Nilu spiekłego mieszkańce, Precz krokodyle! precz! precz! Ciemne z nad Newy pohańce, Polski pogromi was miecz!
Na żółtych piaskach lew drzymał swobodny, Co strasznych wkoło tysiąc klęsk siał;
Poważny zawsze, i zawsze łagodny; Przed jego gniewem nieraz świat drżał. Krokodyl w bagnach spłodzony, Widząc sen jego, więc wnet W złości wysunął swe szpony, I lwu poskoczył na grzbiet.
Król zwierząt zdradnym zbudzony napadem Straszliwy cisnął oczu swych lot;
Okrutną walkę z bezecnym zwiódł gadem, I wpół go rozdarł... jego dziś grzmot Świat cały słyszy zdaleka. Precz krokodyle! precz! precz! Zgraje z nad Newy! was czeka Straszny Lechitów dziś miecz.
Ojczyzno droga! powstajesz z mogiły, Krokodyl ginie... synów twych kat!
Zawiści, zdrady, nie zgniotą cię siły, Dziś widzisz połysk starych twych lat. Cieszcie się mężów popioły, Coście dźwigali ten dom, W który złe nieprzyjacioły Chciały wnieść hańbę i srom.
Przepadły razem!... Cóż widzę zdumiały? Czy bóstwo jakie łudzi mój wzrok?
Wkrąg sieje złotych promieni swych strzały, A przed niém pierzcha nocy złéj mrok! Nasza to bracia ojczyzna! Nasza dźwignęła ją dłoń, Piękna, wesoła i żyzna, Tryumf uwieńcza jéj skroń.
Podajmy sobie niecofne ramiona, Niech zmartwychwstały świetny jéj dzień
Północnym kirem tłumiony nie skona, I wiecznie przed nią pierszcha zły cień!