Strona:PL Felicyana przekład Pieśni Petrarki.djvu/244

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jeszcze swych wspomnień śle mi Raj zwodniczy.
Bo kędyż znaleść łanię tak spragnioną,
Która do zdroju z równą żądzą goni.
Jak ja, gdy myślą mknę do niej?
Zkąd jest tem więcej w duszy mej goryczy,
Im więcej własnym łzom, i ufać życzy
Tej żądzy, która, bijąc w skrzydła rącze,
Wciąż mię udręcza myślą nie wesołą,
I w błędne unosząc koło.
Za tem iść zmusza, z czem się już nie złączę,
Więc oto czemu iść w jej ślad nie raczę,
Bowiem w jej państwie snadno o rozpacze!

Zdarz — niech ten luby dźwięk jej mowy słyszę,
Której w mądrości zrównać jest daremnie!
Głos, który mocen był we mnie.
Poprzez urocze słodkich przemian dzieje,
Pogodą świtać w moich wspomnień ciemnie,
I we wzburzony umysł siać mi ciszę!
On i dziś myśl mą kołysze
Wznieść pieśń co stratą Laury mej niemieje!
Miłości! żądzom zrównać chciej nadzieję!
I gdy nią duch się wzmacnia znamienicie,
Oczom i uszom powróć ich zachwyty —
Bo bez nich, zda się zabity
Byt moich zmysłów, śmiercią zaś jest życie!
I próżno ufać w słowa pociech czyje —
Gdy to com stradał grób przedwczesny kryje!

Zdarz bym znów ujrzeć mógł tych oczu błyski.
Co mi, dniem będąc, w zmrok zapadły srodze!
Och! obym choć na ich drodze
Raz się znalazłszy, mniemał nieprzerwanie,
Że po dawnemu w ich światłości chodzę!
O! te czarowne źrzenic jej pociski,
Z których już byłem tak bliski
Módz się dowiedzieć, co to jest kochanie,
Niech znów mi w sercu tkwią! i niech się stanie
Bym znów przynętę chwytał w ust jej mowie.
Podczas gdy w dłoniach skryte miała sieci,