Pieśni Petrarki/Canzona XXIII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Francesco Petrarca
Tytuł Pieśni Petrarki
Wydawca nakładem tłumacza
Data wyd. 1881
Druk Józef Sikorski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Felicjan Faleński
Źródło Skany na commons
Indeks stron
Canzona XXIII.

Napisana w r. 1350. Wiąże się myślą z następnym Sonetem.

Miłości! jeśliś mieć mię w jarzmie rada,
Jak to zdradzają chęci twe macosze —
To przedewszystkiem cię proszę,
Rzecz niemożebną zdziałaj: to jest śmiele
Chciej wydrzeć ziemi skarbów tych rozkosze,
Bez których istność moja, nędzą blada,
Jak cień po świecie się skrada.
Nie wiedząc, kędy są jej bytu cele;
I jeśli prawda, żes jest równie wiele
Mogąca w Niebie jako i w Otchłani,
(Gdyż tu, na ziemi, groźna twa potęga
Nieubłaganie dosięga
Wszystkich, co sercem chcą być doświadczani) —
Tę odbierz śmierci, którą życiu wzięto,
I odżyw sobą twarz jej uśmiechniętą! —

Przywróć świetlany blask jej pięknej skroni,
Który podnietą czystą szedł mi w łono —
Co nawet, gdy go zgaszono,

Jeszcze swych wspomnień śle mi Raj zwodniczy.
Bo kędyż znaleść łanię tak spragnioną,
Która do zdroju z równą żądzą goni.
Jak ja, gdy myślą mknę do niej?
Zkąd jest tem więcej w duszy mej goryczy,
Im więcej własnym łzom, i ufać życzy
Tej żądzy, która, bijąc w skrzydła rącze,
Wciąż mię udręcza myślą nie wesołą,
I w błędne unosząc koło.
Za tem iść zmusza, z czem się już nie złączę,
Więc oto czemu iść w jej ślad nie raczę,
Bowiem w jej państwie snadno o rozpacze!

Zdarz — niech ten luby dźwięk jej mowy słyszę,
Której w mądrości zrównać jest daremnie!
Głos, który mocen był we mnie.
Poprzez urocze słodkich przemian dzieje,
Pogodą świtać w moich wspomnień ciemnie,
I we wzburzony umysł siać mi ciszę!
On i dziś myśl mą kołysze
Wznieść pieśń co stratą Laury mej niemieje!
Miłości! żądzom zrównać chciej nadzieję!
I gdy nią duch się wzmacnia znamienicie,
Oczom i uszom powróć ich zachwyty —
Bo bez nich, zda się zabity
Byt moich zmysłów, śmiercią zaś jest życie!
I próżno ufać w słowa pociech czyje —
Gdy to com stradał grób przedwczesny kryje!

Zdarz bym znów ujrzeć mógł tych oczu błyski.
Co mi, dniem będąc, w zmrok zapadły srodze!
Och! obym choć na ich drodze
Raz się znalazłszy, mniemał nieprzerwanie,
Że po dawnemu w ich światłości chodzę!
O! te czarowne źrzenic jej pociski,
Z których już byłem tak bliski
Módz się dowiedzieć, co to jest kochanie,
Niech znów mi w sercu tkwią! i niech się stanie
Bym znów przynętę chwytał w ust jej mowie.
Podczas gdy w dłoniach skryte miała sieci,

A w jasnych splotach jej świeci
Urok, jakiego język nie wypowie!
O! duszę moją, oplącz w blask ich złoty —
Zanim nieszczęsny umrę od tęschnoty!

Nic mię wywikłać z sieci mej nie zdoła!
Nawet już teraz i zrządzenie Boże
Wziąść z mojej duszy nie może
Słodkosrogiego Laury mej widziadła,
Co w miejscu każdem i o każdej porze
Nawiedza myśl mą, bądź to, gdy do koła
Kwiecisty Maj krasi sioła,
Bądź gdy zieloność zwiędła z drzew opadła
Jednak — niestety — odkąd śmierć wybladła
Zerwała więzy, z których w każdej dobie
Być wyplątanym tak się mocno bałem.
To więcej w życiu już całem
Nie mam się czego bać — bo mówię sobie:
— Toćże już przecię Laurę mą straciwszy,
Czyliż być mogę jeszcze nieszczęśliwszy? —

Miłości! brou twą przeciw mnie niech zliczę:
Te z oczu Laury celne w serce strzały,
Co umysł mój przerażały,
(Gdyż ziemskie środki cóż wbrew Niebu znaczą?);
Uśmiechu ust jej słodkich wdzięk nieśmiały;
Rozumem wzniosłym zdobne w blask oblicze,
I, owe słowa dziewicze,
Zdolne w szlachectwo duszę wznieść prostaczą;
I tę, co była wszystkich dziew rozpaczą
Anielską postać, zbiegłą z Niebios w gości:
I to obejście, tak urocze błogo,
Że niema pewnie nikogo
Coby jej nie czcił..... Słowem, o Miłości!
Oto, czem w pierś mą cios dawałaś krwawy.....
Teraz — bezbronnaś, a jam — bez obawy!

Tych, których tobie los na pastwę dawa,
Wiąż jak chcesz nadal, samowładco człeczy!
Ale już nie jest w twej pieczy

Ten węzeł, który odkąd ze mnie zdjęto,
Swobodzie swojej tęscbny duch złorzeczy!.....
Stało się — już jest — Wędrownico łzawa!
Wiecznie przegraną ta sprawa,
W której nam wspólne zagrażało pęto.
A ty, z cięciwą wiecznie naciągniętą,
Co szukasz tylko, byś mógł strzały twoje
Zaogniać w piersiach tych, co mylnie sądzą
Że człek żyć może swą żądzą,
Już ja ran żadnych z rąk się twych nie boję —
Ni w Laury oczach mieć ci więcej hasło,
Bowiem z ich blaskiem twe królestwo zgasło!

Śmierć Laury wszelką zdjęła z ciebie zbroję —
Bo odkąd w Nieba skryto ją błękicie,
Smutną swobodę wzięło moje życie! —





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Francesco Petrarca i tłumacza: Felicjan Faleński.