Poezye (Koroway-Metelicki, 1893)/Część Pierwsza/Sonety ukraińskie/całość

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Michał Koroway-Metelicki
Tytuł Sonety ukraińskie
Pochodzenie Poezye
Wydawca Księgarnia Polska Br. Rymowicz
Data wyd. 1893
Druk W. L. Anczyc i S-ka
Miejsce wyd. Petersburg
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cała część pierwsza
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
SONETY UKRAIŃSKIE.

Czemu?

Ziemio rusałek, czarów, piękna Ukraino!
Czemu, gdy w krasę wdzięcznie stroją cię niebiosa,
Szumem posępnym niw twych szumisz złotokłosa?
Czemu ruczaje twoje szmerem żalu płyną?

Czemu wierzbina smętnie zwiesza swe ramiona?
Gdy przyrodzenie pieści twoich pól makaty:
Wietrzyk melodyą tkliwą skarży się, skrzydlaty —
I ty yo tęsknie słuchasz, łzawa, zakwefiona.

Czemu?... Mogiły wiedzą: w łonie ich tajemnem
Bladej przeszłości strzegą popłoszone duchy;
Łańcuch tam nieraz brzęknie, ozwie sie jęk głuchy,

Oręż o tarczę zgrzytnie... Potem znów w podziemnem
Cicho ustroniu... Ale w żywych długo jeszcze,
Echa zamarłe budzą niespokojne dreszcze[1].

1881 r. 9 kwietnia.
Warszawa

»Westalki czyste!«

Przyrodo boska! wdzięki twego lica
Jużem ukochał od dziecka kołyski
I kiedy nawet grobu będę blizki,
Niechaj mię czar twój potężny zachwyca!

Poezyo cudna! tyś pierwszej siostrzyca,
Jam umiłował z dawna twe uściski,
Twych cieniów mroki i słońc twoich błyski,
Gwiazda twa również niechaj mi przyświéca!

Ku wam się wznosi dziś mój duch ubogi,
Westalki czyste! w świątyń waszych progi,
Jako Dantego wiodła Beatrycze,

Wiedźcie mię społem i odsłońcie znicze,
Opromieniajcie życia mego drogi
I źródło natchnień dajcie tajemnicze!

1889 r. 26 maja.
Jarowe.

Jarowe.

W kraju, gdzie niegdyś broili pohańce,
Gdzie Taszłyk niesie wody do Taśminy,
Ze szczytu blizkiej mogilnej wyżyny
Spoglądam nieraz za dalekie krańce.

Wkoło mnie mogił zadumanych szańce,
Wiatr śpiewa dawnych bohaterów czyny,
Wstaje przedemną przeszłość Ukrainy
I krwawe ludów wojowniczych tańce.

Wtem dzwon się budzi na cerkiewnej wieży
I myśl ku życiu obecnemu zwraca:
Widzę lud krzepki, dziwnie urodziwy,

Nie zrywający z naturą przymierzy,
I wioskę cichą, którą pług zbogaca,
Szumiące łany, chlebodajne niwy.

1889 r. Dzień pierwszy Zielonych Świąt. 28 maja.
Jarowe.

W hamaku.

Lubię w hamaku leżeć zawieszony
Pod baldachimem dwu lip gałęzistych,
Od grotów słońca skwarnego ognistych
W namiocie z liści doznawać ochrony.

W konarach brzęczy rój pszczół niestrudzony,
Pijący krople aromatów czystych,
A tam! w błękitach, na tle przepaścistych
Niebios wędrują chmurek legiony.

W on czas mej duszy łagodnieją znoje
I milkną serca mego niepokoje,
Pod czołem wstają marzeń cichych roje.

I przepływają jedne za drugiemi,
Jak gwiazdy nocne, lecące ku ziemi,
Wabiące oczy blaskami złotemi.

1889 r. 12 czerwca.
Jarowe.

W polu po deszczu.

Słońce u schyłku... Upadł deszcz niewielki...
Zawisła czysta, kryształowa rosa
Na łanach pełnych obfitego kłosa
Pszenicy bujnej, kraju żywicielki.

W kędziorach owsa — brylantów kropelki...
Skowronek szybciej pomyka w niebiosa,
Rozbrzmiewa piosnka jego srebrnogłosa,
I kwiatek polny ucieszył się wszelki.

Bydełko — chciwe oświeżonej trawki —
Skubie ją raźniej; zaś tam, kędy skrawki
Lasu widnieją, piękna klacz się pasa,

A źrebię wesołe wkoło niej hasa,
I żwawiej śpieszą, parobki i dziewki
Skończyć robotę, a rozpocząć śpiewki.

1889 r. 14 czerwca.
Jarowe.

»Wyście mnie miłe!«...

Wyście mnie miłe, ukraińskie pola!
Miłe bezbrzeżne wasze widnokregi,
Szerokich łanów różnobarwne wstęgi,
I tchnienie miękkie, lub groźna swawola

Wiatrów — lecących z królestwa Eola!...
Miłym mi lud wasz i piękny, i tęgi,
I ludu tego spocone siermiegi,
I jego cicha, pokojowa rola,

Jego chrześciańsko-pogańskie obrzędy,
Jego zwyczaje i jego legendy,
I umysł dziecka, a siła olbrzyma,

I ta wytrwałość, co słońca czekając,
Ani się skarżąc, ani narzekając,
Wiernie się piędzi ziemi świętej trzyma!...

1889 r. 17 czerwca.
Jarowe.

Nad Taszłykiem.

1.

Spokojnie wód swych toczy Taszłyk zdroje,
Czasem kamieni staje mu zawada,
Więc głośniej dźwięczy jego fal kaskada...
Oczeret[2] słucha, z nim białe powoje,

Co go oplotły w przyjacielskie zwoje.
Chwilami rybka wyskakuje rada,
Na brzozę wilga lotem chyżym spada,
Ozdobna w piórek jasnozłote stroje.

Przy brzegu jednym stoją tam jabłonie,
Lasek na wzgórzu jest po drugiej stronie,
A na nim cieniów nęcących kotary;

Zaś w szmaragdowej, świeżej młodzi gronie
Dąb rozłożysty — zwieszając konary —
Młódź błogosławi — patryarcha stary...

1889 r. 18 czerwca.
Jarowe.

Nad Taszłykiem.

2.

Są nad Taszłykiem szarej skały głazy,
Mchów je brunatnych kraszą aksamity,
Wkoło nich dziewann szczerozłote kity
I bladoróżowe wkoło nich ślazy.

U stóp ich fale szepcą swe wyrazy
Zagadek pełne, a niebios błękity
I wierzb nadbrzeżnych sturamienne szczyty
W tych falach kąpią własne swe obrazy.

Tam wierzby jednej wystaje rosocha,
A nad nią leci błękitna krasocha[3]...
Tam kulik brodzi i gwiżdże na błocie.

I zimorodek szafirowopióry
Nad strugą mignie w swym bystrym przelocie...
Zawiśnie sokół wysoko u góry.

1889 r. 19 czerwca.
Jarowe.

W przededniu żniw.

Słońca letniego robota codzienna
I matki ziemi życiodajna praca
Z dniem każdym bardziej pszenice wyzłaca:
Da owoc niwa ziarnem zdrowem plenna.

Dziś jeszcze kłosów kłania się las gesty,
Tu kąkol błyska, ówdzie krasne maki,
Siekierki[4] modre, miodowe bodiaki,[5]
Śpiew ptasząt słychać i owadów chrzęsty.

Lecz wkrótce inne zabrzmi w polach życie,
Zabrzęczą kosy i zadzwonią sierpy,
Nagrodzi ziemia rolnika sowicie.

I da plon wszystkim: i wieśniaczej świcie[6]
I tym, co stoją na społeczeństw szczycie,
Bo ziemia matka nie zna, co pasierby.

1889 r. 20 czerwca.
Jarowe.

Ze wzgórza.

Tu oka mego nie powstrzyma tama,
Tu wzrok mój bieży od końca do końca!
Promienna blaskiem złocistego słońca
Przedemną legła kraju panorama!

Miejscowość bliższą dwu rzek ściska rama,
Wieś u ich zbiegu spokojem dysząca,
Cerkiewka kształtna, krzyżami świecąca,
Dom stary dworu, dworu biała brama.

Dalej pól bezmiar... mogił usypiska...
I cisza!... Jednak... co to?... Ziemi drżenie?...
Czyli z katakumb wstają: Scytów cienie?...

Czart harce czyni, lub wiedźmy igrzyska?...
Nie!... wąż ognisty sunie z legowiska
I sycząc, hucząc — kłęby dymu ciska!...

1889 r. 25 czerwca.
Jarowe.

»Ludu wieśniaczy!«...

Ludu wieśniaczy! W każdej życia dobie
Nie znaj, co niebios zagniewanych kary,
Czem dziatek boleść — jęczących w chorobie,
Czem są powodzie i czem są pożary!

W pracy, w igraszkach, w życiu i przy grobie
Bądź pełen ciszy, nadziei i wiary!
Niech ku słomianej twej strzechy ozdobie
Pod nią nie tleją nienawiści żary!

Niech w duszy świeci wieczny blask pogody,
Niechaj ci obce będą zwątpień prądy,
Serca gorycze, umysłu przesądy!

Niechaj się duch twój uszlachetnia młody!...
I bądź ty, jako rudonośna żyła,
z której się czerpie społeczeństwa siła!

1889 r. 27 czerwca.
Jarowe.

Szum drzew.

W lasku zielonym po co — chyląc czoła —
Szumicie, drzewa?... Sejm to? Czy narada?
Bo jedno pyta, drugie odpowiada,
A dąb — jak prezes — do porządku woła.

Próżno! szum rośnie, szerzy się dokoła...
Drzewa! czy na was spaść ma jaka biada?
Czy was opuszcza luba wam dryada,
Więc się smucicie?... Któż-to pojąć zdoła?...

Lecz ja chcę pojąć... Już nakłaniam ucha!
Już szumy wasze lecą mi do ducha
I rozbudzają w nim czarowne tony —

Waszym podobne!... Wtedy ludzkiej gwary
Zapominając, czuję — pełen wiary,
Że z wami bratnio jestem spokrewniony.

1889 r. 29 czerwca.
Jarowe.

Noc letnia — księżycowa.

Przyszła — odziana w szaty przezroczyste,
I napełniła powietrze świeżością,
I otoczyła świat tajemniczością,
I rozpuściła włosy swe srebrzyste.

I odsłoniła lice uroczyste,
Gwiazd brylantowych świecące jasnością,
I piersi — tchnące aniołów cichością,
W głębiach eteru skąpane i czyste.

Dziwnie urocza! W bogiń majestacie,
W księżycowego blasku dyademacie,
Rzuca na ziemię cienie fantastyczne.

Wyrastające w olbrzymów postacie,
Leje na ziemię fale balsamiczne
I wywołuje czary poetyczne.

1889 r. 1 lipca.
Jarowe.

Żniwa.

Już morzem złota faluje pszenica,
Okryte pola rzeszami mnogiemi,
Zaległa wioska obszary swej ziemi
Wyszedł dziad, baba, wyszła mołodyca[7]

Tu kosarz kosi, w ślad za nim niewiasta
Kłos w snopy wiąże, tam młoda żniwiarka
Tnie sierpem ostrym. Kipi praca szparka:
Jeden za drugim półkopek wyrasta.

A z góry słońce skwarzy i dopieka,
A z czół żniwiarzom płynie potu rzeka,
A jeszcze długo czekać do wieczora.

A tu dziecina w kołyseczce chora...
Nie dziw, że nieraz ze spieczonej wargi
Głos jęknie cichy wyrzutu i skargi.

1889 r. 3 lipca.
Jarowe.

Na platformie wagonu.

Lecę, a lecę nie na skrzydłach ptaka,
Chyżej od łodzi na prądach topieli,
Od wichronogiej rozpędu gazeli,
Szybciej, niż polot Arabii rumaka.

A ze mną łoskot, szum i wrzawa taka,
Jakbyście łańcuch z bram piekielnych zdjęli
I odgłos kuźni dyabelskich słyszeli
I wrzask męczonej duszy nieboraka.

Lecę — niesiony siłą niewidomą,
Siłą — nad siły zwyczajne ruchomą...
A kiedy nagle las mi staje murem,

Pędzę weń strzałą. Gdy z okiem ponurem
Zdradliwie przepaść czeluścista czeka,
Na most wlatuję, a przepaść ucieka.

1889 r. 7 lipca.
Jarowe.

Krzyż pod lasem.

Pod ścianą lasu w słońcu purpurową
Samotny krzyż wzniósł w górę swe ramiona...
Postać Chrystusa na nim zawieszona
Z głową — wieńczoną koroną cierniową.

Na ustach Zbawcy przebaczenia słowo,
Wzrok swój kieruje, kędy niebios strona,
Rozpostarł ręce — jakoby do łona
Świat chciał przygarnąć, natchnąć siłą nową.

Ten las, szumiący uroczyste hymny,
Ten krzyż, nad którym czasu płynie fala,
Ten Bóg, wiszący na sromotę świata:

Serce przechodnia i duch jego zimny
Napełnia ciszą, od ziemi oddala,
Z wiecznością łączy, z niebiosami brata.

1889. 8 września.
Jarowe.

Jesień.

1.

Gdzieżeście słońca łaski i pieszczoty?
Powietrze jasne? czyste aromaty?
Malachitowe gdzieście drzew ornaty?
Gdzie urok nocy letnich, dni blask złoty?

Gdzieżeście chmurek fantastycznych roty?
Gdzie błękit niebios — w setki barw bogaty,
Jak toń głęboki? Gdzie są polne kwiaty?
Kędy ptak śpiewny poniósł szybkie loty?

Nie masz już lata! Z deszczem i z tumanem,[8]
Z posępnem niebem, nizkiem, ołowianem,
Z wieczorem wczesnym, ze spóźnionem ranem

Zawładła ziemią szara, nudna jesień,
Zniszczyła wdzięk pól, sadów i zalesień
I nam odjęła popęd do uniesień.

1889 r. 24 października.
Jarowe.

Jesień.

2.

Zgniewana jesień narzekaniem ludzi,
Raz jeszcze daje pogodniejszy dzionek
I — patrząc słońcem z po za chmur osłonek —
Cieplejszą dłonią świat do życia budzi;

Choć jej łaskami nikt się zbyt nie łudzi,
Choć już odleciał śpiewak pól — skowronek,
Choć mrozów pierwszych bielił się już szronek,
Niepróżno lice uśmiechami trudzi,

Bo ucieszony z fal słonecznych blasku
Na przyźbie[9] chaty grzeje się dziad stary,
Wnuczęta przy nim bawią się na piasku;

Świergocąc — wróbli ulatują chmary,
A pośmieciuszki[10] dzwonią im do pary,
I sroczka skrzecze w niedalekim lasku.

1889 r. 29 października.
Jarowe.

Zima.

Klasycznie piękna, jak alabastr biała,
Zasiadła zima w sopleńców koronie
Na wyrzeźbionym z brył lodowych tronie:
Pokornie słucha ją przyroda cała.

Gdy chce, atomów błyszczy gra wspaniała,
W powietrzu każdy jako brylant plonie;
Gdy chce, w srebrzystym lasy stają szronie;
Gdy chce, powolnie sunie chmur nawała,

Edredonowe niosąc z sobą puchy;
Gdy chce, wypuszcza na świat zawieruchy;
Gdy chce, przy słońcu stawia w ogniach słupy,

Lub na szkle okien kładnie arabeski...
Ale jest głuchą na sieroce łezki
I nieraz z ludzi zdziera hojne łupy.

1889 r. 25 listopada.
Jarowe.

Lirnik ukraiński.

Z chłopięciem chodzi od wioski do wioski,
Z torbą przez plecy, a z lirą, u boku...
I dni i noce toną dlań we mroku,
Na czole wyraz ma zastygłej troski.

Przy dźwiękach liry śpiewa, pieśni głoski
O Bogu, prawdzie, o śmierci wyroku,
A lud go widząc w ślepoty uroku,
„Człek Boży!“ mówi — „nad nim — palec Boski“.

„Człek Boży!“ mówi i w sercu się waży,
I przypomina, czem jest niebu dłużny,
I lirnikowi udziela jałmużny,

I łza zabłyśnie na niewieściej twarzy...
Tak w ludzie prostym, co zna chleb powszedni,
Ślepiec blask wznieci i w duszy rozedni.

1889 r. 27 listopada.
Jarowe.

Zamieć.

Z dalekich krain mroźnego Arktyku
Na nasze ciche spadła zamieć łany,
To jako olbrzym zatacza się pjany,
To leci groźnie w atakowym szyku

I — brzmiąc pobudką, bojową, okrzyku
Na ukraińskie wzlatuje kurhany,
A uderzając w ich odwieczne ściany,
Wybucha głosem niedźwiedziego ryku.

Śnieg miecie! Ze dnia czyni noc białawą,
W której nie przejrzą, wilcze nawet ślepie...
Świat napełniając chaotyczną wrzawą,

Sama wszechwładnie szaleje po stepie;
Od niej zwierz dziki kryje się w wertepie,
W gęstwinie leśnej, lub podziemnym sklepie.

1890 r. 9 stycznia.
Jarowe.

»Chrystus zmartwychwstał!«

Chrystus zmartwychwstał!“... „Zmartwychwstał zaiste!“
Dźwiękami słów tych szumi wieś radosna
Niesie je rzeka, z niemi idzie wiosna...
Tak — co czasowe i co wiekuiste:

Bóg, lud, przyroda w sprzymierzenie czyste
Łączą się dzisiaj... Chwila tak miłosna!
Niech jej nie zmąci żadna myśl zazdrosna
Ty jej błogosław, dobry Jezu Chryste!

Dziś się odzywa miła pieśń wiośnianek[11]
Dziś lud się wita — przodków swych zwyczajem
Pocałowaniem i kraszonem jajem,

Więc mu błogosław, Chryste urodzajem,
A gdy nasycisz chlebem nasz zaścianek,
Racz mu dać słońca duchowego ranek!

1890 r. 1 kwietnia.
Jarowe.

Wiośnianki.

Dzwon się rozlega z cerkwi nieustanny,
Przez wsie, przez pola i rzekami płynie,
I o wesołej niesie wieść nowinie
I brzmi rozgłośnie hasłami hosanny.

Na blizkiej cerkwi igrają równinie
Dziewczęta — rade świątecznej przyczynie
A gry ich proste, a śmiech nienaganny:
We wstęgach maku barw i barw dziewanny,

Hoże, z wiankami kwietnemi nad czołem,
Dzierżąc dłoń w dłoni, same jak wiosenki,
Śpiewając wiośnie chóralne piosenki,

Powolnie krążą wirującem kołem,
Łańcuchem biegną i z rumianą twarzą,
Wdzięki młodości i zdrowia kojarzą.

1890 r. 1 kwietnia.
Jarowe.

Modlitwa Wielkanocna.

Zmartwychpowstałeś, dziś o Chryste Panie!
Niech wiec za Twoim wzorem i przewodem
Po nad ludzkości potępionym rodem
Wszelka zdeptana prawda zmartwychwstanie

Zamieni w radość wdów i sierot łkanie!
Niech zbrodnie przejdą, pójdą cnoty przodem!
Nad wioską skromna, nad wspaniałym grodem
Niech spodziewanych błyśnie zórz świtanie!

Niech myśl, co w ducha pustyni marnieje,
Dziś się ożywi i w czynach odrodzi!
Niech się uzdrowi każde serce chore

I w resztę chorych balsam miękki leje,
A nienawistne, które w brać swą godzi,
Niechaj miłością bliźniego zagore!...

1890 r. 1 kwietnia.
Jarowe.

Wiosna.

I znów w uroków najświeższych rozkwicie
Przybyłaś ziemskie nawiedzić przestwory,
Masz pod stopami szmaragdów kolory,
A z czoła sypiesz blaskami obficie;

Żyjącym tworom czynisz milszem życie,
Z niebytu nowe w byt wprowadzasz twory,
Po ziołach rosy rozrzucasz bisiory
I zarumieniasz wschód niebios o świcie.

Gody weselne święcisz dziś z przyrodą,
I w zaślubionej stroju stajesz w sadach,
Na kryształowych wieszasz się kaskadach,

Woń kwiatom dajesz, krasisz je urodą,
I patrząc wkoło z dziecinną pogodą,
Jesteś, jak byłaś, wiecznie piękną, młodą.

1890 r. 18 kwietnia.
Jarowe.




  1. Drukowano w „Pzeglądzie Literackim“ — dodatku do „Kraju“. r. 1888. Nr 34.
  2. Oczeret = trzcina.
  3. Krasocha = kraska.
  4. Siekierka = ostróżka.
  5. Bodiak = oset.
  6. Świta = siermięga.
  7. Mołodyca = młoda mężatka.
  8. Tuman = mgła.
  9. Przyźba = część chaty zewnętrzna — do siadania.
  10. Pośmieciuszka = dzierlatka.
  11. Weśnianky = wiosnianki, jeden z licznych zabytków mitologii słowiańskiej z czasów przedchrześcijańskich, obrzędowe pieśni na cześć wiosny, połączone z zabawami i śpiewane w dniu 25 marca (Zwiastowanie N. M. Panny) i w pierwszym dniu Wielkiejnocy.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Michał Koroway-Metelicki.