Polacy w zaraniu Stanów Zjednoczonych/Mniej znani bohaterowie

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Longin Pastusiak
Tytuł Polacy w zaraniu Stanów Zjednoczonych
Wydawca Wiedza Powszechna
Wydanie II
Data wyd. 1992
Druk Zakłady Graficzne w Katowicach
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały rozdział
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
3

Mniej znani bohaterowie

Kościuszko i Pułaski są niewątpliwie najbardziej znanymi polskimi uczestnikami wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych. Oprócz nich w wojnie tej wzięło udział wielu Polaków. Niektórzy zapłacili najwyższą cenę, oddając życie w walce o wolność kolonii, a mimo to pozostali mniej znani. Polscy uczestnicy tej wojny rekrutowali się spośród ówczesnych mieszkańców Ameryki bądź przybywali z Europy, aby wspomóc swym orężem dążenia niepodległościowe kolonistów.
Karol Wachtl dowodzi, że w samym Nowym Jorku w okresie wojny o niepodległość mieszkało już około 3000 Polaków[1] i zapewne wielu z nich brało udział w walce o niepodległość Stanów Zjednoczonych. Mieczysław Haiman na podstawie analizy dokumentów amerykańskich twierdzi, że 125 Polaków bądź Amerykanów polskiego pochodzenia uczestniczyło w wojnie niepodległościowej. Jeżeli wziąć pod uwagę, że po stronie kolonistów walczyło ok. 400 000 żołnierzy, to liczba Polaków nie jest imponująca. Rzecz jednak nie w ilości. Wśród Polaków byli oficerowie o wysokim wyszkoleniu zawodowym.
Mieczysław Haiman doliczył się 14 polskich oficerów, którzy walczyli w wojnie o niepodległość. Dwóch z nich (Kościuszko i Pułaski) dosłużyło się stopnia generała brygady, jeden był pułkownikiem, jeden majorem, a pozostali to kapitanowie i porucznicy. Polscy oficerowie nie szczędzili krwi, skoro aż sześciu z nich, a więc prawie połowa, poległo.
Spośród różnych narodowości, po Francuzach i Niemcach prawdopodobnie Polacy najwięcej zasłużyli się w amerykańskiej wojnie o niepodległość. W niektórych rejonach osiadli tam Polacy entuzjastycznie poparli walkę niepodległościową. W Pensylwanii na przykład 25 Polaków zgłosiło się na ochotnika do armii. Jest to dużo, jeśli zauważyć, że według spisu z 1790 roku na terenie Pensylwanii zamieszkiwały 32 rodziny pochodzenia polskiego. Powołując się na Alberta Q. Maisela współczesny historyk amerykański pochodzenia polskiego, Joseph A. Wytrwal, szacuje, że w armii kontynentalnej służyło około tysiąca Polaków.[2]
Nie jest łatwo ustalić dokładnie, ilu Polaków brało udział w amerykańskiej wojnie o niepodległość — nie pozwala na to dokumentacja, jaka zachowała się z tamtych czasów. Nie prowadzono wówczas w wojsku dokładnych ksiąg ewidencyjnych, zwłaszcza w milicji stanowej, a właśnie w niej głównie służyli Polacy osiadli w koloniach. Listy składu oddziałów nie podają ani narodowości, ani miejsca urodzenia żołnierzy i oficerów, nie obejmują osób, które zaciągały się na krótko. Ponadto pożar w 1800 roku zniszczył dokumenty Departamentu Wojny.
Częściowo można odtworzyć udział Polaków przez wyszukiwanie nazwisk brzmiących swojsko. Nazwisk, co do których z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że są pochodzenia polskiego, jest w dokumentach amerykańskich ponad sto. Metoda ta jest jednak zawodna, jako że pisarze wojskowi popełniali wówczas mnóstwo błędów, zwłaszcza w przypadku nazwisk cudzoziemskich. Znane są fakty, że to samo nazwisko pojawiło się w ponad 20 wersjach. Choćby nazwisko Kościuszki występowało w różnych wariantach: Kosciuszko, Kosciusco, Koscisco, Koshiosko, Kosiuszko, Kufcziuszko, Koscuski, Kscioski itp. Podobnie było z nazwiskiem Pułaskiego, a co dopiero mówić o mniej znanych uczestnikach wojny.
Znacznym utrudnieniem jest też okoliczność, iż niektórzy Polacy zmieniali nazwiska, zwłaszcza w czasach nowszych, w XX wieku. Przyczyny były różne. Jedni chcieli uprościć pisownię i ułatwić sobie integrację ze społecznością amerykańską. Inni uważali, że unikną dzięki temu praktyk dyskryminacyjnych lub poprawią swój status społeczny i materialny.[3] Stanley J. Zagraniczny, który przeprowadził badania ankietowe 2513 wypadków zmiany polskich nazwisk, wyróżnia 13 powodów, dla których Amerykanie polskiego pochodzenia zmieniali nazwiska. W 37% były to powody lingwistyczne (pisownia, wymowa), 27% podało przyczyny ekonomiczne, 23% — powody osobiste (m.in. względy rodzinne i prawne), 12% — towarzysko-społeczne, chęć ubiegania się o urząd obieralny.[4]
Polacy wstępowali zarówno do armii kontynentalnej, jak i do milicji stanowej. Przybysze z Europy zaciągali się w szeregi armii kontynentalnej, stwarzała bowiem większe możliwości awansu wojskowego. Wbrew pozorom niełatwo było Polakom — jak zresztą i innym cudzoziemcom — dostać się do armii amerykańskiej. Tylko niewielu z nich, jak Kościuszko, Pułaski, Kotkowski, miało listy polecające od przedstawicieli kolonii we Francji. Reszta jechała w nieznane.
Prawdopodobnie najwięcej polskich oficerów służyło w Legionie Pułaskiego. Pułaski zajmował względnie samodzielne stanowisko jako dowódca kawalerii, mógł więc pomóc Polakom w uzyskaniu nominacji oficerskiej. Nie wszyscy Polacy znali język angielski, ciągnęli więc do Pułaskiego, gdzie łatwiej mogli się porozumiewać.
Znane są nazwiska niektórych oficerów polskich służących w Legionie Pułaskiego. Nie co do wszystkich z nich jednoznacznie stwierdzono pochodzenie polskie — i ci jednak byli w jakiś sposób związani z Polską; warto więc o nich wspomnieć.
Jan Zieliński przybył do Ameryki stosunkowo wcześnie, w 1777 roku. Nie uzyskał nominacji oficerskiej, zaciągnął się więc do oddziału Pułaskiego na ochotnika, bez stopnia. O Zielińskim wiadomo nieco więcej, ponieważ między nim a pułkownikiem Stefanem Moylanem doszło do konfliktu. Moylan, który zwalczał Pułaskiego, gdy ten otrzymał nominację na stanowisko dowódcy kawalerii amerykańskiej, publicznie obraził Zielińskiego, za co został postawiony przez Pułaskiego przed sąd wojskowy. Sąd uniewinnił Moylana 24 października 1777 roku, a Waszyngton zatwierdził ten wyrok. Znał on Moylana, który był niegdyś jego adiutantem. Pułaski ciężko przeżył tę decyzję, uznając ją niemal za obrazę osobistą. Zieliński wyzwał Moylana na pojedynek, ale ten odrzucił wyzwanie twierdząc, że nie będzie się pojedynkował z kimś, kto nie jest „ani gentlemanem, ani oficerem”. Za tę obrazę Zieliński obił pułkownika kijem i lancą wysadził go z konia. Moylan początkowo żądał sądu wojennego, ale później wycofał się. Zdarzenie to szczegółowo opisał Pułaski w raporcie do generała Waszyngtona.
Kiedy Pułaski zorganizował swój legion, mianował Zielińskiego porucznikiem i Kongres 18 kwietnia 1778 roku zatwierdził tę nominację. Zieliński awansował później na kapitana. Zginął 25 września 1779 roku, prawdopodobnie pod Savannah, ponieważ tam przebywał w tym czasie Legion Pułaskiego.
W Legionie Pułaskiego służył również inny oficer polski, nazwiskiem Jerzmanowski. Imię nie jest znane, zapewne służył jako ochotnik. Uchodził za przyjaciela Pułaskiego i on prawdopodobnie zniósł śmiertelnie rannego Pułaskiego z pola bitwy pod Savannah. Jerzmanowski brał również udział w bitwie pod Charleston.
Nieznane jest również imię innego oficera, Kotkowskiego. Wiadomo, że przybył z Francji, gdzie otrzymał list polecający od Silasa Deane’a, przedstawiciela dyplomatycznego młodej republiki. Zarówno Deane, jak i Benjamin Franklin nie obiecywali Kotkowskiemu ani wysokiej rangi wojskowej, ani łatwego życia w Ameryce. Kotkowski był — obok Kościuszki i Pułaskiego — jednym z trzech Polaków, którzy przybyli do Ameryki z listami polecającymi posłów amerykańskich w Paryżu.
Benjamin Franklin bardzo niechętnie udzielał rekomendacji oficerom cudzoziemskim, którzy udawali się do Stanów Zjednoczonych. Nikomu nic nie obiecywał i nie robił nadziei na łatwe uzyskanie nominacji oficerskiej. Kotkowskiego zaopatrzył w list do Jerzego Waszyngtona datowany 13 czerwca 1777 roku. Nazwał w nim Kotkowskiego „doświadczonym oficerem, zaangażowanym w walce o wolność”, pisał, że „uczciwa gorliwość tego szlachcica nie powinna być zniechęcona [...]. Spodziewam się, że Jego Ekscelencja potrafi mu znaleźć lepsze stanowisko i że będzie użytecznym oficerem”. Franklin podkreślał, że Kotkowski włada kilkoma językami i zna angielski, co niewątpliwie ułatwi mu pobyt w Stanach Zjednoczonych.
Również Deane zaopatrzył Kotkowskiego w list, w którym podkreślał, że stracił on majątek jako uczestnik konfederacji barskiej. Kotkowski znał osobiście Pułaskiego i zapewne liczył na jego pomoc.
Po przybyciu do Ameryki Kotkowski zgłosił się do generała Waszyngtona i otrzymał od niego list polecający, na podstawie którego Kongres mianował go 19 grudnia 1778 roku kapitanem w Legionie Pułaskiego. Pułaski osobiście przedstawił Kotkowskiego Waszyngtonowi. W drodze do miejscowości Minisink w stanie New Jersey, gdzie kwaterował wówczas Legion, Kotkowski popadł w jakiś konflikt, z którego wynikła awantura zakończona sądem wojskowym. Sąd wydał wyrok zwalniający Kotkowskiego ze służby wojskowej.
Sprawa Kotkowskiego nie jest jasna. Społeczeństwo nieufnie odnosiło się do kwaterujących cudzoziemców. Być może zaszło jakieś nieporozumienie, spowodowane nieznajomością miejscowych zwyczajów. Kotkowski przybył do Ameryki w jak najlepszych zamiarach, zaopatrzony w listy polecające od wybitnych osobistości i trudno sobie wyobrazić, aby sam doprowadził do takiego finału.
W Legionie Pułaskiego był również oficer polski Karol Litomski. Niewiele o nim wiemy. Towarzyszył Pułaskiemu w bitwie pod Savannah. Po zakończeniu wojny o niepodległość zapewne opuścił Stany Zjednoczone. W 1831 roku przybył tu ponownie, po czym wyemigrował do Brazylii.
Wraz z Pułaskim służył również kapitan Maciej Rogowski. Podobno towarzyszył on Pułaskiemu od momentu przyjazdu do Ameryki aż do śmierci w bitwie pod Savannah. Właściwie jedynym dowodem na to są opublikowane w 1847 roku w Paryżu Reszty Pamiętników Macieja Rogowskiego, rotmistrza konfederacji barskiej, poprzedzone przedmową i wydane przez Konstantego Gaszyńskiego. Wielu historyków podważa autentyczność tych pamiętników. Istotnie zawierają sporo nieścisłości historycznych, co osłabia ich wiarygodność. Mieczysław Haiman wysuwa hipotezę, że być może sam Gaszyński pisał pamiętniki opierając się na szczątkowych zapiskach jakiegoś polskiego uczestnika. Jak pisze w pamiętnikach Rogowski, nosił on w Ameryce strój polski — kontusz, żupan i pas słucki. Musiał się więc wyróżniać wśród innych oficerów, a jednak nie ma o nim żadnych wzmianek. Dokumenty amerykańskie nie wymieniają Rogowskiego wśród uczestników wojny o niepodległość, co nie jest oczywiście argumentem rozstrzygającym, jako że dokumentacja amerykańska jest niepełna. W spisie oficerów armii kontynentalnej opracowanym przez M. Haimana w 1914 roku widnieje nazwisko Rogowskiego — kapitana i adiutanta Pułaskiego. Nazwisko Rogowskiego wymienia również K. C. Jones w drugim tomie swej pracy History of Georgia, podając, że był on ranny w bitwie pod Savannah.
O kapitanie Józefie Baldeskim niewiele wiadomo — tyle tylko, że pełnił funkcje skarbnika w Legionie. Widocznie nie dość dokładnie prowadził rachunki i księgi wydatków, Kongres bowiem miał do niego zastrzeżenia i w pewnym okresie wszczął nawet kontrolę finansową. Pułaski bronił swego oficera i wystawił mu najlepsze świadectwo. Polskie pochodzenie Baldeskiego nie jest pewne. W dokumentach pojawia się on jako Baldesque, Baldesqui. Niektórzy uważają, że był Francuzem. Ale nazwisko Pułaskiego też występowało wówczas w wersji Polasque. Z powodu nieprzychylnych mu opinii Baldeski podał się do dymisji. Dalsze jego losy po wojnie o niepodległość nie są znane.
Maurycy August Beniowski był Węgrem, ale los związał go z Polską. Walczył w szeregach konfederatów barskich i tu spotkał się z Kazimierzem Pułaskim. Znajomość ta prawdopodobnie wpłynęła na późniejszą decyzję wyjazdu śladem Pułaskiego do Stanów Zjednoczonych. W Polsce Beniowski został wzięty do niewoli przez Rosjan. Zesłany na Kamczatkę, zorganizował tam bunt. Zesłańcy opanowali statek, na którym Beniowski dotarł do Makao, a stamtąd skierował się do Francji. Przybył do Paryża w 1771 roku i nawiązał kontakt z Benjaminem Franklinem. W tym czasie w stolicy Francji przebywał również Kazimierz Pułaski. „Jest prawdopodobne — pisze Leon Orłowski — iż tak interesującego człowieka, jakim był Beniowski, właśnie Pułaski wprowadził do Franklina, którego już dobrze znał, zanim Beniowski przybył z Madagaskaru do Paryża”.[5]
Prawdopodobnie w sierpniu 1779 roku Beniowski przybył do Ameryki. Uzyskał list polecający od generała Gatesa i wystąpił do Wydziału Wojny Kongresu o nominację oficerską. Przedstawił się przy tym jako baron de Benyowsky i przyrodni brat Pułaskiego. Beniowski wiedział o sukcesach Pułaskiego, o jego nominacji generalskiej i zapewne liczył, że przy jego poparciu uzyska wyższe stanowisko w armii amerykańskiej.
Kongres podejrzliwie odnosił się do ludzi z tytułami arystokratycznymi i nie całkiem jasną przeszłością. 4 września 1779 roku Wydział Wojny postanowił jednak zaopatrzyć Beniowskiego w konia i tysiąc dolarów, ułatwiając mu w ten sposób dotarcie do Pułaskiego, który przebywał wówczas na Południu. Beniowski miał listy do Pułaskiego, które pragnął mu doręczyć.
Z Pułaskim jednakże Beniowski prawdopodobnie się nie spotkał. Dotarł do Savannah za późno. Lekarz wojsk Karoliny Południowej, P. Fayssoux, który był przy umierającym Pułaskim, opowiadał później, że przybył do niego jego rodak i przyjaciel. Beniowski brał udział w pogrzebie Pułaskiego.
Starania Beniowskiego o przyjęcie do armii amerykańskiej napotkały opór Kongresu. Nie zdołał go przezwyciężyć list, w którym Beniowski oświadcza, że jest „wolnym Polakiem“, i opisuje swoje doświadczenia wojskowe.[6] List kończy się słowami:
„We wszystkich wyprawach wojennych i krwawych niebezpieczeństwach nauczyłem się wszystkiego, co jest potrzebne, by rekrutów ćwiczeniami i pieczołowitością zmieniać w weteranów, którzy by skuteczny opór wrogowi stawić i po męsku Ojczyzny bronić mogli. I dlatego też z własnej woli, bez środków przybyłem tutaj, po niewiarygodnych trudach, by w tych wszystkich wielkich niebezpieczeństwach, jak to szlachetnemu bojownikowi wolności przystoi, poświęcić się dla wolności tego świętego Zgromadzenia.
Kończąc powiadam: niczego bardziej nie pragnę, jak dać dowód mej wierności i w potrzebie żyć lub też umrzeć.
Waszej Ekscelncji i Świetnego Zgromadzenia najwierniejszy aż do śmierci

Baron de Benyowszky
Pułkownik, Konfederat Polski”.

Odrzucona została również następna prośba o nominację oficerską, toteż Beniowski opuścił Stany Zjednoczone w połowie 1780 roku.
W Europie jednak także mu się nie wiodło. Wdał się w rozmaite machinacje finansowe i popadł w długi. Postanowił więc ponownie udać się do Ameryki, w Paryżu uzyskał listy polecające od Franklina. W listach tych, adresowanych do Richarda Buche, zięcia Franklina, oraz do Roberta Morrisa, członka Kongresu Kontynentalnego, Franklin nazywa Beniowskiego osobą wybitną i wspomina o jego koneksjach z różnymi wysoko postawionymi osobistościami w Europie.
Na początku 1782 roku Beniowski przybył po raz drugi do Stanów Zjednoczonych. 18 marca pisał do Jerzego Waszyngtona list, w którym prosił o przyjęcie do armii amerykańskiej, a gdyby to było niemożliwe, o pozwolenie służenia w jego przybocznym oddziale, aby zasłużyć na jego zaufanie. Powoływał się przy tym na znajomość z generałem Steubenem i bliskie pokrewieństwo z Pułaskim. Waszyngton jednak nie wyraził zgody.
Beniowski wystąpił zatem z nowym pomysłem. Zobowiązał się zorganizować w Europie legion złożony z doborowych żołnierzy, głównie Niemców, do walki w Stanach Zjednoczonych. Oddział miał składać się z około 3400 ludzi. Przedsięwzięcie to miało kosztować 518 000 liwrów. Memoriał Beniowskiego był bardzo szczegółowy, przedstawiał organizację i uzbrojenie oddziału. Beniowski stawiał również pewne warunki, m.in. żądał przydziału ziemi dla żołnierzy, którzy po zakończeniu wojny chcieliby się osiedlić w Stanach Zjednoczonych.
Plan ten zyskał aprobatę generała Steubena. Waszyngton miał zastrzeżenia do niektórych warunków, zwłaszcza finansowych, ale ogólnie rzecz biorąc przychylnie odniósł się do projektu. Poparł go również Wydział Wojny Kongresu Kontynentalnego. Ale Kongres 1 czerwca 1782 roku odrzucił propozycję Beniowskiego, uważając, że jest zbyt kosztowna w sytuacji, gdy wojna ma się ku końcowi. Zrażony niepowodzeniami, Beniowski opuścił Stany Zjednoczone.
Tak więc niewiele można powiedzieć o faktycznym udziale Beniowskiego w wojnie o niepodległość. W liście do Waszyngtona z 12 marca 1782 roku pisał, że jego „celem jest służba Stanom Zjednoczonym”. Wiemy, że znał osobiście Jerzego Waszyngtona i inne czołowe osobistości amerykańskie. Nie dano mu jednak szansy wykazania się brawurą i doświadczeniem. Trudno zresztą dziwić się Kongresowi. Zbyt dużo poszukiwaczy przygód zgłaszało się, oferując swe usługi. Franklin w Paryżu otrzymał w pewnym momencie wyraźne polecenie, aby zniechęcać cudzoziemskich oficerów, zwłaszcza najwyższej rangi, do wyjazdu na drugą półkulę. Beniowski być może wiedział o tym, gdyż w czasie ponownego pobytu w Ameryce nie ujawnił nawet swego stopnia generalskiego. Liczył może, że łatwiej będzie uzyskać nominację na nieco niższe stanowisko. Kongres więc bardzo wnikliwie rozpatrywał wszystkie podania. Stwierdzono, że w informacjach Beniowskiego o sobie jest sporo nieścisłości, i to z pewnością nie wzbudziło do niego zaufania.
Fryderyk Paschke (lub Paeschke) podawał się za Polaka, choć nie wiadomo, czy nim był rzeczywiście. Służył w stopniu podporucznika w armii kontynentalnej, a następnie od kwietnia 1778 roku — kapitana w Legionie Pułaskiego. Wraz z nim brał udział w potyczkach w Egg Harbor oraz w Charleston. Po śmierci Pułaskiego Paschke wystąpił z Legionu. W okresie od 14 maja 1779 do 18 maja 1780 roku, po opuszczeniu Legionu, służył w wojsku amerykańskim na Południu jako kwatermistrz. Spotkał się tam z Tadeuszem Kościuszką. Był jednym ze współzałożycieli organizacji kombatanckiej w Pensylwanii — Stowarzyszenia Cyncynnatów. Paschke, jeśli nawet nie był Polakiem, to przybył do Stanów Zjednoczonych prosto z Polski, gdzie prawdopodobnie walczył w konfederacji barskiej i gdzie być może zetknął się z Kazimierzem Pułaskim. Do Ameryki przyjechał w końcu 1776 lub na początku 1777 roku, a więc wcześniej od Pułaskiego. W dokumentach Kongresu amerykańskiego zachowały się listy Paschkego, w których prosi o uregulowanie spraw finansowych. Tak np. w liście z 15 maja 1780 roku pisze m.in.: „Jestem tu cudzoziemcem i poniosłem wielkie koszty, aby odbyć podróż z Polski do tego kraju, i odbyłem w rzeczywistości cztery kampanie ku zadowoleniu mych przełożonych oficerów. Choć przybyłem tu na własną rękę, bez jakiegokolwiek zaproszenia ze strony czcigodnego Kongresu, to jednak trudno mi pogodzić się z myślą, bym miał cierpieć, ponieważ stosunki w armii nie pozwalają na umieszczenie mnie w czynnej służbie”.[7]
Paschke mając stopień kapitana liczył na bardziej samodzielne stanowisko, ale Kongres odmówił mu i stąd ów cytowany list. Kongres widocznie wychodząc z założenia, że w armii amerykańskiej jest nadmiar oficerów i niedobór żołnierzy, niechętnie szafował stanowiskami, zwłaszcza gdy o stanowiska te zabiegali oficerowie cudzoziemscy. Paschke, który w kampanii wojennej Legionu Pułaskiego stracił znaczną część swego dobytku, dość energicznie dochodził swych roszczeń. Kongres godził się wypłacić mu tylko 250 dolarów w bilonie i 300 dolarów papierowych, co pokrywało tylko część jego roszczeń. Paschke, chociaż był rozgoryczony takim traktowaniem, nie opuścił wówczas Stanów Zjednoczonych.
„Przybyszem z Polski” nazywają ówczesne dokumenty Cezarego Augusta Jerzego Elholma. Niektórzy historycy amerykańscy uważają go za Duńczyka lub za Niemca. Faktem jest, że przybył do Ameryki z Polski, brał udział w konfederacji barskiej, poznał tam Pułaskiego i w Ameryce pozostał jego towarzyszem broni. Istnieją dokumenty, z których wynika, że ludzie stykający się z Elholmem uważali go za pochodzącego z Polski.
Elholm przybył do Ameryki najprawdopodobniej na przełomie lat 1777/1778. W kwietniu 1778 roku, a więc wkrótce po utworzeniu Legionu Pułaskiego, otrzymał nominację na porucznika. Jest zrozumiałe, że zgłosił się do Pułaskiego, ponieważ znał go ze wspólnych walk w konfederacji barskiej. Po śmierci Pułaskiego Elholm, już w randze kapitana, przez pewien czas pozostawał w Legionie, a od 1781 roku służył w wojsku Karoliny Południowej. Brał udział w wielu zasadzkach na Anglików, wykazując dużą odwagę.
Po zakończeniu wojny Elholm pozostał w Stanach Zjednoczonych. Piastował nawet stanowisko we władzach stanu Georgia. Przyczynił się do kolonizacji obszarów dzisiejszego stanu Tennessee.
Polscy oficerowie służyli również we francuskim legionie księcia Armanda de Lauzun, wysłanym do Ameryki w 1780 roku przez Ludwika XVI. Legion był częścią składową armii francuskiej, którą dowodził generał hrabia de Rechambeau. Wśród Polaków byli m.in. kapitan Jan Kwiryn Mieszkowski, porucznik Michał Grabowski oraz porucznik Jerzy Bończa Uzdowski. Dokumenty amerykańskie oraz francuskie mówią, że wszyscy trzej wyróżnili się odwagą w wojnie z Anglikami.
Stosunkowo najwięcej informacji mamy o kapitanie Mieszkowskim. Urodził się w Karczewie w 1744 roku. Po wstąpieniu do armii francuskiej zaprzyjaźnił się z księciem de Lauzun. W Ameryce odznaczył się m.in. w bitwie pod Yorktown w październiku 1781 roku, za co otrzymał list pochwalny od króla francuskiego wraz z nagrodą 400 liwrów oraz rekompensatą za utratę konia w bitwie. Michał Grabowski tytułował się hrabią. Informacje o nim są jednak wyjątkowo skąpe. Jerzy Uzdowski urodził się w Warszawie w 1754 roku. Do Ameryki przybył jako młody podporucznik. W sztabie Legionu był niejaki major Polereski, prawdopodobnie Polak. Napomykają o tym dokumenty francuskie. Po wojnie pozostał w Ameryce, gdzie zmarł w 1830 roku.
Przedstawiliśmy sylwetki oficerów polskich, którzy przybyli, by walczyć o niepodległość kolonii. W rewolucji amerykańskiej uczestniczyli również Amerykanie polskiego pochodzenia, którzy zamieszkiwali wówczas w koloniach brytyjskich w Ameryce. Dokumenty amerykańskie zawierają nazwiska osób najprawdopodobniej polskiego pochodzenia, choć pisownia ich jest często zniekształcona. Wymieńmy dla przykładu niektóre z nich: John C. Zabirsky, Alexander Bozec, Sigmunt Leshinskey, Francis Copera, Jacob Sadowsky, Anthony Sandusky, John Debrowskie, Richard Stach, Henry Borita, Anthony Polaskie, Elhom Poloske, Peter Burcki, John Pasko, Frederick O. Bluskey, Jacob Tilliskey Zawadowski, Chalupetzky, Rosnoschy i inni.
Wśród walczących o niepodległość kolonii Polaków osiadłych w Ameryce było również wielu oficerów, m.in. Jakub Leskey — porucznik obrony wybrzeża w Marbleheud w stanie Massachusetts, Andrzej Malick — kapitan 1. pułku milicji w powiecie Sussex w stanie New Jersey, Jan Zabriskie — podpułkownik milicji w powiecie Bergen w stanie New Jersey, Piotr Bakot — kapitan 10. pułku w Karolinie Północnej, Józef Dolo — porucznik 8. pułku piechoty kontynentalnej. Polacy osiadli w Ameryce zasilali jednak przede wszystkim szeregi żołnierskie, toteż w ogromnej większości pozostali bezimienni. Tylko o niektórych mamy nieco więcej informacji.
Tak np. Marek Doman był trębaczem i doboszem w 3. pułku piechoty w Filadelfii. Bogumił Niemerick służył m.in. w Legionie Pułaskiego, a następnie w korpusie Charlesa Armanda. Również w Legionie Pułaskiego służył Józef Gabriel, który urodził się w Polsce. Brał udział w bitwie pod Savannah. Zmarł w Nowym Jorku w 1829 roku.
Polska nie była w owych czasach potęgą morską. Również Amerykanie nie mieli w początkowym okresie wojny silnej floty. Niemniej jednak nawet w spisach tej niewielkiej floty wojennej pozostającej w służbie młodej republiki można spotkać polskie nazwiska. W owych czasach państwa po prostu najmowały okręty kaperskie do swojej służby (tzw. privateers). W zamian za opłatę oraz łupy zdobyte na nieprzyjacielu właściciele tych okrętów niszczyli okręty wrogiego państwa.
Gdy mowa o flocie służącej Stanom Zjednoczonym, wymienia się zazwyczaj dwa polskie nazwiska. Feliks Miklaszewicz początkowo wynajął statek „Scotch Trick”, a później zakupił własny okręt, którym napadał na okręty i statki angielskie. Można przypuszczać, że Miklaszewicz był w Polsce związany z rodziną Radziwiłłów i dlatego szkuner swój nazwał „Prince Radziwiłł”. Wyposażenie składało się z sześciu działek, a załoga liczyła 15 osób. W jaki sposób i kiedy Miklaszewicz przybył do Ameryki, nie wiemy. Pierwsza wzmianka o nim pojawia się w roku 1782, a więc tuż przed końcem wojny. „Prince Radziwiłł” niedługo więc był w służbie Stanów Zjednoczonych. Po zakończeniu wojny Miklaszewicz osiadł prawdopodobnie w stanie Georgia.
Samuel Hrabowski, który osiedlił się w Charleston w Karolinie Południowej, zaopatrywał flotę amerykańską w niezbędne produkty. Mieczysław Haiman przypuszcza, że mógł to być mieszczanin, może Żyd z Polski. Jego polskie pochodzenie nie ulega wątpliwości. Do Ameryki przybył w 1770 roku i osiedlił się początkowo na Florydzie, a trzy lata później przybył wraz z rodziną do Charleston. Trudnił się handlem. Po wybuchu wojny o niepodległość opowiedział się po stronie kolonistów i był jednym z dostawców dla floty amerykańskiej. Zmarł 7 września 1777 roku.
Udział Polaków w amerykańskiej wojnie niepodległościowej nie ograniczał się do walki zbrojnej. Urodzony w Polsce Chaim Salomon wspomagał finansowo Kongres oraz udzielał pożyczek czołowym przywódcom rewolucji amerykańskiej: Madisonowi, Monroe, Randolphowi, von Steubenowi, a także Kościuszce. Utrzymywał bliskie kontakty z Kościuszką i Pułaskim. Salomon należał do stowarzyszenia noszącego nazwę Synowie Wolności (Sons of Liberty). W czasie wojny o niepodległość był kilkakrotnie aresztowany przez wojska angielskie i w końcu skazany na śmierć za pomoc Amerykanom. Życie uratowała mu ucieczka z więzienia. Powrócił do swych interesów bankowych i nadal wspierał pożyczkami rząd amerykański. Zmarł w 1785 roku. Rząd amerykański pozostał do dzisiejszego dnia jego dłużnikiem, pożyczki bowiem udzielone przez Salomona nie zostały spłacone jego rodzinie.
W krytycznym okresie wojny o niepodległość w 1780 roku z pomocą finansową młodej republice przyszedł Peter Stadnitski, bankier holenderski polskiego pochodzenia. O jego działalności na terenie Ameryki pisaliśmy szerzej w pierwszym rozdziale. Stadnitski pozostawał w osobistych kontaktach z Jeffersonem, który nazywał go „naszym głównym bankierem” w Europie. Był jednym z pierwszych bankierów europejskich, którzy wykazali zaufanie i wiarę w powodzenie walki niepodległościowej. Swym postępowaniem zachęcił innych bankierów holenderskich do udzielania Amerykanom pomocy finansowej. W jego ślady poszły inne rodziny bankierskie w Holandii. Założone przez Stadnitskiego towarzystwo pod nazwą Roland Land Company odegrało pewną rolę w zasiedlaniu ziem amerykańskich na zachodnich rubieżach.
Twierdzenie, że Polacy walczyli wyłącznie w obronie słusznej sprawy — sprawy niepodległości, byłoby niezgodne z prawdą. Wśród 20 tysięcy Amerykanów, którzy walczyli po strome brytyjskiej, byli również Amerykanie polskiego pochodzenia. John Adams, drugi prezydent Stanów Zjednoczonych, oceniał, że około 1/3 ludności w Ameryce Północnej sympatyzowała ze stroną brytyjską. Mieczysław Haiman tak pisze na ten temat:
„Fakt istnienia polskich lojalistów nie przynosi w niczym ujmy wychodźstwu polskiemu. Gdzie krzyżowały się dwie sprzeczne idee, tam musiały być różnice poglądów. Jedynie zdrada i handel krwią mogłyby ich zhańbić. Zdrajców między nimi nie było. Nie kupczył krwią polską żaden landgraf ani książę. Lojaliści polscy, wybrawszy dobrowolnie stronę, pozostali wiernie przy niej. Jeden z nich poległ śmiercią prawdziwie bohaterską, jeden przypłacił swój wybór wygnaniem, inni utratą majątku”.[8]
Karol Błaszkowicz (nazwisko to pojawia się czasami jako Blaskowitz, Blascowitz, Blaszkowitz) był inżynierem kartografem w służbie angielskiej. Przybył do Ameryki z Anglii jeszcze przed wybuchem wojny o niepodległość, dokładna data nie jest znana. Sporządził szereg ważnych map, zwłaszcza w Nowej Anglii. W czasie wojny służył w randze kapitana w armii brytyjskiej, a po jej zakończeniu przeniósł się wraz z lojalistami do Kanady. O polskim pochodzeniu Błaszkowicza świadczyć może jego nazwisko, innych dokumentów potwierdzających brak. W armii angielskiej służył również Paweł Grabowski. Dokumenty nie wymieniają jego nazwiska. Wspomina o nim jedynie Kajetan Węgierski, który w 1783 roku zatrzymał się w Clinton. Nazywa go nawet swoim przyjacielem, z czego wynika, iż znał go jeszcze z Polski. Brak nazwiska Grabowskiego na dostępnych listach oficerów tłumaczy się tym, że był ochotnikiem w armii generała Henry’ego Clintona. Opuścił Anglię 1 lipca 1777 roku, a zginął w bitwie o fort Clinton 5 października tegoż roku, nie nawojował się więc długo. Nazywano go hrabią, co wskazuje, że był pochodzenia szlacheckiego lub arystokratycznego. „Młody hrabia Grabowski — pisze Węgierski — został zabity tam podczas ataku, był on kapitanem angielskiej armii i zjednał sobie przyjaźń i szacunek swoich generałów”.[9] Zadumał się zapewne Węgierski nad mogiłą Polaka, bo zanotował: „Pióro wielkiego historyka nie raczy wcale wspomnieć o śmierci oficera niższej rangi, uwaga podróżnika nie zatrzymuje się nawet na pagórku ziemi, pokrywającym ciało dzielnego żołnierza. Niech więc będzie wolno współrodakowi zasadzić gałąź wawrzynu na grobie przyjaciela i wyrwać jego imię wiecznemu zapomnieniu”.[10] Wiadomość o śmierci Grabowskiego podana została przez „Gazetę Warszawską” 14 stycznia 1778 roku.
Po stronie angielskiej walczył również wnuczek Albrechta Zaborowskiego, który po klęsce Anglii utracił rozległe posiadłości ziemskie w stanie New Jersey. Część tego rodu opowiedziała się jednak po stronie kolonii.
Wymieniliśmy nazwiska i przedstawiliśmy sylwetki tylko niektórych Polaków biorących udział w wojnie o niepodległość Stanów Zjednoczonych. Już choćby z tego rejestru widać, że wkład Polaków nie ogranicza się do dwóch najczęściej wymienianych i najbardziej znanych oficerów: Kościuszki i Pułaskiego. Inni, choć mniej znani, mają również swoje zasługi, a wielu oddało życie w walce.
Polakom walczącym o wolność kolonii poświęcił jedną ze strof poeta amerykański John A. Joyce:

Polish heroes in their might
Fought in freedom’s holy fight,
Brilliant as the stars of night
To maintain the pure and right!

Strofa ta wyraża uznanie dla bohaterów polskich, którzy przybyli na drugą półkulę, by bronić sprawy wolności.






  1. Karol Wachtl: Polonia w Ameryce..., s. 28. Jest to liczba z pewnością przesadzona, skoro 20 lat później, kiedy Julian Ursyn Niemcewicz przebywał w Nowym Jorku, miasto to po okresie szybkiego rozwoju liczyło zaledwie 30 tysięcy mieszkańców.
  2. Patrz Albert Q. Maisel: They All Chose America. New York 1957, s. 209; Joseph A. Wytrwal: Poles in American History and Tradition..., s. 80.
  3. The Changing of Polish Names in America. „Polish-American Studies”, January-June 1963.
  4. Stanley J. Zagraniczny: Some Reasons for Polish Surname Changes. Tamże, s. 12—14.
  5. Leon Orłowski: Maurycy August Beniowski. Warszawa 1961, s. 167.
  6. Tekst listu patrz L. Orłowski: Maurycy August Beniowski..., s. 184—185.
  7. Cyt. za: Mieczysław Haiman: Ślady polskie w Ameryce. Szkice historyczne. Chicago 1938, s. 20.
  8. M. Haiman: Polacy w walce o niepodległość Ameryki..., s. 195.
  9. Kajetan Węgierski: Pamiętniki i listy. „Przewodnik Naukowy i Literacki”, Lwów 1908, t. XXXVI, s. 559.
  10. Tamże, s. 558.





Tekst udostępniony jest na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska.