Stał w lesie dąb wypróchniały; Trzy matki, pod jego cieniem, Ze swem młodem pokoleniem Mieszkały.
Maciora u podnóża, Kotka wśród konarów, Orlica na samym szczycie.
W miłej zgodzie sąsiedzkiej spływało im życie, Bez skarg wzajemnych, bez sprzeczek i swarów,
Gdy chytra Kotka spokój zakłóciła.
Wdrapawszy się na drzewo, Orlicę przyzywa I rzecze: «Sąsiadko miła! Czeka nas dola straszliwa: Musimy umrzeć; bo przecież zgon dziatek Śmiertelnym ciosem godzi w serce matek.
Czy widzisz, jak tam, w dole, Maciora przeklęta
Pod korzeniami drzewa jamę ryje zdradną?
Wkrótce stary dąb runie, i twoje pisklęta,
I moje biedne kotki, wszystkie razem padną Pod zębem sprosnego zwierza.
Nie sądź, że mnie jakoweś przywidzenie mami:
Pilnuj się, bądź ostrożna, czuwaj, bo źle z nami.»
Nastraszywszy Orlicę, do stóp drzewa zmierza,
Gdzie Maciora igrała ze swoją gromadką. «Smutna wiadomość, kochana sąsiadko, (Chytra Kotka rzecze zcicha;) Nie odchodź nigdzie, czuwaj nad rodziną, Bowiem Orlica na twe dziatki czyha: Gdy się oddalisz, niechybnie poginą. Tylkoż cię proszę, nie zdradź tajemnicy, Bo mi strach gniewu Orlicy.» Tak kłamstwem trwogę rozsiawszy dokoła, Uchodzi na bok i czeka, co będzie.
Maciora i Orlica, choć dziatwa jeść woła,
Nie śmią ruszyć się krokiem, wierząc w swym obłędzie,
Jedna, że jej potomstwo Ptak pochwyci zdradnie,
Druga, że lada chwila stary dąb upadnie.
Więc dniem i nocą czuwając na straży, Czekały, co los wydarzy,
Niepomne, że ze wszystkich obaw i kłopotów,
Najprzód śmierci głodowej unikać należy.
Głód też dokonał zguby matek i młodzieży,
Ku niezmiernej radości wygłodniałych Kotów.
Czegóż chytrość nie dopnie słowy oszczerczemi!
Piekło, na zgubę ludzi, tysiącem klęsk włada;
Lecz ja mniemam, że plagą najsroższą na ziemi Jest fałsz, obłuda i zdrada.