorosłych, dzieci, — ilość dzieł przeczytanych i opinię, które książki czytano najchętniej. Ze sprawozdań takich, rok rocznie prowadzonych wynika, że dziełka popularyzujące, specjalnie pisane opowieści i t. p. nie znajdują chętnych czytelników, że wieś na Podhalu czyta przeważnie powieści historyczne Kraszewskiego, Jeża, Sienkiewicza i utwory Orzeszkowej.
Niemal co do joty te same upodobania, — przy szczuplejszym zasobie zebranych danych wobec skromniejszego zakresu pracy, — zdarzyło mi się obserwować w Lubelskiem. Jeżeliby wnosić z tych dwu obserwacyi o ludowym guście do książki, to spostrzega się zjawisko, iż ci ojcowie literatury, którzy kilkadziesiąt lat temu uczyli zamiłowania do rodzimego piśmiennictwa, wtłaczali książkę polską do rąk warstwom zamożnym, — czynią teraz to samo w nizinach. Jeszcze raz należy pokłonić się nizko przed niestrudzonym oraczem Józefem Ignacym Kraszewskim, którego prosta socha, z klęka piastowskiego w pokorze i trudzie olbrzymim wyciosana, przeorała wszystkie nowizny polskie, słoneczne pagórki i nizkie, zatęchłe rozdoły. Dzieła Henryka Sienkiewicza Potop, Ogniem i mieczem, Quo vadis, Krzyżacy, W pustyni i w puszczy zawsze czarować będą wiejskiego czytelnika, lecz inne jego utwory «pod strzechy» się nie nadają (Bez dogmatu, Rodzina Połanieckich, Na jasnym brzegu i t. p.) Nie każda powieść Orzeszkowej i Prusa wywiera tam wrażenie. Świetne utwory Adolfa Dygasińskiego Gody życia, Zając, Co się dzieje w gniazdach i inne, — pisma Maryi Konopnickiej, Wacława Sieroszewskiego, Wiktora Gomulickiego, Władysława Orkana, Wincentego Kosiakiewicza, Juliusza Kadena i innych znajdą zawsze chętnych czytelników na wsi. Lecz, czy powieści historyczne, pewien zasób informujących książeczek z zakresu nauk ścisłych, przeróbki i streszczenia, choćby najdoskonalej sporządzone, mogą zaspokoić wszystką ciekawość budzącej się inteligencyi ludowej? Czy cały zapas naszej strawy dla wiosek, który wraz z wieloma książkami niezupełnie odpowiedniemi obejmuje w sumie kilkaset tytułów, wystarczy ludziom ze wsi i z warsztatów, — zwłaszcza po tej wojnie? To też przy naładowaniu skrzynek biblioteki wędrownej dobrze sobie trzeba głowy nałamać, pragnąc na miejsce przeznaczenia wysłać same książki «dobre». Kierownicy poszczególnych czytelń okrężnych skarżą się na to, iż książki nie są «odpowiednie», nie podobają się i należytego zainteresowania nie budzą. Nie znajdując w literaturze polskiej, która zaczyna oto zdawać egzamin w obliczu swego ludu, owych książek «dobrych i odpowiednich», trzeba sięgnąć do literatur obcych, tłomaczyć arcydzieła, które już gdzieindziej proste umysły ogniem zachwytu objęły i biedne serca przyciągnęły ku sobie.
Ciekawe zjawisko co do czytelnictwa warstw oświeconych i zamożniejszych można obserwować w «Bibliotece Publicznej» w Zakopanem, gdzie się ujawnia, jakby przeciętna inteligencyi polskiej ze wszystkich ziem, z emigracyi, wszystkich warstw, koteryi i środowisk, — w jakości zapotrzebowania książek. Jakichże utworów domaga się publiczność najnatarczywiej, które czyta najchętniej? Gdyby stosować się ściśle do tego gustu publiczności, należałoby trzymać w zakopiańskiej bibliotece ramot najpospolitszych, najmniej wartościowych po kilkanaście egzemplarzy. Cóż jednak ma czytać poszukiwacz «nowości» w bibliotece publicznej, liczącej około dziesięciu tysięcy tomów? Jeżeli umie po francusku, lub po niemiecku, posiłkuje się temi językami dla poznania literatur obcych i korzysta z niewyczerpanego źródła nowości. Skoro ani jednego obcego języka nie posiada, albo nie umie go na tyle, żeby mógł czytać utwory literackie, zadowalnia się tem, co w języku naszym na miejscu nowego znajduje. Dorastająca młodzież psuje sobie oczy i smak, traci czas, osadza wrażliwość, pierwsze upodobania, myśli i uczucia w utworach miernych, nie zasługujących na czytanie, — że tak powiem, nieczytalnych, — gdyż nie mamy taniej, możliwie powszechnej, kompletnej, umiejętnie i nieposzlakowaną polszczyzną oddanej biblioteki arcydzieł literatury wszechświata. Były usiłowania, świetne inicyatywy i początki zaspokojenia tej potrzeby, jak «Biblioteka najcelniejszych utworów literatury europejskiej», «Chimera», «Simposion», »Muzy» i inne.
Już inkunabuły krakowskie przeszczepiają na nasz grunt w roku 1521 Arystotelesa, Hezyoda. Cycerona, w roku 1527 Senekę, w 1530 Pliniusza, Plutarcha, Arystotelesa, Owidyusza. — Andrzej Glaber z Kobylina w roku 1535 wydaje po polsku «Problemata Arystotelesa», a Malcher Kurzelowczyk w 1584 «Owidiuszu, czyli przeciwka płomienistei milości». Petrycy na początku siedemnastego wieku podaje Etykę, Politykę i Ekonomikę Arystotelesa. Jan Kochanowski przekłada i naśladuje Horacego, oraz odtwarza trzecią pieśń Iliady. Piotr Kochanowski przed rokiem 1620 wykańcza (bez 115 strof) przekład «Orlanda Szalonego» Aryosta. Po francuskiem, angielskiem i hiszpańskiem, a przed niemieckiem, jest to czwarte z rzędu odtworzenie arcydzieła, a choć na widok publiczny ukazało się dopiero we dwa wieki później, niemniej jednak świadczy dobrze o poziomie owoczesnej kultury polskiej. Mieliśmy tłomaczów niestrudzonych, jak Jacek Przybylski, który dał Iliadę, Odysseję oraz Hezyoda Prace i dni. Oprócz niego odtwarza Homera cały szereg pisarzów: — Stanisław Staszic, Franciszek Salezy Dmochowski, Paweł Popiel, Oswald Balzer, Teofil Zięba, Jan Czubek, Józef Szujski, Lucyan Rydel, Antoni Bronikowski, Lucyan Siemieński, Józef Dunin Borkowski, Cypryan Norwid. Dyamentową koroną tych usiłowań jest czarodziejski urywek przekładu Juliusza Słowackiego. Olbrzymią pracę przełożenia tragików greckich wykonał Zygmunt Węclewski. Teraz tenże trud podejmuje znowu Jan Kasprowicz. Arystofanesa tłomaczą: Marceli Motty, Józef Szujski, Franciszek Konarski, Kazimierz Kaszewski, Cięglewicz i Bohdan Butrymowicz. Horacy znajdował cały szereg odtwórców od Sebastyana Petrycego i Jana Kochanowskiego aż do Henryka Sienkiewicza. Tłomaczyli go: — Julian Ursyn Niemcewicz, Jan Libicki, Onufry Korytyński, Adam Naruszewicz, Franciszek Dyonizy Kniaźnin, Franciszek Zabłocki, Marcin Matuszewski, Jacek Przybylski, Adam Stanisław Krasiński, Antoni Moszyński, Teodor Narbutt, Marceli Motty. Owidyusz (po Malcherze Kurzelowczyku) ukazywał się w przekładach Jakuba Żebrowskiego (1636), Walerego Otwinowskiego (1638), Stanisława Chróścińskiego (1695), Jacka Przybylskiego, Benedykta Hulewicza, Brunona Kicińskiego i innych. Możnaby tutaj bibliograficznie powołać i uprzytomnić szereg rozproszonych urywków niemal każdego z pisarzów starożytnych. Nad przyswojeniem literatur nowoczesnych pracowano, oczywiście, daleko usilniej. Te dzieła, fragmenty i pojedyńcze wiersze rozrzucone są po czasopismach, których w większości wypadków odszukać niepodobna, — figurują zaledwie w najzasobniejszych bibliotekach, albo toną tam i sam w kurzu antykwarni. Niewiele posiadamy z przebogatej literatury angielskiej. Jan Kasprowicz w zbiorze przekładów swych p. t. «Poeci angielscy» podał szereg utworów od Geoffrey Chaucer’a aż do Williama Yeats’a. Znajdujemy tam krótsze lub dłuższe utwory Filipa Sidney'a, Edmunda Spencera, Krzysztofa Marlowe’a, Williama Shakespeare’a, Józefa Addison’a, Tomasza Chatterton'a, Williama Blake’a, Roberta Burns’a, Tomasza Moore’a, Williama Wordsworth’a, Samuela Coleridge’a, Jerzego Byron’a, Percy Shelley’a, Johna Keats’a, Tomasza Hood’a, Alfreda Tennyson’a, Felicyi Hemans, Letycyi Landon, Karoliny Norton, Elżbiety Barret Browning, Roberta Browning’a, Dantego Gabriela Rosetti, Karola Swinburne’a, Roberta Bridges’a, Oskara Wilde’a, Eryka Mackay’a, Williama Watson’a, Ryszarda le Gallienneh, Williama Yeats'a.
Przeważająca większość pism tego szeregu twórców ukazała się po „raz pierwszy w szacie słowa polskiego, a pracę ich częstokroć reprezentuje krótki wierszyk. Z bujnej poezyi dramatycznej, poprzedzającej lub otaczającej działalność pisarską Shakespeare’a, Jan Kasprowicz wydobył i wydał osobno Fausta Krzysztofa Marlowe’a. Nie mamy w przekładach dramatów Beumont’a, Fletchera, Ben Johnson’a, Webstera, Massinger'a, Ford’a, Middleton’a, Heywood’a. Szczególnie dramaty ponurego Webstera, jak Duchess Malfi i Vittoria, odtwarzające z genialną potęgą głębie natur szatańskich i rozpasanych, dopraszają się o tłomaczenie. Shakespeare znajdował u nas licznych odtwórców. Wykaz i sprawiedliwą ocenę przekładów jego dzieł można znaleźć przy końcu znakomitej «hamletologii», poprzedzającej tekst i wykład Hamleta przez Dr. Władysława Matlakowskiego. Ostatnimi czasy Artur Górski świetnie oddał sonety Shakespeare’a. Nie posiadamy, o ile wiem, nic z dzieł Francis’a Bacon’a. Miltonowski Raj utracony przełożył Jacek Przybylski, a Franciszek Ksawery Dmochowski Edwarda Younga Night-thouglhs oraz kilka ułamków Miltona. Oprócz Nocy były przełożone inne utwory Yonng’a, jak Listy moralne, tragedya Mściwość i poemat Foanna Gray. Głośny swego czasu utwór Wawrzyńca Stern’a Sentimentale journay tłomaczono trzykrotnie i wydano ozdobnie w «Skarbcu arcydzieł». Z dzieł Tomasza Carlyle’a posiadamy tylko Sartor Resartus w tłomaczeniu Sygurda Wiśniowskiego. Dwukrotnie przełożono Representative men Ralfa Waldo Emmersona. Pierwszy przekład Józefa Siellawy wyszedł w r. 1872, drugi ukazał się w r. 1909. Natomiast inne utwory Emmersona np. Conduct of life i umieszczone w zbiorze Poems nie są tłomaczone. Maryan Olszewski wydał w «Simposionie» Wybór dzieł. William Blake po raz pierwszy ukazał się w zbiorze Jana Kasprowicza. Znajdują się tam cztery utwory liryczne i poemat Tiriel. Nie podjęto dotychczas przekładu innych utworów tego przedziwnego pisarza, zebranych w wyborze The poetical works (1905 r.), ani nie ukazano nigdy jego prac rytowniczych. Pisma Walter Scotta miały bardzo licznych tłomaczów. Poeci jezior — Wordsworth, Southey i Coleridge zupełnie są W Polsce nieznani. Z całej twórczości Samuela Coleridge’a jeden wierszyk przełożył niegdyś Władysław Syrokomla. Dopiero obecnie piękny przekład Jana Kasprowicza Pieśni o starym żeglarza odtwarza utwór mistrza tej grupy. Natomiast Lord Byron był po Shakespearze najczęściej na nasz język przekładany, — od Adama Mickiewicza, aż do Feliksa Jezierskiego i Edwarda Porębowicza. Mamy przekłady Byrona przez Antoniego Edwarda Odyńca, Korsaka, Michała Chodźkę, Krystyana Ostrowskiego, Brunona Kicińskiego, Morawskiego, Baworowskiego, Bojanowskiego, Paygerta i innych. — Edgara Poego tłomaczono również obficie, ale nie bardzo szczęśliwie. O jednym z takich fabrykatów można było czytać w Chimerze opinię tej treści: «Geniusz Poego przegląda przez ten przekład, jak słońce przez mierzwę». Inny przeklad «Nowel o miłości», dokonany przez Gustawa Beylina i zaopatrzony nawet w dedykacyę tego tłomacza (na utworach Poegol): «Tobie, któraś sprawiła, że myśli najbardziej szalone rzeczywistością stać się mogły i t. d.», — kwalifikuje się do gorszej jeszcze kategoryi pretensyonalnych czupiradeł, pełnych błędów wszelakiego gatunku w każdem niemal zdaniu. — Tomasza Moore’a tłomaczyli: A. E. Odyniec, Kułakowski, Korsak, Paygert, W. Malecka i inni. — Nieznane nam są dzieła Henryka Longfellow’a i Algernona Karola Swinburne’a. Dopiero Jan Kasprowicz dał w Chimerze przekład Laus Veneris ostatniego. — Epipsychidion Percy Shelley’a przełożony był dwukrotnie (przez Feliksa Jezierskiego i Jana Kasprowicza). Ci dwaj pisarze przetłomaczyli również Prometeusza zozpętanego (Jezierski) oraz Sweefoot the tyrant, The Cenci, Alastor, Adonais, elegię na zgon Johna Keats’a, (która powinna być pilnie odczytywana przez rozmaitych «krytyków» w Polsce), Odę do zachodniego wiatru (Kasprowicz). Nie mamy przekładu wielkiego poematu Loan and Cythna, tej wspaniałej «wizyi dziewietnastego stulecia», wzniosłej pieśni ludów i warstw ujarzmionych, Mask of anarchy, dramatu lirycznego Hellas, rozpraw, opowieści prozą, wierszy lirycznych, istnych kwiatów, pachnących wiecznie tego wieszcza wolności, serca serc ludzkich. — W zbiorze Jana Kasprowicza mamy tłomaczenie poematu Johna Keats’a Hyperion. Niema tedy jeszcze poematów Endymion, Lamia, Isabella, wierszy lirycznych, niema nawet w przekładzie polskim sonetu tego geniusza, zgasłego przedwcześnie, na cześć Kościuszki. — Z Walta Whitman’a Józef Jedlicz tłomaczył kilka utworów. — Jan Kasprowicz przełożył i wydał osobno dramat Roberta Browninga Na balkonie. W Chimerze był przekład obrazów dramatycznych p. t. Pippa pases. W zbiorze «Poeci angielscy» mamy trzy wiersze liryczne. Nie posiadamy po polsku ani jednego z poematów filozoficznych Browninga, sielanek dramatycznych, idyl, liryk, dzieł, jak Giuseppe Caponsaccki, Men and women, Pacchiaratto, Aristophanes apology, Dramatic idyls i innych, które w Anglii i Ameryce budzą taki zachwyt, roztrząsane są w specyalnem stowarzyszeniu i W piśmie p. t. Papers for the Bzowming society.
Nie mamy przekładów poezyi Roberta Burns'a, Alfreda Tennyson’a i tylu innych. Na popularność Karola Dickens’a wskazuje długi szereg przekładów jego powieści, zaczynając od tłomaczeń Franciszka Salezego Dmochowskiego, a kończąc na dokonanych ostatniemi czasy, jak Domobi i Syn. — Williama Thakeray’a przełożono Snoby, Targowisko próżności i Wioska nad morzem. — O ile mi wiadomo, ani jeden utwór Jerzego Meredith’a nie jest na polskie przełożony. Nie mamy jego Poems and lyrics, ani Ballads and poems, ani powieści. Natomiast zapewne wszystkie utwory Oskara Wilde’a, Rudyarda Kipling’a, Johna Ruskin’a są przetłomaczone, oraz wiele powieści Wells’a, jedna Chesterton’a i t. d. Nie są w całości przetłomaczone świetne utwory naszego rodaka Conrada-Korzeniowskiego, które, — gdyby je odtworzono z równem oryginałowi mistrzowstwem, — nadzwyczajnie uzupełniłyby literaturę naszą lądową obrazami oceanów, wysp w dalekich morzach drugiej półkuli, lądów podzwrotnikowych, ludów o skórze czarnej, ciemnej i żółtej, — wchłoniętemi przez niepospolity intelekt i wydanemi z genialną mocą tego znawcy wszelakich spraw panów i niewolników na ziemi — i dobrego polskiego patryoty.
Literatura francuska daleko obficiej uwydatniona jest w przekładach wskutek powszechnej znajomości języka. Dotąd nie posiadamy pism Pascala (Myśli o roztropności przełożył Alex. Hurko). — Dopiero ostatniemi czasy Tadeusz Żeleński przełożył Villon’a, Brantôme’a Rabelais’egoi Montaigne’a — Corneill’a Cyda tłomaczył już Jan Andrzej Morsztyn. Ludwik Osiński dał Cyda powtórnie, oraz Horacyuszów i Cynę. — Racine'a po raz pierwszy tłomaczył Stanisław Morsztyn, mianowicie Andramachę. Później Wincenty Kopystyński przełożył powtórnie tenże utwór, oraz Brytannika, Berenike, Mitrydata, Ifigenię, Fedrę i Atalię. Oprócz wymienionych wyszły następujące przekłady Racine’a: Ignacy Moll przełożył Berenikę, Walenty Zembrzuski Brytanikę, Ksawery Chomiński Fedrę, Adam Rzyszczewski Ifigenię, Franciszek Godlewski Tebaidę. — Moliera tłomaczył cały szereg pisarzów, poczynając od Urszuli Radziwiłłowej. a kończąc na Tadeuszu Żeleńskim, więc Bohomolec, Zabłocki, Franciszek Salezy Dmochowski, Kazimierz Zalewski, Wacław Szymanowski, Lucyan Rydel. — Bossueta wyszły w tłomaczeniu ks. Z. Linowskiego Uwagi nad historyą powszechną, oraz Kazania i Mowy pogrzebowe. — Karola Montesquieu wydano Uwagi nad przyczynami upadku rzeczypospolitej rzymskiej, Kościól knidyjski, oraz Listy perskie — trzykrotnie. — Dzieła Voltaire’a tłomaczono wielokrotnie: — Alzyrę tłomaczył Ad. Jankowski, Dzieje Karola XII Augustyn Kadyi, Henryadę tłomaczyli i wydali trzykrotnie ks. Jan Kanty Chodani, Euzebiusz Słowacki i Ignacy Dembowski, tragedyę Meropa Jan Drozdowski, Poema o zapadaniu Lizbony, Stanisław Staszic, Rzym przez Pawła Czajkowskiego przełożony wyszedł dwukrotnie, Semiramis tłomaczył Benedykt Paszkiewicz, Sierotę Chińskiego Jerzy Radowiecki, Śmierć Cezara wydano dwukrotnie, Zadyka w przekładzie Kajetana Węgierskiego wydano cztery razy, Zairę przełożył Konstanty Wolski. — Jana Jakóba Rousseau nie posiadamy po polsku. Niema Nowej Heloizy, Emila i t. d. Jedynie Pigmaliona tłomaczono po dwakroć, mianowicie Jan Baudouin w r. 1777 i Kajetan Węgierski w 1879. Uwagi nad rządem polskim tłomaczył Wojciech Turski. Wyszły również po polsku: O początku i zasadach nierówności pomiędzy ludźmi, O wolności człowieka i t. d. — Tylko urywki pism Diderota, d’Alembert’a, Andrzeja Chenier’a. Tadeusz Żeleński przełożył Niebezpieczne związki Lanclos'a. — Franciszka Chateaubriand’a Pamiętniki tłomaczyli: — Leon Rogalski i Oskar Stanisławski, Podróż do Jerozolimy Franciszek Salezy Dmochowski, Atalę — Skimborowicz, René — W. Zakrzewski. — Wiktora Hugo — Angelo przełożył Władysław Dobkiewicz, Burggrafowie Kazimierz Kaszewski, Człowiek śmiechu — Felicyan Faleński, Han z Islandyi — Jan Tański, Ernani — S. Bernatowicz, Notre-Dame — M. Skotnicki, Król się bawi — Władysław Sabowski, Legenda wieków — Adam Pług, Apollo Korzeniowski i Klemens Podwysocki, Marya Tudor I. Gurewicz i Felicyan Faleński, Pracownicy morza — Felicyan Faleński, Sulicki i W. Górski. Wybór poezyi — Bruno Kiciński, Historya zbrodni — Józef Śliwiński. — Alfreda de Vigny, Chatrtoua tłomaczyli: Apollo Korzeniowski i Krystyn Ostrowski, romans Henryk d’Effiat — E. F. Górski, Madame de Soubisse — Bronisława Ostrowska (w zbiorze «Liryka francuska»). — Z pism Alfonsa Lamartine’a posiadamy Dumania poety, tłomaczone przez Dominika Lisieckiego, Rafael przez Porajskiego, Nowe pamiętniki przez Józefa Ignacego Kraszewskiego, Wspomnienia przez Olechowskiego, Zwierzenia przez Leona Rogalskiego i poemat Jocelin przez Adama Męskiego. Alfreda de Musset wyszły: — dramat Karmazyna, Andrea del Sarta, Poezje (Wybór pism w roku 1890) przez B. L., Spowiedź dziecięcia wieku w przekładzie L, Kaczyńskie i szereg utworów drobniejszych w tłomaczeniu Felicyana Faleńskiego, Wacława Przybylskiego, Mellerowej i innych — Teofila Gautier przełożono powieść Kapitan Fracasse, Romans mumii i kilka wierszy. — Z utworów Leconte de Lisle’a, Karola Baudelaire’a, Sully Prudhomme’a, Teodora Banville’a, Leona Drieux, Ludwika Ksawerego de Ricard, José Maria de Heredia — po kilka utworów przełożyła Bronisława Ostrowska w zbiorze »Liryka Francuska». Brak kompletów trzech arcymistrzów romansu nowoczesnego: — Stendhala, Flauberta, Balzaca. Tylko niektóre utwory tego klasycznego zespołu posiadamy: — Czerwone i czarne w przekładzie Maryi Ostoi Sadowskiej, La Chartreuse de Parme, O miłości — w tłomaczeniu Stanisława Lacka. Brak świetnych nowel, życiorysu Napoleona i innych pism Stendhala. Flauberta Kuszenie świętego Antoniego przełożył Antoni Lange, Madame Bovary — (z błędami językowemi) Jan Iwieński. — Balzaca przetłomaczono: Kobieta trzydziestoletnia, Gabinet starożytności, Eugenia Grandet, Ojciec Goriot, Lekarz wiejski, Ubodzy krewni, Szuanowie. Znajdzie się tłomacz i chętny nakładca, starczy pieniędzy, papieru i druku dla uzmysłowienia nam tajemnic Wydrążonej iglicy Gastona Leroux, ale niema tego wszystkiego, gdy chodzi o Vie de Napoléon, l'Education sentimentale, Le lys dans la vallée, La recherche de l’absolu i tyle innych genialnych dzieł Flauberta, Stendhala i Balzaca. — Powieści George Sand'a, Eugeniusza Sue’ego, Gaboriau, a nawet Paul de Kocka, Emila Zoli, Guy de Maupassant’a Feuilleta, Ohnet’a Daudet’a, Prevost’a, Anatola Franceia, Pawła Bourget’a, Karola Huysmansya i wielu innych były przełożone na nasz język. — Barbey d’Aurevilly, De Villiers de l’Isle Adam dopiero ostatnimi czasy znaleźli doskonałych odtwórców: Zenona Przesmyckiego, Lucyana Rydla i Leona Choromańskiego. Z nowocœsnej poezyi tłomaczono dosyć obficie. Wybór pism Maurycego Maeterlincka przełożył i wstępem krytycznym poprzedził Zenon Przesmycki. Oprócz tego wydano Pisma tegoż pisarza w czterech tomach (Warszawa 1903). Poszczególne utwory przyswoili: M. Birnbaum, Stanisław Brzozowski, Wanda Dalecka, Z. Bytkowski, Jan Kasprowicz, Bronisława Ostrowska, Zygmunt Sarnecki, Stanisław Womela i inni. — Emila Verhacren’a tłomaczyli: W. Kościelski, Ligocki, Marya Markowska. Antoni Lange, Bronisława Ostrowska, K. Wize, K. Rychłowski. — Pawła Verlaine’a: Stanisław Brzozowski, Edward Ligocki, Helena Statler, S. Kamieński, Miriam, A. Łada, Bronisława Ostrowska, B. Beaupré, Adam Stodor, Jerzy Żuławski. — Jerzego Rodenbacha: Wincenty Brzozowski, Ludwika Kalenkiewiczowa, Z. Szuster. — Artura Rimbaud: K. Rychłowski, Zdzisław Witmir, Bronisława Ostrowska Jan Kasprowicz. — Henryka de Regnier: Antoni Lange, K. Rychłowski, Bronisława Ostrowska, Zuzanna Rabska, Zenon Przesmycki. — Jana Moréas'a: K. Rychłowski, Bronisława Ostrowska, Stanisław Miłaszewski, Wincenty Brzozowski, Władysław Kościelski, Stieber. — Stefana Mallarmé: Antoni Lange, Zenon Przesmycki, Bronisława Ostrowska. — Juliusza Laforgue’a: Marya Komornicka, Mirandolla. — Gustawa Kahn’a: Bronisława Ostrowska. — Pawła Forta: Bronisława Ostrowska. Viele-Griffin’a: Antoni Lange i Bronisława Ostrowska. — Franciszka Jammes’a:[1] K. Rychłowski i Bronisława Ostrowska. Nie mamy przekładów pism Pawła Claudeł’a, ani Cinq grandes Odes, ani Tête d’or, La ville, ani wreszcie arcytworu Cette heure qui est entre le printemps et l’été, który zawiera hymn na cześć Polski, pisany nie teraz, kiedy odwalił się kamień grobowy naszej niewoli, lecz wówczas przed jakiemiś dziesięcioma laty, gdy o nas nie mówił nikt na ziemi prócz tego wielkiego i szlachetnego poety.
«Boską Komedye» Dantego przełożył w całości Julian Korsak, później A. Stanisławski. Obecnie przełożył dzieło Edward Porębowicz. Częściowych przekładów poematu dokonali: Adam Mickiewicz, J. I. Kraszewski, Adam Asnyk, Felicyan Faleński. Vita nuova przełożył Gustaw Ehrenberg. Obecnie Artur Górski. Sonety Felicyan Faleński. — Torąuata Tassa komedyę Amyntas tłomaczył Zbigniew Morsztyn, Jerozolimę Wyzwoloną Piotr Kochanowski. Przekład ten był wydany siedm razy — w r. 1618, 1651, 1687, 1772, 1820, 1826, 1860. Istnieje drugi przekład tegoż poematu, dokonany przez Ludwika Kamińskiego i wydany w r. 1846. — Ariosta Orland Szalony w przekładzie Piotra Kochanowskiego po raz pierwszy częściowo wydany w r. 1799 przez Jacka Przybylskiego, ukazał się w całości teraz dopiero. Utwory Franciszka Petrarki częściowo tłomaczyli: Dobkiewicz, Felicyan Faleński, Aleksander Groza, Ignacy Hołoniewski, Jan Nepomucen Jaśkowski, Bohdan Zaleski i inni. — Boccacia Decameron tłomaczył Władysław Ordon. — Macchiavelli’ego Traktat o księciu Antoni Sozański (1868). Innych pism Machiavelli’ego nie posiadamy w przekładzie polskim. Niema również komedyi Aretina, — Rime i Prose Piotra Bembo. II libro del Cortegiano Baltazara Castigliona nasunął Łukaszowi Górnickiemu myśl napisania Dworzanina. — Niektóre sonety Vincenza Filicai tłomaczył Felicyan Faleński. — Wojciech Bogusławski przełożył dramat Wiktora Alfieri’ego Saul. Dramat ten, a później Filip Drugi i Wirginia były wystawione w teatrze polskim Bogusławskiego. Innych dramatów Alfieri”ego, jak Agamemnon, Antygona, Ameryka Wyzwolona i t. d. nie posiadamy w tłomaczeniu na nasz język. — Powieść Aleksandra Manzoni’ego I promessi sposi była dwukrotnie wydana w tłomaczeniu Wacława Szymanowskiego i M. Obrąpalskiej. Inne utwory tego pisarza, jak Inni sacri nie były tłomaczone. — Hugona Foscolo przełożono na polskie Listy Jakuba Ortis, lecz najsilniejszy poemat Sepolcri nie został odtworzony. — Edward Porębowicz wydał przed laty swój świetny Wybór pism Leopardi’ego, a Józef Ruffer w «Simposionie» ogłosił Myśli tegoż poety. Mamy spolszczoną jednę powieść Cezara d’Azeglio Nicolo di Lapi. — Z Całej twórczości Giosué Carduci’ego, wieszcza Włoch zjednoczonych, posiadamy w doskonałym przekładzie Zenona Przesmyckiego Wybór pism, oraz Hymn do szatana (ze zbioru Decennalia) w Chimerze, krótki wiersz liryczny Zielona jabłoń granatu, mistrzowsko oddany przez Józefa Ruffera. Ody barbarzyńskie w przekładzie Julii Diksteinówny. — Anna Bronisławska świetnie przełożyła wybrane poezye Giovanni’ego Pascoli’ego w Chimerze.— Poezye Ady Negri, p. t. Niedola i burze ukazały się w przekładzie Maryi Konopnickiej. — Pisma Gabriela d’Annunzio’a, Edmunda Amicis’a, Antonia Fogazzaro, Matyldy Serao, Roberta Bracco, Anny Vivanti były skwapliwie tłomaczone na nasz język. — Nieznane są wcale pisma filozoficzne i krytyczne Benedetta Croce’go, pod których wpływem zostawała umysłowość włoska czasów ostatnich przed wybuchem rewolucyi futurystycznej. Tej głównem zadaniem było obalenie uroku d’Annunzia i Croce’go. Nieznani nam są zdolni poeci futurystów, jak Palazzeschi. Pisma Giovanni Papini’ego i Ardengo Soffici’ego tłomaczył W. Rzymowski.
Znajomość literatury niemieckiej, idąca w ślad za rozpowszechnieniem języka, przez urząd i szkołę wdrażanego w Poznańskiem, a w Galicyi szerzącego się samorzutnie, wywarłszy oddawna silny a jednostronny nacisk na umysłowość i wrażliwość polską, skłoniła licznych tlomaczów do przeszczepiania Wybitnych dzieł piśmiennictwa niemieckiego na naszą glebę. Od Adama Mickiewicza, który z pism dwu twórców siedemnastego wieku, Jana Scheffera, zwanego Aniołem Ślązakiem, i Jakuba Böhme’go wysnuł swe głębokie «Zdania i uwagi», aż do ostatniego nabytku Alraune Hansa Heinza Ewersa, zaznacza się to nieustanne oddziaływanie. Oprócz czynników mechanicznych, wzmożeniu się wpływu niemieckiego na ducha, literaturę a nawet na język polski sprzyjał romantyzm, z Niemiec przeważnie czerpiący soki, — rozwój idei filozoficznych, wysoki poziom nauki, a w ostatnich czasach techniki niemieckiej. Upadek państwa i romantyzm, — to dwa najsilniejsze uderzenia, które silnie wstrząsnęły ciągłość wielkiej pracy przeszczepiania kultur literackich dalszego zachodu i południa na ziemie Rzeczypospolitej. Messyada, poemat Bogumiła Klopstocka przełożony został przez J. A. Jaślikowskiego. Jedną pieśń tego poematu tłomaczył Michał Kołpaczkiewicz. Poemat dramatyczny Lessinga Natan przetłomaczyła Rozalia Saulson, a Wojciech Bogusławski w ogromnym zbiorze swych tłomaczeń wydał Emilię Galloti. — Z dzieł Krzysztofa Wielanda Wiktor Baworowski przełożył Oberona, Anna Mostowska powieść Posąg i salamandra, J. Wakomski romans Agaton, John of Dycalp (Placyd Jankowski) Uczucie chrześcijanina, Rościszewski powieść p. t. Wędzidło muła (Wydanie w stu egzemplarzach). — Józef Bychowiec przetłomaczył Pomysły do filozofii dziejów rodu ludzkiego Jana Gottfryda Herdera. — Wyszło po polsku naśladowanie Jean Paula (Richtera) p. t. Bolesław Krwawobój. — W tomie 9 i 10-tyin «Skarbca arcydzieł» Adam Grąbczewski wydał utwór Ludwika Tiecka Vittoria Accombroni. — Dzieła Göthego tłomaczyli następujący nasi pisarze: Wiktor Baworowski, Karol Brzozowski, Adam Gorczyński, Marya Ilnicka, Ludwik Jenike, Feliks Jezierski, — ostatnio Stefan Frycz wydał «Wybór prozy» w «Simposionie». — Dzieła Fryderyka Schillera miały najliczniejszych bodaj tłomaczów w naszem piśmiennictwie. Ballady i pieśni wydał J. N. Kamiński, Ballady i poezye Adam Gorczyński, dzieła dramatyczne w czterech tomach Michał Budziński, Dziewicę Orleańską Andrzej Brodziński. Poszczególne utwory odtwarzali: August Bielowski, Kazimierz Brodziński, Julian Bogucki, Józef Dunin Borkowski, Walenty Chłędowski, Klemens Bogucki, Bruno Kiciński, Julian Korsak, Piotr Lebrun, Adam Mickiewicz, J. D. Minasowicz, Antoni Edward Odyniec, Józef Paszkowski, Bohdan Zaleski, Teodor Żerdziński, B. J. Trentowski, Ludwik Kamiński, J. B. Dziekoński, F. Miłkowski i wielu innych. — Dzieła Henryka Heinego miały również nader licznych tłomaczów, jak Adam Mieleszko-Maliszkiewicz, L. Kaczyńska, Aleksander Kraushar, Adam Asnyk, Karol Brzozowski, Ksawery Godebski, J. Kapliński, Roman Karpiński, Adam Paygert, Jan Zacharyasiewicz, Felicyan Faleński, Maryan Gawalewicz, Czesław Jankowski, Józef Jankowski i wielu innych. — Marya Konopnicka wydała w «Bibliotece najcelniejszych utworów» swój przekład poematu Pawła Heyse’go p. t. Dziecię wieszczek. — Tłomaczono skwapliwie powieści Fryderyka Spielhagena, — Dietrich Grabbe nie miał szczęścia do tłomaczeń na język polski; pierwszy Wacław Berent wybornie przełożył jego Żart i głębsze znaczenie (w «Chimerze»). Dramaty Don Juan und Faust, Hannibal, Marius und Sulla czekają na odtwórcę. — Fryderyk Hebbel dopiero ostatnimi czasy począł budzić żywsze zainteresowanie. Karol Irzykowski wydał o tym pisarzu studyum, oraz przełożył jego Dzienniki (w «Simposionie»). Przełożono również dwa dramaty — Juayta i Marya Magdalena, (ostatni wyszedł dwukrotnie). Pozostają do przetłomaczenia: Genovefa, Julja, Herodes und Marianne, Agnes Bernauer, Michelangelo, Gyges und sein Ring. — Władysław Oidon przełożył powieść poetycką Roberta Hammerlinga Ahaswerus w Rzymie. — Nie mamy przekładów poezyi Karola Körner’a, Mikołaja Lenau’a, Detlev von Liliencron’a, Ferdynanda Freiligrath’a, Jerzego Herwegh’a, Augusta Platen’a. W wydawnictwie Piotra Chmielowskiego i Edwarda Grabowskiego p. t. «Obraz literatury powszechnej w streszczeniach i przekładach» znajdują się urywki różnych utworów. Nie posiadamy dotąd w przekładzie najwybitniejszych dzieł Fichtego, Hegla, Scheliinga. Piotr Chmielowski przełożył Immanuela Kanta, Krytykę czystego rozumu. Jedynie Fryderyk Nietzsche dostał się w ręce odtwórców powołanych i ukazał prawie w całości swego dzieła. Tłomaczono i wystawiano na naszych scenach Gerharda Hauptmana, Hermana Sudermanna, Wedekinda, Schnitzlera. Zenon Przesmycki i Stanisław Wyrzykowski tłomaczyli niektóre utwory Hugona von Hoffmanstahl’a (w «Chimerze»), Stanisław Przybyszewski Momberfa i Schlaffa.
Z literatury hiszpańskiej nieliczne posiadamy dzieła w tłomaczeniu na nasz język. Calderona de la Barca Lekarza swego honoru przełożył J. Kamiński (1827), Juliusz Słowacki Księcia niezłomnego, Karol Baliński Kochanków nieba, Bolesław Wiktor Budziński Czarnoksiężnika, Chłopicki komedyę Alkad z Zalamei, Józef Szujski Życie snem. Edward Porębowicz wydał w książce zbiorowej pięć dramatów Calderona. — Lope de Vega wydano w r. 1830 komedyę p. t. Don Felix de Mendoza. — Don Quixota Cervantes’a tłomaczono dwukrotnie: Franciszek Podoski w r. 1786 i W. Zakrzewski w 1855. W wydawnictwie «Muzy» Zdzisław Milner ogłosił Novellas exemplares. Stanisław Miłaszewski świetnie przełożył Don Juana Zorilli. O nowoczesnej literaturze hiszpańskiej słabe do nas dochodzą echa.
Z literatury portugalskiej posiadamy przekład Os Lusiades Ludwika Camoens’a dokonany w r. 1791 przez Jacka Przybylskiego i drugi Adama M-skiego z r. 1890 p. t. Luzyady. Literatury północne bardziej, niż inne, zostały nam przez tłomaczów udostępnione. Corregio, dramat Adama Oelenschägera przełożył Bolesław Wiktor Budziński. — Hansa Chrystiana Andersena tłomamaczono wielokrotnie — H. Feldmanowski, Lewestam i inni. — Soren Kierkegard’a przełożono w «Życiu» Dziennik uwodziciela, a w «Chimerze» utwór Trwoga i drżenie. — W «Symposionie» ukazał się «Wybór pism» tego autora w przekładzie i z. przedmową Dra M. Bienenstocka. Ibsen, Björsen, Bang, Ola Hanson, Knut Hamsun, Arne Garborg, Jonasz Lie, figurują w naszych bibliotekach, katalogach i na wystawach księgarskich. Również pisma Augusta Strindberg’a były tłomaczone pilnie na nasz język. Ostatniemi czasy baczną uwagę tłomaczów budzą pisma Selmy Lagerlöf.
Po odejściu na wieczne czasy moskali z ziem polskich, po odtrąceniu ich inwazyi na nasze prawo, ducha, szkolę, język, można będzie zacząć mówić spokojnie o literaturze rosyjskiej. Znana ona jest w oryginale i najszczegółowszych przejawach byłym uczniom szkół Królestwa, Litwy, Wołynia i Podola.
Poznańskie i Galicya z felietonów gazet bardziej zna Mereżkowskiego, Gorkiego[2], Andrejewa, Kuprina, Arcybaszewa, a nawet Lejkina, niż poezyę Puszkina, Lermontowa, Odojewskiego, Wiaziemskiego, Aleksego Tołstoja, — niż wielką twórczość Dostojewskiego, którą krytyk francuski Suarez stawia na pierwszem miejscu w szeregu prac ducha nowoczesnej ludzkości, — niż pisma Tołstoja, Turgieniewa, Szczedryna, Gonczarowa, Wsiewołoda Garszyna. To, co jest w tej literaturze objawem głębokiego piękna, odruch antyrealistyczny, dzieła Konstantego Balmonta, Wiaczesława Iwanowa, Andrzeja Biełego, oraz nowelistyka najnowszej doby, jak np. Sergjusz Auslender, dopiero czeka na swego odtwórcę w języku polskim. Ostatnimi czasy bardzo wiele tłomaczono z nowoczesnej literatury rosyjskiej.
My, cośmy rękoma wielkiego budowniczego nowoczesnej Polski w «Kursie literatur słowiańskich» wznieśli genialnie powziętą i tytaniczną siłą podźwignioną świątynię powszechności narodów słowiańskich, niewiele dziś wiemy, jeżeli wnosić z ilości dokonanych przekładów, o życiu duchowem każdego z tych narodów. Jedynie piśmiennictwo czeskie, od królodworskich i zielonogórskich falsyfikatów Wacława Hanki, które w Lucyanie Siemieńskim znajdowały świetnego tłomacza, — aż do odtworzeń poezyi Jerzego Karaska w «Życiu» krakowskiem, znajdowało u nas niejakie odbicie.
Poezye Jana Kollara, Ładysława Czelakowskiego, Karola Machy, Wacława Fricza, Jana Nerudy, Jarosława Kvapila, Jarosława Vrchlickiego, Bożeny Nemcowej, Machara i Hajeka znajdowały tłomaczów w urywkach i wyjątkach. Bronisław Grabowski i Zenon Przesmycki byli najpracowitszymi odtwórcami u nas literatury czeskiej. Szczególniej ostatni wydaniem dwu wielkich tomów pism Juliusza Zeyera i tłomaczeniami Vrchlickiego dał wzór tej pracy. Pisma Chorwatów, Serbów, Słoweńców, Ukraińców ukazują się czasami w naszych wydawnictwach.
Z tego przydługiego, a dorywczo skreślonego bibliograficznego wyciągu, który nie rości sobie pretensyi do ścisłości, ani do wyczerpania poruszonej sprawy przekładów, wynika przecież oczywistość faktu, iż suma pracy już dokonanej w zakresie tłomaczeń z obcych języków jest ogromna. Odtwórca polski czerpie ze wszystkich kultur i czasów. Tuż przed wojną i w czasie wojny podjęto przekłady wielkich poematów wschodu, opracowane przez — Antoniego Langego i Stanisława Michalskiego. Jakieś wielkie ogarnia wzruszenie na widok niezmordowanej, ciągłej, nieustającej ani na chwilę pracy tylu jednostek, symplistów, talentów i geniuszów, a pracowników jednego znaku, znoszących wciąż i ze wszech stron do rodzinnego domu skarby ducha. Wszyscy ci ludzie, których nazwiska przewinęły się przez powyższe kartki, — a częstokroć w ukryciu i bezimiennie, — pracują dla jednego wspólnego celu, jakby zmówiwszy się przed wiekami, wczoraj i dziś, we wszystkich momentach doli i niedoli plemiennego trwania, — dla zbogacenia duszy «późnego wnuka».
Dziś, gdy mamy szczęście najwyższe, jakie mogło być dla Polaka, oglądania własnemi oczyma odsłaniającej się ziemi Hanaan, wyśnionej krainy wolności, należałoby dźwigać się i stawać wraz we wszystkich dziedzinach, a więc i w tej, — zbiorowego, wielkiego dzieła odgrzebania i odsłonięcia w całym ogromie pracy tylu służebników, która zanurzona jest w niepamięci, poniewiera się w rozproszeniu i nieużytecznie marnieje. Mogliśmy ukazać samym sobie Aryosta, przełożonego artystycznie językiem niemal równoczesnym z oryginałem, — możemy Racine’a, Corneil’a i Moliera czytać w jednoczesnym przekładzie, — możemy Owidyusza mieć w starym języku Otwinowskiego, Żebrowskiego, Chrościńskiego i czytać go w mowie dzisiejszej. Jakże nadzwyczajne wyniknie zbogacenie słownictwa poetyckiego, a co za tem idzie, literackiego, dziennikarskiego i gwarowego z udostępnienia przekładów, które będą mogli czytać wszyscy, od ucznia w gimnazyum, (który dzieła poetów starożytności poznaje dziś z tak zwanych bryków), — aż do subtelnego poety!
Przekłady już dokonane stanowią jakgdyby fundament, trwałą i mocną podstawę przyszłego dzieła. Akademia literatury polskiej powinnaby jaknajprędzej zorganizować wielką, tanią, nieobliczoną na zyski, nieschlebiającą gustom i upodobaniom publiczności, czystym językiem polskim oddaną bibliotekę przekładów, w której zespół znawców będzie wysuwał danemi literaturami autorów w całości ich dzieła. Z przekładów już dokonanych ów zespół redakcyjny dobierze najdoskonalsze, odszukując je w antykwarniach, bibliotekach, dawnych czasopismach, a nadewszystko wydobywając z rękopisów dotąd nieogłoszonych. Znajdą się wielkie i mistrzowskie prace. Otworzy się możność działania współtwórczo dla legionu znakomitych pisarzów, którzy ze swemi przekładami kołatać teraz muszą do drzwi księgarzy i łaskawych nakładców. Z tego zasobu, który się w naszem piśmiennictwie, jako nowa krynica bogactwa duchowego, otworzy, można będzie dobierać książki «dobre» dla okrężnych biblioteczek ludowych, jak już z dotychczasowego dorobku można było wcielić do nich świetną książkę dla ludu Narzeczonych Manzoni’ego, Serce Amicis’a, Pustkowie i inne utwory Dickens’a, Księżniczkę Kasię Wiliama Butlera Yeats’a — i wiele innych. W bibliotekach i czytelniach publicznych, jak «Biblioteka Zakopiańska», można będzie, zamiast śmieci, podsuwać czytelnikom, a nadewszystko młodzieży, cuda twórczości ludzkiej w dziedzinie literatury.





  1. W książce Stanisława Przybyszewskiego p. t. Szlakiem duszy polskiej (Poznań, 1917) na, str. 147 znajduje się wzmianka o tym pisarzu. Potępiając surowo moje uwagi, wyrażone w odczycie p. t. Literatura a życie polskie, Stanisław Przybyszewski Wywodzi: «Wprawdzie przyznaje Żeromski, że rewolucya Wywołana «Wędrowcem» (tak!) Witkiewicza, «Życiem» Przybyszewskiego, «Chimerą» Przesmyckiego, jakkolwiek nieudała według mniemania Żeromskiego, jak wszystkie rewolucye polskie, to w każdym razie wywarła wpływ najzbawienniejszy na twórczość i krytykę rodzimą, rozszerzyła widnokręgi, przysporzyła sztuce nowych wartości przez ich «europejską uprawę». Ale czem jest ten wspaniały rozkwit myśli polskiej — i to w zdumiewająco krótkim czasie — utworami o tak niezmiernej artystycznej wartości, jak «Hymny» Kasprowicza, «Legenda Tatr» Tetmajera, cały twór krytyczny Stanisława Brzozowskiego, «Chłopi» Reymonta, «Próchno» Berenta, «Grzech» samego Żeromskiego, czem twórczość Micińskiego, Szzndlerowskiego, Daniłowskiego lub(?) Struga wobec takich olbrzymów, jak G. K. Chesterton, o którym Polak ma takie samo prawo nic nie wiedzieć, jak on Włoch o Polakach w swej słynnej antologii medyolańskiej — czem nadzwyczajny norweski Johann Boyer — zaliczany i to słusznie w swej ojczyźnie do drugorzędnych pisarzy, zwykły epigon Dostojewskiego tak często napotykany w Skandynawii, — czem wpół (tak!) Francuz — wpół (tak!) Irlandczyk Jammes — całemi garściami czerpiący z drugiej ręki a czem dopiero taki Pascoli».
    Nie mogę rozplątywać tutaj tego wywodu, gdyż zajęłoby to zbyt wiele miejsca. Wystarczy stwierdzić, iż zaimponował mi «wspaniały rozkwit myśli polskiej — ito w zdumiewająco krótkim czasie — utworami...» Na razie interesuje mię pytanie, skąd S. Przybyszewski powziął informacyę, że Francis Jammes to «wpół Francuz, wpół Irlandczyk»? Francis Jammes urodził się w r. 1868 w Tournay u stóp Pirenejów, kształcił się w Pau i Bordeaux. Po śmierci ojca osiadł w Ortez (departament Dolnych Pirenejów). To miasto z dawien dawna było siedzibą jego rodziny. Tam też spędzał źycie. Nigdzie, ani w jego życiorysach, ani w dziełach niema śladu wzmianki o pochodzeniu niefrancuskiem. Przeciwnie, jest to pisarz na wskroś rodowity, drobnomieszczanin, francuski prowincyalista, schłopiały arystokrata ducha, możnaby powiedzieć, rodzony brat naszego Józefa Chełmońskiego. Sądzę, że S. Przybyszewski kogo innego miał na myśli, nie autora, który nas tutaj zajmuje. Ale kogóż to? Kimże jest ów drugi, «całemi garściami czerpiący z drugiej ręki?» Cóż to on czerpie i od kogo? Francis Jammes jest tak samoistny, jedyny w swoim rodzaju, jako szczerość, religijność niekłamana, uduchowione chłopstwo, które wzruszenia swe, myśli i całkowite życie wszechrzeczy, postrzegane na małej przestrzeni okolic mieściny Ortez, umie wyrazić cudnemi wierszami, iż do niego nie może stosować się zarzut czerpania z drugiej ręki. We wszystkich utworach, jak «Le roman du liévre», «De l’angelus de l’aube à l’angelus du soir», w dziwacznym utworze o formie dramatycznej p. t. Existences, w poemacie p. t. Jean Noarrieu, pełnym prostoty, prawdy, tchnienia życia i uczuć wszechistnienia, — w nienaśladowanych lirykach i ślicznych nowelach jest on tak dalece sobą, iż pisma jego uderzyły, jako nowość fenomenalna, na rynku twórczości i snobizmu, poczęły pociągać, stworzyły szkołę naśladowców jego prostej i najszczerszej wiary «jammisme».
    Opinia o Boyerze, oryginalnym pisarzu norweskim, iż ten jest «zaliczany i to słusznie w swojej ojczyźnie do drugorzędnych pisarzy, zwykły epigon Dostojewskiego, tak często napotykany w Skandynawii» — podobną, jak powyżej przytoczona o Jammes’ie, ma w sobie cechę prawdy. Znana mi jest dokładnie całkowita twórczość Dostojewskiego. Znam utwór Johanna Boyera p. t. Więzień śpiewający. Mogę stwierdzić, iż najlżejszego cienia «epigonizmu» Dostojewskiego w tym utworze nie dostrzegłem. Twierdzenia o G. K. Chestertonie, wyrażonego na str. 147 w słowach: «Polak ma takie samo prawo nic (o nim) nie wiedzieć, jak Włoch o Polakach w swej słynnej antologii medyolańskiej», nie mam potrzeby odpierać, gdyż bardzo skutecznie zwalcza je i wyszydza sam S. Przybyszewski na str. 111 swej pracy, pisząc: «Przeszkodził-że Kochanowskiemu, przyjacielowi Ronsarda, namiętnemu wielbicielowi antycznej poezyi, wpływ łacińskich lub francuskich pisarzy, by módz napisać «Treny?» — ucierpiałaż myśl polska na tem, że Mickiewicz wczytywał się w Goethego i Schillera, a Słowacki był wpatrzon, jak w tęczę, w Byrona i Szekspira? A Sienkiewiczowskie «Bez dogmatu» czyż nie przewyższa tworu Bourget’a, na którym się wzorował?» (kto?) Obce wpływy? Ależ oczywiście! Myśl polska jest częścią Myśli Wszechludzkiej» i t. d.
    Pozwolę sobie zauważyć, iż szeroko i długo pisząc o walkach «Młodej Polski», o zaciekłych «prześladowaniach obrzucaniu błotem, tarzaniu w gnojówce najohydniejszych potwarzy i kłamstw» jej bojowników, nie należało może samemu załatwiać się z pisarzami w Polsce nieznanymi, nowatorami «zaliczanymi w ojczyźnie do drugorzędnych pisarzy» może właśnie przez niesprawiedliwość i kołtuństwo, — w sposób tak krótki i węzłowaty, jak to czyni S. Przybyszewski. Jeden to «wpół-Francuz — wpół Irlandczyk» (nie rozumiem intencyi tej wiadomości, — czy to ma być zarzut, w razie, gdyby w istocie tak było?) «całemi garściami czerpiący z drugiej ręki», — drugi to «epigon Dostojewskiego», a trzeci poprostu nie wart nawet tyle, by Polak cokolwiek wiedział o jego istnieniu.
    Z tak niebosiężnych naszych parnasów, (gdzie we własnej chwale zasiadamy), traktując «takiego Pascoli’ego», Stanisław Przybyszewski przyszedł jednakże do przekonania, że należy zasilić literaturę polską dziełem wartości istotnej — i oto, dzięki jego poparciu, posiedliśmy przekład Alraune Hansa Heinza Ewers’a. W przedmowie do tego utworu S. Przybyszewski, zapewnia, iż H. H. Ewers «odważył się zstąpić w czeluście duszy ludzkiej, obtłuc fikcyjnego bałwana, w którym literaci każą widzieć «człowieka» z grubej warstwy bibuły» i t. d. Nie mam chęci szacowania «tworu» H. H. Ewersa. Znamienną jest rzeczą, iż pomysł takiego ersatz-człowieka powstał w środowisku wszelakich Ersatzów-namiastków, «zrodził się w mózgu» pisarza, kroczącego «śladem starych dyabologów». Parafia polska zniesie poczciwie ów pomysł niemiecki, strawi i taki Ersatz, a ten i ów z parafian w tajemnicy przed sąsiadami skwapliwie zapuszczać się będzie w owe «czeluście duszy ludzkiej». Chodzi tu o inną sprawę. Stanisław Przybyszewski, znakomity pisarz polski, nie wahał się w słowie wstępnem zapewnić, że tłomaczka powieści Ewersa «swą intuicyą artystyczną w najgłębsze intencye autora wniknęła». Obaczmy: — «Wygląd jego był aż nazbyt uroczysty, miał na sobie frak». «Holendrzy wisieli na ścianach». «Żadnego szampana w domu!» «Ciągle jeszcze trzymał w ręku list, który ciekawym był rozedrzeć». «Spuścił się po jego pniu na ogromną skałę, którą, czepiając się krzaków, zeszedł nadół». «Studenci pili swoje piwo». «Jak długo ją upijałem słowami, tak długo jeszcze szło». «Chodziło tylko o gołym okiem dostrzegalną rankę». «Wsał się mocno mnóstwem cienkich korzonków». «Zaczem się jednak pożegnał, wmanił mu tajny radca inne kawałki». «Sprzedał kucharce różaniec, o którym zapewniał, że go sam biskup poświęcał, dlatego kosztował dwadzieścia fenigów więcej, jak inne». «Wątpliwość w swoją wyższość». «Musi prosić, dziecko na razie w klasztorze zatrzymać». «Kładąc się spać, przeraziło ją śmiertelne działanie musującego proszku». «Z jednej strony opowiadała mała, jak wspaniale i cudownie tam mają». «W krótkich włosach jest mi ładnie». «To był nauczyciel, którego potrzebował, który niczego nie wymagał, a ciągle dawał, dzień w dzień, co minuta prawie, który niepostrzeżenie kształcił go». «Lepiej dziś, jak jutro». «Źródło kwaśnej wody». «Jakiś nagły ból chwycił go, jęknął i stęknął boleśnie». «Przychodziła, jako rybacki chłopak w otwartej bluzie i nagich nogach». «Wszystko idzie, jak po sznurku». Tak właśnie, «jak po sznurku», idzie wszystko od początku do końca. Przekład powieści Alraune pod względem językowym stoi poniżej wszelkiej krytyki, zajmuje najfatalniej pierwsze miejsce w rzędzie dowodów zepsucia i skażenia mowy naszej w druku.
  2. Należy raz na zawsze zerwać z cudaczną odmianą Gorkija, Dostojewskija, Stanisławskija, Mereżkowskija. Wyjątek stanowi TołstojTołstoja.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stefan Żeromski.